19 stycznia 2019

Zimna Góra


„Zimna Góra”


Charles Frazier




Autor/ (ur. 4 listopada 1950 w Asheville) - amerykański pisarz. W 1973 uzyskał dyplom University of North Carolina. Otrzymał tytuł magistra na Appalachian State University w latach 70., i doktorat na University of South Carolina w 1986. Jego pierwszą powieścią była wydana w 1997 „Zimna Góra”.

Tłumaczenie/ Zdzisława Lewikowa

Tematyka/ Wspaniała historia o miłości w czasie amerykańskiej wojny domowej. Niezwykła opowieść o wojennej odysei Inmana, żołnierza konfederatów, który dezerteruje, aby powrócić do swej ukochanej Ady. Fabuła powieści, odwołująca się do wzorca „Odysei”, choć opowiada o minionym świecie, głęboko porusza człowieka naszych czasów. Nieprzerwanie od chwili wydania, książka jest na listach bestsellerów.

 Główny motyw/ XIX wiek, wrażliwa Ada zamieszkuje z ojcem w Karolinie Północnej. W dziewczynie zakochuje się z wzajemnością cieśla Inman. Gdy wybucha wojna secesyjna, zaciąga się on do armii konfederatów. Żegna się z ukochaną, która obiecuje na niego czekać. Pod jego nieobecność umiera ojciec Ady. Ona nie radzi sobie z prowadzeniem gospodarstwa, więc farma popada w ruinę. O względy przymierającej głodem dziewczyny stara się okrutny Teague, który zajmuje się tropieniem i zabijaniem dezerterów. W trudnych chwilach Adę wspiera sąsiadka Sally, i pomagająca jej w gospodarstwie Ruby. Tymczasem Inman zostaje ciężko ranny i trafia do szpitala. Otrzymuje rozpaczliwy list od ukochanej, która błaga, by wrócił w rodzinne strony. Świadomy konsekwencji swojej decyzji, ucieka z wojska i rusza w drogę. Chce dotrzeć do domu, nie dając się złapać ani zabić. Na swojej drodze napotyka wiele przeszkód. Książka została zekranizowana a Renée Zellweger za rolę Ruby otrzymała Oscara. Obraz był nominowany do tej nagrody także w 6 innych kategoriach.

 Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„Nie lubił bezdusznego oblicza współczesności; teraźniejszość nieustannie go zdumiewała. Gdy zaś wybiegał myślami w przyszłość, jawił mu się świat, z którego wszystko, co uważał za ważne, zostało dokładnie wymiecione lub z własnej woli odeszło”.

„Wszystkie okropności, z jakimi się ostatnio spotykał, dokonywały się ludzkimi rękami, więc już niemal zapomniał o tym, że istnieją jeszcze inne nieszczęścia”.

„(…) to dobrze, iż wojna jest tak straszna, bo inaczej za bardzo byśmy ją polubili”.

„Jaką cenę płaci poszkodowany, gdy nie ma kogo obwinić za swoją szkodę? Na kim ma się mścić, jeśli nie na sobie samym?”.

„Nie kochać bowiem świata było bardzo łatwo. Aby go nienawidzić, nie trzeba się było wiele wysilać, wystarczy rozejrzeć się dookoła”.

„(…) jakie to dziwne uczucie: znaleźć uznanie we własnych oczach”.

„Żyjemy w chorym świecie”.

„Zepsute i bezwstydne kobiety są fascynujące”.

„Nie wszyscy, na których psy szczekają, są złodziejami”.

„Nikt z nas, nie jest w stanie odwrócić biegu wydarzeń. Byłoby za proste wymazać z przeszłości to, co nam nie pasuje, i zastąpić czymś innym”.

„Dawno już bowiem doszedł do wniosku, że spekulowanie, co dzień przyniesie, nie ma większego sensu. Popełnienie błędu było nieuniknione. Z doświadczenia wiedział, że rozważanie o nadchodzącym dniu w żadnym wypadku nie przyczynia się rozproszenia obaw”.

„Uważam, że żenić się z kobietą, dlatego że jest piękna, to nonsens. Zupełnie tak, jakby chciał pan zjeść ptaka, bo ładnie śpiewa; zresztą błąd dość powszechnie popełniany…”.

    

                           Inman, bohater powieści Charlesa Fraziera „Zimna góra", jest dezerterem. Pod koniec 1864 roku, kiedy wyzdrowiał i nabrał sił w wojskowym lazarecie, po zagłębieniu się w absurd i okropność wojny secesyjnej, postanawia zbiec. Bohater początkowo wierzy w słuszność sprawy Południa, ale z czasem, gdy zaczyna być świadkiem kolejnych koszmarów wojny, stopniowo przechodzi głęboką przemianę.  W końcu jest przekonany, że najważniejszą wartością jest miłość do kobiety, do której za wszelką cenę chciałby powrócić. Wyrusza, więc w podróż do domu na głębokim południu. Konflikt militarny dobiega końca. Ten amerykański „Ulisses” i tak był już po przegranej stronie, był jednym z niewielu, którzy przeżyli oblężenie fortyfikacji. Myślał, że jego „Troja” to najwyraźniej nie do zdobycia posterunek konfederacki w Petersburgu w stanie Wirginia, jednak inżynierowie Unii wykopali długi, głęboki tunel pod fortyfikacjami, napełnili go materiałami wybuchowymi i doprowadzili do jednej z największych masakr w czasie wojny.

                       Inman został ciężko ranny podczas walk o Petersburg. Kiedy dwaj najbliżsi towarzysze zerwali z niego odzież i zobaczyli ranę na szyi, sądzili, że wkrótce umrze. Powiedzieli mu uroczyście: „Żegnaj, spotkamy się w lepszym świecie!”. Tymczasem Inman wciąż żył. Zabrano go do przyfrontowego lazaretu, ale i tam lekarze nie wierzyli, że przetrzyma. Zaliczyli go do umierających i położyli na łóżku polowym z dala od innych, aby spokojnie czekał na śmierć. Nie myślał jednak rozstawać się z tym światem. Po dwóch dniach, z braku miejsca, odesłano go do zwykłego szpitala w stanie, z którego pochodził. Po cierpieniach, jakich doznał najpierw w lazarecie, a potem w czasie podróży pociągiem na południe, gdy umieszczono go w wypełnionym rannymi towarowym wagonie, Inman uwierzył swoim przyjaciołom i lekarzom, którzy twierdzili, że umrze. W szpitalu lekarze, obejrzawszy go, powiedzieli, że niewiele mogą pomóc. Być może przeżyje- takiej pewności jednak nie mieli. Dali mu szmatkę i niewielką miskę z wodą, żeby sam próbował czyścić sobie ranę. Wkrótce okazało się, że rana sama się oczyszcza. Zanim zaczęła się zabliźniać, wypluła z siebie przeróżne rzeczy. Szyja zaczęła się wreszcie goić. Miał jednak za sobą trudne tygodnie, kiedy nie mógł obrócić głowy ani utrzymać w ręce książki.

                      „Penelopa” Inmana to Ada, piękna córka lokalnego pastora w Zimnej Górze, małym miasteczku na wzgórzu w Północnej Karolinie. Wychowała się w Charlestonie i na skutek nalegań ojca otrzymała wykształcenie znacznie przekraczające granice dopuszczalne dla kobiet. Była mu intelektualną towarzyszką, a przy tym pełną życia, wesołą i troskliwą córką. Wbito jej do głowy wiedzę z dziedziny sztuki, polityki i literatury i przygotowano do prowadzenia dyskusji w obronie swoich poglądów. Nie mogła jednak przypisywać sobie żadnych szczególnych talentów ani zdolności. Dobrze opanowała język francuski i łacinę, liznęła greki, a ponadto nieźle sobie radziła z wyszywaniem i haftem. Całkiem dobrze grała na fortepianie, ale daleko jej było do wirtuozerii. Miała niewielkie zdolności malarskie: potrafiła dość precyzyjnie namalować jakiś widoczek czy martwą naturę, posługując się kredką albo wodnymi farbami. No i była dość gruntownie oczytana.

                    Przyjechała w te strony sześć lat temu wraz z ojcem, który miał nadzieję, że ostre górskie powietrze zahamuje postęp choroby trawiącej jego płuca. Pluł bowiem krwią tak intensywnie, że w ciągu dnia potrafił przemoczyć sześć chusteczek. Wierzył w zbawienny wpływ ruchu na świeżym powietrzu. Bez zwłoki zaczął organizować przeprowadzkę. Ada początkowo sceptycznie odnosiła się do tej perspektywy. Wszyscy bowiem znajomi w Charlestonie wmawiali jej, że tereny górskie to dzika kraina zapomniana przez Boga, gdzie wiecznie pada, a mężczyźni, kobiety i dzieci rosną w atmosferze nędzy i występku.

                   W ciągu pierwszych tygodni po przyjeździe wielebny Monroe wraz z Adą odwiedzał wszystkich swoich aktualnych i potencjalnych parafian. Rzeczywiście, ludzie ci wydawali się Adzie nieco dziwni. Jednak największą porażkę w swojej działalności misyjnej poniósł Monroe latem. Miało to związek z Esco i Sally Swangerami: pewien parafianin doniósł pastorowi o ich porażającej wręcz ignorancji. Oboje małżonkowie uważali Biblię za coś w rodzaju księgi wiedzy tajemnej i używali jej do czarnoksięskich praktyk. Na przykład upuszczali Biblię na podłogę, patrząc, na której stronie się otworzy. Potem na chybił trafił celowali w nią palcem i zgadywali, co oznacza słowo, które w ten sposób wskazali. Wróżbę tę traktowali jak wyrocznię i postępowali odpowiednio do niej, jakby otrzymali instrukcję od samego Pana Boga.
                    
                   Inman chodził do kościoła wyłącznie po to, by spotkać Adę. Ada i jej ojciec zbyt długo zachowywali się jak naiwni nowicjusze w kraju, w którym się osiedlili. Dla rodzin mieszkających w tych stronach sposób bycia Ady i jej ojca stanowił komiczne widowisko. By w nim uczestniczyć, wystarczyło siedzieć na ganku i patrzeć, jak przejeżdżają obok dwukołowym powozem albo obserwować Adę, kiedy spaceruje na łonie natury, przechadzając się wzdłuż drogi nad rzeką. Wszyscy się zgadzali, że dziewczynie nie brak urody, śmieszyły ich natomiast jej stroje, uszyte według mody panującej w mieście. Plotka głosiła, że Ada wszędzie chodzi z notatnikiem i ołówkiem. Czyżby była tak pozbawiona pamięci, że jeśli nie zapisze w notesie, to gotowa zapomnieć o tym, co jeszcze przed chwilą wydawało się jej ważne? 

                  Wstydliwy Inman wymienił z nią jeden, pełen namiętności pocałunek w dniu, w którym jego pułk wyruszył na wojnę trzy lata wcześniej. Podczas gdy w szpitalu dochodzi do siebie po straszliwej ranie na szyi, otrzymuje list od Ady deklarujący jej miłość oraz prośbę, aby jak najszybciej wrócił do domu. Przyjmuje to, jako rozkaz i rozpoczyna swoją desperacką podróż do swojej „Itaki”. Poprzez setki mil niebezpiecznego, zdewastowanego kraju przemierza lasy, rzeki i góry narażając się na pewną śmierć, jeśli zostanie aresztowany, jako dezerter.

                      Praktycznie w każdym punkcie podróży, Inman, aby przeżyć musi uciekać się do przemocy. Tak jak Odyseusz, bohater „Odysei” Homera Inman spotyka na swojej drodze przeróżnych ludzi. Pewnego razu spotkał pastora, który uśpił dziewczynę, która była z nim w ciąży, aby utopić ją w pobliskiej rzece. Inman uniósł swój wielki rewolwer i zmusił pastora do zwierzeń. Pastor był zaręczony z inną kobietą a z tą spłodził dziecko. Gdyby go przyłapano, wygnano by go z hrabstwa. Jego Kościół był niezwykle surowy. Przywoływano do porządku członków kongregacji za tak małe przewinienia, jak to, że grano w domu na skrzypcach.  Inman postanowił położyć dziewczynę z powrotem do łóżka, jakby nic się tej nocy nie wydarzyło. Wrócili do miasteczka, zaniósł dziewczynę do domu, położył na łóżku a kiedy się zbudziła powiedział jej: „Nie myśl, że pastor przemawia w imieniu Boga. Nikt z ludzi nie jest w stanie tego uczynić. Spróbuj teraz znowu zasnąć, a rano, gdy się zbudzisz, niech ci się zdaje, że ci się przyśniłem, i we śnie mój głos ci nakazał, żebyś z pastorem zerwała. On nie ma dobrych zamiarów wobec ciebie. Weź to pod rozwagę!”. Wyszedł z chaty i wrócił do pastora przywiązanego wcześniej do drzewa. Pogrzebał w plecaku, po czym wyjął pióro, atrament i papier. Po prostu w krótkiej notatce ujął to, czego się dowiedział o niedoszłym morderstwie pastora na dziewczynie i nienarodzonym dziecku. Kiedy skończył, nadział kartkę papieru na gałąź drzewa na wysokości głowy pastora, lecz poza jego zasięgiem. Przed wojną Inman nie należał do ludzi szukających zwady, nie był skory do bitki. Ale w momencie, gdy się zaciągnął do wojska, nie miał nic przeciw walce i dobrze sobie w niej radził.

                 Powrót do Zimnej Góry, trwał kilka lat, przez co bohater jest świadkiem tego, jak społeczność załamuje się z powodu biedy i głodu. Wymogi wojny i działań Gwardii Narodowej oraz mściwego grona strażników ścigających dezerterów skutkuje głęboko zakorzenionymi urazami oraz wyzwala w ludziach podłe instynkty. Przewodzi im brutalny malkontent Teague, który wierzy, że on i jego rodzina są prawdziwymi właścicielami całego obszaru, a co za tym idzie, sugeruje, że Ada też do niego należy. Tymczasem Ada widzi, jak po śmierci jej ojca majątek podupada. Z pomocą przychodzi jej tajemnicza dziewczyna -Ruby.

                    Ruby potrafiła przewidzieć nadejście zimy równie bezbłędnie jak niedźwiedź, który gromadzi zapasy tłuszczu przez zapadnięciem w sen. Roztaczała, więc przed Adą perspektywy prac, które będą musiały wykonać, aby przeżyć zimę. Monolog Ruby naszpikowany był samymi czasownikami oznaczającymi najbardziej męczące czynności: orać, sadzić, okopywać, ścinać, wekować, karmić, zabijać… Dawniej nie brudziła się pracą w ogródku, bo pastor zawsze najmował kogoś do tej roboty. Adę interesował tylko produkt finalny- jedzenie od momentu, kiedy je stawiano na stole. Dopiero Ruby brutalnie sprowadziła dziewczynę z obłoków na ziemię. Potrafiła zmusić ją do pracy nawet wtedy, kiedy Ada nie miała na to ochoty. Za swoje pierwsze zwycięstwo Ruby uznała to, że Adzie udało się samodzielnie ubić masło, a drugie- że przestała zabierać ze sobą książkę, idąc z motyką w pole. Na odpoczynek dziewczęta miały czas dopiero wtedy, kiedy pozmywały naczynia po kolacji i odstawiały je na miejsce. Siadywały razem na werandzie i Ada czytała na głos, dopóki się nie ściemniło. Oczywiście Ruby nie miała nigdy w ręku książki, ale Ada uznała, że najwyższy czas zapoznać ją z klasykami literatury. W tym celu najpierw opowiedziała Ruby, kim byli starożytni Grecy, a potem zaczęła czytać jej utwory Homera.

                        „Zimna Góra" pokazuje Amerykę w trudnym i przełomowym dla niej okresie. Jednocześnie książka jest o wielkim uczuciu. Problem jednak polega na tym, że poza kilkoma retrospekcjami, nasi bohaterowie nie mają okazji by tę miłość w jakiś szczególnie ujmujący sposób pokazać. To bardziej traktat o trwaniu i wytrwałości. Jakby dwie różne historie, Inmana i Ady. Emocjonalnie niewiele z tego wynika. Całość wypełniają mniej lub bardziej dramatyczne epizody, a koniec może być tylko jeden. Charles Frazier nie zajmuje się roztrząsaniem przyczyn wojny, nie jest tu ważne, która strona ma rację (bo nie ma chyba żadna). Nieważny jest kolor munduru - niezależnie od pochodzenia i poglądów politycznych, uczestnicy wojny dopuszczają się czynów strasznych. Książka „Zimna Góra” jest zatem swego rodzaju rozliczeniem, ale niekoniecznie z wojną secesyjną, raczej z wojną w ogóle. Inman na zło i okrucieństwa napatrzy się nie tylko w bitwach, ale też w swojej drodze do domu. Spotka nie tylko tych, którzy są przez nią ugodzeni (na przykład Sarę, która straciła męża i nie ma, za co żyć), ale też tych, którzy z wojny korzystają i za nic mają życie innych (jak ci, którzy wydają dezerterów). Wojna jest zła - i wydaje się, że wiemy to wszyscy. A jednak, czy przed wielkimi konfliktami młodzi mężczyźni nie jechali na front tak ochoczo, jakby czekała ich wspaniała przygoda? Czy nie słyszeliśmy wiele razy o wojennym honorze i bohaterstwie? Jak wiele jest tego na wojnie, a jak wiele strachu, bólu, brudu, okrucieństwa, nienawiści i bezsensownych śmierci? Czy nie wpaja się następnym młodym pokoleniom, że wojna to tak naprawdę fajna przygoda? Równolegle z wątkiem wędrówki Inmana obserwujemy przemianę jego ukochanej, Ady, z damy posiadającej tylko niepraktyczne umiejętności w pewną siebie farmerkę. Ujęło mnie bogactwo języka, jakim posługuje się autor. Wszystkie postacie są pełnowymiarowe, mają własne historie, własne życie, charaktery. Najbardziej zapada w pamięć kobieta hodująca kozy w leśnej pustelni, oraz wychowująca niemowlaka młoda wdowa Sara, tak biedna, że je z misek wydrążonych z dyni.

                          Autor książki Charles Frazier wychował się w Blue Ridge Mountains w Północnej Karolinie. Tam pamięć wydarzeń wojny secesyjnej była ciągle żywa. Opowieści o tamtych dramatycznych wydarzeniach przekazywano z pokolenia na pokolenie. Szczególnie zafascynowała Fraziera historia W.P. Inmana, jednego z jego przodków, który odbył pełną niebezpieczeństw wędrówkę – liczącą ponad 300 mil – ze szpitala wojskowego w Wirginii w rodzinne strony. Frazier był zdania, że taka perspektywa w opisie wojny secesyjnej i jej skutków była stosunkowo rzadka w amerykańskiej literaturze. Jak wiadomo, piśmiennictwo na jej temat jest niesłychanie bogate, lecz główna jego część to szczegółowa i wyczerpująca rekonstrukcja działań wojennych, zwłaszcza krwawych bitewnych starć. Frazier podkreślał, że nie interesowały go dylematy ani decyzje słynnych dowódców, ale los zwykłych ludzi, zagubionych w okrutnym wojennym tumulcie, walczących o przetrwanie i często– pod wpływem brutalnych wydarzeń– przewartościowujących cały dotychczasowy światopogląd.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz