06 marca 2021

Cesarski zegarmistrz

„Cesarski zegarmistrz”


Christoph Ransmayr


Autor/ (ur. 20 marca 1954 r. w Wels, Górna Austria), pisarz austriacki. Ransmayr dorastał w austriackim Roitham, a w latach 1972-1978 studiował filozofię oraz etnologię na Uniwersytecie Wiedeńskim. Od 1982 r. całkowicie poświęcił się pisaniu i mieszka w Wiedniu oraz irlandzkim West Cork. W swojej twórczości Ransmayr czerpie inspiracje ze swoich licznych podróży oraz z wydarzeń historycznych, które wzbogaca o elementy fikcyjne.

Tłumaczenie/ Jacek St. Buras

Tytuł oryginału/ de-at „Cox oder Der Lauf der Zeit”

Tematyka/ Christoph Ransmayr stworzył wspaniałą powieść, w której to kultura europejska zderza się z kulturą Dalekiego Wschodu. Różnice w obyczajach i w postrzeganiu świata są kolosalne, a autor w sposób umiejętny i frapujący je ze sobą łączy, tworząc urokliwą powieść pełną odrębnych, kontrastujących ze sobą głosów. To obraz będący feerią różnorodnych barw, smaków i dźwięków, zachwycający swoim detalem, tworzący niezapomniany baśniowy klimat. Ten, za sprawą sylwetki bezwzględnego władcy Chin, przeplata się z aurą grozy, która w sposób zdecydowany przecina ten pełen cudowności świat Orientu.

Główny motyw/ Cesarski zegarmistrz to historia Alistera Coxa, słynnego angielskiego zegarmistrza i twórcy automatów, który przybywa do Chin na zaproszenie cesarza. Dwa lata wcześniej jego ukochana córka zachorowała i zmarła mając zaledwie pięć lat. Od tego czasu bohater tkwi w żałobie, całkowicie straciwszy zapał do pracy. Propozycja chińskiego cesarza jest dla niego nadzieją na odzyskanie chęci do życia i pasji tworzenia tego, co kocha. Władca początkowo zleca mu stworzenie dwóch zegarów – jednego, który pokazywałby zmienność tempa upływu czasu tak, jak odbiera go dziecko i drugiego, który mierzyłby czas do śmierci z perspektywy człowieka umierającego. Stworzenie trzeciego zegara, który według życzenia cesarza pozwoliłby mu ostatecznie zapanować nad czasem i wiecznością, okazuje się jednak niebezpieczne.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„(…) już choćby tylko tęsknota za jedną z kobiet  z otoczenia cesarza mogłaby być niebezpieczna.”

„(…) równy bogu cesarz Chin – jest człowiekiem.”

„(…) nie wystarczy dać dziecku życie, ale trzeba je także podtrzymywać.”

„W cieniu każdego cudu świata leżał masowy grób.”


             Błyskotliwa powieść „Cesarski zegarmistrz” Christopha Ransmayra przenosi nas do XVIII- wiecznych Chin. Cesarz Quianlong, którego pasja do pomiaru granic czasu graniczyła niemal z obsesją, zaprosił na swój dwór Alistera Coxa melancholijnego Anglika, który za sprawą cesarza wpadł w niebezpieczną grę, w niemożliwe do realizacji wymagania Władcy Dziesięciu Tysięcy Lat. Kim jest Alister Cox? To słynny na cały świat angielski zegarmistrz i twórca automatów, z którego usług korzystał nawet car Rosji.  Przed przybyciem do Chin na zaproszenie cesarza, dwa lata wcześniej jego ukochana córka zachorowała i zmarła mając zaledwie pięć lat. Od tego czasu bohater tkwi w żałobie, całkowicie straciwszy zapał do pracy. Propozycja chińskiego cesarza jest dla niego nadzieją na odzyskanie chęci do życia i pasji tworzenia tego, co kocha, ale także jest okazją na „przeniesienie” żałobnych myśli o zmarłej córce w sferę symboliczną.

            Wysłannicy cesarza zastali Alistera Coxa w jego domu jak czuwał przy trumnie swojej córeczki. Chińscy delegaci podeszli do mar, na których spoczywała mała Abigail, Cox, bowiem nie zamierzał przerwać czuwania przy zmarłej by przywitać dostojnych gości w salonie. Z początku wysłannicy myśleli, że w pokoju udekorowanym wieńcami i girlandami z białych róż damasceńskich i oświetlonym migoczącym światłem dziesiątków świec leży na katafalku nie zmarłe dziecko, tylko wyklepane z najcieńszej blachy najnowsze dzieło światowej sławy konstruktora automatów, mechaniczny anioł, który po naciśnięciu jakiegoś przycisku w każdej sekundzie może się podnieść i otworzyć oczy. Cox obciążył powieki córeczki błękitnymi szafirami, srebrnymi skrzydłami przykrył wątłe rączki Abigail. Na jej wymęczonym gorączką i kaszlem ciałku, okrytym śmiertelną koszulą z białego atłasu, nawet skrzydła drapieżnego ptaka lśniły niczym skrzydła anioła. Śmierć ukochanej córeczki tak mocno dotknęła Alistera, że kazał usunąć wszystkie zegary z domu, nawet zegar słoneczny na południowej ścianie budynku, poza jednym zagadkowym mechanizmem zegarowym, który polecił umieścić na nagrobku córki zamiast marmurowego anioła czy płaczącego fauna.  

Popatrzmy na książkę Christopha Ransmayra z filozoficznego punktu widzenia. W tym ujęciu człowiek jest ukazany jako byt dynamiczny, zmieniający się w czasie, nad którym do końca nie panuje. Czas jest niszczycielski dla istnienia człowieka, a on sam w czasie się dopiero staje, konstytuuje, przekształca samego siebie. Życie ludzkie jest kruche, istnienie tego, co rzeczywiste, nie płynie z jego istoty i nie jest konieczne. Człowiek wypełnia wciąż nową fazę czasową i tylko w ograniczonym zakresie czasowym istnieje, żyje pomiędzy tym, czego już nie ma i  co jeszcze się nie pojawiło. W tym rozumieniu relacji człowieka do czasu ważna jest świadomość niepodważalności swojego istnienia oraz istnienia swoich bliskich dotychczas, czyli przez pryzmat przeszłości. Dopiero poprzez nią, poprzez „żywe pamiętanie”, człowiek ujawnia przed sobą samym to, kim jest. Należy podkreślić jednak, że wraz z upływem czasu może się zmieniać również interpretacja minionych zdarzeń, a co za tym idzie treść własnej tożsamości. O filozoficznych przesłankach namysłu nad czasem i jego przemijaniem wspomina się już w okresie, kiedy powstawała mitologia grecka, mamy tam przykłady symbolicznego „zatrzymywania” czasu, wręcz próby panowania nad nim.  Pamiętamy Penelopę, niezłomną księżniczkę spartańską i wierną żonę niewiernego tułacza Odyseusza. Penelopa bez końca tkała całun dla swojego teścia Laertesa, żeby trzymać z dala od siebie zalotników, którzy w latach, kiedy jej mąż brodził we krwi pod Troją, a następnie nie powracał do Itaki, nalegali, aby zdecydowała, który z nich może stać się następcą zaginionego bohatera na tronie Itaki – w łożu jego żony. „To kwestia czasu"- powiedziała Penelopa, potrzebowała czasu. Dopiero, kiedy całun będzie gotowy, podejmie decyzję.  I tak  noc w noc po kryjomu pruła to, co utkała w ciągu dnia, żeby zyskać na czasie, a raczej: żeby zatrzymać go w miejscu – aż jedna ze służek, która później została za to powieszona, zdradziła ją. To pierwszy obecny w kulturach archaicznych i świecie greckim związek człowieka z czasem. Nie bez przyczyny dowiemy się z książki, że Alister Cox jeden ze swoich zegarów nazwie właśnie „Penelopa”.

Na cmentarzu w Highgate, gdzie spoczywała Abigail, Cox przeprowadził, w największej tajemnicy, eksperyment z mechanizmem napędzanym ciepłem, będącym rezultatem rozkładu materii organicznej i powstających przy tym gazów. Wpuszczony w nagrobek Abigail i obsadzony różami burbońskimi zegar, nie większy niż kwiat astra,  poruszany ciepłem ziemi oraz bezgłośnie postępującymi w głębi procesami rozkładu, miał przenosić na cyberblat resztkę życia jego córki. Widzimy w tym zdarzeniu kolejny sposób zatrzymania „czasu”, w tym przypadku ostatniej energii dziecka. Cox nie rozpruwa całunu, lecz wykorzystuje do tego celu energię odnawialną. Ta okresowa cykliczność czasu pociąga za sobą racjonalność wydarzeń, bowiem każde z nich ma swoje uzasadnienie. Z teorią tą jest również związana wiara w metempsychozę – cykliczną reinkarnację duszy. Jednak żyjemy w kulturze czasu, jako linearnego procesu, która wytworzona została przez kulturę żydowską, a następnie przejęta przez chrześcijaństwo. Opiera się ono na przekonaniu, że istnieje jeden kierunek czasu, jego znaczenie zapisane w chwili narodzin ma się zrealizować w historii. Czas, ma więc strukturę postępową, miał początek, ponieważ został wykreowany razem ze światem i zmierza do swojego końca. A więc istnieją narodziny i istnieje śmierć.

 W książce „Cesarski zegarmistrz” jak i w wielu innych baśniach lub mitach bohaterom przychodzą na pomoc bogowie i wysyłają swoich wybrańców w „podróż”, która ma im pomóc uwolnić się od destrukcyjnych procesów i pomóc odnaleźć sens dalszego życia. Bo jak twierdził mistrz Zygmunt Freud instynkt śmierci ma służyć instynktowi życia, nigdy na odwrót. A nie ma lepszej lekcji, aby poznać, czym jest śmierć i czym jest życie jako „podróż” często w głąb samego siebie, w otchłań swojej podświadomości, gdzie czekają na nas różnego rodzaju niebezpieczeństwa, demony i wyzwania. Cox wraz z kilkoma najlepszymi pomocnikami wyrusza w podróż do Zakazanego Miasta, żeby dla władcy stworzyć trzy wyjątkowe zegary. Na dworze okazuje się, że wytyczne od cesarza dotyczące zegarów, które mają stworzyć, nie dotyczą stereotypowego postrzegania czasu. „Cesarski zegarmistrz” to opowieść m.in. o relatywnym postrzeganiu czasu. Przecież inaczej czas biegnie w mniemaniu dziecka, a inaczej płynący czas odczuwa ktoś starszy. Cesarzowi, który ma władzę absolutną – decyduje nawet o zmianie pór roku, oczywiście nie ma wpływu na pogodę, tylko na nomenklaturę – jedynym, co się wymyka, jest czas. Próbuje go zrozumieć i marzy o tym, żeby stać ponad nim.

 Cesarz chciał, żeby Cox zbudował mu zegary do mierzenia pędzącego, wlokącego się albo zastygłego czasu ludzkiego życia. Pragnął maszyn, które zależnie od poczucia czasu kogoś zakochanego, dziecka, skazańca i innych, w otchłaniach albo klatkach swojej egzystencji uwięzionych lub też w obłokach swojego szczęścia bujających ludzi wskazywałyby upływ godzin albo dni – zmieniające się tempo czasu. Za pomocą zmiennej liczby mosiężnych kółek różnej wielkości można było, przynajmniej we wnętrzu zegara, przydać czasowi skrzydeł – albo kazać mu pełzać.

Dziecko, czas dziecka? Cox miał, zatem jako pierwszy przykład wielorakiego biegu czasu zbudować swojemu zleceniodawcy zegar, który pozwalałby odczuwać i mierzyć faliste szybowanie, narastający, to zamierający szum, skoki, załamania, poślizgi, a nawet bezruch czasu życia dziecka. Ale to, że będzie przy tym myślał tylko o jednym jedynym dziecku, spoczywającym poza wszelkimi wymiarami przestrzeni i czasu, i w ten sposób wyniesie wspomnienie swojej córki Abigail nawet ponad kogoś, kto rządził dziesięcioma tysiącami lat, miało pozostać jedną z wielu tajemnic, których Alister Cox musiał strzec podczas swojego czasu w Zakazanym Mieście. W następnych tygodniach podjęto w warsztacie angielskich gości budowę białej dżonki, wyposażonej w dwa żagle z woskowego jedwabiu. Do końca zimy, najpóźniej do wiosny, ten wykonany z białego złota, platyny, srebra szterlingowego i szczotkowanej stali model dżonki z palowymi masztami i mieczami bocznymi  stanie się zegarem wiatrowym, wskazującym bieg czasu dziecka: pojazdem obmywanym falami z plecionego srebrnego drutu i ołowiu, którego metaliczne barwy miały przypominać odcienie śniegu, lodu, mgły, chmur pierzastych, pierza i niezapisanego papieru albo po prostu niewinności. Ładunek zaś tego modelu miał się składać z połyskujących koszy i maleńkich skrzynek, błyszczących paczek, kufrów marynarskich i węzełków. Czyż dziecko nie oczekuje, nie ma nadziei, że każdy dzień będzie dniem prezentów?

            Zegar dla oczekujących śmierci, dla umierających, oto, co Cox ma zaprojektować i zbudować, jako drugi model. Czasomierz dla skazanych na śmierć i wszystkich, znających datę swojej śmierci, mających przed oczyma nadchodzący niepowstrzymanie koniec swojego życia i niemogących się już uspokajać nadzieją na jakiś rodzaj rozciągliwej, tymczasowej nieśmiertelności, którą to nadzieją wszak łudzi się większość żyjących, myśląc o skończoności swojej egzystencji. Czyż nawet ktoś śmiertelnie chory nie mógł się okłamywać i wierzyć w jakiś cud, który raz jeszcze pozwoli mu wrócić do świata i obecności w tak dobrze znanym życiu? Kogo jednak upoważniony przez cesarza sędzia skazał na śmierć, tego nie mogły ukoić już żadne wątpliwości, co do jego ostatniej godziny. Ten widział swój koniec i tym samym swoją przyszłość tak jasno, jak poza nim tylko jakiś bóg. Mistrz Alister Cox z polecenia cesarza dostał przywilej zbierania materiału poglądowego na potrzeby swojego nowego dzieła w przedsionku śmierci, w osławionym więzieniu, w którym skazańcy, czekali na swojego kata. Ma mu być dozwolone rozmawiać z osobami czekającymi na karę śmierci, słuchać ich wypowiedzi, pytać  o ich życie i  winę, a następnie wyciągać  niezbędne wnioski do planu budowy zegara. W tym celu zostały mu przyznane dwie trzygodzinne wizyty w lochu przy barierze demonów, miejscu straceń.

Mechanizm zegara dla oczekujących śmierci miał być napędzany paliwem, ze zmienną intensywnością wypadać przez ukryte we wnętrzu zegara lejki i staczać się po rozmaitych pochylniach i chodnikach korony murów do fajerek, i tam, wydzielając najróżniejsze wonie – od smrodu starości i zapachu potu wywołanego strachem po kwiatowe aromaty i rozmaite perfumy wspomnień – spalić się na popiół, którego masa miała na koniec poruszać ten zegar. Zegar miał być odzwierciedleniem Wielkiego Muru. Zgodnie z liczbą wież alarmowych zamierzano umieścić pięć fajerek, a popiół, spadający precyzyjnie przez otwory w ich dnach na wagi , które potrafiły zmierzyć ciężar nawet pojedynczego włosa, miał sprawić, żeby połączone z wałami napędowymi szale wag, przechylając się, wprawiały w ruch raz większe, raz mniejsze kółka zębate mechanizmu zegara. Zależnie od przebiegającego ze zmienną prędkością, czasem błyskawicznego, czasem powolnego spalania, którego rezultatem była produkcja popiołu, dymu i wszystkich wonnych, mdłych czy gryzących zapachów, zegar ten zmieniałby też nieprzewidywalnie charakter swojego biegu i szedłby raz wolniej, potem znowu szybciej, a niekiedy nawet stałby przez chwilę nieruchomo, podczas gdy dym z wież obronnych otulałby jego koła godzinowe białą mgłą… Cox jak najszybciej ze swoimi pomocnikami udał się do Wielkiego Muru w rejonie Jinshanlig, żeby zobaczyć wreszcie na własne oczy ten wał, który miał się oprzeć nawet działaniu czasu, i odrysować go, zanim ustali ostateczny kształt i formę zegara żarowego.

Cesarz marzył o trzecim zegarze, śnił o czymś niemożliwym, żeby kiedyś urzeczywistnić to niemożliwe wbrew wszelkiemu rozsądkowi i wszelkiej logice: o zegarze, który potrafiłby mierzyć sekundy, chwile, tysiące wieków i więcej: demony wieczności, i którego koła zębate obracałyby się nawet jeszcze wówczas, kiedy jego budowniczowie i wszyscy ich potomkowie i potomkowie tychże dawno już zniknęliby z powierzchni ziemi. O zegarze, który wybiegałby poza wszelkie granice ludzkiego czasu w przestrzeń gwiazd, nigdy się nie zatrzymując, i którego ograniczenia zależne byłyby wyłącznie od trwania i tajemnicy samej materii. Nawet jeśli także najtrwalsze i najcenniejsze metale i kamienie szlachetne, z których miałoby się składać takie arcydzieło, w niewyobrażalnie odległym czasie musiałyby się z powrotem rozpaść w proch i na najmniejsze ulotne cząsteczki dzieła stworzenia, to zniszczona zostałaby w ten sposób tylko jakaś rzecz, ale nie jej fizyczna zasada, która trwałaby poza granice wszelkiej skończoności.

W czasie długiej podróży morskiej do Chin na pokładzie okrętu zwanego Syriuszem, Cox zapoznał się z pracą oksfordzkich przyrodoznawców. Badacze płynęli do Japonii z zamiarem obserwacji azjatyckich prądów monsunowych, badali ciśnienie powietrza przyrządami zwanymi barometry. Barometr umożliwiał w końcu rodzaj spojrzenia w przyszłość, pozwalając z podnoszenia się i opadania słupka rtęci wyciągnąć wnioski odnośnie do przepływu chmur, siły wiatru i nadciągających burz. Alister i jego współpracownicy wymyślili zegar, którego mechanizm przez wszystkie czasy nie byłby nakręcany przez żadnego śmiertelnika. Zależnie od klimatycznych czy lokalnych warunków pogodowych, zmiany ciśnienia powietrza, które mają wpływ na rtęć, samodzielnie poruszałyby mechanizm zegara. Dopiero, kiedy kula ziemska utraci swą tarczę i nastąpi koniec świata, nastąpi też koniec czasu. Wówczas nie będzie już czego mierzyć, ani lat, ani żadnej sekundy. Do tej chwili zegar, czerpiący energię z różnic ciśnienia powietrza, mógł dzielić historię zarazem na wielkie jak i najmniejsze odcinki oraz wskazywać, kiedy jakieś życie, jakaś epoka się zaczynała, a  inna kończyła. 

„Cesarski zegarmistrz" to baśniowa, subtelna, elegancka, wolna od wszelkiego patosu, odporna na pokusy przesadnego manieryzmu, wyjątkowa przypowieść o przemijaniu. Filozoficzna refleksja nad uciekającym czasem i uzdrawiającą mocą sztuki. To także opowieść o ludzkiej pysze, ojcowskiej miłości, ogromnej pasji i ambicji. Jest opowieścią jak „zdrowo” przeżyć żałobę po stracie najbliższych, których kochamy nie wpadając w patologiczną pustkę, którą trzeba wypełniać fałszywymi substytutami.  Christoph Ransmayr stworzył urzekającą baśń z filozoficzną głębią, która przede wszystkim jest wspaniałą i urzekającą literaturą.

Aby nasycić ciekawość czytelników chciałbym nadmienić, że w Genewie w 2015 roku skonstruowano jedyny egzemplarz zegarka o nazwie „Vacheron Constantin Reference 57260”, który jest najbardziej skomplikowanym zegarkiem w historii. 57 – dokładnie tyle w pełni zmechanizowanych komplikacji znajduje się w unikatowym zegarku, jaki przez 8 lat powstawał w manufakturze Vacheron Constantin. Pewna podpowiedź, co do klienta, który zlecił Vacheronowi wykonanie zegarka, kryje się w części z 57 komplikacji, jakie zawarto w liczącym sobie przeszło 2800 elementów kalibrze 3750. Do tradycyjnego kalendarza gregoriańskiego (tego, którym posługujemy się, na co dzień w naszej części globu) w wersji Perpetual dołożono złożony zestaw wskazań kalendarza hebrajskiego. Jego znacznie dłuższe cykle i skomplikowany układ oznaczają, że wykonanie niezbędnych kalkulacji, które potem przełożą się na działający mechanizm wydawało się niemal niemożliwe. Wieczny kalendarz w wersji hebrajskiej działa na bazie 19-letniego cyklu Metona, a jego zasady są na tyle złożone, że nie będę próbował nawet się w nie zagłębiać. Na tarczy kieszonkowego Vacherona można znaleźć wszystkie istotne dla kultury żydowskiej „daty” kalendarzowe, w tym wskazanie Jom Kippur i wersję świecką w formie cyfrowej, w okienku wpisanym w tarczę na godz. 6. Wedle jej założeń świat zaczął się w roku 3760. Rozłożone na frontowej, srebrnej tarczy wskazania to także czas w formie regulatora – z rozłożonymi na osobnych osiach wskazówkami: godzinową, minutową i sekundową, chronografem Split-second z podwójnym retrogradem i trzema kołami kolumnowymi, regulacją kilku wariantów repetycji, alarmem oraz selektorem funkcji koronki. Stoper ma dwie cienkie, niebieskie wskazówki z korespondującymi z nimi łukowatymi skalami po obu stronach cyferblatu oraz licznik minutowy i godzinowy na małych tarczach na godz. 9 i 3. Obsługuje się go przyciskiem zintegrowanym w koronce. Cena oraz nazwisko zleceniodawcy jest pilnie strzeżone.

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz