„Żydoptak”
Bernard Malamud
Autor/ (ur. 26 kwietnia
1914 w Nowym Jorku,
zm. 19 marca
1986 w Nowym
Jorku) - amerykański pisarz, prozaik i autor sztuk
teatralnych. Malamud urodził się na Brooklynie
w rodzinie rosyjskich Żydów. Jego utwory często rozgrywają się w żydowskich
środowiskach Nowego Jorku, pisarz nie ogranicza się jednak jedynie do opisania
tradycyjnych żydowskich zwyczajów i postaw na tle wielokulturowej społeczności.
Interesuje go głównie jednostka i sposób realizacji jej ambicji oraz marzeń wobec
oporu otoczenia. Jego proza, w pełni realistyczna i z pozoru oschła, zaskakuje
ukrytym liryzmem.
Tłumaczenie/ Zbigniew
Białas, Mariusz Brymora, Aneta i Adam Janiszewscy
Tematyka/ Książka
stanowi wybór z utworów powstałych w ciągu kilku ostatnich dziesięcioleci.
Życie amerykańskich Żydów nabiera tu osobliwych wymiarów magii i tajemnicy.
Zwykły los odsłania swoją dziwność, w każdej codziennej czynności tli się
szaleństwo.
Główny motyw/ Na przykład
historia opisana przez Bernarda Malamuda w „Żydoptaku”
to opowieści o asymilacji, prawdzie, ludzkiej naturze i nienawiści (antysemityzmie).
Fabuła skupia się wokół Cohena, jego żony Edie, jego syna Mauriego i
żydowskiego mówiącego ptaka. Cohen, Edie i Maurie to żydowska rodzina, która
próbuje przyswoić sobie zwyczaje amerykańskiego społeczeństwa. Chociaż
zrozumiałe jest, że ludzie dostosowują się i zmieniają, aby dopasować się do
nowych lokalizacji i budować relacje z innymi ludźmi z różnych grup etnicznych
i religii, osobiście uważam, że niesłuszne jest pozbycie się dziedzictwa,
religii i kultury, by zadowolić innych. Autor pokazuje nam, w jaki sposób
nadmierna asymilacja może być szkodliwa i może prowadzić do chaosu i skutkować
nienawiścią. Postać Cohena skonstruowana przez Malamuda, jest przykładem tego
jak nadmierna asymilacja przemienia się w nienawiść w stosunku do swojego „własnego"
narodu żydowskiego, dążąc do tego, aby stać się prawdziwym Amerykaninem, Cohen
traci miłość do swojego narodu żydowskiego i nie ma dla nich tolerancji ani
akceptacji.
Cytaty z
książki charakteryzujące problematykę utworu:
„Kto myśli, ten żyje”.
„Jeśli córka Rothschilda zechciałaby pana poślubić, pytałby
pan o jej wiek?”.
„Miłość przychodzi z odpowiednią osobą, nie wcześniej”.
„Dla nas miłością jest nasze życie, a nie kobiety”.
„Żałoba to trudny obowiązek. Gdyby ludzie o tym wiedzieli,
byłoby mniej śmierci”.
„Najlepiej nie być zbyt mocno wierzącym, bo staje się to
kłopotliwe”.
„Z wiary w siebie płyną pewne korzyści”.
„Duchowo i fizycznie: nie ma miłości po śmierci”.
„Nie jest doskonała, chociaż Bóg, który ją stworzył na
swoje podobieństwo jest doskonały. Nie muszę chyba panu wyjaśniać, co to znaczy
.- A co to znaczy?- Na swój sposób ona też jest doskonała”.
„Jak możemy być sobie obcy, skoro obaj wierzymy w Boga?”.
„Wątpimy w Boga i Bóg wątpi w nas. Taka już jest natura
istnienia”.
„Sam Bóg ma kłopoty ze zrozumieniem ludzkich bolączek”.
„Przeszłość przeszkadza, jeśli jej się na to pozwala”.
Literatura żydowska, która powstała w
diasporze pomimo istniejących w niej różnic, zarówno językowych, jak i
kulturowych, posiada jedną wspólną cechę – odbijało świętość. Jeśli chodzi o
warsztat literacki, to środkiem, przez który najczęściej ją artykułowano był
symbol, bardzo mocno związany z ludzką egzystencją i nigdy nieginący z pola
aktywności psychicznej człowieka. Fakt ten łączy się również z wielką
popularnością symbolu, jako „języka”, w którym świętość objawia się najpełniej.
Psychoanaliza wiąże go z ukrytymi konfliktami psychicznymi człowieka. Dla
literaturoznawcy symbol tworzy pewną wizję świata i w ten sposób pomaga
przekształcić tworzywo językowe w dzieło literackie. Natomiast historyk religii
próbuje odnaleźć w symbolu elementy sakralne. Symbol odsyła do sedna bytu,
odsłania i objawia Boga. Stąd też ścisła łączność symbolu z kultem, który
poprzez święte czynności i święte słowa przywołują obraz Transcendencji.
Symbole mogą być w pełni rozumiane tylko i jedynie przez odbiorców o
mentalności podobnej do tej, którą ma nadawca, pochodzących z tego samego, co
on kręgu kulturowego. W tym miejscu można zaryzykować stwierdzenie, iż
literaturę żydowską odpowiednio pojmie wyłącznie Żyd.
W interesujący
sposób dla owej symboliki organizuje przestrzeń Bernard Malamud w opowiadaniu „Anioł Levine”. Krawcowi
Manischewitzowi, w chwili, gdy ma poważne problemy, objawia się anioł, który ku
zdziwieniu bohatera jest Murzynem. Obiecuje on, że wybawi krawca z jego
kłopotów, a gdy ten nie dowierza, odchodzi, mówiąc, że można go znaleźć w
najbardziej podejrzanej dzielnicy miasta. Po pewnym czasie Manischewitz,
zdesperowany swoją sytuacją, udaje się na poszukiwanie czarnego wysłannika
nieba. Dowiaduje się, że ten rzeczywiście najczęściej przebywa w podrzędnej
knajpie „Bella”, wypełnionej ludźmi z marginesu społecznego. To wpędza bohatera
w kryzys religijny. Wprawdzie będąc pobożnym Żydem, powinien mieć świadomość
sakralności całej przestrzeni z wszystkimi jej elementami, ale w tym konkretnym
doświadczeniu egzystencjalnym ujawnia się, że jednak pewne obszary uważa za
profanum – miejsca, gdzie Boga być nie może. Zasmucony odchodzi. Jednak
niekończące się problemy zmuszają go do wznowienia poszukiwań anioła, i wtedy
następuje moment najbardziej zaskakujący. Tam, gdzie poprzednim razem widział
knajpę, teraz napotyka dom modlitwy, tyle, że anioła w nim nie ma. Odnajduje w
innej knajpie, i to stamtąd przychodzi dla krawca i jego rodziny wybawienie. Ta
stworzona przez Malamuda fabuła jest najprostszą wykładnią judaistycznej teorii
ustanowionej przez Boga jednorodności świata. Tego typu konstrukcję
przestrzenną w literaturze żydowskiej spotykamy również u Singera, Kafki,
Mangera czy Schulza.
W związku z tym
pobożny Żyd przeżywa swoje istnienie w obydwu wymiarach: biologicznej
cykliczności i jednocześnie linearności. Takie traktowanie rzeczywistości
czasowej przypomina koło toczące się po prostej. Kołem byłby tu czas cykliczny,
prostą linearny, zaś współistnienie obydwu to ruch „pojazdu”, czyli pełne,
sakralne przeżywanie czasu. Religijność naturalna (pierwotna) dzieli czas na
sacrum i profanum (podobnie jak przestrzeń). Według Kabały żyjemy w czasie
profanum. Czas sacrum to jedynie momenty poszukiwania kontaktu z Bogiem, które
na krótko przerywają profanum. Mamy, więc znowu „pęknięcie”, tym razem czasu!
Akcja opowiadania „Żydoptak” odgrywa się w skromnym mieszkaniu w Nowym Jorku. Jest to historia czterech postaci: Cohena, jego żony Edie i syna Maurie oraz
Schwartza, ptaka, który pewnego dnia wleciał do mieszkania rodziny Cohena. Główny bohater opowieści to wrona lub kruk, uważający się za żydowskiego
ptaka. W opowiadaniu Schwartz (ptak) ma nadzieję znaleźć schronienie w
mieszkaniu tej rodziny, ale Cohen, głowa domu, nie jest tak przyjazny dla
Schwartza, jak reszta jego domowników. W tym
opowiadaniu autor wykorzystuje alegorię ptaka, aby przedstawić szersze koncepcje,
które przedstawione są w innych jego opowiadaniach. Dzięki postaci
Żydoptaka autorowi udaje się przekazać tematy tożsamości, przesiedlenia,
asymilacji i antysemityzmu. Jednakże i chociaż nie ma jednoznacznej
odpowiedzi na zachowanie Cohena, podniesienie tej kwestii w ramach społeczności
żydowsko-amerykańskiej ma wielką wartość. Otwiera
drzwi do wielojęzycznego dyskursu o żydowskiej kulturze w Ameryce. Pokazuje
złożone relacje między ludźmi w jednym społeczeństwie. Cohen, jak
na ironię, traktuje Schwartza (ptaka), jako niechcianego gościa w jego domu i
jego społeczności, chociaż on sam prawdopodobnie doświadczył imigracji poprzez
osobiste doświadczenie lub jest potomkiem imigrantów.
Z jednej
strony zapomniał o tym doświadczeniu i przeżywa swoje codzienne życie, jakby
nie miał żadnego związku z żydowską imigracją w Ameryce. Z drugiej
jednak strony doświadczenie to prześladuje go od momentu, w którym Schwartz
wkracza w jego życie (mówi w języku jidysz, ma czarne upierzenie i odczuwa
strach przed antysemityzmem). Nacisk na wielojęzyczny dyskurs w tym
społeczeństwie jest cenny, ponieważ ujawnia poczucie ksenofobii i nienawiści do
samego siebie w nowej kulturze amerykańskiej. Cohen nienawidzi
Żydoptaka tak samo, jak nie znosi faktu, że ma związek z żydowską kulturą, i
być może z tego powodu nie chce świadomie poradzić sobie z tym doświadczeniem.
Bernard Malamud
w prostych i krótkich opowiadaniach koncentruje się na
wszystkich szczególnie ważnych sytuacjach tematycznych i wszechobecnym,
wielopostaciowym, jednoczącym symbolu, który utrzymuje historie razem:
więzienie - fizyczne lub duchowe, działa jak zachęta do pozbycia się kryzysu. Inicjuje
podróż każdego bohatera w poszukiwaniu samego siebie. Wędrujący Żydzi w tych
opowiadaniach podróżują od ograniczających żądań przeszłości przodków judaizmu
do nowych zasobów asymilacji w nowym świecie; od duszącej potrzeby chowania
się, unikania innych, do izolacji społecznej spowodowanej brakiem komunikacji;
od rozpaczy po desperację. Opowiadania stają się potężnym stwierdzeniem
głoszącym konieczność transcendencji i potępiającym bezpłodność fałszywej „wolności",
którą amerykańscy Żydzi dostali, jako iluzję cieszenia się, w czasach, kiedy
antysemityzm nie jest już dla nich wrogiem, z którym należy walczyć. Dyskursy
tworzone przez bohaterów sprowadzają się do słów, którym brakuje siły do
komunikowania się; jednocześnie pozostawiają jęczące echo w obliczu rozwiązania
tego, co w czasach starożytnych było namacalną rzeczywistością: teraz więzi z
innymi są zerwane jak w opowiadaniu „Mój
Syn, Morderca".
Bernard
Malamud w swoich opowiadaniach przedstawił rodzaj postaci, która stanowi jeden
z najbardziej kluczowych procesów nowej ery, mającą związek z osobistą
tożsamością - eliminacją podmiotu, który może wiedzieć, kim jest. Mężczyźni i
kobiety, którzy kiedyś byli w stanie tworzyć i budować, teraz zmienili się,
zgodnie z malamudańskim poczuciem siebie, na istoty upokorzone, uwięzione
zarówno w swoim własnym niewolnictwie pracy, jak i w świecie rzeczy, za których
wytworzenie są odpowiedzialni. Bohaterowie z opowiadań Malamuda
cierpią z powodu wszystkich nieszczęść i bólu spowodowanego zniszczeniem
połączenia człowieka z jego naturalnym miejscem. Na poziomie społecznym, w
sztuce, a nawet w osobistym związku człowieka z Naturą, niewiele pozostało z
historycznego projektu współczesnego humanizmu. Porzucenie ojczyzny siłą, by
rozpocząć nowe życie w obiecanym „amerykańskim raju", spowodowało w
opowieściach Malamuda nowy typ obskurantyzmu, nową historyczną „Kryształową noc”,
w której ból i upokorzenie spowodowane przez naciski kapitalistycznego życia są legitymizowane pod
nazwą postępu i nowoczesności – powstaje nowa zasada transcendencji stłumiona
przez zbliżającą się potrzebę przetrwania.
W tych
warunkach wyrasta pokolenie o seksualnej obsesji, będące
wytworem niezdolności do miłości, które ożywa w opowiadaniach Malamuda. Miłość
zamienia się w symulację, która wymaga konkretyzacji. Ale nawet, gdy
zmaterializuje się seksualność, nie dopełnia ona osoby. Seksualność, miłość,
sztuka, rodzina, społeczność i religia, realia pomyślane, jako długoterminowe
zasoby ludzkiego wewnętrznego rozwoju, uległy dezintegracji, pozostawiając
jedynie cień sugerujący ich wcześniejsze istnienie. Malamud stworzył w swojej
książce cały spektakl oparty na wielkim teatrze amerykańskiego stylu życia w
drugiej połowie XX wieku. Jego osobista „antyczna tragedia” (doświadczenie
Holocaustu przez miliony Żydów) dowodzi ostatecznie, że pokonanie nicości w
świecie, w którym człowiek jest zabłąkany, jest trudnym zadaniem. Bez pewnych
wartości kształtujących słuszność takich pojęć jak transgresja, grzech czy
cnota, wartości wymazane w masie świeckiego, głównego nurtu społeczeństwa, bez
solidnego poczucia jaźni, człowiek nie ma poczucia kierunku.
Malamudska koncepcja żydowsko-amerykańskiej
tragicznej duszy obejmuje także indywidualny ból związany z kryzysem
tożsamości. Ten ból i niepokój, jaki on wywołuje, to najbardziej fundamentalna
rzeczywistość, którą jego krótkie opowiadania zawierają, jako krytyczną reakcję
na niedostatek. Jednak amerykańskie życie w XX wieku obiecało Żydom dobrobyt i bezpieczeństwo,
jako substytut „nowej cywilizacji", ale ból to „bitwa”
na obiektywne fakty, które ją powodują, i nie ma bólu bez buntu. Postaci
Malamuda protestują, na swój własny sposób, przeciwko zagranicznemu „niewolnictwu”,
stąd w bohaterach gorączkowa aktywność w poszukiwaniach nowych tożsamości. W
opowiadaniu „Koń, który mówi” Malamud
odkrywa trzy freudowskie kategorie odpowiadające trzem strefom psychicznym,
które regulują ludzkie funkcjonowanie psychiczne - id, ego i superego - aby
poddać je ostatecznemu pojedynkowi i znaleźć ostateczną odpowiedź na konflikt
egzystencjalny autora. W tej opowieści, zwierzęca część Abramowitza
(konia) reprezentuje id, stajnia libido i źródło tego, co Freud nazwał zasadą
przyjemności. Charakteryzuje się przytłaczającą witalnością, całkowicie obcą
racjonalnemu porządkowi i jest ilustrowany tekstowo opisem potrzeb seksualnych
konia. Zdolność zwierzęcia do mówienia odpowiada ego, czyli zdolności
rozumowania psyche, która kontroluje niezbadane „zwoje”
wewnątrz psychiki. Ten aspekt Abramowitza rządzi się zasadą
rzeczywistości, w której postrzega swoją obecną sytuację, źródło jego
nieprzerwanego procesu przesłuchiwania samego siebie - procesu odrzuconego
przez jego właściciela Goldberga. Goldberg
reprezentuje superego, obrońcę dumy, społeczną nad-poprawność i oczyszczone
sumienie oraz impuls do doskonałości. Superego
dąży do zasady moralności. Zadaniem ego jest utrzymanie równowagi
pomiędzy nadmiernie instynktownymi siłami jednostki a jej skrajnie
perfekcjonistycznymi pragnieniami.
W opowiadaniach „Magiczna beczułka” i „Wybór zawodu” Bernard Malamud opisuje z
ironią poszukiwania przez bohaterów żony lub kochanki. W pierwszym opowiadaniu
Leo Finkle po sześciu latach studiowania miał zostać rabinem, pewien znajomy
doradził mu, że znacznie lepiej byłoby mu zdobyć kongregację, gdyby się ożenił.
Od sześciu lat poświęcał się prawie wyłącznie studiom, więc, to było chyba
zrozumiałe, nie miał czasu na kontakty towarzyskie i znajomości z młodymi
kobietami. W związku z tym pomyślał, że lepiej się stanie, jeżeli uda się po
radę do osoby w tych sprawach doświadczonej, zamiast samemu niezdarnie brnąć
przez to wszystko. Umówił się na spotkanie z pośrednikiem matrymonialnym o
nazwisku Salzman. Pośrednik zaproponował mu kilka cnotliwych i wykształconych
kandydatek na żony, jednak Finkle bardzo marudził i żadna mu nie odpowiadała.
Podczas kolejnego spotkania z teczki, w której były zdjęcia kandydatek wypadła
na stół fotografia pewnej dziewczyny. Leo Finkle zakochał się w niej od
pierwszego wejrzenia, jednak Salzman nie chciał go umówić z ową kobietą. Pod
wpływem nacisków na pośrednika dostał adres dziewczyny. Okazało się, że jest to
Stella córka Salzmana, prostytutka uliczna. Leo pojawił się niosąc mały
bukiecik fiołków i róż. Stella stała przy lampie paląc papierosa. Czekała
spięta i onieśmielona. Z daleka zauważył jej oczy- zupełnie podobne do oczu jej
ojca- oczy, które wyrażały pełną rozpaczy niewinność. Bohater uosobił w niej
swoje odkupienie. W drugim opowiadaniu „Wybór
zawodu” Cronin przeżywał pełne cierpienia miesiące, odkąd odkrył, że jego
żona Marge zdradza go z przyjacielem. Wykładał stylistykę i literaturę w małym
mieście akademickim w północnej Karolinie. W semestrze wiosennym na jego
wykładach z literatury pojawiła się nowa studentka, starsza od innych
dziewczyna. Chociaż w gruncie rzeczy nie była ładna, to jednak twarz miała
szczerą i ponętną. Nazywała się niezbyt czarująco- Mary Lou Miller. Nadal był
nią zainteresowany, a ona od czasu do czasu czekała przy jego biurku po
zajęciach i szła z nim w kierunku gabinetu. Po kilku takich wspólnych spacerach
umówili się na „randkę”. Cronin zaprzyjaźnił się z malarzem George’em Getzem,
docentem na Wydziale Sztuk Pięknych. Okazało się, że Mary spotyka się też z
George’em i że jest jego muzą, którą maluje wieczorami w swojej pracowni. Co
ciekawe Mary nie była zwykła studentką, kiedyś była prostytutką, ale obecnie
nie pracowała już w tym zawodzie. Cronin z zazdrości o Mary prawie oszalał, do
tego stopnia, że opowiedział docentowi artyście o przeszłości Mary. Po tym
incydencie studentka znika z uczelni. Cornin po roku dostaje od niej pocztówkę
z wyznaniem. Pisała, że wciąż jest na uczelni, specjalizującej się w
pedagogice, i że ma nadzieję kiedyś uczyć, podkreśliła, że jest to zasługa profesora
Cornina.
W opowiadaniach Bernarda
Malamuda synagoga sąsiaduje z domem publicznym, sacrum można odnaleźć w
profanum, a profanum w sacrum jak w opowiadaniu „Srebrna korona”, w którym
rabin oszust sprzedawał nieuleczalnie chorym ludziom „cudowną” koronę, która
według niego posiada moc uzdrawiania. Jednym z oszukanych okazał się Albert
Gans, którego ojciec dogorywał w szpitalnym łóżku. Co ciekawe, Albert to
nauczyciel biologii w szkole średniej, który z powodu choroby ojca stał się
naiwny w kwestiach medycznych, szczególnie, kiedy okazało się, że córka rabina
Lifschitza była upośledzona umysłowo. Rabin Lifschitz uzdrawiał innych a nie
mógł uzdrowić własnej córki?! Finezja intelektualna, subtelna ironia, a zarazem
dramatyczne obrazowanie losów zwykłych ludzi czynią z Bernarda Malamuda klasyka
short story.
Malamud to mistrz krótkiej
prozy; jego zbiory opowiadań należą do wybitnych osiągnięć nowelistyki
amerykańskiej. Opowiadania mienią się różnymi barwami; przewagę
mają utwory realistyczne, których bohaterami są najczęściej albo starzy,
osamotnieni Żydzi, żyjący wspomnieniami i kapitulujący w obliczu
dynamicznej Ameryki, albo młodzi, rozgorączkowani Żydzi, rozglądający się za
jakimś miejscem dla siebie w świecie, zakompleksieni
z powodu pochodzenia. Z drugiej strony w wielu
tekstach pojawiają się elementy groteskowe, fantastyczne
i surrealistyczne, na przykład gadający, inteligentny ptak, podający się
za Żyda we wspomnianym wyżej „Żydoptaku”, czy też czarnoskóry anioł-stróż w
opowiadaniu „Anioł Levine”. Alegorycznym opowiadaniom Malamuda bliskie są żydowskie
archetypy i żydowski folklor.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz