„Brzydki mały chłopiec”
Isaac Asimov
Robert Silverberg
Robert Silverberg (ur. 15 stycznia 1935) – amerykański
pisarz i redaktor science fiction i fantasy. Urodził się w Brooklynie w Nowym
Jorku w żydowskiej rodzinie. W wieku 14 lat założył własny fanzin. Zaczął pisać
opowiadania i wysyłać je do magazynów fantastycznych już we wczesnych latach
młodzieńczych. Studiował na Uniwersytecie Columbia i ukończył literaturę
angielską w 1956.
Tłumaczenie/ Anna Bartkowicz
Tytuł oryginału/ an-us „The ugly little boy”
Tematyka/ Książka jest pisana na dwóch poziomach.
Równocześnie poznajemy ludzi związanych z eksperymentem naukowym prowadzonym w
XXI wieku i plemię neandertalczyków zmuszonych radzić sobie z niespodziewanym
zagrożeniem w epoce lodowcowej. Te dwa światy łączy mały prehistoryczny
chłopiec umieszczony przez naukowców w specjalnej kopule, mający wyjaśnić
zagadki przeszłości, a także opowiedzieć o życiu przed tysiącami lat. Książka
porusza ważne problemy i stawia szereg pytań. Jakie są granice nauki, czy w
ogóle badania naukowe może coś ograniczać? Na ile „osoba” przeniesiona z
przeszłości ma prawo być traktowana jak człowiek, czy trzeba się liczyć z jej
uczuciami, osobowością, czy ma prawo do szczęścia i decydowania o własnym
losie? Czy jest jakaś granica moralna w badaniach z udziałem człowieka? Czy
neandertalczyk jest istotą ludzką i należy mu się szacunek? Czy można w imię
eksperymentu naukowego wyrwać istotę ludzką z jego miejsca i czasu?
Główny motyw/ Naukowcy XXI wieku opracowali technikę
podróży w czasie. Pozostał im do rozwiązania tylko jeden problem: jak
zmniejszyć do minimum niebezpieczeństwo nieodwracalnego zakłócenia istniejącej
rzeczywistości. Decydują się więc na porwanie trzyletniego chłopca z
neandertalskiego plemienia. Dziecko pozostaje w XXI wieku pod ścisłą kontrolą,
mieszka w zamkniętej strefie, w której znajdują się obiekty przeniesione z jego
czasów. Opiekuje się nim pielęgniarka, panna Fellowes. Mały Neandertalczyk
okazuje się nader pojętnym uczniem. Po trzech latach jest cywilizowanym
dzieckiem. Wtedy zapada decyzja, że zostanie odesłany w przeszłość. Dla
uczonych przestał już być interesującym obiektem badań. Potrzebują przestrzeni,
którą zajmuje, dla innych postaci przeniesionych z czasów historycznych. Razem
z nim jednak nieoczekiwanie przenosi się w świat epoki lodowcowej jeszcze
jedna osoba...
Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:
„Jak wiedzą wszyscy autorzy dobrej literatury dziecięcej, świat dziecka
różni się bardzo od świata dorosłych. Jest to w istocie inny świat, świat
którego realia, założenia i wartości są zupełnie odmienne od naszych. Z czasem
większość z nas przechodzi z tamtego świata do tego. Przejście jest tak
całkowite, że zapominamy, jaki jest charakter świata, który opuściliśmy”.
„Istnieją większe wady niż takie zamiłowanie do podkreślania własnej
ważności”.
„Dzieci są dziećmi, panie doktorze. Może się zdarzyć, że te, które nie są
ładne i grzeczne, najbardziej potrzebują pomocy. A pomoc zaczyna się od
miłości”.
„Ziemia była dzisiaj zimna, ale mimo to była piersią Matki (…)”.
„Muzyka swoim czarem może ukoić dziką bestię”.
„(…) tak naprawdę nie liczą się rozmiary czaszki tylko, jakość mózgu, który
się w niej mieści”.
„Kłamca, który okłamuje nawet siebie, nie jest prawdziwym kłamcą, tylko
głupcem”.
„W epoce podróży w czasie stare rozróżnienie między >umarłymi< i
>żywymi< nie ma tego znaczenia co kiedyś”.
Mit neandertalczyka jako bezdusznego, prymitywnego
brutala dawno już upadł. Dziś wiemy, że był istotą inteligentną i wrażliwą,
zdolną do tworzenia, planowania i współczucia. Znamy też wiele pięknych
przejawów neandertalskiej kultury. Choć długo uważaliśmy go za tępego
prymitywa, to jemu zawdzięczamy nasz europejski wygląd: białą skórę, jasne
włosy i niebieskie oczy. Na pierwszy rzut oka nie budził szacunku. Respekt -
może tak: postawny, z niskim czołem, krępy osiłek, nie wyglądał na partnera do
intelektualnych dysput. Raczej na takiego, co to wszelkie spory rozstrzyga
mocnym uderzeniem pięści w czaszkę oponenta. Przez wiele lat w ludzkim
postrzeganiu funkcjonował właśnie taki wizerunek naszego kuzyna -
neandertalczyka. Najnowsze badania przynoszą jednak jego zaskakujący obraz i
nauczkę starą jak świat: nie oceniaj bliźnich po pozorach. Neandertalczycy
malowali ciała, ozdabiali je piórami, muszelkami i kościanymi naszyjnikami.
Prawdopodobnie to oni wpadli na pomysł jak z roślinnych włókien upleść sznurek.
Chowali zmarłych, produkowali narzędzia do obróbki skóry. I wiele wskazuje na
to, że potrafili mówić. Byli ludźmi – to bezdyskusyjne. Gdyby neandertalczyka
ogolić, obciąć mu włosy i ubrać w koszulę i parę dżinsów, mógłby prawdopodobnie
chodzić po ulicach każdego miasta na świecie nie zwracając niczyjej uwagi.
Istnieją plany odtworzenia podmiany fragmentu DNA neandertalczyka i współczesnego człowieka. Zespół prof. George’a Churcha z Uniwersytetu Harvarda pracuje nad tym projektem od dwóch lat, a jego działania są na tyle zaawansowane, aby składać tak śmiałe deklaracje. Jeżeli projekt ten faktycznie byłby możliwy do zrealizowania, to z technicznego punktu widzenia możliwe będzie także „przywrócenie do życia” neandertalczyka. W przypadku urzeczywistnienia tych planów stanęlibyśmy przed szeregiem problemów. Dylematy najbardziej oczywiste wydają się związane z etyką, ale komplikacje wystąpiłyby także w dziedzinie prawa karnego. Czy neandertalczyk byłby „człowiekiem” w rozumieniu przepisów obecnego kodeksu karnego? Zastanówmy się jednak co by się stało, gdyby jakiś naukowiec postanowił zignorować ostrzeżenia etyków i w sztucznej macicy, w zaciszu swojego laboratorium wskrzesił neandertalczyka. Kim byłby neandertalczyk z punktu widzenia prawa karnego? Najbardziej znany przepis kodeksu karnego zaczyna się od słów: „kto zabija człowieka” (art. 148 § 1). Inna nazwa neandertalczyka to człowiek neandertalski, należy bowiem do rodzaju homo, czyli człowiek. Czy w takim razie można postawić znak równości, z punktu widzenia prawa karnego, pomiędzy homo neanderthalensis a homo sapiens? Niektórzy twierdzą, że neandertalczyk wychowany w obecnych czasach w nowoczesnej rodzinie zachowywałby się jak pozostali ludzie, łącznie z możliwością mówienia. Jeżeli więc tak by było, i neandertalczycy nie różniliby się pod względem respektowania norm prawnych od ludzi, to można byłoby stwierdzić, że kodeks karny traktowałby zarówno człowieka jak i neandertalczyka tożsamo. W takim wariancie odpowiedź na tytułowe pytanie byłaby twierdząca. Jednak może się okazać, że neandertalczycy w praktyce inaczej podchodzić będą do przestrzegania prawa i będą w stanie w mniejszym stopniu kontrolować swoje popędy, np. w zakresie respektowania wolności seksualnej. Jeżeli dotyczyłoby to całej grupy, to ich przedstawiciele nie byliby „ludźmi” w rozumieniu obecnych przepisów.
Isaac Asimov Robert Silverberg |
„Brzydki mały chłopiec” to powieść science fiction z
1958 roku autorstwa Isaaca Asimova oraz Roberta Silverberga. Książka opowiada
historię małego chłopca, neandertalczyka o imieniu Twarz Naznaczona Ogniem z
Nieba, który zostaje porwany z przeszłości do XXI wieku, aby zostać poddanym
eksperymentom naukowym. Opiekować ma się nim wykwalifikowana pielęgniarka panna
Edith Fellowes. Po przyjęciu pracy była zaskoczona, gdy dowiedziała się, że
dziecko jest małym, neandertalskim chłopcem przeniesionym w czasie-, żył
czterdzieści tysięcy lat temu i nagle musiał odnaleźć się w rzeczywistości XXI wieku!
Mimo, że był brzydki i nieucywilizowany, rósł, rozwijał się, a ona troszczyła
się o niego w specjalnym trzy pokojowym mieszkaniu, którego nigdy nie mogli
opuszczać. W tym czasie kilku naukowców badało jego fizjologię, psychikę i
różnego rodzaju zachowania behawioralne. Pomiędzy panną Fellowes a „Timme”, (bo
takie imię nadano małemu neandertalczykowi po przybyciu do XXI wieku) zaczynała
powstawać emocjonalna więź. Kiedy panna Fellowes pokochała chłopca, jej
pracodawca doktor Gerald Hoskins zaczął być bardziej obsesyjny na punkcie
doskonalenia technologii „wyrywania” ludzi z czasu, wzbudziło to niepokój panny
Fellowes, zaczęła martwić się o przyszłość małego neandertalskiego dziecka.
W momencie przeniesienia Timme’ego z czasów
plejstocenu do XXI wieku na samym początku w pomieszczeniu naukowcy wyczuli
zapach ziemi i lasu. Usłyszeli także krzyk spanikowanego dziecka. W specjalnym
sterylnym pomieszczeniu był mały chłopiec, bardzo brudny, bardzo mizerny i
wyglądający bardzo dziwnie. Mógł mieć trzy lata. Był nagi. Jego mała, poryta
brudem pierś falowała nierówno. Naokoło leżała ziemia, leżały też pojedyncze
kamyki i wydarte z gruntu kępki szorstkiej trawy. Wszystko to tworzyło na
podłodze duże półkole, jakby do pokoju wsypano przypadkowo cały buszel
wykopanej ziemi. Unosił się z tego intensywny zapach gleby, a poza tym coś
cuchnęło. Panna Fellowes zauważyła duże ciemne mrówki i coś, co wyglądało na
włochate pająki. Krążyły koło bosych, brązowych stóp chłopca. Panna Fellowes
nigdy w życiu nie widziała dziecka o wyglądzie tak odrażającym. Chłopiec chyba
nie był myty, co najmniej przez kilka tygodni, a może nie myto go nigdy od
samego urodzenia. Cuchnął. Ciało miał pokryte zaskorupiałym brudem. Na jego
udzie widniało duże zadrapanie. Było czerwone i najwidoczniej bolące,
prawdopodobnie zainfekowane. Pierwsze wrażenie, które naukowcy doznali w chwili
ogromnego zamieszania, nie kłamało. Chłopiec był najbrzydszym dzieckiem, jakie
w życiu widzieli. Ciało miał niezwykle krępe, klatkę piersiową potężną, a
ramiona szerokie. Ale ta ogromna czaszka! To wypukłe, pochyłe czoło! Ten
wielki, kartoflany nos z ogromnymi, przypominającymi jamy nozdrzami, które nie
tylko miały potężne otwory, ale były też niezwykle głębokie. No i te ogromne,
wpatrujące się w naukowców oczy, osadzone w kolosalnych oczodołach! I cofnięty
podbródek, i krótka szyja, i karłowate kończyny! W tych jego ogromnych,
błyszczących, oczach, z których wyzierała wściekłość, tlił się płomień
inteligencji, będącej bez wątpienia inteligencją ludzką. Jego skóra-
jasnobrązowa, niemal śniada – była pokryta tylko delikatnym puszkiem, a nie
szorstką, kudłatą sierścią, jakiej można by się spodziewać u małego zwierzątka.
A jego twarz- chociaż brzydka- nie była twarzą małpy człekokształtnej. Patrząc
na dziecko, należało przeniknąć głębiej, nie zwracać uwagi na powierzchowną
brzydotę, a kiedy panna Fellowes naprawdę przyjrzała się temu małemu
pokracznemu stworzeniu, to w rzeczywistości zobaczyła w nim małego,
wylęknionego chłopca. Brudne, przestraszone ludzkie dziecko o pałąkowatych nogach,
o dziwnie ukształtowanej głowie, prawie nieobecnym podbródku, z zainfekowanym
skaleczeniem na udzie i z dziwacznym czerwonym znamieniem na policzku, które
wyglądało jak zygzakowata błyskawica. Oczywiście – było to dziecko. Bo jakie
znaczenie miał kształt głowy czy to, że jego włosy były szorstkie? Było to
dziecko osierocone – w sposób, w jaki nie zostało osierocone żadne inne. Doktor
Hoskins mówił o tym podczas pierwszego spotkania z panną Fellowes. „Będzie to
najbardziej samotne dziecko w całej historii świata”. I miał rację. Bo to
dziecko nie tylko zostało pozbawione matki i ojca, ono zostało pozbawione
całego gatunku, do którego należało. Zostało brutalnie wyrwane z własnego czasu
i było jedynym przedstawicielem swego gatunku w obecnym świecie. Panna Fellowes
współczuła mu coraz bardziej. A wraz ze współczuciem przyszedł wstyd. Wstydziła
się, że była taka niewrażliwa, wstydziła się, że pozwoliła sobie na odczuwanie
odrazy i na okazanie irytacji spowodowanej niesfornością chłopca. Jak mogła być
taka okrutna? – zastanawiała się. Jak mogła okazać taki brak profesjonalizmu?
Przecież to dziecko zostało porwane, a być porwanym jest bardzo źle, a jeszcze
gorzej jest być obiektem pogardy ze strony osoby, która ma się człowiekiem
opiekować i nauczyć go odnajdywania się w nowym, przerażającym świecie. Otóż
Timmie był skazany na to, że nie zobaczy wcale tego świata, do którego – choć
nic z tego nie rozumiał ani nie wyraził na to zgody – został siłą wciągnięty.
Sterylna kopuła miała być jego jedyną rzeczywistością przez cały czas
pozostawania w dwudziestym pierwszym wieku. Timmie miał być więźniem na mocy
arbitralnej decyzji i fanaberii doktora Hoskinsa. Ci bezduszni naukowcy powinni
posłuchać szlochu chłopca w ciemnościach. To, że dotychczas mu tak bardzo nie
zaszkodziło przebywanie w kapsule, wynikało stąd, że spędził pierwsze lata
swojego życia w najokropniejszych warunkach, jakie tylko można sobie wyobrazić,
i przeżył. Jeżeli jakieś dziecko potrafiło przeżyć zimę w epoce
lodowcowej, potrafiło też wytrzymać badania prowadzone przez tłum ludzi w
białych kitlach. Ale to nie znaczy, że te badania dobrze na niego wpłyną.
Równolegle śledzimy historię życia plemienia
czterdzieści tysięcy lat przed naszą erą, z którego chłopiec pochodzi. Akcja
tej historii rozgrywa się w momencie bliskiej hipotezy naukowej, że
bezpośrednią przyczyną wyginięcia neandertalczyka były zmiany klimatyczne w
Europie podczas ostatniej epoki lodowej. Plemię, z którego pochodził porwany
chłopiec musiało radzić sobie z przetrwaniem, ponieważ żyło w okresie
przejściowego ochłodzenia klimatu, a także pojawienia się "Innych"-
gatunku homo sapiens zajmującego tę samą niszę ekologiczną. Pierwszym
ostrzeżeniem o zbliżającej się katastrofie klimatycznej były opady śniegu w
okresie letnim. Wódz plemienia Srebrny Obłok oraz kapłanka Kobieta Bogini
zadecydowali, aby ich lud wyruszył w inne, cieplejsze tereny. Ludzie opuścili
swoje obozowisko jeszcze w tym samym dniu. Podczas marszu kobieta o imieniu Ta
Która Wie dowiedziała się z szeptów od innych współplemieńców, że kiedy dotrą
do świętego miejsca zwanego Miejscem Trzech Rzek, złożone ma być bogini na
ofiarę dziecko. Pobiegła do wodza Srebrnego Obłoku i krzyczała, że złożenie w
ofierze dziecka nie będzie dla ludu dobre. Że ona na to nie pozwoli i jest gotowa
rzucić najcięższą klątwę bogini na każdego, kto zaproponuje taką rzecz. Będzie
to klątwa niedźwiedzia, najbardziej mroczna ze wszystkich. Kiedy znaleźli się
na pochyłym zboczu, z którego widać było Trzy Rzeki wydarzyła się dziwna rzecz.
Nagle, tuż przy ścieżce zrobiło się bardzo jasno. Roziskrzyło się intensywne
światło. Kobieta Bogini zobaczyła oślepiające czerwone i zielone błyski,
świetliste pętle i rozpaloną biel w samym środku pochodu. Białe światło
poruszało się. Unosiło się i obniżało, wirując równocześnie. Patrząc na nie,
poczuła, że bolą ją oczy. Ludzie podnieśli ręce, by je osłonić. Wszyscy dookoła
wydawali okrzyki przerażenia. Potem światło zniknęło- tak samo nagle jak się
pojawiło. W powietrzu obok ścieżki nic nie było widać. Kobieta Bogini stała
nieruchomo, mrugając. Oczy ją bolały, a w głowie wirowały pomieszane myśli.
Ludzie z przerażeniem podbiegali do kapłanki i pytali, co to było? Odpowiedź
mogła być tylko jedna. To bogini przechodziła obok nich, a roztaczający się
blask światła oznaczał skraj jej szaty. W tej samej chwili jedna z kobiet o
imieniu Czerwony Dym o Wschodzie Słońca zaczęła krzyczeć, że jej mały synek o
imieniu Twarz Naznaczona Ogniem z Nieba znikł. Wszystkie kobiety z plemienia
zaczęły szukać dziecka. Ale na nic się to nie zdało. Po chłopcu nie było śladu.
Poszukiwania trwające godzinę nie dały żadnych rezultatów. Nie znaleźli nawet
odcisku stopy. Kapłanka oznajmiła, że bogini chciała zabrać jedno z ich dzieci.
Tylko bogini mogła ukazać się w formie tak silnego światła. Kobieta Ta Która
Wie, odetchnęła z ulgą, ponieważ jeżeli bogini zabrała sobie dziecko sama nie
muszą składać w ofierze innego dziecka. Teraz nie będzie mowy o takich
rzeczach.
Isaac Asimov oraz Robert Silverberg w
książce „Brzydki mały chłopiec” postanowili zadać czytelnikom kilka znaczących
pytań. Jednym z nich jest oczywiście to, co się stanie, kiedy podróżowanie w
czasie naprawdę byłoby możliwe? Kim są wzmiankowani pobieżnie w Księdze Rodzaju
„synowie Boga", którzy mieli spłodzić z ziemskimi kobietami olbrzymów -
nefilim? Kontynuację ich historii podaje apokryficzna Księga Henocha,
wyjaśniając, że byli to upadli aniołowie zwani „obserwatorami", którzy
zstąpili na Ziemię i zaczęli uczyć ludzkość podstaw cywilizowanego życia.
Zwolennicy teorii o starożytnych kosmitach uznają to za sztandarowy dowód na
to, że bogowie-dobroczyńcy przybyli do nas z innej planety. Są też tacy, którzy
twierdzą, że są to osobnicy pojawiający się z przyszłości. Wyobraźmy sobie, jak
czułby się historyk, któremu dano by szansę porozmawiania z Abrahamem
Lincolnem, Juliuszem Cezarem albo Aleksandrem Wielkim? Albo jak zareagowałby
badacz Starego Testamentu, gdyby miał przed sobą autentyczne kamienne tablice z
Dekalogiem niesione przez samego Mojżesza ze szczytu góry Synaj? Następnym poruszonym
problemem w książce są ofiary składane z dzieci. W naszych umysłach istnieje
wiele przeświadczeń na temat macierzyństwa, które od zarania dziejów uważamy za
pewniki. Darwin postawił hipotezę, że człowiek pierwotny był areligijny.
Wynikało to logicznie z jego założeń o pochodzeniu człowieka. Jednak
współczesna archeologia udowodniła, że historia sakralnej przemocy, zwłaszcza w
rodzinie, sięga swoimi korzeniami już starożytności. Przykładem jest
powszechnie znana, fascynująca i dramatyczna opowieść biblijna o Izaaku i
Abrahamie. Abraham nie odmówił zamordowania swego niewinnego syna, przeciwnie,
„nazajutrz rano” zabrał Izaaka (oraz dwóch swych ludzi) i wędrował trzy dni, by
spełnić egoistyczny i okrutny nakaz Boga: złożenie własnego syna w
ofierze! Książka zwraca również uwagę na aspekt teologiczny, a mianowicie
problem ikonolatrii. W części poświęconej życiu neandertalczyków zauważamy
dyskusję człowieka prehistorycznego o tym, czy malowidła naskalne mogą
rozwścieczyć boginie czy nie. Ludzie paleolitu przez tysiąclecia odwiedzali
jaskinie, by tworzyć tam wizerunki. Zejście pod ziemię było równoznaczne ze
stawieniem czoła zakorzenionym lękom, z zapuszczeniem się do królestwa duchów i
z wyjściem im naprzeciw. Ale czy namalowane w jaskiniach obrazy koncepcji
złożonego kosmosu, współistniejących światów, paralelnie bądź nakładających się
na siebie oraz zachodzących między nimi a naszym światem interakcji, gdzie
wszystko co się wydarza tu i teraz jest zależne od tego innego świata, może
powodować silne reakcje lękowe wśród ludzi pierwotnych jest bardzo śmiałą
koncepcją.
Dwie linie fabularne w książce łączą się ze
sobą, gdy panna Edith Fellowes podejmuje nieodwołalną decyzję o powrocie do
przeszłości wraz z Timmie. Jej pojawienie się zbiega się z punktem krytycznym w
konfrontacji neandertalczyka z człowiekiem z Cro-Magnon; obie grupy uważają ją
za boginię, którą należy czcić. Ponieważ była wyraźnie podobna do gatunku
człowieka z Cro-Magnon, do tego przybywając w epokę plejstocenu trzymała na
rękach dziecko neandertalczyka, obie zwaśnione grupy unikają konfliktu.
Zakończenie sugeruje, że w zmodyfikowanej przeszłości neandertalczycy i ludzie
Cro-Magnon zaczęli z sobą współpracować, zbliżali się do siebie we wspólnym
oddawaniu czci „Bogini z dzieckiem na rękach” - Timmie wyrasta na jej akolitę i
sam staje się „półbogiem”. Autorzy sugerują również, że neandertalczycy
krzyżując się z człowiekiem Cro-Magnon, zmieniają całą późniejszą historię
ludzkości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz