„Na Zachodzie bez zmian”
Erich Maria Remarque
Autor/ (ur. 22 czerwca 1898 w Osnabrück, zm. 25 września 1970 w Locarno) – niemiecki pisarz, weteran I wojny światowej. Do jego najwybitniejszych dzieł należą powieści „Na Zachodzie bez zmian” i „Łuk triumfalny”.
Tłumaczenie/ Stefan Napierski
Tytuł oryginału/ de „Im Westen nichts Neues”
Tematyka/ W 1917 roku Erich Maria Remarque został wysłany, jako żołnierz na
front. Wojenny epizod pisarza nie trwał długo, ale to, co widział i przeżył,
wystarczyło mu do napisania słynnej powieści pacyfistycznej. Wojna sprawia, że dotychczasowy
system wartości staje się śmieszny i nieprzydatny. To doświadczenie, którego
nie da się wymazać i które determinuje wszelkie międzyludzkie relacje i
zachowania. Zostaje ono w człowieku o wiele dłużej, niż trwają same zmagania
wojenne. Spektakl to niekończące się echa z frontu, to opowieść o zabijaniu w
pojedynczych kadrach. Czym jest ból i amputowanie kończyn, czym jest strach i
bestialstwo? Z żołnierzy zostają strzępy i kikuty, ponieważ pokłóciło się kilku
możnych tego świata i przyszedł czas, aby wyrównać rachunki...
Główny motyw/ Wzniosłość? Męstwo? Przygoda? Patriotyczny obłęd? Grupa uczniów
zostaje namówiona do spełnienia patriotycznego obowiązku. Mamieni wizją
bohaterstwa i wielkimi słowami o wspólnej sprawie zaciągają się do armii, by poznać,
czym jest śmierć w okopach, wszy, głód i szeroko rozwarte oczy zabijanego
wroga. Czymże jednak jest ten obowiązek? – pytają siebie, świadomi, że
strzelają do takich jak oni – młodych, tęskniących za domem i pokojem i
pytających o sens wojny wrogów. Mistrzowskie wniknięcie w emocje bohatera,
gwałtowność opisu ataków z lądu i powietrza, atmosfera nieuchronności śmierci –
wszystko to sprawia, że powieść ta do dziś przejmuje grozą.
Cytaty z książki
charakteryzujące problematykę utworu:
„(…) cała ta wojna uszłaby
od biedy, gdyby można było tylko chwycić nieco więcej snu”.
„Dla żołnierza żołądek i
jego trawienie jest dziedziną bardziej spoufaloną niż dla każdego innego
człowieka”.
„Jest zresztą rzeczą
śmieszną, iż nieszczęście świata tak często wywodzi się od ludzi małych, są o
wiele energiczniejsi i mniej skłonni do zgody niż rośli”.
„Tacy wychowawcy często mają
uczucia swe pod ręką w kieszonce od kamizelki; wydają je przecież, co godzinę,
na porcje. Ale wtedy nie budziło to w nas jeszcze wątpliwości”.
„Zatraciliśmy zmysł dla
innych wartości, gdyż są one sztuczne”.
„Zastanów no się tylko,
kiedy psa wytresujesz do żarcia kartofli, a potem przedłożysz mu kęs mięsa,
pomimo to chwyci je zębami, gdyż taka jest jego natura. A kiedy człowiekowi
dasz kęs władzy, wtedy rzecz będzie miała się podobnie, będzie szczerzyć zęby”.
„Powiadam wam, to najgorsze
świństwo, że zwierzęta są na wojnie”.
„Gdyby przynajmniej nie
patrzyli w ten sposób, ileż niedoli mogą zawierać takie dwie małe plamki, tak
małe, że można je zakryć kciukiem, oczy ludzkie”.
„Muszą istnieć ludzie,
którzy mają pożytek z wojny”.
„Nasza wiedza o życiu
ogranicza się do śmierci”.
„Myśli nasze są jak glina,
ugniatane kolejnością zmiennych dni (…)”.
Powieść „Na Zachodzie bez zmian” należy
do najgłośniejszych dzieł literatury XX wieku. Jej bohaterowie, podobnie jak
sam autor, reprezentują „stracone pokolenie”, którego młodość przypadła w
okopach I wojny światowej. Fragment otwierający „Na Zachodzie bez zmian” mówi,
że książka nie jest aktem oskarżenia czy wyznaniem, lecz świadectwem przeżyć
pokolenia „unicestwionego przez wojnę”, a także doświadczeń tych, którzy ją
przeżyli. Te proste, oczywiste słowa są – bardziej niż ostrzeżeniem, czy nawet
próbą samoobrony – cichą, zwięzłą konstatacją, że rzecz jest o zagładzie.
W spolaryzowanych politycznych debatach na
temat Republiki Weimarskiej I wojna światowa nie była traktowana, jako temat,
ale sprawdzian. Rozumienie wojny – jej przyczyn, przebiegu, przegranej i
zwycięstwa – było kluczem do zrozumienia przeszłości i tego, jak znośna, bądź
zniszczona, może być przyszłość. W tym kontekście interpretacyjnym widać, że
pacyfizm dzieła nie zadowalał w okresie międzywojennym ani prawicowego, ani
lewicowego skrzydła krytyków niemieckich. Książka Remarque’a nie czyni z
pacyfizmu swej idei ani go nie broni, ale przedstawia, jako pełną niepokoju
odpowiedź na rzeczywistość zorganizowanej rzezi. To wyważona, przejrzysta, ale
oryginalna demonstracja antyhumanitaryzmu wojny czyni „Na Zachodzie bez zmian”
powieścią antywojenną. Główną rolę w tym antywojennym memorandum odgrywa
głos Paula Baumera, 19-letniego narratora, który jest jednym z żołnierzy
pierwszej linii frontu. Jego doświadczenie wojny demaskuje mit heroizmu,
obnażając beznadziejność, porażający strach, samotność i gniew ludzi, których
ciał nie chroni i nie przynosi im zaszczytu wojskowy mundur. Głos Baumera
zamiera w końcówce powieści. Zostaje on zastąpiony zwięzłą grzecznością raportu
o jego śmierci – która nastąpiła w dniu, kiedy na Zachodzie wszystko było bez
zmian.
Ostatnie słowa sławnej powieści Remarque’a
odwołują się nie tylko do ironii losu, jaką była śmierć nieznanego żołnierza,
lecz także do niezamierzonej ironii wojennych komunikatów, w których ogłaszano,
że nie wydarzyło się nic nowego, o czym warto byłoby donieść, choć w tym samym
czasie codziennie ginęły i odnosiły rany tysiące żołnierzy. (Niemiecki tytuł
powieści „Im Westen Nicht Neues” dosłownie znaczy „Na zachodzie nic
nowego”). Jednocześnie podkreślają ironię zawartą w tytule powieści,
charakterystyczny dla całej książki ton rozczarowania i goryczy.
Akcja powieści zaczyna się pięć mil za linią
frontu. Żołnierze „odpoczywają” po czternastu dniach walki w okopach. Ze stu
pięćdziesięciu, którzy wyruszyli do ataku, wróciło zaledwie osiemdziesięciu.
Niemal od razu pojawia się główny motyw – i charakterystyczny dla powieści ton
– rozczarowanie. Katalizatorem staje się list od Kantorka, byłego szkolnego
wychowawcy, który namówił ich wszystkich, żeby zgłosili się do wojska na
ochotnika – pod wpływem jego argumentacji oporni i niezdecydowani poczuli się
jak tchórze. Kantorek jawi się w tej scenie nie tylko, jako wychowawca i
nauczyciel, ale również, jako swoista emanacja państwa, które zapewniło młodym
ludziom wykształcenie, a ich rodzicom stworzyło warunki do posiadania dzieci i
wychowania ich w duchu niemieckiej kultury. Swoją płomienną mową Kantorek
uderza w najczulsze struny; kusi swoją „żelazną młodzież” wizją przygody na
wojnie, która zapewni im powszechny szacunek, jako obrońców Vaterlandu, herosów
rodem z antycznych mitów, o których opowiadał im na lekcjach. Z drugiej strony
mówi o koniecznych ofiarach, jakie muszą ponieść, każe im odrzucić swoje
osobiste ambicje na rzecz narodowego zespolenia w walce. Większość uczniów z
klasy uległa namowom swojego wychowawcy, a ci, którzy mieli wątpliwości,
zostali przekonani przez swoich kolegów. W obozie szkoleniowym spotykają
Himmelstossa, który, nim zaciągnął się do wojska, był ich znajomym listonoszem,
a obecnie pełni służbę, jako sierżant rezerwy i szkoleniowiec rekrutów. W jego
obecnej sytuacji przejście z cywilnego pionu administracji państwowej do wojska
stanowi sukces zawodowy i społeczną nobilitację. Himmelstoss jest kolejną
postacią, która uosabia w tej opowieści państwo niemieckie; wraz z wybuchem
wojny zmienia się charakter oraz rola zarówno (byłego już) listonosza, jak i
instytucji państwowych. To, co było uporządkowane, powtarzalne i znajome, a tym
samym dawało poczucie bezpieczeństwa oraz stabilizacji, z dnia na dzień ulega
diametralnym przeobrażeniom.
Na tle charakterystyk postaci Kantorka i Himmelstossa uwidacznia
się relacja między władzą cywilną i wojskową. Ten pierwszy reprezentuje tutaj
pion administracyjno-cywilny: odpowiada za zaszczepienie u młodych ludzi
poczucia, że wstąpienie do wojska stanowi nie tylko obowiązek chwalebnej służby
krajowi, lecz także sprzężone z nim prawo uczestnictwa w wydarzeniu większym od
ich własnego życia. Z kolei Himmelstoss stanowi symbol tego, jak głęboko sięga
zakorzeniony w niemieckim społeczeństwie duch militaryzmu, a także, w jaki
sposób armia oraz państwo wzajemnie na siebie oddziaływają. „Mieli być dla nas,
osiemnastolatków, pośrednikami i przewodnikami do świata tego, co dorosłe […]
[i] w gruncie rzeczy wierzyliśmy im. Z pojęciem autorytetu, którego byli wyrazem
i wsparciem, w myślach naszych łączyło się większe, wnikliwsze zrozumienie i
bardziej ludzkie pojmowanie. Ale pierwszy trup, którego ujrzeliśmy, zniweczył
to przekonanie. […] Pierwszy ogień huraganowy ukazał nam naszą omyłkę i pod nią
runął pogląd na świat, którego nas nauczyli”. Ten sam motyw powraca w
rozmowach Pawła Baumera ze starszymi mieszkańcami wsi, gdy przyjeżdża do domu
na urlop. Cywile niewiele wiedzą o wojnie w okopach, warunkach życia żołnierzy
i rozmiarach rzezi. Spierają się w oberżach, jakie ziemie należy przyłączyć do
Niemiec po wojnie i jak należy ją prowadzić. Paweł nie potrafi im opowiedzieć,
co się naprawdę dzieje na froncie.
W pierwszych rozdziałach znajdujemy opisy żołnierskiego życia: brutalne traktowanie rekrutów przez bezdusznego kaprala; tragiczna śmierć kolegi w następstwie amputacji nogi; skąpe racje żywnościowe i prymitywne baraki; czytamy o lęku i przerażeniu, krzykach i eksplozjach na linii frontu. Doświadczeni żołnierze traktują młodych z dystansem, chodzi jednak nie tylko o to, że w porównaniu z „nieopierzonymi” rekrutami dosyłanymi na linię frontu mają większe doświadczenie. Młodzi ludzie szybko przekonują się, że wojna straciła swój „charakter wyidealizowany i niemal romantyczny”. Dociera do nich, że zostali odcięci od swojej młodości i od szansy dorastania w sposób naturalny. Nie potrafią już wyobrazić sobie własnej przyszłości. To wyobcowanie szczególnie mocno daje się bohaterowi we znaki podczas urlopu. Mimo spotykających go dowodów sympatii i swoich starań wie, że jest outsiderem. Nie może zbliżyć się do swojej rodziny. A ponieważ nie potrafi opowiedzieć o swoich przerażających doświadczeniach, nie może także szukać u niej pociechy i wsparcia. Siedząc w swoim pokoju, patrzy na książki i usiłuje wrócić myślami do przeszłości i wyobrazić sobie przyszłość. Jednak jedyną rzeczywistością pozostają dla niego towarzysze walki.
Potwierdzają się pogłoski o zbliżającej się ofensywie.
Jednocześnie pojawiają się transporty nowych trumien z nieheblowanych desek i
dodatkowe racje żywnościowe. Kiedy rusza nieprzyjacielski ostrzał, ziemia
zaczyna drżeć i na żołnierzy spada lawina ognia. Pociski rozrywają umocnienia,
zasypują okopy, kruszą betonowe schrony. Niewiele lepiej jest na tyłach.
Pewnego rekruta, który wpadł w panikę, trzeba było siłą przywołać do porządku.
Przeciwnik odpowiadał na ataki ogniem z karabinów maszynowych i granatów.
Miejsce lęku zajmuje gniew. Nastroje antywojenne nasilają się, gdy czytelnik
konfrontuje się z obrazami amputacji, podgląda żołnierzy jedzących w brudzie
smażoną koninę, gdy czyta o obrazach z lazaretu, żołnierzach „zatrutych gazem,
którzy w dławieniu, trwającym całe dnie, rzygają kawałkami spalonych płuc”.
Ta wojna miała być „szybką wojną”. Zmobilizowano dziesiątki
milionów żołnierzy i na początku nikt nie wyobrażał sobie, że utkną oni w
okopach, w błocie, w norach pełnych szczurów i wszy. Prognozy na szybki koniec
walk okazały się bezzasadne. Nie było efektownej, błyskotliwej,
kilkutygodniowej ofensywy. Pod koniec 1914 roku fronty zastygły w wojnie
pozycyjnej. Na lata. Batalia w okopach nie znała pór dnia. Noc była tak samo
dobra do walki jak dzień – ale do innej walki. Bardziej podstępnej, wręcz
partyzanckiej. To nocą zabierano rannych i zabitych z ziemi niczyjej. To pod
jej osłoną wychodzono na zwiady, aby zbadać stan umocnień wroga, wykraść
dokumenty, prowiant czy złapać jeńców. Równie palącym problemem było zachowanie
higieny. Jesienią, zimą i wczesną wiosną sytuacja stawała się tragiczna.
Potrzeby fizjologiczne załatwiano w prowizorycznych latrynach. Najczęściej był
to dół wykopany w ziemi, zabezpieczony deską. Kiedy wraz z opadami podnosiły
się wody gruntowe, fekalia zalewały okopy. Żołnierze brodzili w nich po pas.
Godziny spędzone w takich warunkach sprzyjały powstawaniu różnych chorób. Jedną
z nich była tzw. stopa okopowa, diagnozowana, kiedy noga puchła i zaczynała
gnić. Dowódcy za wszelką cenę kazali liniowym oficerom radzić sobie z tym
problemem.
Innym koszmarem dręczącym żołnierzy były
wszy i szczury. W codziennej okopowej egzystencji walka z nimi miała swoje
stałe miejsce. Wszy próbowano usuwać ręcznie, ale – jak można się domyślać –
nie przynosiło to pożądanych efektów. Dopiero powrót na tyły dawał możliwość
odwszenia. Także walka ze szczurami skazana była na niepowodzenie. Gryzonie,
zwane trupimi, odznaczały się taką zuchwałością, że nie obawiały się chodzić po
twarzach drzemiących ludzi. W tej sytuacji sen stawał się niemożliwy, chyba że
ktoś wykazywał się wielką obojętnością wobec ich obecności. Lepiej było jednak
nie zapadać w sen, bo szczury podkradały żołnierzom i tak już niewielkie porcje
jedzenia. I z tego też powodu nienawidzono tych zwierząt. Żołnierze urządzali
im jatkę, zabijając je, czym popadnie – saperskimi łopatami, a nawet deskami. W
miejsce zabitych pojawiały się jednak nowe.
W innym epizodzie znika względna anonimowość
wroga. Paweł zostaje wysłany na zwiady w stronę nieprzyjacielskich linii, ale
traci kontakt ze swoim oddziałem i trafia na terytorium zajęte przez Francuzów.
Ukrywając się w leju po pocisku armatnim, słyszy wokół wybuchy i głosy
francuskich żołnierzy. Jest napięty i spanikowany do granic możliwości;
uzbrojony w lęk i nóż. Kiedy wpada na niego jakiś człowiek, wskakujący do leja,
Paweł odruchowo dźga go nożem, i później leżąc obok umierającego Francuza,
uświadamia sobie, że ten umierający człowiek stał się dla niego konkretną
osobą. Paweł usiłuje opatrzeć mu rany, które sam mu zadał. Dręczy go poczucie
winy. A wojna trwa, giną kolejni żołnierze i kolejni koledzy Pawła. Detering,
oszalały z tęsknoty za domem, na widok kwitnącej wiśni próbuje zdezerterować,
ale zostaje schwytany. Kat zostaje ranny w nogę. Paweł usiłuje zanieść go do
punktu sanitarnego. Niemal mdlejąc z wysiłku, dociera do celu, gdzie okazuje
się, że Kat jest martwy. Po drodze odłamek trafił go w głowę. Rolnik Detering
zadaje retoryczne pytanie na temat cierpienia koni na froncie i uważa
zaangażowanie niewinnych zwierzęta za najstraszniejszy aspekt wojny. Argument
ten ma na celu skłonienie czytelnika do zakwestionowania niewinności żołnierzy
i powodów, dla których „zasługują” oni na śmierć.
„Na Zachodzie bez zmian”,
książka spalona przez totalitarne władze III Rzeszy, przedstawia front
pierwszej wojny światowej. Wojny, której bohater nie rozumie. Konfliktu, który
zabiera i pochłania wszystko, co żywe, co wartościowe, a sam w sobie nie ma
żadnej wartości. Jest niszczycielski, nawet, jeśli między okopami trwoży się
cisza. Zbudowana struktura świata przedstawionego przenosi czytelnika nie tyle
do wewnętrznego przeżywania wojny przez bohatera, ile do sytuacji społecznych
dziejących się w okopach. Do systemu, w którym przyporządkowane są zupełnie
inne wartości, a funkcje społeczne są zaburzone – w myśl koncepcji systemu
społecznego Talcotta Parsonsa. Definiuje on to pojęcie jako sieć interakcji
między aktorami. Według Parsonsa systemy te opierają się na strukturach języka
i kultury. Muszą istnieć w społeczeństwie w celu zakwalifikowania ich jako
podstawy istnienia etnicznego. Ten pacyfistyczny głos, przez opis sytuacji, w jakich
znajdował się bohater i bohaterowie (aktor społeczny indywidualny i zbiorowy),
jest dobrą inspiracją do badań socjologicznych dotyczących na przykład
konfliktów zbrojnych. Faktem jest, że pierwsza wojna światowa miała miejsce,
ale fikcją jest sama akcja, postacie, ich doświadczenia są „możliwe” i
„wyobrażalne”. Świat przedstawiony jest wtopiony w ten, który istniał. Były
okopy, żołnierze, a także anomiczna struktura społeczna. Wyobraźnia literacka
Remarque’a korzystała z wyżej wspomnianych pytań wyobraźni socjologicznej, jako
drogi do zrozumienia opisywanej rzeczywistości społecznej. Socjologia nie staje
w opozycji do fikcji. Poprzez analizę wiemy, że jest to fikcyjne odwzorowanie
faktów, że dzieje bohaterów mogą być przeżywane poprzez opowieść naocznych
świadków lub w sferze wyobrażeniowej w wytworach kultury (film czy książka). Są
one źródłem do podjęcia rozpatrywań nad światem tam przedstawionym,
interpretacji książki przez czytelników oraz umiejscowienia jej w kontekście
społecznym. Remarque brał udział, jako żołnierz, w pierwszej wojnie światowej,
posiadł więc doświadczenia stanowiące źródło obserwacji, wykorzystanych potem
do napisania powieści. Pisząc ją, zadawał te trzy pytania o rzeczywistość,
która go otaczała. Musiał więc wtedy korzystać z tego, co Mills nazywa
wyobraźnią socjologiczną. Użył jej, by za pomocą literackich zdolności,
zbudować opisywany świat społeczny w swojej powieści.
Trwający obecnie okres pokoju jest
najdłuższym w historii Polski i Europy. Jesteśmy kolejnym pokoleniem, które nie
zaznało wojny, jej okrucieństwa i przemocy. I staliśmy się tym znudzeni.
Rozwija się jej kult, jako niezwykłej przygody i czczenie
wojowników-superbohaterów. Wokół pełno gier wideo czy rekonstrukcji wojennych.
Walka znów staje się zabawą i poezją. Trzeba przypomnieć, czym tak naprawdę
jest. Wojna sprawia, że dotychczasowy system wartości staje się śmieszny i
nieprzydatny. To doświadczenie, którego nie da się wymazać i które determinuje
wszelkie międzyludzkie relacje i zachowania. Wojna zostaje w człowieku o wiele
dłużej, niż trwają same zmagania wojenne. Powieść to niekończące się echa z
frontu, to opowieść o zabijaniu w pojedynczych kadrach.
W opublikowanej w 1929 roku książce Remarque
rozpracowuje wojenne przeżycia straconego pokolenia – własne, kolegów i
przyjaciół. To, co zobaczył, jako osiemnastolatek rzucony w okopy Flandrii,
opisał potem bez ubarwiania w swojej najbardziej znanej powieści, „Na zachodzie
bez zmian". Jego dzieło rozsławiło go na całym świecie. W 1932 roku pisarz
opuścił Niemcy, sześć lat później został pozbawiony niemieckiego obywatelstwa.
Żył później w Szwajcarii i USA. Zmarł w Locarno w 1970 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz