„Trawa śpiewa”
Doris
Lessing
Autorka/ (ur. 22 października 1919 w Kermanszahu, zm. 17
listopada 2013
w Londynie). Wczesne dzieciństwo
spędziła w Kermanszahu w Persji. W latach dwudziestych XX wieku jej rodzina
przeniosła się do Rodezji, gdzie jej ojciec, Alfred Cook Tayler, kupił farmę. W
roku 1948 przeprowadziła się do Anglii. Była znana z krytycznych opinii o
polityce wewnętrznej RPA okresu apartheidu. Uznanie zdobyła dzięki książkom
psychologicznym i obyczajowym z życia kobiet. Ze względu na wymowę części
swojej twórczości Doris Lessig stała się żywym symbolem marksizmu, feminizmu,
antykolonializmu i sprzeciwu wobec apartheidu. Jest autorką ponad czterdziestu
dzieł. Kilka jej książek należy do gatunku science-fiction. Nagroda Nobla w dziedzinie literatury (2007).
Tłumaczenie/ Joanna Puchalska
Tematyka/ „Trawa śpiewa" jest powieścią, obok której nie można przejść obojętnie. Fabuła oparta
na retrospekcji opowiada historię życia małżeńskiego kobiety. Rzecz osadzona
została w realiach egzotycznych dla polskiego czytelnika, a mianowicie w
afrykańskiej kolonii brytyjskiej. Bohaterką jest Mary, córka brytyjskich
emigrantów. To tragiczna opowieść o niespełnionych marzeniach, poświęceniu,
które prowadzi do szaleństwa, w końcu – smutna konfrontacja potrzeb i pragnień
jednostki z oczekiwaniami społeczeństwa. Uwaga autorki skupia się na pokazaniu
zawiłości ludzkiej psychiki uwikłanej w skomplikowaną sieć zależności
rodzinno-społecznych.
Główny motyw/ Pewnego ranka na werandzie domu ubogiego białego farmera – gdzieś na
skraju veldu, południowoafrykańskiego pustkowia – nowo przyjęty zarządca
znajduje zwłoki gospodyni. Zabójca, czarny służący Turnerów, nie stara się
nawet specjalnie ukryć, a po schwytaniu bez oporów przyznaje się do zbrodni.
Morderstwo nie budzi w okolicy szczególnego wzburzenia – wydaje się, „jakby stało się coś, czego właściwie
należało się spodziewać”, bo przecież „tubylcy
są niedobrzy i mogą zrobić straszne rzeczy”, a Turnerów, zwłaszcza Mary,
nikt z sąsiadów nie lubił: „to
nienormalne, żeby się ciągle izolować. (…) A w dodatku jak oni żyją!”.
Tylko młody Tony Marston, nowicjusz dopiero, co przybyły z Anglii, zdobywa się
na głębszą refleksję nad sytuacją, która doprowadziła do tragedii, i tylko jemu
przychodzi do głowy, że „przyczyn
morderstwa należy upatrywać w przeszłości”.
Cytaty z
książki charakteryzujące problematykę utworu:
„(…) bat powinno się kupić wcześniej niż pług i bronę”.
„Do morderstwa trzeba dwojga, do morderstwa tego rodzaju”.
„(…) nawet nieszczęście może mieć dobre strony”.
„(…) rozczulanie się nad sobą jest niezdrowe (…)”.
„(…) w epoce naukowego podejścia do seksu trudno o coś
bardziej żałosnego niż brak seksualnej ogłady”.
„Straszne, gdy w imię prawdy czy jakiejś innej abstrakcji
zniszczy się czyjeś wyobrażenie o sobie”.
„(…) myślenie o kobietach, zwłaszcza o jednej kobiecie,
jest równie niebezpieczne jak alkohol (…)”.
„Samotność, pomyślała, to pragnienie towarzystwa innych
ludzi”.
„Bo nawet marzenia potrzebują iskierki nadziei, inaczej nie
mają sensu”.
„Ludzie, którzy żyją swoimi sprawami- niezależnie od tego,
czy z konieczności, czy z wyboru- i nie zaprzątają sobie tym głowy, co dzieje
się u bliźnich, przeżywają niemałe zdziwienie, gdy przypadkiem okaże się, że
inni sporo mówią na ich temat”.
„Nikt nie wierzy, że plotki wyrządzają krzywdę, poza tymi,
którzy sami od nich ucierpieli”.
„Ale, z drugiej strony, czym jest szaleństwo, jeśli nie wycofaniem
się w siebie, ucieczką od świata?”.
Doris Lessing jest autorką ponad 40 dzieł i
najstarszą laureatką Nagrody Nobla. Debiutancka powieść noblistki „Trawa śpiewa”, napisana jeszcze w
Afryce, choć opublikowana po przyjeździe do Europy, rozpoczyna się morderstwem
dokonanym na żonie białego rodezyjskiego farmera przez afrykańskiego służącego.
Powieść skupia się jednak na wydarzeniach poprzedzających tragedię, zatajonych
przez społeczność białych farmerów. W ten sposób nieunikniona śmierć jest
celem, ku któremu nieodwołalnie zmierza retrospektywna narracja. Już po
pierwszych stronach książki czytelnik uświadamia sobie swą rolę świadka
poruszającej historii ludzkich związków, której kolonialny system
sprawiedliwości nie pozwoli ujrzeć światła dziennego.
Dick i Mary Turner są
ogarnięci obłąkańczym pragnieniem siebie nawzajem, ale ich wzajemne wyobrażenia
o sobie są fałszywe. Po ślubie pochodząca z miasta Mary rozpoczyna nowe życie
na podupadającej farmie męża. Stopniowo, tracąc złudzenia, co do Dicka i swej
przyszłości, popada w parnym upale sawanny na przemian w otępienie i histerię.
Swą frustrację wyładowuje na czarnoskórych służących, z którymi ostatni, Moses,
nawiązuje z nią nić porozumienia. Dobroć Mosesa narusza jednak święte
kolonialne tabu- przedstawiciele odrębnych ras nie mogą zobaczyć w sobie
kobiety i mężczyzny. Pożądanie i strach splatają się, więc nierozerwalnie, gdy
Mary poddaje się władzy człowieka, który uosabia dla niej busz, nieustannie
zagrażający odebraniem zagrabionej przez białych farmerów ziemi. Ten dominująco
bolesny portret zrujnowanego życia łagodzą jedynie opisy surowego piękna
afrykańskiego krajobrazu. „Trawa śpiewa” to
jednoznaczne potępienie hipokryzji kolonialnego panowania, znanego dobrze
pisarce z czasów młodości spędzonej w RPA. To także wiwisekcja kolonialnej
mentalności i jej wypaczeń, jakimi ulegają zarówno kolonizatorzy, jak i
kolonizowani.
Główną bohaterką powieści jest Mary, mieszkająca, jak i niegdyś sama
autorka, w Rodezji. Niezbyt beztroskie dzieciństwo każe jej opuścić rodzinną
farmę i przenieść się do miasta. Mary początkowo odnajduje się w nowym życiu:
ma dobrą pracę, wielu znajomych, cieszy ją zdobyta wolność. Kiedy jednak słyszy
rozmowę przyjaciółek, śmiejących się, że nigdy nie znajdzie męża, jej szczęście
znika. Zaczyna podświadomie szukać mężczyzny, by wkrótce wyjść za pierwszego
lepszego, farmera Dicka Turnera. Małżeństwo nie jest udane. Mary nie spełnia
się na biednej, zaniedbanej plantacji, podobnej do tej, z której uciekła dawno
temu.
Jak podała gazeta w artykule
„Tajemnicza zbrodnia”: „Mary Turner, żona
Richarda Turnera, farmera z Ngesi, wczoraj rano została znaleziona martwa na
werandzie swojego domu. Do popełnienia zbrodni przyznał się zatrzymany
wcześniej służący. Motyw pozostaje nieznany. Prawdopodobnie morderca chciał
zrabować kosztowności”. Gazeta nie ujawniła wiele. Przy lekturze
opatrzonego sensacyjnym nagłówkiem tekstu zwykli czytelnicy odczuwali zapewne
lekką irytację, a także namiastkę satysfakcji; jakby potwierdzało to
powszechnie panujące przekonanie, jakby stało się coś, czego właściwie należało
się spodziewać. Gdy tubylcy kradną, mordują lub gwałcą, biali doznają takiego
właśnie uczucia. Zanim jeszcze z powodu morderstwa Turnerowie stali się sławni,
w okolicy mówiono o nich obojętnie i bez większego zaangażowania, jak to się
zazwyczaj dzieje w wypadku dziwaków, wyrzutków i odludków. Turnerowie, którzy
równie dobrze mogliby mieszkać na księżycu, tak mało ich sprawy dystryktu
interesowały, byliby zdziwieni, dowiedziawszy się, że od lat dostarczają
tematów do plotek okolicznym farmerom. Ludzi ciekawiło, dlaczego morderca się
poddał. Dużej szansy na ucieczkę wprawdzie nie miał, ale… Mógł zbiec na wzgórza
i schronić się tam na jakiś czas, albo przekraść się przez granicę na
terytorium innego państwa. Bierne poddanie się karze było równoznaczne ze
stwierdzeniem: „Zrobiłem źle i wiem o
tym, dlatego mnie ukarzcie”. Dobrowolne poddawanie się karze należało do
tradycji.
Pozostała część powieści opowiada o Mary i jej mężu Dicku, w jej długich,
nudnych latach rozczarowania i frustracji, które doprowadziły do śmierci Mary. Była
córką zwykłego kolejarza i kobiety, która z powodu złej sytuacji finansowej
miała życie tak ciężkie, że ze zgryzoty umarła. Obarczona
emocjonalnie nieobecnymi, wojowniczymi wobec siebie rodzicami, Mary zostaje
posłana do szkoły z internatem, a następnie podejmuje się pracy w mieście jako
sekretarka. W życiu Mary dopóki nie skończyła dwudziestu pięciu lat, nie
wydarzyło się nic, co by zakłóciło jej spokojne życie, wtedy umarł ojciec.
Zniknęło ostanie ogniwo łączące ją z dzieciństwem, którego wspomnienie było jej
nienawistne. Nic już nie wiązało jej z ubogim domkiem, rykiem pociągów, kurzem
i wiecznymi kłótniami rodziców. Nic a nic. Była wolna. Czesała się jak
dziewczyna, ubierała się w dziewczęce sukienki w pastelowych kolorach i zachowywała
się jak nieśmiała, naiwna nastolatka. Jednak wszystkie kobiety prędzej czy
później doznają tej czasem niesprecyzowanej, lecz zawsze niebywale silnej
presji wyjścia za mąż. Mary, która nie była specjalnie podatna ani na
atmosferę, ani na to, co mówią inni, zetknęła się z tym zjawiskiem w sposób
nagły i dość nieprzyjemny. Będąc u swojej zamężnej przyjaciółki, siedząc sama
na werandzie, odwrócona tyłem do okna usłyszała jak koleżanki plotkują na jej
temat. Była oszołomiona i oburzona; głęboko zraniły ją słowa przyjaciółek. W
swojej naiwności tak nieświadoma była tego, jaka jest w relacjach z ludźmi, że
do głowy by jej nie przyszło, iż mogą rozmawiać o niej za plecami. A to, co
mówili…! „Nie ma już piętnastu lat. To
śmieszne! Ktoś powinien jej zwrócić uwagę, żeby się tak nie ubierała”.
„Dlaczego nie wychodzi za mąż? Musiała mieć mnóstwo okazji”. „Powinna wyjść za
kogoś znacznie starszego. Najlepiej za pięćdziesięciolatka… Jeszcze zobaczycie,
raz dwa poślubi kogoś, kto mógłby być jej ojcem”.
Incydent ten, w
sumie błahy, którym by się w ogóle nie przejęła osoba mająca choćby najsłabsze
pojęcie o świecie, dotknął Mary bardzo głęboko. Ona, która nigdy nie miała
czasu myśleć o sobie, godzinami teraz przesiadywała w swoim pokoju, zastanawiając
się nad tym co mówiły o niej koleżanki. Rozmyślając bez końca o przypadkiem
usłyszanych słowach, doszła do wniosku, że musi coś z tym zrobić. Przestała
przewiązywać włosy wstążką, po raz pierwszy w życiu zaczęła się zachowywać
niezręcznie wobec mężczyzn. Tkwiące w jej świadomości ziarenko pogardy dla
nich, które chroniło ją przed seksem równie skutecznie, jakby była szpetna,
znikło, a wraz z nim dotychczasowa swoboda. Wtedy poznała Dicka Turnera. To
mógł być zresztą każdy mężczyzna, wystarczyło, by traktował ją jak ósmy cud
świata. Bardzo tego potrzebowała. Odzyskanie poczucia wyższości nad
mężczyznami, które w końcu przez tak wiele lat leżało u podstaw jej życia, było
dla niej konieczne.
Poznali się
w kinie. On przyjechał na jeden dzień ze swojej farmy. W mieście bywał bardzo
rzadko, tylko gdy musiał kupić coś, czego nie było w lokalnym sklepie, co się
zdarzało raz, może dwa razy do roku. Tym razem przypadkiem spotkał znajomego,
którego nie widział od lat, i ten namówił go na pozostanie na noc i wspólny
wypad do kina. Dick był zdziwiony, że się na to zgodził, tak bardzo nie było to
w jego stylu. Ciężarówka z ładunkiem, składającym się z worków ziarna i dwóch
bron, wyglądała dość dziwnie pod kinem. Mary, widząc wtedy te obce dla niej
rzeczy, uśmiechnęła się. Nie mogła się powstrzymać. Kochała miasto, czuła się w
nim bezpiecznie, a wieś kojarzyła się jej z dzieciństwem ze względu na te małe
osady, w których mieszkała. Dick nie znosił kina, kręcił się niespokojnie i nagle
ujrzał Mary. Poproszono go, by odwiózł do domu dziewczynę, na którą ledwo
spojrzał. Bez większego żalu rozstał się z nią pod dużym domem pełnym ludzi i
światła. Po kilu dniach od ostatniego spotkania Dick oświadczył się zatem Mary
sprawiającej wrażenie spokojnej, kobiecej i macierzyńskiej. Był pełen
uwielbienia, pokory i wdzięczny, kiedy przyjęła jego oświadczyny. Dzięki
specjalnej licencji pobrali się dwa tygodnie później.
Z czasem okazało się, że
ich małżeństwo jest nieporozumieniem. Do tego Mary nie potrafiła dogadać się ze
służącymi. Żaden kucharz nie zagrzał miejsc dłużej niż miesiąc, wciąż
powtarzały się sceny i trwała wojna nerwów. Farma prowadzona przez Dicka także
okazała się jednym wielkim bankructwem i nie dawała żadnych dochodów. Na
początku zakupił pasiekę i hodował
pszczoły. Później świnie, indyki i króliki. Wpadł na pomysł założenia sklepu
dla tubylców. Mary chora z przygnębienia, pomagała Dickowi układać towary,
wzdrygając się, gdy dotykała tanich, pachnących chemią materiałów albo koców.
Dick kupił dwadzieścia tanich rowerów, było to dość ryzykowne posunięcie,
ponieważ w takim upale guma długo nie wytrzymywała. Pomyślała o pięćdziesięciu
funtach straty na rowerach. Pragnienie ucieczki stało się jednak z czasem tak przemożne,
że w końcu przeważyło obawę przed tym, co powiedzą ludzie. Pomału, pomału,
przez kilka tygodni przekonywała siebie, że wystarczy wsiąść do pociągu, i
wrócić do miasta, do cudownego, beztroskiego życia, do którego była stworzona.
Zacznie wszystko od nowa.
Pewnego dnia, gdy
służący przyniósł ze stacji worek z zapasami, wzięła do przejrzenia tygodnik i
jak zwykle otworzyła od razu na ogłoszeniach. Okazało się, że firma, w której
tyle lat pracowała, poszukuje stenotypistki. Kiedy Dick pojechał na pole,
ubrała się, spakowała walizkę i zostawiła mu krótki list, powiadamiając, że
wyjeżdża do swojej dawnej pracy. Kiedy weszła do biura zobaczyła, że wszystkie
pracujące tam kobiety są od niej młodsze co najmniej o 15 lat. Szef powiadomił
ją, że posada jest już zajęta i że mu przykro. Tyle lat tu pracowała, a teraz
nie chcą jej przyjąć. Zrozumiała, że posada wcale nie jest zajęta i że on ją po
prostu zbywa. Po powrocie do pokoju hotelowego spojrzała w lustro. Zobaczyła,
że nie jest już tak świeża jak kiedyś, że na jej twarzy można było wyczytać
zmęczenie i przygnębienie. Przeszukawszy starannie portmonetkę, znalazła pół
korony i sześć pensów. Nie miała za co zapłacić za hotel. Nagle rozległo się
pukanie do drzwi i do pokoju wszedł Dick i zabrał ją ze sobą na farmę do domu.
Jej ucieczka była autentyczna, choć zakończyła się w sposób, jaki chłodno
kalkulująca kobieta łatwo mogłaby przewidzieć.
Od momentu ucieczki od
męża Mary pogrążała się w coraz większym przygnębieniu. W ciągu dnia nerwowo
chodziła po domu, nie mogąc usiedzieć na miejscu. W nocy nie spała. Sama
czynność spożywania posiłku stanowiła dla niej problem. Wszystkie czynności
wykonywała mechanicznie. Zdarzały jej się napady złości i gniewu, do tego
stopnia, że gdy Dick zachorował na malarię Mary, kontrolując tubylców przy
pracy w polu, jednego z nich uderzyła batem, raniąc mu twarz. Tym człowiekiem
był Moses, który kilka miesięcy później zostanie u nich w domu służącym. Kiedy
przybył do ich domu Mary fascynowało jego rosłe ciało i szerokie ramiona. Był
dobrym służącym, najlepszym, jakiego dotąd miała. Chodziła w ślad za nim,
szukając niedociągnięć, ale rzadko udało się jej coś znaleźć. Po jakimś czasie
przyzwyczaiła się do niego, a wspomnienie bata opadającego z jej ręki na jego
twarz przybladło. Z czasem Moses zaczął się także opiekować Mary. Wiedział, że
jego „pani” zapada na jakąś chorobę psychiczną. Robił jej śniadania i wyręczał
ją w różnych jej domowych obowiązkach. Nawiązała się między nimi nowa relacja,
w której Mary czuła się bezradna i podporządkowana. Przy służącym czuła dziwny
niepokój i przez cały czas nie opuszczała jej świadomość obecności Mosesa w
domu blisko niej. Jednak jej stan się pogarszał na tyle, że zaczęła widzieć
Mosesa tam, gdzie go nie było. Sąsiad Turnerów Charlie Slatter, widząc jak Dick
nie radzi sobie z farmą do tego, mając świadomość choroby Mary, zaproponował im
dość duże pieniądze za ziemię i doradził przeprowadzkę do miasta. Turnerowie
się zgodzili i dwa dni przed opuszczeniem farmy oznajmili Mosesowi, że już u
nich nie pracuje. Kilka godzin później Mary została znaleziona martwa na
werandzie swojego domu. Dlaczego zginęła? Czy zabił ją Moses? Dlaczego? Czy między
Mary a jej służącym powstała jakaś więź i Moses poczuł się zdradzony?
Pęknięć
w rzeczywistości ukazywanej przez Lessing w książce „Trawa śpiewa” jest więcej. Najgłębsze są te, które dotykają
podstaw funkcjonowania człowieka w świecie. Przebiegają na linii pomiędzy
tym, co indywidualne i zbiorowe, własne i obce, prymitywne
i cywilizowane. Rozpięte są na antynomiach kobiecości i męskości,
wolności i zniewolenia, normalności i szaleństwa. Pęknięcia te pojawiają
się we wszystkich książkach Lessing. Autorka znakomicie operuje zarówno mikro-,
jak i makroskalą. Bierze pod lupę historie pojedynczych ludzi, przygląda
się małym grupom społecznym: rodzinie, mieszkańcom komuny, środowisku Anglików
w jednej z prowincji afrykańskich, społeczności czarnoskórych
służących, członkom klubu sportowego w afrykańskim mieście, innym razem
snuje opowieść o próbie przywracania kosmicznej harmonii czy
o początkach ludzkości. Obie te skale mają taką samą rangę, obdarzone są
przez pisarkę taką samą uwagą. Ważnym tematem jej książek jest czas.
Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość są pretekstem do rozważań na temat
kondycji człowieka. Przeszłość jawi się jako mityczne „kiedyś", gdy
jedynym podziałem były odkrywane dopiero kategorie kobiecości i męskości.
Bohaterowie książek Doris Lessing funkcjonują zatem w świecie pełnym
przeciwieństw, wyborów, niewygodnych konfrontacji. Trawi ich permanentny
niepokój. Są w stanie nieustannego pobudzenia, głodni uczuć, wrażeń, wiedzy.
To poszukiwacze, którzy walczą o siebie, o swoją wewnętrzną
przestrzeń, duszę, indywidualność, wolność. Niepokój jest tym, co pulsuje
w twórczości Lessing.
„Trawa śpiewa" to afrykańska historia opowiedziana od końca,
zaczyna się bowiem morderstwem dokonanym na białej kobiecie przez jej
czarnoskórego służącego. Zdradzając już na wstępie zakończenie, Lessing
przesuwa środek ciężkości na psychologię bohaterów i relacje pomiędzy
nimi. Napięcie nie wynika z przebiegu wydarzeń, ale z akcji
wewnętrznej postaci. Mary Turner walczy o władzę nad samą sobą, choć
wydaje jej się, że walczy o władzę nad Mosesem, czarnoskórym służącym.
Moses walczy o władzę nad samym sobą, choć wydaje mu się, że walczy
o władzę nad Mary, żoną Dicka Turnera, właściciela farmy. Dick Turner
walczy o władzę nad samym sobą, choć wydaje mu się, że walczy
o ideały. Lessing przenikliwie opisała węzeł, jaki powstał
w konsekwencji zapętlenia indywidualnych pragnień i rozczarowań
z „interesami" społeczności czarnych i białych mieszkańców
afrykańskiej prowincji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz