26 września 2020

Na Zachodzie bez zmian

 

„Na Zachodzie bez zmian”


Erich Maria Remarque


Autor/ (ur. 22 czerwca 1898 w Osnabrück, zm. 25 września 1970 w Locarno) – niemiecki pisarz, weteran I wojny światowej. Do jego najwybitniejszych dzieł należą powieści „Na Zachodzie bez zmian” i „Łuk triumfalny”.

Tłumaczenie/ Stefan Napierski

Tytuł oryginału/ de „Im Westen nichts Neues”

Tematyka/ W 1917 roku Erich Maria Remarque został wysłany, jako żołnierz na front. Wojenny epizod pisarza nie trwał długo, ale to, co widział i przeżył, wystarczyło mu do napisania słynnej powieści pacyfistycznej. Wojna sprawia, że dotychczasowy system wartości staje się śmieszny i nieprzydatny. To doświadczenie, którego nie da się wymazać i które determinuje wszelkie międzyludzkie relacje i zachowania. Zostaje ono w człowieku o wiele dłużej, niż trwają same zmagania wojenne. Spektakl to niekończące się echa z frontu, to opowieść o zabijaniu w pojedynczych kadrach. Czym jest ból i amputowanie kończyn, czym jest strach i bestialstwo? Z żołnierzy zostają strzępy i kikuty, ponieważ pokłóciło się kilku możnych tego świata i przyszedł czas, aby wyrównać rachunki...

Główny motyw/ Wzniosłość? Męstwo? Przygoda? Patriotyczny obłęd? Grupa uczniów zostaje namówiona do spełnienia patriotycznego obowiązku. Mamieni wizją bohaterstwa i wielkimi słowami o wspólnej sprawie zaciągają się do armii, by poznać, czym jest śmierć w okopach, wszy, głód i szeroko rozwarte oczy zabijanego wroga. Czymże jednak jest ten obowiązek? – pytają siebie, świadomi, że strzelają do takich jak oni – młodych, tęskniących za domem i pokojem i pytających o sens wojny wrogów. Mistrzowskie wniknięcie w emocje bohatera, gwałtowność opisu ataków z lądu i powietrza, atmosfera nieuchronności śmierci – wszystko to sprawia, że powieść ta do dziś przejmuje grozą.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„(…) cała ta wojna uszłaby od biedy, gdyby można było tylko chwycić nieco więcej snu”.

„Dla żołnierza żołądek i jego trawienie jest dziedziną bardziej spoufaloną niż dla każdego innego człowieka”.

„Jest zresztą rzeczą śmieszną, iż nieszczęście świata tak często wywodzi się od ludzi małych, są o wiele energiczniejsi i mniej skłonni do zgody niż rośli”.

„Tacy wychowawcy często mają uczucia swe pod ręką w kieszonce od kamizelki; wydają je przecież, co godzinę, na porcje. Ale wtedy nie budziło to w nas jeszcze wątpliwości”.

„Zatraciliśmy zmysł dla innych wartości, gdyż są one sztuczne”.

„Zastanów no się tylko, kiedy psa wytresujesz do żarcia kartofli, a potem przedłożysz mu kęs mięsa, pomimo to chwyci je zębami, gdyż taka jest jego natura. A kiedy człowiekowi dasz kęs władzy, wtedy rzecz będzie miała się podobnie, będzie szczerzyć zęby”.

„Powiadam wam, to najgorsze świństwo, że zwierzęta są na wojnie”.

„Gdyby przynajmniej nie patrzyli w ten sposób, ileż niedoli mogą zawierać takie dwie małe plamki, tak małe, że można je zakryć kciukiem, oczy ludzkie”.

„Muszą istnieć ludzie, którzy mają pożytek z wojny”.

„Nasza wiedza o życiu ogranicza się do śmierci”.

„Myśli nasze są jak glina, ugniatane kolejnością zmiennych dni (…)”.


            Powieść „Na Zachodzie bez zmian” należy do najgłośniejszych dzieł literatury XX wieku. Jej bohaterowie, podobnie jak sam autor, reprezentują „stracone pokolenie”, którego młodość przypadła w okopach I wojny światowej. Fragment otwierający „Na Zachodzie bez zmianmówi, że książka nie jest aktem oskarżenia czy wyznaniem, lecz świadectwem przeżyć pokolenia „unicestwionego przez wojnę”, a także doświadczeń tych, którzy ją przeżyli. Te proste, oczywiste słowa są – bardziej niż ostrzeżeniem, czy nawet próbą samoobrony – cichą, zwięzłą konstatacją, że rzecz jest o zagładzie.

            W spolaryzowanych politycznych debatach na temat Republiki Weimarskiej I wojna światowa nie była traktowana, jako temat, ale sprawdzian. Rozumienie wojny – jej przyczyn, przebiegu, przegranej i zwycięstwa – było kluczem do zrozumienia przeszłości i tego, jak znośna, bądź zniszczona, może być przyszłość. W tym kontekście interpretacyjnym widać, że pacyfizm dzieła nie zadowalał w okresie międzywojennym ani prawicowego, ani lewicowego skrzydła krytyków niemieckich. Książka Remarque’a nie czyni z pacyfizmu swej idei ani go nie broni, ale przedstawia, jako pełną niepokoju odpowiedź na rzeczywistość zorganizowanej rzezi. To wyważona, przejrzysta, ale oryginalna demonstracja antyhumanitaryzmu wojny czyni „Na Zachodzie bez zmian” powieścią antywojenną. Główną rolę w tym antywojennym memorandum odgrywa głos Paula Baumera, 19-letniego narratora, który jest jednym z żołnierzy pierwszej linii frontu. Jego doświadczenie wojny demaskuje mit heroizmu, obnażając beznadziejność, porażający strach, samotność i gniew ludzi, których ciał nie chroni i nie przynosi im zaszczytu wojskowy mundur. Głos Baumera zamiera w końcówce powieści. Zostaje on zastąpiony zwięzłą grzecznością raportu o jego śmierci – która nastąpiła w dniu, kiedy na Zachodzie wszystko było bez zmian.

            Ostatnie słowa sławnej powieści Remarque’a odwołują się nie tylko do ironii losu, jaką była śmierć nieznanego żołnierza, lecz także do niezamierzonej ironii wojennych komunikatów, w których ogłaszano, że nie wydarzyło się nic nowego, o czym warto byłoby donieść, choć w tym samym czasie codziennie ginęły i odnosiły rany tysiące żołnierzy. (Niemiecki tytuł powieści „Im Westen Nicht Neues” dosłownie znaczy „Na zachodzie nic nowego”). Jednocześnie podkreślają ironię zawartą w tytule powieści, charakterystyczny dla całej książki ton rozczarowania i goryczy.

            Akcja powieści zaczyna się pięć mil za linią frontu. Żołnierze „odpoczywają” po czternastu dniach walki w okopach. Ze stu pięćdziesięciu, którzy wyruszyli do ataku, wróciło zaledwie osiemdziesięciu. Niemal od razu pojawia się główny motyw – i charakterystyczny dla powieści ton – rozczarowanie. Katalizatorem staje się list od Kantorka, byłego szkolnego wychowawcy, który namówił ich wszystkich, żeby zgłosili się do wojska na ochotnika – pod wpływem jego argumentacji oporni i niezdecydowani poczuli się jak tchórze. Kantorek jawi się w tej scenie nie tylko, jako wychowawca i nauczyciel, ale również, jako swoista emanacja państwa, które zapewniło młodym ludziom wykształcenie, a ich rodzicom stworzyło warunki do posiadania dzieci i wychowania ich w duchu niemieckiej kultury. Swoją płomienną mową Kantorek uderza w najczulsze struny; kusi swoją „żelazną młodzież” wizją przygody na wojnie, która zapewni im powszechny szacunek, jako obrońców Vaterlandu, herosów rodem z antycznych mitów, o których opowiadał im na lekcjach. Z drugiej strony mówi o koniecznych ofiarach, jakie muszą ponieść, każe im odrzucić swoje osobiste ambicje na rzecz narodowego zespolenia w walce. Większość uczniów z klasy uległa namowom swojego wychowawcy, a ci, którzy mieli wątpliwości, zostali przekonani przez swoich kolegów. W obozie szkoleniowym spotykają Himmelstossa, który, nim zaciągnął się do wojska, był ich znajomym listonoszem, a obecnie pełni służbę, jako sierżant rezerwy i szkoleniowiec rekrutów. W jego obecnej sytuacji przejście z cywilnego pionu administracji państwowej do wojska stanowi sukces zawodowy i społeczną nobilitację. Himmelstoss jest kolejną postacią, która uosabia w tej opowieści państwo niemieckie; wraz z wybuchem wojny zmienia się charakter oraz rola zarówno (byłego już) listonosza, jak i instytucji państwowych. To, co było uporządkowane, powtarzalne i znajome, a tym samym dawało poczucie bezpieczeństwa oraz stabilizacji, z dnia na dzień ulega diametralnym przeobrażeniom.

Na tle charakterystyk postaci Kantorka i Himmelstossa uwidacznia się relacja między władzą cywilną i wojskową. Ten pierwszy reprezentuje tutaj pion administracyjno-cywilny: odpowiada za zaszczepienie u młodych ludzi poczucia, że wstąpienie do wojska stanowi nie tylko obowiązek chwalebnej służby krajowi, lecz także sprzężone z nim prawo uczestnictwa w wydarzeniu większym od ich własnego życia. Z kolei Himmelstoss stanowi symbol tego, jak głęboko sięga zakorzeniony w niemieckim społeczeństwie duch militaryzmu, a także, w jaki sposób armia oraz państwo wzajemnie na siebie oddziaływają. „Mieli być dla nas, osiemnastolatków, pośrednikami i przewodnikami do świata tego, co dorosłe […] [i] w gruncie rzeczy wierzyliśmy im. Z pojęciem autorytetu, którego byli wyrazem i wsparciem, w myślach naszych łączyło się większe, wnikliwsze zrozumienie i bardziej ludzkie pojmowanie. Ale pierwszy trup, którego ujrzeliśmy, zniweczył to przekonanie. […] Pierwszy ogień huraganowy ukazał nam naszą omyłkę i pod nią runął pogląd na świat, którego nas nauczyli”. Ten sam motyw powraca w rozmowach Pawła Baumera ze starszymi mieszkańcami wsi, gdy przyjeżdża do domu na urlop. Cywile niewiele wiedzą o wojnie w okopach, warunkach życia żołnierzy i rozmiarach rzezi. Spierają się w oberżach, jakie ziemie należy przyłączyć do Niemiec po wojnie i jak należy ją prowadzić. Paweł nie potrafi im opowiedzieć, co się naprawdę dzieje na froncie.

            W pierwszych rozdziałach znajdujemy opisy żołnierskiego życia: brutalne traktowanie rekrutów przez bezdusznego kaprala; tragiczna śmierć kolegi w następstwie amputacji nogi; skąpe racje żywnościowe i prymitywne baraki; czytamy o lęku i przerażeniu, krzykach i eksplozjach na linii frontu. Doświadczeni żołnierze traktują młodych z dystansem, chodzi jednak nie tylko o to, że w porównaniu z „nieopierzonymi” rekrutami dosyłanymi na linię frontu mają większe doświadczenie. Młodzi ludzie szybko przekonują się, że wojna straciła swój „charakter wyidealizowany i niemal romantyczny”. Dociera do nich, że zostali odcięci od swojej młodości i od szansy dorastania w sposób naturalny. Nie potrafią już wyobrazić sobie własnej przyszłości. To wyobcowanie szczególnie mocno daje się bohaterowi we znaki podczas urlopu. Mimo spotykających go dowodów sympatii i swoich starań wie, że jest outsiderem. Nie może zbliżyć się do swojej rodziny. A ponieważ nie potrafi opowiedzieć o swoich przerażających doświadczeniach, nie może także szukać u niej pociechy i wsparcia. Siedząc w swoim pokoju, patrzy na książki i usiłuje wrócić myślami do przeszłości i wyobrazić sobie przyszłość. Jednak jedyną rzeczywistością pozostają dla niego towarzysze walki. 

Potwierdzają się pogłoski o zbliżającej się ofensywie. Jednocześnie pojawiają się transporty nowych trumien z nieheblowanych desek i dodatkowe racje żywnościowe. Kiedy rusza nieprzyjacielski ostrzał, ziemia zaczyna drżeć i na żołnierzy spada lawina ognia. Pociski rozrywają umocnienia, zasypują okopy, kruszą betonowe schrony. Niewiele lepiej jest na tyłach. Pewnego rekruta, który wpadł w panikę, trzeba było siłą przywołać do porządku. Przeciwnik odpowiadał na ataki ogniem z karabinów maszynowych i granatów. Miejsce lęku zajmuje gniew. Nastroje antywojenne nasilają się, gdy czytelnik konfrontuje się z obrazami amputacji, podgląda żołnierzy jedzących w brudzie smażoną koninę, gdy czyta o obrazach z lazaretu, żołnierzach „zatrutych gazem, którzy w dławieniu, trwającym całe dnie, rzygają kawałkami spalonych płuc”.

Ta wojna miała być „szybką wojną”. Zmobilizowano dziesiątki milionów żołnierzy i na początku nikt nie wyobrażał sobie, że utkną oni w okopach, w błocie, w norach pełnych szczurów i wszy. Prognozy na szybki koniec walk okazały się bezzasadne. Nie było efektownej, błyskotliwej, kilkutygodniowej ofensywy. Pod koniec 1914 roku fronty zastygły w wojnie pozycyjnej. Na lata. Batalia w okopach nie znała pór dnia. Noc była tak samo dobra do walki jak dzień – ale do innej walki. Bardziej podstępnej, wręcz partyzanckiej. To nocą zabierano rannych i zabitych z ziemi niczyjej. To pod jej osłoną wychodzono na zwiady, aby zbadać stan umocnień wroga, wykraść dokumenty, prowiant czy złapać jeńców. Równie palącym problemem było zachowanie higieny. Jesienią, zimą i wczesną wiosną sytuacja stawała się tragiczna. Potrzeby fizjologiczne załatwiano w prowizorycznych latrynach. Najczęściej był to dół wykopany w ziemi, zabezpieczony deską. Kiedy wraz z opadami podnosiły się wody gruntowe, fekalia zalewały okopy. Żołnierze brodzili w nich po pas. Godziny spędzone w takich warunkach sprzyjały powstawaniu różnych chorób. Jedną z nich była tzw. stopa okopowa, diagnozowana, kiedy noga puchła i zaczynała gnić. Dowódcy za wszelką cenę kazali liniowym oficerom radzić sobie z tym problemem.

            Innym koszmarem dręczącym żołnierzy były wszy i szczury. W codziennej okopowej egzystencji walka z nimi miała swoje stałe miejsce. Wszy próbowano usuwać ręcznie, ale – jak można się domyślać – nie przynosiło to pożądanych efektów. Dopiero powrót na tyły dawał możliwość odwszenia. Także walka ze szczurami skazana była na niepowodzenie. Gryzonie, zwane trupimi, odznaczały się taką zuchwałością, że nie obawiały się chodzić po twarzach drzemiących ludzi. W tej sytuacji sen stawał się niemożliwy, chyba że ktoś wykazywał się wielką obojętnością wobec ich obecności. Lepiej było jednak nie zapadać w sen, bo szczury podkradały żołnierzom i tak już niewielkie porcje jedzenia. I z tego też powodu nienawidzono tych zwierząt. Żołnierze urządzali im jatkę, zabijając je, czym popadnie – saperskimi łopatami, a nawet deskami. W miejsce zabitych pojawiały się jednak nowe.

            W innym epizodzie znika względna anonimowość wroga. Paweł zostaje wysłany na zwiady w stronę nieprzyjacielskich linii, ale traci kontakt ze swoim oddziałem i trafia na terytorium zajęte przez Francuzów. Ukrywając się w leju po pocisku armatnim, słyszy wokół wybuchy i głosy francuskich żołnierzy. Jest napięty i spanikowany do granic możliwości; uzbrojony w lęk i nóż. Kiedy wpada na niego jakiś człowiek, wskakujący do leja, Paweł odruchowo dźga go nożem, i później leżąc obok umierającego Francuza, uświadamia sobie, że ten umierający człowiek stał się dla niego konkretną osobą. Paweł usiłuje opatrzeć mu rany, które sam mu zadał. Dręczy go poczucie winy. A wojna trwa, giną kolejni żołnierze i kolejni koledzy Pawła. Detering, oszalały z tęsknoty za domem, na widok kwitnącej wiśni próbuje zdezerterować, ale zostaje schwytany. Kat zostaje ranny w nogę. Paweł usiłuje zanieść go do punktu sanitarnego. Niemal mdlejąc z wysiłku, dociera do celu, gdzie okazuje się, że Kat jest martwy. Po drodze odłamek trafił go w głowę. Rolnik Detering zadaje retoryczne pytanie na temat cierpienia koni na froncie i uważa zaangażowanie niewinnych zwierzęta za najstraszniejszy aspekt wojny. Argument ten ma na celu skłonienie czytelnika do zakwestionowania niewinności żołnierzy i powodów, dla których „zasługują” oni na śmierć.

            Na Zachodzie bez zmian”, książka spalona przez totalitarne władze III Rzeszy, przedstawia front pierwszej wojny światowej. Wojny, której bohater nie rozumie. Konfliktu, który zabiera i pochłania wszystko, co żywe, co wartościowe, a sam w sobie nie ma żadnej wartości. Jest niszczycielski, nawet, jeśli między okopami trwoży się cisza. Zbudowana struktura świata przedstawionego przenosi czytelnika nie tyle do wewnętrznego przeżywania wojny przez bohatera, ile do sytuacji społecznych dziejących się w okopach. Do systemu, w którym przyporządkowane są zupełnie inne wartości, a funkcje społeczne są zaburzone – w myśl koncepcji systemu społecznego Talcotta Parsonsa. Definiuje on to pojęcie jako sieć interakcji między aktorami. Według Parsonsa systemy te opierają się na strukturach języka i kultury. Muszą istnieć w społeczeństwie w celu zakwalifikowania ich jako podstawy istnienia etnicznego. Ten pacyfistyczny głos, przez opis sytuacji, w jakich znajdował się bohater i bohaterowie (aktor społeczny indywidualny i zbiorowy), jest dobrą inspiracją do badań socjologicznych dotyczących na przykład konfliktów zbrojnych. Faktem jest, że pierwsza wojna światowa miała miejsce, ale fikcją jest sama akcja, postacie, ich doświadczenia są „możliwe” i „wyobrażalne”. Świat przedstawiony jest wtopiony w ten, który istniał. Były okopy, żołnierze, a także anomiczna struktura społeczna. Wyobraźnia literacka Remarque’a korzystała z wyżej wspomnianych pytań wyobraźni socjologicznej, jako drogi do zrozumienia opisywanej rzeczywistości społecznej. Socjologia nie staje w opozycji do fikcji. Poprzez analizę wiemy, że jest to fikcyjne odwzorowanie faktów, że dzieje bohaterów mogą być przeżywane poprzez opowieść naocznych świadków lub w sferze wyobrażeniowej w wytworach kultury (film czy książka). Są one źródłem do podjęcia rozpatrywań nad światem tam przedstawionym, interpretacji książki przez czytelników oraz umiejscowienia jej w kontekście społecznym. Remarque brał udział, jako żołnierz, w pierwszej wojnie światowej, posiadł więc doświadczenia stanowiące źródło obserwacji, wykorzystanych potem do napisania powieści. Pisząc ją, zadawał te trzy pytania o rzeczywistość, która go otaczała. Musiał więc wtedy korzystać z tego, co Mills nazywa wyobraźnią socjologiczną. Użył jej, by za pomocą literackich zdolności, zbudować opisywany świat społeczny w swojej powieści.

            Trwający obecnie okres pokoju jest najdłuższym w historii Polski i Europy. Jesteśmy kolejnym pokoleniem, które nie zaznało wojny, jej okrucieństwa i przemocy. I staliśmy się tym znudzeni. Rozwija się jej kult, jako niezwykłej przygody i czczenie wojowników-superbohaterów. Wokół pełno gier wideo czy rekonstrukcji wojennych. Walka znów staje się zabawą i poezją. Trzeba przypomnieć, czym tak naprawdę jest. Wojna sprawia, że dotychczasowy system wartości staje się śmieszny i nieprzydatny. To doświadczenie, którego nie da się wymazać i które determinuje wszelkie międzyludzkie relacje i zachowania. Wojna zostaje w człowieku o wiele dłużej, niż trwają same zmagania wojenne. Powieść to niekończące się echa z frontu, to opowieść o zabijaniu w pojedynczych kadrach.

            W opublikowanej w 1929 roku książce Remarque rozpracowuje wojenne przeżycia straconego pokolenia – własne, kolegów i przyjaciół. To, co zobaczył, jako osiemnastolatek rzucony w okopy Flandrii, opisał potem bez ubarwiania w swojej najbardziej znanej powieści, „Na zachodzie bez zmian". Jego dzieło rozsławiło go na całym świecie. W 1932 roku pisarz opuścił Niemcy, sześć lat później został pozbawiony niemieckiego obywatelstwa. Żył później w Szwajcarii i USA. Zmarł w Locarno w 1970 roku. 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz