09 stycznia 2019

Śniadanie u Tiffany'ego / Harfa traw



„Śniadanie u Tiffany’ego”

                        „Harfa traw”


Truman Capote




Autor/ właściwie Truman Steckfus Persons, amerykański pisarz, urodzony 30 września 1924 w Nowym Orleanie, zmarł 25 sierpnia 1984 w Los Angeles. Dzieciństwo spędził w Luizjanie, Missisipi i Alabamie. Gdy ukończył szkołę średnią, pracował, jako goniec w The New Yorker. Debiutował zbiorem nowel pt. „Zatrzaśnij ostatnie drzwi” w 1943, później pojawiło się jeszcze kilka tomów jego opowiadań, ale sławę i uznanie zyskał dzięki dwóm powieściom – „Inne głosy, inne ściany” (1948), i „Harfa traw” (1951). Jest także autorem powieści, „Śniadanie u Tiffany’ego” z 1958, i „Z zimną krwią” z 1966. Był bardzo barwną postacią, niezwykle inteligentnym człowiekiem o słabej woli. Jego życie, prócz twórczości, wypełniały homoseksualne miłości, procesy sądowe, skandale, podróże, przyjęcia i nałogi. Zmarł w wieku 60 lat, z powodu choroby wątroby.

Tłumaczenie/ Bronisław Zieliński

Tematyka/ Bohaterowie dwóch znakomitych opowieści Trumana Capote'a odrzucają nudę ustabilizowanej egzystencji - jak żyjąca nieustannie w „podróży" ekscentryczna Holy Golightly z utworu tytułowego ( w filmowej adaptacji wspaniale zagrana przez Audrey Hepburn) - lub uciekają przed ludzką bezdusznością i okrucieństwem w rzeczywistość dzieciństwa, jak mieszkańcy domku na drzewie z „Harfy traw". My zaś, wraz z nimi, wkraczamy w świat wyobraźni i poezji, może nie zawsze szczęśliwszy, ale na pewno barwniejszy niż nasza codzienność.

Główny motyw/ W obydwu utworach zawartych w tomie głównym bohaterem jest narrator, który wraca do swoich wspomnień. Różnią się one wiekiem, gdyż w pierwszym przypadku jest to młody mężczyzna, a w drugim chłopiec, którego poznajemy, gdy ma jedenaście lat. Łączy ich natomiast to, że ich wspomnienia są wspomnieniami dobrymi, z których przebija nostalgia za przeszłym czasem, jak również to, że główną rolę w nich odgrywają kobiety. W „Śniadaniu u Tiffany’ego" jest to pełna młodzieńczego wdzięku, który przyciąga do niej mężczyzn, Holly Golightly, a w „Harfie traw" ciepła i niezwykle wrażliwa Dolly Talbo.

 Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Każdy, kto się przyzwyczaja, może równie dobrze nie żyć”.

„Bardzo niewielu autorów, zwłaszcza tych niepublikowanych, potrafi oprzeć się zaproszeniu do czytania czegoś na głos”.

„Oprócz braku młodości, goście nie mieli ze sobą nic wspólnego (…)”.

„Tak niewiele jest rzeczy, o których potrafią mówić mężczyźni”.

„Wiedziałam doskonale, że nigdy nie będę gwiazdą filmową. To za trudne, a jak ktoś jest inteligentny, to i za kłopotliwe”.

„Ludzie uważają, że jak ktoś jest gwiazdą filmową, to musi mieć ogromną indywidualność, a w gruncie rzeczy najważniejsze jest nie mieć żadnej w ogóle”.

„Zegary spóźniają się zawsze w niedzielę”.

„(…) lepiej patrzeć w niebo, niż w nim mieszkać. Tak tam pusto i nijako. Po prostu kraina, gdzie toczą się grzmoty i wszystko znika!”.

„Że człowiek nie wie, co jest jego, dopóki tego nie wyrzuci”.

„Wiem tylko, jak wielką prawdą jest, że miłość to łańcuch życia”.

„Ale człowiek, który nie śni, jest tak jak ten, który się nie poci: zatrzymuje w sobie masę trucizny”.

„Tylko, że kiedy można powiedzieć wszystko, czasem nie ma już nic do powiedzenia”.

     

                      „Śniadanie u Tiffan’ego” to urocza, acz „niegrzeczna” opowieść, jakby zamrożone w krysztale najwspanialsze chwile Nowego Jorku przedstawione są w ostatnich dniach amerykańskiej niewinności. Narrator jest pisarzem, który podczas II wojny światowej mieszkał w tym mieście. W tym sensie powieść przypomina nieco „Pożegnanie z Berlinem” Christophera Isherwooda. Tworząc postać Holly Golightly, Truman Capote dał nam jedną z najbardziej zapadających w pamięci bohaterek literackich. Holly, przekraczając granice obyczajowości i torująca drogę przyszłej rewolucji seksualnej, jest prawdziwą uwodzicielką- wyzwoloną seksualnie, rozkapryszoną hedonistką. Żyje chwilą, nie liczy się z konsekwencjami i tworzy własną moralność. Jak jej bezimienny kot, nie daje się oswoić ani narzucić sobie więzów. Narrator, którego prawdziwego imienia nie poznajemy- Holly nazywa go Frank- spotyka ją po raz pierwszy, kiedy ta wchodzi do jego mieszkania przez okno, wymykając się natrętnemu amantowi, który usiłuje ją „pogryźć” z pożądania. Szybko się zaprzyjaźniają. Mężczyznę fascynuje pogoń bohaterki za emocjonującym życiem. W głębi duszy oboje pragną „szczęścia”, związku oraz spełnienia marzeń, które wydają się przeznaczeniem ludzi dość młodych, by marzyć. Ale nad ich życiem zaczynają się zbierać ciemne chmury. Rodzinę Holly dotyka nieszczęście, całkowicie zmieniając jej stosunek z „narratorem”, a jej niewinność zostaje wystawiona na próbę, kiedy stały klient, mafijny don „Sally” Tomato, wykorzystuje ją do czegoś więcej niż tylko seks.

             Historia Holly Golightly jest sercem tej opowieści, ale jej ramą są refleksje i wspomnienia Freda. Pewnego dnia Holly znika. Fred wraz z właścicielem baru, Joe Bellem, zastanawiają się, gdzie też może się podziewać. Ponieważ swego czasu dziewczyna była dosyć znana, pojawiała się w prasie brukowej i kronikach towarzyskich, jej nagłe zniknięcie nawet po dłuższym czasie jest tematem plotek i domysłów.  Fred to skromny początkujący pisarz, który cieszy się jak dziecko, kiedy jego opowiadanie zostaje opublikowane w akademickim magazynie. Holly skradła jego serce, ale nie w taki sposób, jak to ma zazwyczaj miejsce między kobietą a mężczyzną. Dziewczyna fascynuje Freda – każdy pisarz, który z zasady powinien być obserwatorem ludzi, marzy, by poznać tak barwną i nietuzinkową postać – budzi w nim instynkt opiekuńczy, a z czasem i zazdrość, jednak do niczego między nimi nie dochodzi. Jest to relacja przyjacielska, oparta na platonicznej miłości. Fred nie jest zainteresowany kobietami w sensie zmysłowym, prawdopodobnie jest homoseksualistą, ale to wyznanie nie pada nigdzie wprost.

                  Piękna i wytworna, acz wielce ekscentryczna Holly marzy o luksusowym, wypełnionym zabawą życiu u boku męża milionera, na którego nieustannie poluje. W oczekiwaniu na bogatego wybranka wynajmuje mieszkanie na Manhattanie. Jedynym współlokatorem, którego akceptuje, jest kot, a swoją życiową postawę manifestuje dopiskiem na wizytówce „w podróży". Zarabia na życie spotykając się w więzieniu Sing Sing z tajemniczym Sallym Tomato, za rozmowę, z którym otrzymuje 100 dolarów tygodniowo. Poza tym nieustannie żyje na rachunek różnych adoratorów. Pewnego dnia do budynku, w którym mieszka, wprowadza się młody pisarz. Nowi sąsiedzi spędzają wspólnie czas i zaprzyjaźniają się. Wydaje się, że właśnie u boku pisarza Holly może zaspokoić skrzętnie skrywaną potrzebę bezpieczeństwa i miłości.

                         Mimo świadomego wyrachowania (trzeba powiedzieć to wprost - Holly uwodzi mężczyzn dla pieniędzy) ta młoda kobieta wzbudza na początku nieuchronnie naszą sympatię. Choć jest przebiegła, to i urocza jednocześnie. Ciekawy, ekstrawertyczny styl życia, ubarwiany przyjęciami z mnóstwem znajomych (i nieznajomych włącznie), interesujące sposoby radzenia sobie z niezbędną, aczkolwiek konieczną w życiu technologią (telefon zapakowany w szczelną walizkę) czy też po prostu czarujący sposób bycia budzą ciepłe uczucia. I nic na to nie poradzi fakt postępowania Holly. Bo, mimo że jest tak pozornie wesoła i zdaje się szczęśliwa, mogąc spełniać swoje sny o bogactwie, Holly to młoda nieszczęśliwa kobieta. Całkiem świadomie godzi się być przedmiotem w rękach mężczyzn, których słusznie nazywa „szczurami", lub, w szczególnych przypadkach, „superszczurami". Oddaje im raczej więcej, niż zyskuje, choć przecież nikt nie zmusza jej, by zadawała się z niekochanymi panami, którzy mogą zapewnić jej pyszny obiad lub biżuterię prosto od Tiffany'ego. Oglądając jej losy i poznając przeszłość (unieważnione małżeństwo z mężczyzną, który mógłby być jej ojcem), można dojść do prostego wniosku. Wbrew pozorom Holly jest romantyczką. W dzieciństwie przeżyła bardzo, bardzo wiele, zdana z bratem Fredem tylko na siebie, wyszła nawet za mąż za zapewne niekochanego mężczyznę, byle by poprawić swój byt. I była na pewno jedną z tych licznych dziewcząt, które siedząc gdzieś w jakiejś dziurze dostała w swoje ręce magazyn z reklamą od Tiffany'ego, gdzie jakaś modelka prezentuje biżuterię. Może i ona chciała żyć inaczej, być kimś, poznać smak zamożności. Czy nie jest to rzeczą ludzką? Holly nie jest jedną z tych kobiet, które swoją przyszłość mają konkretnie wykalkulowaną, co do każdego dnia swojego małżeństwa. Wspomina też przecież o dzieciach, które chciała mieć z tchórzliwym Brazylijczykiem. Pragnie za te śniadania u Tiffany'ego zapłacić tym, czym może. Te wszystkie fakty składają się na portret zaburzonej kobiety do tego zagubionej i nieszczęśliwej. Ale i ona zasługuje na szczęście w życiu.

                     Czy Holly zna siebie na tyle, żeby zdawać sobie sprawę ze swojej destrukcyjnej egzystencji? W jakiś sposób tak, ponieważ wyczuwa miłość, jaką darzy ją sąsiad pisarz ostrzegając go przed uczuciami do niej słowami: „Niech pan nigdy nie kocha nic dzikiego, panie Bell-doradzała mu Holly- (…) nie wolno oddawać serca dzikiemu stworzeniu. Im bardziej je kochasz, tym ono staje się mocniejsze. Aż wreszcie jest dość silne, żeby uciec do lasu. Albo pofrunąć na drzewo. Potem na wyższe drzewo. A potem w niebo. I tak pan skończy, panie Bell. Jeżeli pan sobie pozwoli kochać dzikie stworzenie. Skończy pan na patrzeniu w niebo”.

                Czemu w książce kot Holly nie ma imienia? Oto jest pytanie. Sprawa jest jednak prostsza, niż mogłoby się wydawać. Holly mówi wprost: „Jestem tym kotem. Nie należymy do nikogo, ani nikt nie należy do nas. Sami nie należymy do siebie", aby następnie dodać znamienne słowa: „Nie wiem, kim jestem". Dziewczyna boi się odpowiedzialności i jak widać dużo mówi, broni się przed światem ucieczką, zakłamaniem, odrzucaniem świadomości i tożsamości (jej prawdziwe imię to Lula Mae Barnes) - nie potrzebuje nic wiedzieć (symboliczne przekazywanie „prognozy pogody" gangsterowi Sally Tomato w więzieniu), chociaż tak naprawdę wie wszystko o wszystkich. Na zasadzie –cwańsza, niż ładniejsza”. Swoją „okrutną” twarz pokazuje na ostatnich kartach książki, gdzie porzuca swojego kota w slumsach, dzikiej, jarmarcznej, posępnej dzielnicy, obwieszonej wielkimi wizerunkami gwiazd filmowych. Holly wysiadła z samochodu; zabiera ze sobą kota. Udając, że kot będzie miał tam lepiej; kosze ze śmieciami, szczurów do licha i trochę. Pełno kocich łazęgów, z którymi można się zwąchać. Położyła go na chodniku, ale kot od niej nie odszedł, ocierał się o jej nogę, podnosił swój zbójecki pyszczek i spoglądał pytająco żółtawymi oczami pirata. Holly tupała nogą mówiąc do niego: „Powiedziałam ci, bujaj się. Słyszysz? Spieprzaj!”- po czym wskoczyła do samochodu, zatrzasnęła drzwiczki i kazała odjechać szoferowi. 

                 Holly musi się podwójnie starać, wychodzić z inicjatywą, musi stale zabawiać innych, a nie być zabawiana. Mało tego, każdy ją wykorzystuje, a ona patologicznie tego potrzebuje, aby ugruntować swoją pozycję „wiecznie szukającej” czy też „wiecznie na rozdrożu”. Bohaterka udaje „coś" przed światem, ale przede wszystkim przed samą sobą – jest inkarnacją złotej myśli fake it till you make it [1]. Odzwierciedla osobę, która trzyma się kurczowo powierzchni, bo jest zbyt przerażona tym, co mogłaby odnaleźć w głębi swojej osobowości. Bohaterka pragnie odnaleźć szczęście i swoje miejsce w życiu, w którym czułaby się tak samo dobrze jak u Tiffany’ego. Czy można sobie wyobrazić Holly, która gotuje obiady? Karmi punktualnie swojego kota? Przestaje kraść drobne rzeczy w sklepach? Nie zapomina klucza do drzwi wejściowych? A co ważniejsze – Holly, która wstaje wcześnie, żeby iść rano do pracy? Nie ma szans. Jak długo kot utrzyma się na smyczy? Bo ona jest właśnie tym kotem i nigdy się nie dowie, czego chce w życiu, z wyjątkiem samego życia.

                   Holly symbolizuje także dążenie do osobistej wolności po II wojnie światowej, która uległa wynaturzeniu. Zrywając z obowiązującymi normami społecznymi jej wolność przyjęła patologiczną postać. Marzy o elitarności, która nie jest dostępna dla wszystkich. Jej postać była dla wielu kobiet kultowa, dziś wydaje się śmieszna a jej zachowanie przypomina osobowość narcystyczną. Dlaczego Capote nigdy nie połączył Freda i Holly w parę? Jego bohaterowie nigdy się nie pocałowali, nie wyznali sobie miłości, nie stali w strugach deszczu, sprzeczając się o to, co jest w życiu ważniejsze, wolność czy bliskość i poczucie przywiązania do drugiego człowieka. No dobrze, stali, ale ta ulewa oznaczała w książce rozstanie i pożegnanie, nie początek wspólnego życia dwojga kochających się ludzi, którzy może trochę boją się okazać uczucie.

                  
                Tu nic złego nie może się wydarzyć” – pisał o nowojorskim salonie Tiffany'ego Truman Capote. Jego bohaterka, Holly Golightly spędzała poranki, podziwiając biżuterię przez szybę. Dziś naprawdę można tu zjeść śniadanie.  Legendarny nowojorski jubiler Tiffany & Co., swoją sławę zawdzięcza luksusowej biżuterii. Holly Golightly, bohaterka powieści „Śniadanie u Tiffany'ego” Trumpana Capote'a, zamiast do kawiarni na śniadanie przychodziła właśnie tutaj. – „To miejsce mnie uspokaja” – mówiła. Dziś każdy może poczuć się jak Holly, którą unieśmiertelniła Audrey Hepburn, The Blue Box Cafe to kawiarnia, która powstała na czwartym piętrze budynku Tiffany & Co., nie serwuje jednak kawy w papierowych kubkach (a taką piła Holly), tylko trzydaniowe śniadanie na turkusowej porcelanie (podaje się je przez cały dzień). Nie każdy dostąpi jednak zaszczytu zamówienia croissanta w Tiffanym, bo każde z 40 miejsc w jednej z najbardziej instagramowalnych knajp w Nowym Jorku, jest rezerwowane na wiele miesięcy naprzód. 
                        Książka była punktem zwrotnym w karierze Capote’a. W przeszłość odeszły liryczne powieści z Południa, jakie dotąd pisał. „Śniadanie u Tiffany’ego” zapewniła mu miejsce wśród nowojorskiej śmietanki. Utwór ten, bardzo śmiały jak na owe czasy- o swobodzie seksualnej i homoseksualizmie mówi się tu zupełnie otwarcie- dziś już nie szokuje, ale jego czar wcale się nie zmniejszył. Jest niczym ożywczy wiatr od East River- z czasów, kiedy coś takiego było jeszcze możliwe. Bestsellerowa powieść Trumana Capote już po trzech latach od wydania doczekała się ekranizacji, która szybko zyskała miano hollywoodzkiej klasyki. Mimo, że filmowa adaptacja „Śniadania u Tiffany'ego" nie podąża ściśle za kartami powieści, w zgodnej opinii znawców kina doskonale oddaje ducha literackiego oryginału.
                   „Harfa traw” to nowela, mająca mniej niż sto stron, i opowiada historię jednego lata w życiu szesnastoletniego Collina. Podobnie jak Joel z książki „Inne głosy, inne ściany”, matka Collina zmarła, a on został wysłany, aby zamieszkać z ciotkami -Vereną i Dolly. Przedtem nie puszczano Collina do ich domu. Z przyczyn nigdy całkowicie niewyjaśnionych. Vera i jego ojciec nie rozmawiali ze sobą. Prawdopodobnie ojciec poprosił ją kiedyś o pożyczkę, a ona odmówiła albo też pożyczyła mu pieniądze, a on ich nigdy nie zwrócił. Można mieć pewność, że nieporozumienie wynikało z powodu pieniędzy, bo nic innego nie miałoby dla nich takiej wagi, zwłaszcza dla Vereny, która była najbogatszą osobą w miasteczku. Posiadała sklep bławatny, stację benzynową, sklep kolonialny, budynek biurowy- wszystko to należało do niej, a zdobycie tego nie wpłynęło dodatnio na łatwość jej charakteru. Tak czy owak ojciec chłopca oświadczył, że jego noga nigdy więcej nie postanie w domu Vereny. Przed tragiczną śmiercią mówił okropne rzeczy o paniach Talbo. Jedną z historii, którą rozpowiadał i która stale krążyła, było, że Verena jest hermafrodytą, a pannę Dolly tak ośmieszał, iż nawet matka nie mogła tego ścierpieć. Rodzice chłopca byli w sobie bardzo zakochani. Matka płakała, ilekroć ojciec wyjeżdżał sprzedawać swoje lodówki. Ożenił się z nią, kiedy miała szesnaście lat; nie dożyła trzydziestki. Pewnego popołudnia, kiedy umarła, ojciec, wykrzykując jej imię, zdarł z siebie całe ubranie i wybiegł nago na podwórko. Verena zjawiła się u nich w domu nazajutrz po pogrzebie. Tegoż popołudnia zjawiła się też przyjaciółka ciotki Dolly, Katarzyna, spakowała rzeczy chłopca i ojciec zawiózł go do imponującego mrocznego domu ciotek Talbo. 
                Opisy skrajnych osobowości ciotek są po prostu cudowne. Podczas gdy Verena jest zimną bizneswoman, Dolly to ciepła i zwariowana kobieta, która trochę boi się tej nowej, młodej, męskiej osoby, która przyjechała, by zamieszkać w ich domu. Collin mówi, że zakochał się w Dolly, „od pierwszego wejrzenia”. W książce jest szczególnie piękny akapit, w którym wyjaśnia, że rozumie, dlaczego był tak zaniepokojony przyjazdem do swoich ciotek. Opis miłości do Dolly jest tak żywy, prawdziwy, a jednocześnie tak magiczny i mityczny - jak sama Dolly. Pomimo tej nieśmiałości a także tego, co wydaje się być strachem przed Collinem, pokochała go tak bardzo, jak on ją pokochał. Ona i jej przyjaciółka Katarzyna po pierwszym kontakcie z Collinem zachowują się jak jego dwie matki czując do niego opiekuńczość i instynkt macierzyński.   Możemy sobie tylko wyobrazić, czym musiało być dla nich, gdy po raz pierwszy zjawił się w tym domu- hałaśliwy, wścibski jedenastoletni chłopiec.
                 Ponad wszystkim cechami ciotki Dolly górowała bystrość. Miała tę podskórną inteligencję pszczoły, która wie, gdzie znaleźć najsłodszy kwiat. Potrafiła wyczuć burzę na dzień z góry, przepowiedzieć, jakie owoce wyda drzewo figowe, zaprowadzić innych w miejsce, gdzie były grzyby i miód dzikich pszczół albo ukryte gniazdo rzadkich ptaków. Patrzyła dookoła siebie i czuła to, co widzi. Natomiast, jeśli idzie o pomoc w odrabianiu lekcji, to Dolly była równa ignorantką, jak Katarzyna.
                     „Konflikt" pomiędzy ekscentrycznymi siostrami zaczyna się, gdy Verena zaprasza swojego nowego partnera biznesowego do domu na kolację, co całkowicie wyprowadziło z równowagi zarówno Dolly, jak i Katarzynę. Ludzie mówili, iż to skandal, że Verena tak kombinuje z tym facetem z Chicago i to jeszcze o dwadzieścia lat młodszym od niej. Rozeszła się pogłoska, że mają zamiar coś zrobić ze starą fabryką konserw po drugiej stronie miasta. Atmosfera w domu jest dość konfliktowa, a gdy starsza z sióstr próbuje wymusić wydanie do tej pory znanych jedynie Dolly składników jej lekarstwa, dochodzi do kłótni, wypowiedzianych zostaje wiele przykrych słów i na końcu cała trójka, czyli Dolly, Katarzyna i Collin uciekają z domu, do lasu i starego, spróchniałego domku na drzewie. Verena tymczasem informuje szeryfa o zniknięciu jej siostry; Szeryf organizuje grupę poszukiwawczą i ostatecznie aresztuje Katarzynę. W trakcie powieści inni mieszkańcy miasteczka, tacy jak sędzia Cool i Riley Henderson dołączają do zbuntowanych pań i chłopca i razem z nimi mieszkają w domku na drzewie. W kulminacyjnym wydarzeniu, konfrontacja pomiędzy grupą poszukiwawczą a mieszkańcami domu na drzewie prowadzi do tego, że Riley zostaje postrzelony w ramię. Po tym, jak sędzia Cool omawia sytuację, wszyscy zgadzają się, że była ona bezsensowną walką, po czym stare relacje są ponownie ożywione. Wiele osób z tego konfliktu wychodzi, jako najlepsi przyjaciele.
               Dla bohaterów powieści domek na drzewie nie jest jedynie zwyczajną, rozsypującą się ze starości kryjówką. To azyl. Jedyne miejsce, do którego mogli uciec i ukryć się przed światem. Dom – Raj – Pierwotne schronienie ludzi: Ludzie stworzeni przez Boga mieszkali w pięknym ogrodzie - Edenie. Czuli się tam szczęśliwi, niczego im nie brakowało, żyli w harmonii ze światem roślin i zwierząt. Podziwiali przyrodę stworzoną przez Boga i mogli czerpać z niej korzyści. Bóg opiekował się nimi. Nie czuli cierpienia, bólu, nie chorowali, nie mieli trosk, nie odczuwali upływu czasu. Za złamanie nakazu Boga zostali stamtąd wypędzeni (Księga Rodzaju). Chociaż na chwilę, chociaż na moment. Zapomnieć o swoich smutkach, nieszczęściach i porażkach. To symbol domu, rozumianego nie tylko, jako miejsce, ale również, jako enklawa, niosąca poczucie bezpieczeństwa. Schronienie dla tych, dla których nie ma nigdzie indziej miejsca, a którzy zostali w zawieszeniu gdzieś pomiędzy szaleństwem a rzeczywistością. Symbolika domu na drzewie to tak naprawdę ucieczka bohaterów w świat dzieciństwa. Często nie chcemy zderzyć się z trudną rzeczywistością i próbujemy na różne sposoby znowu być dziećmi. W domku na drzewie nie ma podziałów. Nie mają znaczenia płeć, pozycja społeczne, wiek czy rasa. To ostoja tolerancji i miłości. Nikt tam nie ocenia i nie krytykuje. Domek na drzewie to symbol „raju dzieciństwa”. Collin poszukuje w domku prawdziwego rodzinnego domu, w którym jest ojciec i matka, Dolly i Katarzyna, ( choć tego autor wprost nie mówi są parą lesbijek) od momentu, kiedy przybył Collin do ich domu budzą się w nich uczucia macierzyńskie i chcą mieć dziecko, sędzia Cool, który skonfliktował się ze swoimi dorosłymi synami także szuka schronienia, ponieważ nie może być już „sędzią” w ich życiowych decyzjach. W tej przestrzeni trójkątnej bohaterowie książki sami stają się dla siebie obiektem swoich obserwacji i obserwacji drugiego człowieka.


[1] Popularne angielskie hasło „fake it till you make it“, oznaczające tyle, co „udawaj pewnego siebie, dopóki nie staniesz się takim“.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz