27 stycznia 2019

Trawa śpiewa


„Trawa śpiewa”


Doris Lessing




Autorka/ (ur. 22 października 1919 w Kermanszahu, zm. 17 listopada 2013 w Londynie). Wczesne dzieciństwo spędziła w Kermanszahu w Persji. W latach dwudziestych XX wieku jej rodzina przeniosła się do Rodezji, gdzie jej ojciec, Alfred Cook Tayler, kupił farmę. W roku 1948 przeprowadziła się do Anglii. Była znana z krytycznych opinii o polityce wewnętrznej RPA okresu apartheidu. Uznanie zdobyła dzięki książkom psychologicznym i obyczajowym z życia kobiet. Ze względu na wymowę części swojej twórczości Doris Lessig stała się żywym symbolem marksizmu, feminizmu, antykolonializmu i sprzeciwu wobec apartheidu. Jest autorką ponad czterdziestu dzieł. Kilka jej książek należy do gatunku science-fiction. Nagroda Nobla w dziedzinie literatury (2007).

Tłumaczenie/ Joanna Puchalska

Tematyka/ „Trawa śpiewa" jest powieścią, obok której nie można przejść obojętnie. Fabuła oparta na retrospekcji opowiada historię życia małżeńskiego kobiety. Rzecz osadzona została w realiach egzotycznych dla polskiego czytelnika, a mianowicie w afrykańskiej kolonii brytyjskiej. Bohaterką jest Mary, córka brytyjskich emigrantów. To tragiczna opowieść o niespełnionych marzeniach, poświęceniu, które prowadzi do szaleństwa, w końcu – smutna konfrontacja potrzeb i pragnień jednostki z oczekiwaniami społeczeństwa. Uwaga autorki skupia się na pokazaniu zawiłości ludzkiej psychiki uwikłanej w skomplikowaną sieć zależności rodzinno-społecznych.

Główny motyw/ Pewnego ranka na werandzie domu ubogiego białego farmera – gdzieś na skraju veldu, południowoafrykańskiego pustkowia – nowo przyjęty zarządca znajduje zwłoki gospodyni. Zabójca, czarny służący Turnerów, nie stara się nawet specjalnie ukryć, a po schwytaniu bez oporów przyznaje się do zbrodni. Morderstwo nie budzi w okolicy szczególnego wzburzenia – wydaje się, „jakby stało się coś, czego właściwie należało się spodziewać”, bo przecież „tubylcy są niedobrzy i mogą zrobić straszne rzeczy”, a Turnerów, zwłaszcza Mary, nikt z sąsiadów nie lubił: „to nienormalne, żeby się ciągle izolować. (…) A w dodatku jak oni żyją!”. Tylko młody Tony Marston, nowicjusz dopiero, co przybyły z Anglii, zdobywa się na głębszą refleksję nad sytuacją, która doprowadziła do tragedii, i tylko jemu przychodzi do głowy, że „przyczyn morderstwa należy upatrywać w przeszłości”.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„(…) bat powinno się kupić wcześniej niż pług i bronę”.

„Do morderstwa trzeba dwojga, do morderstwa tego rodzaju”.

„(…) nawet nieszczęście może mieć dobre strony”.

„(…) rozczulanie się nad sobą jest niezdrowe (…)”.

„(…) w epoce naukowego podejścia do seksu trudno o coś bardziej żałosnego niż brak seksualnej ogłady”.

„Straszne, gdy w imię prawdy czy jakiejś innej abstrakcji zniszczy się czyjeś wyobrażenie o sobie”.

„(…) myślenie o kobietach, zwłaszcza o jednej kobiecie, jest równie niebezpieczne jak alkohol (…)”.

„Samotność, pomyślała, to pragnienie towarzystwa innych ludzi”.

„Bo nawet marzenia potrzebują iskierki nadziei, inaczej nie mają sensu”.

„Ludzie, którzy żyją swoimi sprawami- niezależnie od tego, czy z konieczności, czy z wyboru- i nie zaprzątają sobie tym głowy, co dzieje się u bliźnich, przeżywają niemałe zdziwienie, gdy przypadkiem okaże się, że inni sporo mówią na ich temat”.

„Nikt nie wierzy, że plotki wyrządzają krzywdę, poza tymi, którzy sami od nich ucierpieli”.

„Ale, z drugiej strony, czym jest szaleństwo, jeśli nie wycofaniem się w siebie, ucieczką od świata?”.


                        Doris Lessing jest autorką ponad 40 dzieł i najstarszą laureatką Nagrody Nobla. Debiutancka powieść noblistki „Trawa śpiewa”, napisana jeszcze w Afryce, choć opublikowana po przyjeździe do Europy, rozpoczyna się morderstwem dokonanym na żonie białego rodezyjskiego farmera przez afrykańskiego służącego. Powieść skupia się jednak na wydarzeniach poprzedzających tragedię, zatajonych przez społeczność białych farmerów. W ten sposób nieunikniona śmierć jest celem, ku któremu nieodwołalnie zmierza retrospektywna narracja. Już po pierwszych stronach książki czytelnik uświadamia sobie swą rolę świadka poruszającej historii ludzkich związków, której kolonialny system sprawiedliwości nie pozwoli ujrzeć światła dziennego.

                    Dick i Mary Turner są ogarnięci obłąkańczym pragnieniem siebie nawzajem, ale ich wzajemne wyobrażenia o sobie są fałszywe. Po ślubie pochodząca z miasta Mary rozpoczyna nowe życie na podupadającej farmie męża. Stopniowo, tracąc złudzenia, co do Dicka i swej przyszłości, popada w parnym upale sawanny na przemian w otępienie i histerię. Swą frustrację wyładowuje na czarnoskórych służących, z którymi ostatni, Moses, nawiązuje z nią nić porozumienia. Dobroć Mosesa narusza jednak święte kolonialne tabu- przedstawiciele odrębnych ras nie mogą zobaczyć w sobie kobiety i mężczyzny. Pożądanie i strach splatają się, więc nierozerwalnie, gdy Mary poddaje się władzy człowieka, który uosabia dla niej busz, nieustannie zagrażający odebraniem zagrabionej przez białych farmerów ziemi. Ten dominująco bolesny portret zrujnowanego życia łagodzą jedynie opisy surowego piękna afrykańskiego krajobrazu. „Trawa śpiewa” to jednoznaczne potępienie hipokryzji kolonialnego panowania, znanego dobrze pisarce z czasów młodości spędzonej w RPA. To także wiwisekcja kolonialnej mentalności i jej wypaczeń, jakimi ulegają zarówno kolonizatorzy, jak i kolonizowani.

                     Główną bohaterką powieści jest Mary, mieszkająca, jak i niegdyś sama autorka, w Rodezji. Niezbyt beztroskie dzieciństwo każe jej opuścić rodzinną farmę i przenieść się do miasta. Mary początkowo odnajduje się w nowym życiu: ma dobrą pracę, wielu znajomych, cieszy ją zdobyta wolność. Kiedy jednak słyszy rozmowę przyjaciółek, śmiejących się, że nigdy nie znajdzie męża, jej szczęście znika. Zaczyna podświadomie szukać mężczyzny, by wkrótce wyjść za pierwszego lepszego, farmera Dicka Turnera. Małżeństwo nie jest udane. Mary nie spełnia się na biednej, zaniedbanej plantacji, podobnej do tej, z której uciekła dawno temu.

                   Jak podała gazeta w artykule „Tajemnicza zbrodnia”: „Mary Turner, żona Richarda Turnera, farmera z Ngesi, wczoraj rano została znaleziona martwa na werandzie swojego domu. Do popełnienia zbrodni przyznał się zatrzymany wcześniej służący. Motyw pozostaje nieznany. Prawdopodobnie morderca chciał zrabować kosztowności”. Gazeta nie ujawniła wiele. Przy lekturze opatrzonego sensacyjnym nagłówkiem tekstu zwykli czytelnicy odczuwali zapewne lekką irytację, a także namiastkę satysfakcji; jakby potwierdzało to powszechnie panujące przekonanie, jakby stało się coś, czego właściwie należało się spodziewać. Gdy tubylcy kradną, mordują lub gwałcą, biali doznają takiego właśnie uczucia. Zanim jeszcze z powodu morderstwa Turnerowie stali się sławni, w okolicy mówiono o nich obojętnie i bez większego zaangażowania, jak to się zazwyczaj dzieje w wypadku dziwaków, wyrzutków i odludków. Turnerowie, którzy równie dobrze mogliby mieszkać na księżycu, tak mało ich sprawy dystryktu interesowały, byliby zdziwieni, dowiedziawszy się, że od lat dostarczają tematów do plotek okolicznym farmerom. Ludzi ciekawiło, dlaczego morderca się poddał. Dużej szansy na ucieczkę wprawdzie nie miał, ale… Mógł zbiec na wzgórza i schronić się tam na jakiś czas, albo przekraść się przez granicę na terytorium innego państwa. Bierne poddanie się karze było równoznaczne ze stwierdzeniem: „Zrobiłem źle i wiem o tym, dlatego mnie ukarzcie”. Dobrowolne poddawanie się karze należało do tradycji.

                     Pozostała część powieści opowiada o Mary i jej mężu Dicku, w jej długich, nudnych latach rozczarowania i frustracji, które doprowadziły do śmierci Mary. Była córką zwykłego kolejarza i kobiety, która z powodu złej sytuacji finansowej miała życie tak ciężkie, że ze zgryzoty umarła. Obarczona emocjonalnie nieobecnymi, wojowniczymi wobec siebie rodzicami, Mary zostaje posłana do szkoły z internatem, a następnie podejmuje się pracy w mieście jako sekretarka. W życiu Mary dopóki nie skończyła dwudziestu pięciu lat, nie wydarzyło się nic, co by zakłóciło jej spokojne życie, wtedy umarł ojciec. Zniknęło ostanie ogniwo łączące ją z dzieciństwem, którego wspomnienie było jej nienawistne. Nic już nie wiązało jej z ubogim domkiem, rykiem pociągów, kurzem i wiecznymi kłótniami rodziców. Nic a nic. Była wolna. Czesała się jak dziewczyna, ubierała się w dziewczęce sukienki w pastelowych kolorach i zachowywała się jak nieśmiała, naiwna nastolatka. Jednak wszystkie kobiety prędzej czy później doznają tej czasem niesprecyzowanej, lecz zawsze niebywale silnej presji wyjścia za mąż. Mary, która nie była specjalnie podatna ani na atmosferę, ani na to, co mówią inni, zetknęła się z tym zjawiskiem w sposób nagły i dość nieprzyjemny. Będąc u swojej zamężnej przyjaciółki, siedząc sama na werandzie, odwrócona tyłem do okna usłyszała jak koleżanki plotkują na jej temat. Była oszołomiona i oburzona; głęboko zraniły ją słowa przyjaciółek. W swojej naiwności tak nieświadoma była tego, jaka jest w relacjach z ludźmi, że do głowy by jej nie przyszło, iż mogą rozmawiać o niej za plecami. A to, co mówili…! „Nie ma już piętnastu lat. To śmieszne! Ktoś powinien jej zwrócić uwagę, żeby się tak nie ubierała”. „Dlaczego nie wychodzi za mąż? Musiała mieć mnóstwo okazji”. „Powinna wyjść za kogoś znacznie starszego. Najlepiej za pięćdziesięciolatka… Jeszcze zobaczycie, raz dwa poślubi kogoś, kto mógłby być jej ojcem”.

                       Incydent ten, w sumie błahy, którym by się w ogóle nie przejęła osoba mająca choćby najsłabsze pojęcie o świecie, dotknął Mary bardzo głęboko. Ona, która nigdy nie miała czasu myśleć o sobie, godzinami teraz przesiadywała w swoim pokoju, zastanawiając się nad tym co mówiły o niej koleżanki. Rozmyślając bez końca o przypadkiem usłyszanych słowach, doszła do wniosku, że musi coś z tym zrobić. Przestała przewiązywać włosy wstążką, po raz pierwszy w życiu zaczęła się zachowywać niezręcznie wobec mężczyzn. Tkwiące w jej świadomości ziarenko pogardy dla nich, które chroniło ją przed seksem równie skutecznie, jakby była szpetna, znikło, a wraz z nim dotychczasowa swoboda. Wtedy poznała Dicka Turnera. To mógł być zresztą każdy mężczyzna, wystarczyło, by traktował ją jak ósmy cud świata. Bardzo tego potrzebowała. Odzyskanie poczucia wyższości nad mężczyznami, które w końcu przez tak wiele lat leżało u podstaw jej życia, było dla niej konieczne.
                        
                       Poznali się w kinie. On przyjechał na jeden dzień ze swojej farmy. W mieście bywał bardzo rzadko, tylko gdy musiał kupić coś, czego nie było w lokalnym sklepie, co się zdarzało raz, może dwa razy do roku. Tym razem przypadkiem spotkał znajomego, którego nie widział od lat, i ten namówił go na pozostanie na noc i wspólny wypad do kina. Dick był zdziwiony, że się na to zgodził, tak bardzo nie było to w jego stylu. Ciężarówka z ładunkiem, składającym się z worków ziarna i dwóch bron, wyglądała dość dziwnie pod kinem. Mary, widząc wtedy te obce dla niej rzeczy, uśmiechnęła się. Nie mogła się powstrzymać. Kochała miasto, czuła się w nim bezpiecznie, a wieś kojarzyła się jej z dzieciństwem ze względu na te małe osady, w których mieszkała. Dick nie znosił kina, kręcił się niespokojnie i nagle ujrzał Mary. Poproszono go, by odwiózł do domu dziewczynę, na którą ledwo spojrzał. Bez większego żalu rozstał się z nią pod dużym domem pełnym ludzi i światła. Po kilu dniach od ostatniego spotkania Dick oświadczył się zatem Mary sprawiającej wrażenie spokojnej, kobiecej i macierzyńskiej. Był pełen uwielbienia, pokory i wdzięczny, kiedy przyjęła jego oświadczyny. Dzięki specjalnej licencji pobrali się dwa tygodnie później.

                     Z czasem okazało się, że ich małżeństwo jest nieporozumieniem. Do tego Mary nie potrafiła dogadać się ze służącymi. Żaden kucharz nie zagrzał miejsc dłużej niż miesiąc, wciąż powtarzały się sceny i trwała wojna nerwów. Farma prowadzona przez Dicka także okazała się jednym wielkim bankructwem i nie dawała żadnych dochodów. Na początku zakupił pasiekę  i hodował pszczoły. Później świnie, indyki i króliki. Wpadł na pomysł założenia sklepu dla tubylców. Mary chora z przygnębienia, pomagała Dickowi układać towary, wzdrygając się, gdy dotykała tanich, pachnących chemią materiałów albo koców. Dick kupił dwadzieścia tanich rowerów, było to dość ryzykowne posunięcie, ponieważ w takim upale guma długo nie wytrzymywała. Pomyślała o pięćdziesięciu funtach straty na rowerach. Pragnienie ucieczki stało się jednak z czasem tak przemożne, że w końcu przeważyło obawę przed tym, co powiedzą ludzie. Pomału, pomału, przez kilka tygodni przekonywała siebie, że wystarczy wsiąść do pociągu, i wrócić do miasta, do cudownego, beztroskiego życia, do którego była stworzona. Zacznie wszystko od nowa.

                         Pewnego dnia, gdy służący przyniósł ze stacji worek z zapasami, wzięła do przejrzenia tygodnik i jak zwykle otworzyła od razu na ogłoszeniach. Okazało się, że firma, w której tyle lat pracowała, poszukuje stenotypistki. Kiedy Dick pojechał na pole, ubrała się, spakowała walizkę i zostawiła mu krótki list, powiadamiając, że wyjeżdża do swojej dawnej pracy. Kiedy weszła do biura zobaczyła, że wszystkie pracujące tam kobiety są od niej młodsze co najmniej o 15 lat. Szef powiadomił ją, że posada jest już zajęta i że mu przykro. Tyle lat tu pracowała, a teraz nie chcą jej przyjąć. Zrozumiała, że posada wcale nie jest zajęta i że on ją po prostu zbywa. Po powrocie do pokoju hotelowego spojrzała w lustro. Zobaczyła, że nie jest już tak świeża jak kiedyś, że na jej twarzy można było wyczytać zmęczenie i przygnębienie. Przeszukawszy starannie portmonetkę, znalazła pół korony i sześć pensów. Nie miała za co zapłacić za hotel. Nagle rozległo się pukanie do drzwi i do pokoju wszedł Dick i zabrał ją ze sobą na farmę do domu. Jej ucieczka była autentyczna, choć zakończyła się w sposób, jaki chłodno kalkulująca kobieta łatwo mogłaby przewidzieć.

                     Od momentu ucieczki od męża Mary pogrążała się w coraz większym przygnębieniu. W ciągu dnia nerwowo chodziła po domu, nie mogąc usiedzieć na miejscu. W nocy nie spała. Sama czynność spożywania posiłku stanowiła dla niej problem. Wszystkie czynności wykonywała mechanicznie. Zdarzały jej się napady złości i gniewu, do tego stopnia, że gdy Dick zachorował na malarię Mary, kontrolując tubylców przy pracy w polu, jednego z nich uderzyła batem, raniąc mu twarz. Tym człowiekiem był Moses, który kilka miesięcy później zostanie u nich w domu służącym. Kiedy przybył do ich domu Mary fascynowało jego rosłe ciało i szerokie ramiona. Był dobrym służącym, najlepszym, jakiego dotąd miała. Chodziła w ślad za nim, szukając niedociągnięć, ale rzadko udało się jej coś znaleźć. Po jakimś czasie przyzwyczaiła się do niego, a wspomnienie bata opadającego z jej ręki na jego twarz przybladło. Z czasem Moses zaczął się także opiekować Mary. Wiedział, że jego „pani” zapada na jakąś chorobę psychiczną. Robił jej śniadania i wyręczał ją w różnych jej domowych obowiązkach. Nawiązała się między nimi nowa relacja, w której Mary czuła się bezradna i podporządkowana. Przy służącym czuła dziwny niepokój i przez cały czas nie opuszczała jej świadomość obecności Mosesa w domu blisko niej. Jednak jej stan się pogarszał na tyle, że zaczęła widzieć Mosesa tam, gdzie go nie było. Sąsiad Turnerów Charlie Slatter, widząc jak Dick nie radzi sobie z farmą do tego, mając świadomość choroby Mary, zaproponował im dość duże pieniądze za ziemię i doradził przeprowadzkę do miasta. Turnerowie się zgodzili i dwa dni przed opuszczeniem farmy oznajmili Mosesowi, że już u nich nie pracuje. Kilka godzin później Mary została znaleziona martwa na werandzie swojego domu. Dlaczego zginęła? Czy zabił ją Moses? Dlaczego? Czy między Mary a jej służącym powstała jakaś więź i Moses poczuł się zdradzony?

                     Pęknięć w rzeczywistości ukazywanej przez Lessing w książce „Trawa śpiewa” jest więcej. Najgłębsze są te, które dotykają podstaw funkcjonowania człowieka w świecie. Przebiegają na linii pomiędzy tym, co indywidualne i zbiorowe, własne i obce, prymitywne i cywilizowane. Rozpięte są na antynomiach kobiecości i męskości, wolności i zniewolenia, normalności i szaleństwa. Pęknięcia te pojawiają się we wszystkich książkach Lessing. Autorka znakomicie operuje zarówno mikro-, jak i makroskalą. Bierze pod lupę historie pojedynczych ludzi, przygląda się małym grupom społecznym: rodzinie, mieszkańcom komuny, środowisku Anglików w jednej z prowincji afrykańskich, społeczności czarnoskórych służących, członkom klubu sportowego w afrykańskim mieście, innym razem snuje opowieść o próbie przywracania kosmicznej harmonii czy o początkach ludzkości. Obie te skale mają taką samą rangę, obdarzone są przez pisarkę taką samą uwagą. Ważnym tematem jej książek jest czas. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość są pretekstem do rozważań na temat kondycji człowieka. Przeszłość jawi się jako mityczne „kiedyś", gdy jedynym podziałem były odkrywane dopiero kategorie kobiecości i męskości. Bohaterowie książek Doris Lessing funkcjonują zatem w świecie pełnym przeciwieństw, wyborów, niewygodnych konfrontacji. Trawi ich permanentny niepokój. Są w stanie nieustannego pobudzenia, głodni uczuć, wrażeń, wiedzy. To poszukiwacze, którzy walczą o siebie, o swoją wewnętrzną przestrzeń, duszę, indywidualność, wolność. Niepokój jest tym, co pulsuje w twórczości Lessing.

                      „Trawa śpiewa" to afrykańska historia opowiedziana od końca, zaczyna się bowiem morderstwem dokonanym na białej kobiecie przez jej czarnoskórego służącego. Zdradzając już na wstępie zakończenie, Lessing przesuwa środek ciężkości na psychologię bohaterów i relacje pomiędzy nimi. Napięcie nie wynika z przebiegu wydarzeń, ale z akcji wewnętrznej postaci. Mary Turner walczy o władzę nad samą sobą, choć wydaje jej się, że walczy o władzę nad Mosesem, czarnoskórym służącym. Moses walczy o władzę nad samym sobą, choć wydaje mu się, że walczy o władzę nad Mary, żoną Dicka Turnera, właściciela farmy. Dick Turner walczy o władzę nad samym sobą, choć wydaje mu się, że walczy o ideały. Lessing przenikliwie opisała węzeł, jaki powstał w konsekwencji zapętlenia indywidualnych pragnień i rozczarowań z „interesami" społeczności czarnych i białych mieszkańców afrykańskiej prowincji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz