„Most
na Drinie”
Ivo Andrić
Tłumaczenie/
Halina Kalita
Tytuł oryginału/ sr „Na Drini ćuprija”.
Tematyka/
„Most na Drinie” – to pieśń o ojczyźnie, pieśń o ziemi, pieśń o życiu
rodaków, dalekich i bliskich. Jest to jedno z najgłębszych i najbardziej
swoistych dzieł literatury światowej XX wieku, w którym legendy i baśnie ludu
dziwnie przeplatają się z rzeczywistymi, realnymi wydarzeniami, a bohaterowie z ludowych opowieści występują w
jednym rzędzie z żywymi, ówczesnymi mieszkańcami Wyszegradu. „Most na Drinie”
nie ma nic wspólnego z patriotyzmem. Jest filozoficzną refleksją nad ludzkim cierpieniem.
Most to bolesna, choć piękna utopia. Jest jak Bóg patrzący na cierpienia swoich
dzieci. To miejscowy Hiob. Człowiek na moście nie przypomina Serba czy
Boszniaka, lecz obłąkanego osobnika z obrazu Muncha. Sam Andrić z kolei to
pisarz pogranicza wielu kultur, narodowości i religii.
Główny motyw/ Akcja książki Ivo
Andricia rozciąga się na przestrzeni prawie 400 lat- od połowy XVI wieku do
pamiętnego roku 1914. Ukazane w niej wydarzenia koncentrują się wokół
wzniesionego na rzece Drinie kamiennego mostu, który jest niemym świadkiem
ważnych wydarzeń i dramatów w życiu kolejnych pokoleń zamieszkujących miasto, w
którym most się znajduje - jarzma tureckiego, serbskich powstań narodowych, austriackiej
okupacji a w końcu - wojen bałkańskich i wybuchu I wojny światowej. W książce
tytułowy most posiada znaczenie metaforyczne- symbolizuje zgodę budowaną ponad
podziałami narodowymi i religijnymi, stanowi więź łączącą zamieszkujące miasto
wspólnoty- Serbską, Muzułmańską i Żydowską. Pomimo harmonijnego współżycia
mieszkańców miasta, dla ich wspólnoty i więzi ich łączących pojawiają się
zagrożenia- rosnące w siłę nacjonalizmy oraz imperialne dążenia mocarstw. W
miarę ich narastania, w społeczności, która w obliczu każdego zagrożenia była w
stanie współpracować, pojawiają się antagonizmy.
Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:
„Lud bowiem pamięta i przekazuje to, co może pojąć i co
potrafi przetworzyć w legendę.”
„Ludzie bowiem łatwo zmyślają historie i prędko je
roznoszą, a rzeczywistość przedziwnie i nierozłącznie miesza się i splata z
legendami.”
„A sens i istota istnienia mostu polegały na jego
niezmienności.”
„Któż by przypuszczał, że na świecie wszystko jest w takiej
wzajemnej zależności i nawet na odległość tak ze sobą powiązane?”
„My wszyscy umieramy jeno raz, a wielcy ludzie dwakroć:
raz, gdy sami odchodzą, a drugi, gdy puścizna po nich przepada.”
„Jednakże kłopoty nie trwają wiecznie (i to jest ich wspólną
cechą z radością), lecz mijają albo przynajmniej zmieniają się i giną w
zapomnieniu.”
„Ludzie bowiem lubują się w takich pogaduszkach o upadku i
poniżeniu tych, którzy zdołają zbyt wysoko wznieść się i wzbić.”
„(…) oczy patrzą, usta mówią, człowiek żyje, ale życia,
prawdziwego życia już nie ma.”
„I gdyby ludzie słuchali tylko głosu swego strachu, nikt
nie wychyliłby nosa z domu.”
„Jednakże sama świadomość, że jest posiadaczem tylu i tak
cennych ksiąg, podnosiła jego znaczenie w oczach ludzi, którzy nie wiedzą, co
to jest książka, a także podnosiła jego wartość we własnych oczach.”
„(…) ludzie potrafią pogodzić się z czystością nawet
wówczas, gdy nie wypływa ona z ich przyzwyczajeń i potrzeb; oczywiście pod
warunkiem, że sami nie muszą jej utrzymywać.”
„Rodowity mieszkaniec kasaby z natury nie jest karciarzem.
Jak już widzieliśmy, ich namiętności są zgoła inne: kobiety, wino, śpiew,
włóczęga albo rojenia nad rodzinną rzeką.”
„(…) ciężkie czasy nie mogą obejść się bez czyjegoś
nieszczęścia.”
„Prawił im nieboszczyk Mułła Ibrahim, że to wielki grzech
ruszać żywą wodę, zawracać ją i zmieniać jej brzeg, choćby tylko na dzień albo
godzinę.”
„Na słowach opiera się ten Boży świat.”
„Jeśli wybierasz się do piekła, lepiej ci iść powoli.”
„Młodzi ludzie uważają dzień za stracony, jeśli nie kładą
się wieczorem z uszami pełnymi huku a oczami pełnymi blasku.”
„Tak to często miłość zmuszona jest szukać sobie odległych
i brzydkich zakątków.”
„Żołądek, żołądek ma pierwszeństwo.”
„Ale są sprawy, które z natury rzeczy nie mogą pozostać
utajone, przebijają każdy, nawet najtwardszy pancerz i wykraczają poza każdą,
nawet najpilniej strzeżoną granicę.”
„Są trzy rzeczy, których niepodobna ukryć – mawiali Turcy –
a mianowicie: miłość, kaszel i nędza.”
„Jako że dla zakochanych czas zawsze jest krótki, a żadna
ścieżka nie dość długa.”
„Człowiek męczy się całe życie i nigdy nie ma tego, czego
potrzebuje, a cóż dopiero tego, czego pragnie.”
„Kto nie kocha, nie umie ocenić wielkości cudzego uczucia,
ani potęgi zazdrości, ani utajonej w niej groźby.”
„(…) ty właściwie ani nie kochasz, ani nie nienawidzisz, bo
tak w jednym, jak i w drugim wypadku trzeba na chwilę choćby wyjść poza swoje
<ja>, narazić się na coś, zapomnieć się, przezwyciężyć siebie i swoją
pychę.”
„Prawo zysku i strat, cudowne prawo zawsze kierujące
postepowaniem ludzi (…).”
„W ogóle zda się, iż obecnemu pokoleniu zależy raczej na
pojęciach o życiu niż na nim samym”.
„Najgorszą i najtragiczniejszą ze wszystkich słabości
ludzkich jest niewątpliwie kompletny brak umiejętności przewidywania, będący w
rażącej sprzeczności z tyloma talentami, zdolnościami i wiadomościami
człowieka.”
„Most stał jak skazaniec, ale wciąż jeszcze nietknięty i
cały, pośród dwóch skłóconych ze sobą światów.”
„Cisza usposabia do modlitwy; sama też jest jak modlitwa.”
„Tylko we śnie można przeżyć i ujrzeć takie rzeczy. Tylko
we śnie.”
„Może ta ohydna religia, co wszystko porządkuje, czyści,
przerabia i upiększa, żeby zaraz potem pożreć i zburzyć, rozszerzy się po całym
świecie; może cały Boży świat zmieni w pustkowie, aby móc bezsensownie budować
i krwiożerczo burzyć, w pastwisko dla swojego nienasyconego głodu i niepojętych
zachcianek?”
„Most na Drinie” to opowieść o mieście Wyszegrad,
o jego mieszkańcach, ich życiu, zwyczajach, troskach i problemach. Akcja
powieści rozpoczyna się w XVI wieku w Bośni, gdy przyszłe miasto jest niewielką
w ogromnym Imperium Osmańskim osadą, w której krzyżują się wyznania i języki
poddanych sułtana. Wioska żyje głównie z handlu dzięki odbywającym się w tym
miejscu przeprawom przez rzekę Drinę. Dzięki staraniom Mehmeda Paszy
Sokolovicia (jako dziecko urodzone niedaleko Wyszegradu został wzięty w służbę
sułtana tzw. dewszirma) postawiono most, który ułatwił transport oraz pozwolił na
rozwój osady. Mijały lata, Wyszegrad rozrastał się, a most stał się nie tylko
drogą łączącą przeciwległe brzegi, ale również miejscem spotkań towarzyskich, na
których zarówno muzułmanie, żydzi, jak i chrześcijanie wspólnie dyskutowali,
handlowali, czy grali w karty. We wszystkich gawędach o osobistych, rodzinnych
czy ogólnych sprawach zawsze powtarzały się słowa „na moście”. Bo rzeczywiście
każde dziecko stawiało pierwsze kroki na drińskim moście i tu spędzało czas na
dziecięcych zabawach. Dzieci chrześcijańskie, zrodzone w lewobrzeżnej kasabie,
w zaraniu życia „przechodziły” most, gdy zaraz w pierwszym tygodniu zanosili je
rodzice do cerkwi na chrzest. Ale wszystkie dzieci, zarówno te z prawego
brzegu, jak i muzułmańskie, których w ogóle się nie chrzci, spędzały niemal
całe dzieciństwo w cieniu mostu, podobnie jak kiedyś ich ojcowie i dziadowie.
Tak więc życie chłopców upływało pod mostem i dookoła niego na czczych zabawach
lub na dziecinnych rojeniach. Z nadejściem lat męskich przenosili się na most,
gdzie wyobrażenia młodzieńcze znajdowały inne pragnienia i tęsknoty, gdzie
zaczynały się już życiowe sprawy, troski i zmagania. Most i jego najbliższe
otoczenie było miejscem pierwszych marzeń miłosnych, pierwszych spojrzeń
przelotnych, zaczepek i szeptów. Było pierwszym miejscem interesów i zakupów,
sporów i nieporozumień, spotkań i wyczekiwań. Most był świadkiem wielkich
wydarzeń i przemian dziejowych, do 1878 roku tam wieszano i wbijano na pal
głowy tych, których z jakichkolwiek powodów skazano na śmierć, a kara śmierci,
zwłaszcza w niespokojnych czasach, była rzeczą częstą. Nie było wesela ani
pogrzebu, żeby idąc przez most kondukty nie zatrzymały się choćby przez chwilę
na moście. W ciągu kilku stuleci wykształciła się silna wspólnota lokalna,
podzielona religią i obyczajami, jednak potrafiąca wspólnie przeciwstawiać się
zagrożeniom. Symbolicznym przykładem jest tutaj wspólne ratowanie dobytków
mieszkańców, gdy miasto nawiedza powódź stulecia.
Jak wiemy z historii świata, nie ma
przypadkowych budowli, nieodpowiadających ludzkiej społeczności, wśród której
powstały, tak samo jak nie ma dowolnych linii i nieusprawiedliwionych kształtów
w architekturze. A powstanie i istnienie każdej monumentalnej, pięknej,
pożytecznej budowli, tak samo jak i jej stosunek do miejsca, w którym została
wyniesiona, często kryją w sobie skomplikowane i tajemnicze dramaty i dzieje. W
każdym razie jedno było pewne: istniała głęboka więź pomiędzy tym mostem a
życiem okolicznych mieszkańców. Losy ich tak się splatały, że oddzielenia nie
sposób ani sobie wyobrazić, ani opisać. Dlatego też opowieść o powstaniu i
losach mostu na Drinie jest jednocześnie opowieścią o życiu mieszkańców
Wyszegradu i całych pokoleń jego mieszkańców, podobnie jak w każdej gawędzie o
miasteczku przewija się sylwetka kamiennego mostu o jedenastu przęsłach z
kapiją niby koroną pośrodku.
Hybrydyczność wzajemnych relacji
chrześcijańsko-muzułmańskich w mieście można zaobserwować na przykładzie
stosunku rdzennej wyszegradzkiej ludności muzułmańskiej do chrześcijan. W
obliczu ucisku, niedogodności, trudności, które wynikają z działań władzy
osmańskiej, słowiańscy muzułmanie utożsamiają się z pozostałymi mieszkańcami
miasta, tworząc ponad podziałami konfesyjnymi wspólnotę tymczasową, opartą na
opozycji władza kontra lud. Ponieważ budowa mostu na rzece Drinie była wielką
niedogodnością ekonomiczną dla mieszkańców miasta, wszyscy jednomyślnie nie
byli zachwyceni inwestycją wezyra. Most wszystkim mieszkańcom uosabiał coś, co
zostało im narzucone, obce i niechciane. Postrzegali go jako element, który
zakłócał ład i harmonię spokojnego życia miasta, dlatego również wyszegradzcy
muzułmanie widzieli go początkowo jako zaburzający spokój zamysł. Na tym moście
często zaczynają się lub kończą koleje czyjegoś losu, życia. Głębi tej powieści
nadają uczestniczący w różnych zdarzeniach ludzie, ze wskazaniem na zdarzenia,
które miały miejsce właśnie na moście. Zapadają w pamięć czytelnika, są
charakterystyczni, budzą w czytelniku wzruszenie lub zastanowienie, sugestywnie
trafiają do wyobraźni. Pozostają na długo w naszej czytelniczej pamięci. Ich
sylwetki, także psychologiczne, Andrić kreśli z mistrzowskim wyczuciem. Z
niezwykłą wrażliwością i współodczuwaniem, bohaterów negatywnych nie
napiętnuje, pozostawia czytelnikowi możliwość odniesienia się do nich i ich
oceny. Książkę napisał ze znajomością i przewidywalnością ludzkich zachowań, co
z kolei pozwala nam wnikać całkowicie do umysłu postaci, w ich sposób myślenia,
rozumowania i reagowania. Autor niemal się z nimi utożsamia, niezależnie, czy
jest to mężczyzna, czy kobieta. Powieść fascynuje. Dominuje ludowość, tradycja,
i nieufność do zmian i nowoczesności. W język literacki wpleciony jest język
potoczny, dotyczy to na przykład nazewnictwa odnoszącego się do miejsc, osób, charakterystycznego
ubioru czy pewnych czynności.
Wraz z nadejściem XIX wieku w mieście zaczynają pojawiać się niepokoje związane z budzącą się świadomością narodową mieszkańców. Do tego czasu ludność dzieliła się według wyznania. Po nieudanym powstaniu Serbów w 1804 roku życie miasta zaczyna zmieniać się. Pojawią się już nie tylko hasła nawołujące do powstania narodowego, ale także powoli docierają nowe idee z Zachodu. Wraz z nastaniem 1878 roku i traktatu berlińskiego Wyszegrad przeszedł pod panowanie austriackie. Zaczęto budować kolej, która połączyła miasto z resztą nowego państwa. W tym czasie miasto powoli traci swój wschodni charakter. Turecka kultura zostaje wyparta przez europejską. Zmienia się język urzędowy, moda oraz zwyczaje. Z każdym miesiącem rośnie liczba cudzoziemców. Owi cudzoziemcy swoimi ustawami i rozporządzeniami ogarniali samo życie wraz z ludźmi, żywym i martwym inwentarzem oraz zmieniali i przestawiali wszystko wokół siebie: zarówno zewnętrzny wygląd kasaby, jak i nawyki i naturę ludzi od kołyski po grób. Każde rozpoczęte przez nich przedsięwzięcie wydawało się niewinne, nawet niedorzeczne. Mierzyli jakieś puste ugory, znaczyli drzewa w lesie, przeprowadzali inspekcję wychodków i ścieków, zaglądali koniom i krowom w zęby, sprawdzali miary i wagi, wypytywali o choroby, o nazwy drzewek owocowych, o gatunki owiec albo drobiu. Wydawało się, jakby urzędnicy austro-węgierscy się bawili. Tak niepojęte, nierealne i błahe były w oczach ludzi te wszystkie ich poczynienia. A potem wszystko, co robili tak uważnie i pilnie, okazało sens tego na pozór nonsensownego i dawno zarzuconego posunięcia. Oczywista, jak to bywa zawsze i wszędzie w podobnych okolicznościach, nowe życie oznaczało mieszaninę starego i nowego. Stare poglądy i wartości ścierały się z nowymi, przenikały wzajemnie albo istniały obok siebie, jakby czekając, że ktoś je przeżyje. I zaprawdę, kasaba ciągle zmieniała wygląd, jako że cudzoziemcy ścinali drzewa, sadząc nowe w innym miejscu, naprawiali drogi, wytyczali nowe, kopali kanały, wznosili nowe budynki. W międzyczasie do Wyszegradu zaczęły docierać idee socjalistyczne i nacjonalistyczne. Mimo tego jedna rzecz pozostaje niezmienna - most. Wokół niego w dalszym ciągu rozwija się życie towarzyskie miasta. Powieść kończy się w 1914 roku, kiedy jedno z przęseł mostu zostaje poważnie uszkodzone. Ma to charakter symboliczny, gdyż naruszono nie tylko budowlę, ale symbol. Symbol połączenia Wschodu z Zachodem, tak charakterystycznego dla kultury bałkańskiej.
Ivo Andrić w bardzo ciekawy sposób ukazuje w
książce losy mieszkańców Wyszegradu, bo tak to już życie ludzkie jest urządzone
– i sam Stwórca Jedyny chyba tak chciał - że każdy łut dobra jest zaprawiony
dwoma łutami zła, że na tym padole nie ma dobroci bez nienawiści ani wielkości
bez zawiści, podobnie jak nie ma nawet najmniejszego przedmiotu, by nie rzucał
cienia. Dotyczy to osobliwie wielkich, bogobojnych i sławnych mężów. Pod bokiem
każdego z nich rośnie równolegle z ich sławą ich kat, który tylko czyha na
okazję, by niekiedy wcześniej, niekiedy później z niej skorzystać. Drugim
wymiarem książki jest pokazanie, że tragedia nieszczęśliwych ludzi polega
właśnie na tym, że rzeczy niemożliwe i zakazane stają się dla nich na chwilę
łatwo osiągalne albo przynajmniej takimi się wydają, a gdy raz przekształcą się
w pragnienie, pokazują się znów tym, czym są: nieosiągalne i zakazane, ze
wszystkimi skutkami dla tych, którzy jednak ważą się po nie sięgnąć. Trzeci wymiar powieści dotyczy zmieniających
się pokoleń. „Każde pokolenie ma swoje złudzenia, co do cywilizacji, jedni
wierzą, że współdziałają w jej rozwoju, a inni, że są świadkami jej upadku. W
gruncie rzeczy ona zawsze płonie, tli się i gaśnie zależnie od tego, skąd i pod
jakim kątem na nią się patrzy.” To pokolenie, które współcześnie patrzy na
świat, roztrząsa pod gwiazdami zagadnienia filozoficzne, społeczne i
polityczne, bogatsze jest tylko w iluzję; poza tym jest podobne do innych
pokoleń. Ono ma także wrażenie, iż zapala pierwsze pochodnie nowej cywilizacji,
gasząc ostatnie płomienie starej, dogorywającej. Co można by o nich powiedzieć
szczególnego, to że dawno nie było pokolenia, które by więcej i śmielej marzyło
i mówiło o życiu, szczęściu i wolności, a które by mniej zaznało życia,
bardziej się nacierpiało, w większej było niewoli i liczniej ginęło, niż to,
które będzie cierpieć, dźwigać okowy i ginąć.
Nadszedł wreszcie rok 1914, ostatni rok
opowieści o moście na Drinie. Nadszedł podobnie jak poprzednie lata spokojnym
krokiem ziemskiego czasu, ale w takt coraz to nowych głuchych pomruków i coraz
bardziej niezwykłych, piętrzących się niby fale wydarzeń. Owego lata 1914 roku,
gdy władcy tego świata sprowadzili ludzkość Europy z boiska powszechnego prawa
głosu na uprzednio przygotowaną arenę powszechnej służby wojskowej, kasaba
stanowiła mały, ale wymowny przykład pierwszych objawów choroby, która z czasem
stanie się europejską i w ogóle światową. Były to czasy z pogranicza dwóch epok
dziejów ludzkości, gdy lepiej był widoczny kres jednej, kończącej się ery, niż
początek nowej, dopiero świtającej. Wtedy szukano jeszcze usprawiedliwienia dla
gwałtów, a dla bestialstwa wynajdowano jakąś nazwę, zapożyczoną z duchowej
skarbnicy minionego stulecia. Wszystko, co się działo, miało jeszcze pozory
godności i urok nowości, ów straszliwy, krótkotrwały, niewysłowiony urok, który
później tak kompletnie zanikł, że nawet ci, co go wówczas tak żywo odczuwali,
nie potrafili odtworzyć go sobie we wspomnieniach.
Tego mostu już nie ma w jego dawnym kształcie.
Padł ofiarą wojny, z której przed ponad stu laty wyłoniła się Jugosławia. Jej
także już nie ma. Być może nie miała racji bytu, jak każda ideologiczna utopia,
którą dosięgło nieszczęście konfrontacji z żywą materią społeczną. To problem
ludzi zawieszonych pomiędzy światami, który prześladował Andricia i naznaczył
jego bohaterów piętnem niezawinionego dramatu. Który wyzwolił w nim rozumiejące
współczucie dla postaci. Most na Drinie Mehmeda Paszy Sokolovicia, choć leżał
na granicy światów, to jednak łączył ze sobą dwa brzegi przepaści. Spajał czasy
i ludzi, nawet wbrew ich przekonaniu i woli. Był prośbą o pamięć dobrą albo
przynajmniej miłosierną. Był nie tylko wołaniem wielkiego wezyra z małej osady Sokolovići,
ale głosem tych wszystkich, dla których przez wieki stanowił może niewielką,
może martwą, może niechcianą, ale przecież wspólną cząstkę ich egzystencji.
W latach krwawej dezintegracji Jugosławii
wiele grup próbowało przedstawiać Andricia, jako rodaka, roszcząc sobie prawa
do jego twórczości oraz do sławy, jaką przyniosła mu literacka Nagroda Nobla,
którą otrzymał w 1961 roku za powieść „Most na Drinie”. Dysputy prowadzono nie
tylko na gruncie kulturowym, ale też politycznym, ponieważ dzieła pisarza
wielokrotnie wykorzystywane były, jako podstawa historyczna (sic!) do wyjaśniania
zbrodni wojennych oraz rzekomo niekończących się sporów na tle etnicznym w
Bośni i Hercegowinie. Tym samym rozpad Jugosławii miał ogromny wpływ na odbiór Andricia
i jego twórczości. Prezentowanych przez każdą z trzech głównych grup
narodowościowych w Bośni i Hercegowinie (Serbów, Chorwatów i Bośniaków, czyli
bośniackich muzułmanów) postaw wobec Andricia nie da się sprowadzić do jednego
„narodowego” wyobrażenia, należy jednak zauważyć, że w latach
dziewięćdziesiątych postać pisarza była instrumentalizowana przez elity
polityczne i kulturalne, które strategicznie korzystały z jego wizerunku, by
umocnić segregację narodową wśród byłych sąsiadów z Jugosławii. Serbowie, a w
mniejszym stopniu także i Chorwaci, rościli sobie wyłączne prawo do twórczości i
sławy Andricia, stawiając jego pomniki, podczas gdy Bośniacy aktywnie starali
się wymazać go z kart historii i wyeliminować z edukacji młodzieży oraz z
przestrzeni publicznych. O różnicach w rozumieniu roli Andricia najdobitniej świadczy
incydent, jaki miał miejsce na początku lipca 1991 roku w Wyszegradzie. Sprawca
nazwiskiem Murat Šabanović wyrzucił popiersie Andricia do rzeki Driny. Dużo później
stwierdził w wywiadzie dla czasopisma „Slobodna Bosna”, że do pozbycia się „Rushdiego
Bośni” zachęcali go muzułmańscy przywódcy polityczni.
Andrić nigdy nie uważał się za głosiciela
prawd absolutnych. Nuty zwątpienia obecne są nawet w jego pracy doktorskiej.
Chociaż stawia śmiałą tezę, że Imperium Osmańskie miało na rozwój Bośni i
Hercegowiny jednoznacznie negatywny wpływ i że ciemiężyło swych
chrześcijańskich poddanych, wydaje się skonfundowany faktem, iż życie intelektualne
kościoła katolickiego kwitło pod rządami Turków. Można również wnioskować, że
jako człowiek starszy, Andrić był coraz mniej przekonany, czy jest w stanie przedstawić
muzułmanów bez uprzedzeń. W październiku 1961 roku Komitet Noblowski Szwedzkiej
Królewskiej Akademii Nauk podjął decyzję o przyznaniu nagrody w dziedzinie
literatury Ivo Andriciowi, twórcy serbsko-chorwackiego obszaru językowego,
który w swych dziełach z epickim rozmachem ukazał złożone losy ludzi różnych
nacji i konfesji na tle burzliwych dziejów ziemi bośniackiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz