„Odyseja”
Barbara Kingsolver
Autorka/ 8 kwietnia
1955, Annapolis, Maryland, Stany
Zjednoczone. Amerykańska pisarka, poetka i eseistka, z wykształcenia biolog.
Zdobywczyni wielu nagród literackich, nominowana do Nagrody Pulitzera.
Tłumaczenie/ Małgorzata Małecka
Tematyka/ Czy jednak
współczesny Odys z powieści Barbary Kingsolver dotrze do swojej Itaki? Najpierw
musiałby ustalić, co nią jest. Ojczysty kraj, który początkowo przyjął go z
otwartymi ramionami i zapewnił sukces wydawniczy, wkrótce się od niego odwróci.
A skutki tego będą tragiczne. Jak się okazuje, nie każda podróż ma szczęśliwe zakończenie.
Szczególnie, kiedy jest się „mieszańcem” z pogranicza dwóch światów, wychowanym
w dwóch kulturach. Życie takich ludzi to wieczna odyseja. Tyle, że w porcie nie
czekają na nich wierna żona i syn. Bo tego portu często po prostu nie ma.
Główny motyw/ Historia
niezwykłego chłopca Harrisona William Shepherda, który żyje na pograniczu
kultur, zarówno meksykańskiej oraz amerykańskiej, jak też na pograniczu dwóch
światów, rzeczywistości i fikcji. Zawsze trochę inny, nigdzie nie przynależy, a
jego największym marzeniem jest znalezienie miejsca, które będzie mógł nazwać
domem. Poszukiwanie tożsamości przez chłopca przeniesie czytelników do serca
burzliwych wydarzeń XX wieku.
Cytat z książki charakteryzujący problematykę utworu:
„Prawdziwym demonem
jest tu chłopiec o zbyt bujnej wyobraźni”.
„(…) człowiekowi
sukcesu wyobraźnia nie jest potrzebna”.
„Prawo obowiązujące
wśród ryb jest takie samo jak prawo obowiązujące wśród ludzi: kiedy zbliża się
rekin, wszystkie uciekają, zostawiając cię na pożarcie”.
„Koza w sukience
wciąż pozostaje kozą”.
„Czas najpierw cię
leczy, a potem zabija”.
„(…) nie należy
mówić, iż nie ma się rodziny. Nawet jeśli jej członkowie nie żyją, to wciąż się
ich ma”.
„Ufaj swoim
najbliższym tak samo jak swoim najgorszym wrogom”.
„Lepiej być pokarmem
bogatego niż psem biednego”.
„Współcześni ludzie
są zupełnie jak starożytni. Tylko jest ich więcej”.
„Większość dni jest
jak z kiepskiej powieści, w której nikt niczego się nie uczy”.
„Proszę bardzo, każdy
ma prawo być frajerem”.
„Cóż, gówno śmierdzi.
Nawet jeśli wylatuje z tyłka bohatera”.
„Każdy powie, że
końskie łajno pachnie jak kwiaty, jeśli chce się przypodobać końskiej dupie”.
„Czy człowiek jest
rewolucjonistą z powodu wiary w to, że ma prawo do radości, a nie do
poddaństwa?”.
„Stare domy mają
swoją mądrość”.
„Jego zbrodnią jest
to, że jest synem swego ojca. Kto może zmienić sposób, w jaki przyszedł na
świat?”.
„Człowiek, którego
wieszają w poniedziałek, ma niezbyt udany początek tygodnia”.
„Ludzkości jeszcze
nigdy nie udało się usprawiedliwić swojej historii”.
„Kiedy rodzaj ludzki
czuje się wyczerpany, tworzy nowych wrogów, nowe religie”.
„Prawa rządzące
domostwem są podobne do praw, jakie rządzą światem”.
„W kuchni plotki
parzą bardziej niż piecyk”.
„Im dłużej gotuje się
sos, tym bardziej pieprzny się staje”.
„Jesteśmy z ciała,
marzenia mamy od czasu do czasu, ale pragnienia zawsze”.
„Ludźmi rządzi miłość
i pęcherz”.
„Jakimż węzłem w
historii może stać się jeden błąd”.
„Nasze mózgi mają
słabość do ponurych i przerażających fabuł”.
„Każdy powinien
codziennie ubrudzić sobie ręce. Lekarze, intelektualiści, a już najbardziej
politycy. Jak możemy zakładać, że polepszymy egzystencję człowieka pracy, jeśli
nie szanujemy tego, co robi?”.
„Kiedy jakaś prawda
ukaże się drukiem, nie może istnieć żadna inna”.
„Przeszłość jest
wszystkim, co wiemy o przyszłości”.
„Jeśli obecność ludzi
w twoim życiu nie potwierdzą oni sami, ich fotografie czy też opisy na
papierze, to wtedy mogą się jedynie czaić w jego zakamarkach jak duchy”.
„(…) najważniejsze
jest to, czego o kimś nie wiemy. Tak samo najważniejszą częścią każdej historii
jest to, czego w niej brakuje”.
„Fałsz i bezmyślność
są bardziej pożądane niż cisza. Nie możesz sobie wyobrazić, jakie to skutki.
Ci, którzy mówią, wypierają tych, którzy myślą”.
„Jednak życie jest
najczęściej wymianą uprzejmości na wąskim moście, który wisi nad przepaścią
skandalu”.
„To, co nazywamy
historią, to rodzaj noża tnącego w miarę upływu czasu. Niewiele jest takich,
którzy potrafią zakrzywić jego krawędź. Większość nie chce nawet zbliżyć się do
ostrza”.
„(...) kiedy Bóg chce
cię ukarać, odpowiada na twoje modlitwy”.
„Nie lubimy zdawać
sobie sprawy z tego, jak silne są nasze przywiązania z przeszłością”.
„Historia to nic
innego jak cmentarz”.
Bohater książki „Odyseja” Barbary Kingsolver trzynastoletni Harrison Shepherd
urodził się w USA, ale wychowuje się na meksykańskiej wyspie Pixol ze swoją
neurotyczną ciągle poszukującą bogatych kochanków matką i jej nieprzystępnym konkubentem
don Enrique. Przyjaźń z kucharzem Leandro, książki z biblioteki na hacjendzie,
a przede wszystkim odkrywanie podwodnego świata podczas nurkowania, pomagają
chłopcu oswoić się z otoczeniem, które na początku go przeraża. Matka, której
nie udało się skłonić don Enrique do poślubienia jej, postanowiła szukać szczęścia
w stolicy Meksyku. Ale czas jest nieubłagalny- im jest starsza, tym kochankowie
mniej skłonni do małżeństwa i mniej hojni. Aby przeżyć, Harrison musi zarabiać.
Szczęście mu sprzyja- dostaje pracę u samego Diego Rivery, dla którego miesza
tynki, i Fridy Kahlo uwielbiającej przyrządzane przez niego tortille. Mimo to
matka wysyła go do ojca do Waszyngtonu, ten zaś umieszcza syna- teraz już
szesnastoletniego- w szkole wojskowej z internatem. Dwa lata później Harrison
kończy edukację, powraca do Meksyku i zostaje sekretarzem samego Lwa Trockiego.
Śmierć rewolucjonisty zamyka meksykański okres życia Harrisona, który wyjeżdża
do Stanów Zjednoczonych w epoce nagonki na komunistów, pracuje przy nadzorze
dzieł sztuki, a potem zostaje pisarzem. Hołubiony przez czytelników, robi
oszałamiającą karierę. Wydawało się, że nic nie może jej przerwać, gdy na
horyzoncie pojawia się senator Joseph McCarthy- inicjator powszechnej kampanii
oskarżeń o działalność komunistyczną i szpiegowską...
A oto inny sposób
opowiedzenia tej historii. Przez
pierwszy rok po przeprowadzce do domu Enrique w Meksyku każdego dnia o świcie
budzili się przerażeni, słysząc okropny skowyt. Chłopiec i matka wierzyli, że
wycie za oknem z pomiędzy drzew to głosy demonów o oczach wielkich jak spodki,
które walczą o swoje terytoria i żywią się ludźmi. Stworzeniami tymi okazały
się małpy o długich ogonach, które żywiły się liśćmi. Każdy Indianin to
wiedział. Nie było, zatem żadnych drzewnych demonów. Małpie matki tuliły swoje
małe, które przychodząc na świat na tej niebezpiecznej wysokości, trzymały się
kurczowo w obawie o swoje życie. Enrique wychowywany był tak, by rozumiał, jak
przydatny bywa lęk. Minął, więc prawie rok, nim powiedział im prawdę: to małpy
tak wyją a nie demony.
Miało być jak w bajce. Tak mu
matka obiecywała w małej, zimnej sypialni w Wirginii, w Ameryce Północnej.
Jeśli uciekną do Meksyku razem z Enrique, ona zostanie żoną bogacza, a jej syn
stanie się młodym dziedzicem w hacjendzie nieopodal plantacji ananasów. Wyspa
będzie otoczona lśniącym morzem niczym ślubną obrączką, której klejnot stanowią
położone w głębi lądu pola naftowe- źródło bogactwa Enrique. Ich bajka powinna
raczej nosić tytuł „Więzień Zendy”. On nie został młodym dziedzicem, a jego
matka po tylu miesiącach wciąż nie była żoną. Enrique ich uwięził. Jedząc
śniadanie, zimno patrzył na ich przerażenie. Okoliczni mężczyźni mówili, że
Salome matka Harrisona nie da się zbić z pantałyku. Mówili, że jest wspaniała,
zachwycająca, trochę jak czarodziejka, ale też, że niezłe z niej ziółko,
ponieważ wciąż jest żoną amerykańskiego męża. Minęło tyle czasu a jeszcze się
nie rozwiodła; to był jakiś biedaczyna z Waszyngtonu, księgowy w ministerstwie.
Wdała się w romans z meksykańskim attaché tuż pod jego nosem, nie mogła mieć wtedy
więcej niż dwadzieścia pięć lat, no i miała dziecko. Wykiwała tego drugiego
gościa. Mężczyźni nawzajem się ostrzegali, trzeba uważać na tę kokietkę Salome.
Łatwo znika z życia mężczyzn.
Chłopiec odkrył świat ryb,
gdy Leandro podarował mu okulary do nurkowania. Leandro był kucharzem w domu
Enrique, zrobiło mu się żal tego drobniutkiego chłopca z Ameryki, który przez
cały dzień nie miał do roboty nic innego prócz błąkania się po klifach na plaży
i udawania, że czegoś szuka. Okulary miały szklane soczewki i były zrobione z
gumy, większość elementów pochodziła z okularów lotniczych. Leandro powiedział,
że używał ich jego brat, kiedy jeszcze żył. Harrison przez cały dzień nie
chciał wyjść z morza. Pod wodą istniał cały świat. Wszelkie kolory ryb, w paski
i w kropki, złote łuski, błękitne głowy. Państwo zawieszone w wodnym świecie,
cała społeczność ryb. Chłopiec był tak przerażony i jednocześnie tak
szczęśliwy, że aż dostawał erekcji.
Pewnego dnia, kiedy próbowali
uciec od Enrique, w sklepie przy przystani Salome kupiła Harrisonowi notatnik. Chciała,
żeby zaczął opisywać tę historię, żeby opowiedział, co się działo w Meksyku,
zanim „połkną” ich wyjce z drzew i nie zostanie po nich śladu. Byli więźniami
na wyspie niczym hrabia Monte Christo. Notatnik z kiosku z tytoniem był
iskierką nadziei, planem ucieczki dla więźnia. Jego puste strony staną się
księgą wszystkiego, cudowne i nieskończone jak morze nocą, bicie serca, które
nie ustaje.
Najlepszym pomysłem, jaki każdego
dnia przychodził do głowy chłopcu, było zniknąć na cały dzień. Wyjść przez
kuchnię, iść aleją wysadzaną drzewami mulata o czerwonej korze łuszczącej się z
pni, przejść na skróty przez spłacheć piasku w stronę plantacji ananasów, nad
niskim kamiennym murkiem w stronę morza. Miał plecak, w którym była książka i
tortille na lunch, okulary pływackie oraz kąpielówki. Nikt go nie widział prócz
Leandra, którego uważne spojrzenie, kiedy chłopiec szedł piaszczystą dróżką,
sprawiało, że czuł w sobie smutek, choć tak nie było. Każdego dnia w pobliżu
rafy pojawiały się ryby, przypływały po resztki tortilli, przynoszone przez
chłopca z kuchni. Rwał je na kawałki i rzucał na wodę. Ryby były jego
najlepszymi „przyjaciółmi”.
Zbieg okoliczności sprawił,
że Harrison trafił do pracy u rodziny Diego Rivery i jego żony Fridy Kahlo. Życie
Harisona nabrało „rumieńców”, kiedy rozpoczął pracę, jako pomocnik kucharza w Cayoacán, w domu
Fridy Kahlo zwanym „Niebieskim Domem”. Kilka miesięcy później do tej
meksykańskiej posiadłości przyjeżdża Lew Trocki. W 1937 zaangażowana politycznie
komunistka Frida, udostępniła Trockiemu i jego
żonie swój dom. Rosyjski polityk uzyskał wówczas w Meksyku azyl polityczny.
Kahlo nawiązała z nim romans; po jego ujawnieniu Trocki wraz z żoną przenieśli
się do innej rezydencji w Coyoacán. Goście
urządzili się w domu, dawna jadalnia służyła im za sypialnię, pracownia Lwa
znajdowała się w niewielkim, przylegającym do niej pokoju. Harrison często
widywał Trockiego, kiedy pracował przy biurku. Zalecenia domostwa i ochrony,
które należy tu odnotować, były bardzo surowe; pod żadnym pozorem nie wolno
podawać jedzenia z nieznanych źródeł. Żadnej nieznajomej osobie nie wolno
wchodzić do domu. Harrison ma pomagać gościowi w pisaniu na maszynie i
korespondencji oraz zapisywać wydarzenia. Zasady bezpieczeństwa zostały
wprowadzone po tym, kiedy Stalin zlecił zamordowanie Lwa Trockiego.
Trocki próbował oczyścić się z
zarzutów postawionych przez Stalina. Organizował konferencje oraz
przesłuchania. Tłumaczem oraz sekretarzem podczas tych konferencji był
dwudziestoletni kucharczyk Harrison Shepherd, który nie wiedział nic na temat
polityki i mógł pomylić „tak” z „nie”. Od tego przecież mogła zależeć historia.
Ktoś mógł przecież stracić życie z powodu źle przetłumaczonego słowa. Lepiej
być kucharzem, w tym zawodzie błąd sprawia jedynie, że ktoś odejdzie głodny
lub-w najgorszym razie- będzie musiał popędzić do łazienki. To wydarzenie
sprawi, że w przyszłości Harrison będzie miał z tego powodu same kłopoty a jego
kariera pisarska skończy się równie szybko jak się rozpoczęła.
W domu rozpętało się piekło.
Diego i Frida dowiedzieli się o romansie swoich współmałżonków, co doprowadziło
do nieprzyjemności, których można się było spodziewać. W tym samym czasie
zmarła matka Harrisona. Nowym kochasiem matki był zagraniczny korespondent. Kochanek
obiecał jej spotkania ze sławnymi ludźmi, zamiast tego spotkali się czołowo z
ciężarówką, która wiozła bydło na targ. Salome zginęła na miejscu. Jej życie
pełne tak wielkich nadziei okazało się pod koniec takie małe. Kochankowie
okazywali się coraz mniej hojni. Umierając w taki sposób, została przynajmniej
zauważona przez gazety. Mała notka w dużej kolumnie wiadomości specjalnych
brzmiała: „W tłumie dziennikarzy ranny
został korespondent zagraniczny, a jego znajoma zginęła w wypadku, do którego
doszło, kiedy spieszyli na Viaducto Aleman”. Jej ślad w historii:
„znajoma”.
Harrison był także świadkiem
zabójstwa Lwa Trockiego. Po fiasku pierwszej mało wyrafinowanej próby zamachu –
bezpośredniego ataku na rezydencję Trockiego w dzielnicy Coyoacán, NKWD wcielił
w życie plan B. Trzy miesiące później Ramón Mercader, jako kanadyjski trockista
Frank Jackson odwiedził Lwa Trockiego w strzeżonej willi twierdzy. Był już
dobrze znany domownikom, więc nie został zrewidowany, a miał ze sobą rewolwer,
nóż i alpinistyczny czekan. Mercader podsunął Trockiemu artykuł, który napisał,
i poprosił o ocenę. Stanął za jego plecami. Wziął zamach i uderzył czekanem.
Zbiegli się ochroniarze. Prawdopodobnie skatowaliby zamachowca na śmierć, gdyby
nie powstrzymał ich sam Trocki. Organizator bolszewickiego przewrotu początkowo
sprawiał wrażenie nieśmiertelnego. W szpitalu następnego dnia prosił jeszcze o
bieżące dokumenty – chciał pracować. Obrażenia były jednak poważne i zmarł pod
wieczór po 26 godzinach od zamachu. Jego pogrzeb w Meksyku zgromadził ponad 300
tys. osób. Harrison nie mógł w to uwierzyć. Przecież kilka godzin wcześniej
Trocki był w doskonałym nastroju. Posadził w nowym ogrodzie cztery kaktusy. Był
zadowolony, ponieważ opracował technikę sadzenia kaktusów. Nakarmił króliki,
podyktował artykuł a teraz nie żyje. Był światkiem tego morderstwa. Zapamiętał
słowa Trockiego zaraz po zamachu: „Nie
zabijajcie go!”.
Po tym wydarzeniu Harrison
Shepherd postanowił wyjechać z Meksyku do Stanów Zjednoczonych. Zabrał ze sobą
wspomnienia. Morska jaskinia na wyspie Pixol, lodowata woda na pokrytej gęsią
skórką skórze chłopca. Obrazy, rozmowy, ostrzeżenia. Pierwsze spotkanie z Fridą
na rynku. Matka w małym mieszkaniu. Nazwy drzew i wiosek. Przepisy i zasady
życiowe usłyszane z ust Leandra. Zatoka pełna ryb. Co leżało na dnie jaskini?
Ile dokładnie czasu potrzeba było, aby przepłynąć przez nią i nie utonąć?
Po przybyciu do Stanów
otworzył skrzynkę, którą dostał od Fridy. Była to niemal „puszka Pandory”, jak
można stwierdzić teraz, kiedy wiadomo, co się później stanie. Nikt nie
wiedział, że Shepherd od lat pisał książkę. Myślał, że została spalona. Jednak
Frida zaraz po śmierci Trockiego zmusiła policję by oddała jej zapiski młodego
pisarza. Pisząc do Harrisona miała rację, że w tej skrzynce jest coś „żywego”,
coś, co chciało się wydostać. Kiedy wyruszył pociągiem do innego świata, chyba
już niczego od życia nie oczekiwał. Po wydaniu trzech książek Harrisona zaczęło
nachodzić FBI. Był w kręgach podejrzanych o udział w komunistycznym spisku i
obalenie rządu Stanów Zjednoczonych. Ten chłopka, który przepadkiem został
sekretarzem Lwa Trockiego w Ameryce stał się najbardziej poszukiwanym
człowiekiem w kraju. Z książki dowiadujemy się o senatorze Josephie McCarthym, który przeszedł do historii, jako inicjator kampanii
oskarżeń o działalność komunistyczną znanych osób w kręgach władzy i w show-biznesie
w Stanach Zjednoczonych. On i jego ludzie prowadzili nagonki, rzucali
oskarżenia i pomówienia często niewinnych osób w tym na Harrisona Shepherda. W
tym okresie w USA panowała powszechna obawa przed radziecką infiltracją.
Umożliwiło to początkowo McCarthy'emu uzyskanie wpływowej pozycji. Ta polityka
zyskała od jego nazwiska miano makkartyzmu. Była ona realizowana od 1950 r. przez McCarthy’ego, który był przewodniczącym komisji śledczej w
senackim komitecie ds. działalności rządu.
Książka Barbary Kingsolver
„Odyseja” to przepiękna historia
napisana w połowie w stylu pamiętnika opowiadająca o dojrzewaniu, poznawaniu
ludzi i pojmowaniu świata. Pomysł na powieść
był prosty. Historia stylizowana na prawdziwą – dziennik Harrisona Williama
Shepherda, zredagowany przez niego samego po latach, a później uzupełniony o
aktualne wydarzenia. Zostawiony w rękopisie i wydany po jego śmierci przez
bliską mu osobę, która co jakiś czas pojawia się w książce ze swoimi
„redaktorskimi” wstawkami. Tym bardziej to wszystko jest prawdopodobne, że
autorka umieściła bohaterów pośród rzeczywistych postaci, jak chociażby Frida
Kahlo i Diego Rivera oraz Lew Trocki. Historia jest cały czas obecna na kartach
książki. Towarzyszy już małemu chłopcu, choć marginalnie, by z czasem przybrać na
sile i wkroczyć z brutalnym impetem w życie dorosłego Shepherda, uznanego
pisarza, oskarżonego o współpracę i sympatyzowanie z komunistami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz