„Bogowie łakną krwi”
Anatol France
Autor/
(ur.
16 kwietnia 1844 w Paryżu, zm. 12 października 1924 w Saint-Cyr-sur-Loire) –
poeta, powieściopisarz i krytyk francuski. Zapalony bibliofil i historyk,
przedstawiciel postawy racjonalistycznej oraz sceptycznej. Przez jemu
współczesnych porównywany do Voltaire’a i Jean Baptiste Racine’a. W swojej
twórczości, zarówno literackiej, jak i eseistycznej, głośno krytykował
konwenanse religijno-obyczajowo-społeczne we Francji przełomu XIX i XX wieku. Laureat Literackiej Nagrody
Nobla za rok 1921. Z
uzasadnienia komisji noblowskiej otrzymał ją za błyskotliwe osiągnięcia
literackie wyróżniające się wykwintnością stylu, głębokim humanizmem i
prawdziwie galijskim temperamentem. Jeden z członków jury, Erik Axel Karlfeldt,
okrzyknął go ostatnim wielkim klasykiem naszych czasów, a być może nawet
ostatnim Europejczykiem.
Tłumaczenie/
Jan
Sten
Tytuł
oryginału/ fr
Dieux on soif
Tematyka/
Rewolucja
Francuska pozytywnie zmieniła nasz świat, a jednocześnie jej okres Wielkiego
Terroru jawi się jako całkowite zaprzeczenie początkowych ideałów. Zginęło
wówczas na gilotynie nie tylko wielu wrogów rewolucji, ale i jej twórców i
orędowników. Ludzie nie rozumiejący tego wymyślili formułę „rewolucja pożera
własne dzieci". France pokazuje o co w tym wszystkim chodziło. Ukazuje on
proces powolnej zamiany rewolucji w religię, partii w kościół, wypowiedzenia
wojny ateizmowi i Oświeceniu. Jest to książka o narodzinach i zmierzchu
Wielkiego Terroru 1793-1794. Mimo tego, że kontekst historyczny był dla autora
drugorzędny, jest to jeden z najlepszych i najwierniejszych ujęć historycznych
Rewolucji, posunięty do najdrobniejszych detali (jak np. pogoda).
Główny
motyw/ Głównym
bohaterem powieści jest Ewaryst Gamelin, młody malarz. Kiedy przy pomocy
Ludwiki Rochemaure (bardzo wpływowej kobiety w ówczesnym państwie) otrzymuje
pracę prawniczą - osądza oskarżonych o różne zbrodnie (w tym o „szerzenie”
polityki monarszej). Stopniowo bohater awansuje społecznie i zamienia się w
bezwzględnego tyrana, który skazuje na gilotynę każdego przedstawionego mu w
sądzie przeciwnika rewolucji. Przyczynia się do śmierci męża swej siostry, pani
Rochemaure, jak i innych dawniej mu bardzo bliskich osób. Dopiero po przewrocie
9 Thermidora zostaje odsunięty od pracy w Trybunale i stracony.
Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:
„Od żywienia się kasztanami sami zamienimy się w kasztany.”
„Młody jesteś, masz jeszcze złudzenia.”
„Ale nie mów mi, że Rewolucja zaprowadzi równość: ludzie nigdy nie
będą równi, to jest niemożliwe, choćby kraj do góry nogami przewrócono; zawsze
będą wielcy i mali, tłuści i chudzi.”
„Ty tkwisz w marzeniu, mój kochany, a ja w rzeczywistości, w
życiu.”
„Dziwna w tym sprzeczność – wyrzekł z zaciśniętymi zębami – pomagać
naszym żołnierzom, roznosić na świat wolność, którą u siebie zdradza się,
siejąc niepokój i zamęt w duszy jej obrońców…”
„Nie mając kęsa chleba dla siebie i matki, marzył o nieskończonym
biesiadnym stole wszechświata, do którego zasiądzie odrodzona ludzkość.”
„(…) są w ludziach cechy charakteru, których żadne rewolucje nie
zmieniają.”
„(…) oto sam stwarza sobie rzeczywistość zgodną ze swymi
namiętnościami politycznymi i tanim kosztem nadaje swej zazdrości barwę
jakobińską.”
„Jedynym celem istot, o ile się zdaje, jest by stawały się pastwą
istot innych, które takiż sam koniec czeka.”
„(…) podziwiaj, jak ten poczciwy lud bardziej aniżeli chleba
spragniony jest sprawiedliwości.”
„Bez czyśćca i piekła Bóg byłby bardzo mizernym władcą.”
„(…) by stracić szacunek, trzeba najpierw go mieć.”
„Ludzie tacy zawsze starali się łączyć z potęgami chwili (…).”
„Ale gdybym był waszym prezesem, zrobiłbym jak Bridoie, zdałbym się
na rzucanie kości. W rzeczach sprawiedliwości – to jeszcze najpewniejsze.”
„Charakterystyczne, że najgwałtowniejsze zdania wypowiadają ci,
których nie widziano nigdy w walce o dobro Republiki.”
„Tyle kobiet szpeci się hołdując modzie.”
„Rewolucja we wszystkich domach przewróciła była rondle dnem do
góry. Ogół obywateli nie miał co włożyć do ust.”
„(…) życie nasze jest dalece pozbawione smaku, iż potrzeba nam
rozrywki za wszelką cenę.”
„Trybunał Rewolucyjny podobny jest do sztuki Williama Szekspira,
gdzie do scen komediowych dodaje się najtrywialniejsze błazeństwa.”
„Niestety! Losy postanowiły, że ojczyzna będzie przeklinać swych
zbawców.”
„Tońmy we krwi, a ratujmy ojczyznę …”
„Nieświadomość, zapewnia nam spokój, a kłamstwo – szczęście.”
Władza przyciąga tych, którzy jej pragną, deformuje
tych, którzy ją sprawują oraz przekształca wszystkich, którzy patrzą na nią z
daleka. W szczególny sposób oddziałuje na intelektualistów pracujących w
różnych sferach życia społecznego, naukowego, politycznego czy artystycznego.
Ciemne światło władzy wytwarza pokusę, by się do niej zbliżać, dostosowywać,
naginać, czasem nawet – umizgiwać. Każda władza w mniej
lub bardziej celowy sposób znajduje tych, którzy będą uzasadniać jej racje.
Czasem szuka ich otwarcie, przekupuje zasobami, prestiżem, poczuciem
docenienia. Niekiedy nie musi nic robić, a intelektualiści garną się do niej
sami – powodowani zarówno potrzebami
materialnymi, jak i idealistycznym światopoglądem. Przywykliśmy do wizerunku
Platona ze Szkoły Ateńskiej. To Starzec, który gestem uniesionej do góry dłoni
wskazuje świat wiecznych idei. Jest to z pewnością sylwetka godna wielkiego
filozofa, ale łatwo pozwala nam zapomnieć, jak wielowymiarowa to postać.
Człowiek o duchu tak silnym i wzniosłym, że trudno utożsamić go z wątłym
staruszkiem na monumentalnym dziele Rafaela. Przede wszystkim filozof, ale też
sportowiec, matematyk, muzyk, poeta i malarz. Co sprawiło, że tak kategorycznie
potępił w swoich pismach sztukę? Dlaczego, nie bez skrupułów, postanowił usunąć
artystów z państwa idealnego?
Żeby zrozumieć, dlaczego Platon odmawiał sztuce
prawdy, należy mieć na uwadze samą teorię idei. Rdzeń platońskiej filozofii
stanowi przekonanie, że idee funkcjonują jako byty realne, a świat materialny
jest ich niedoskonałą kopią. Sztuka jest za to niedoskonałą kopią świata
materialnego, a dokładniej, tylko jego wyglądu. Jest to więc dwukrotnie
zafałszowany obraz prawdy. Jeżeli spojrzymy na sztukę jako popłuczyny idei,
stanie się dla nas zrozumiałe, dlaczego oddala od prawdy, a nie do niej
przybliża. Platon przedstawia ten problem w X księdze „Państwa”. Zachwyt, jaki
wywołuje w odbiorcy sztuka mimetyczna, postrzegał jako duchowe zagrożenie.
Sztuka, która pobudza zmysłową naturę człowieka, nie może być czymś dobrym dla
jednostki, a tym bardziej dla państwa. Stąd, z wyjątkiem dzieł o charakterze
patriotycznym i propagandowym, miała być usunięta z idealnego państwa.
Jeśli wierzyć wersji przedstawionej w Mein Kampf,
Adolf Hitler postanowił zostać artystą w wieku 12 lat. Rozpieszczany przez
uwielbiającą go owdowiałą matkę, był przeświadczony, że zostanie w przyszłości
sławnym malarzem. Hitler twierdził, że niepowodzenie w staraniach o przyjęcie
do wiedeńskiej akademii tylko zahartowało go na przyszłość, ale wspomnienie to
wciąż mu dokuczało. Co ważniejsze jednak, był to punkt zwrotny w jego życiu.
Marzenia o karierze artysty odeszły wówczas w dal, a rosnąć zaczęła frustracja
otaczającą go rzeczywistością. Oczywiście nie da się tego stwierdzić na pewno,
ale niewykluczone, że tamto niepowodzenie przyczyniło się do późniejszej
katastrofy, która spotkała Niemcy.
Grigorij Rasputin to niepiśmienny chłop, pochodzący ze
wsi Pokrowskoje koło Tiumenia na Syberii, podający się za prawosławnego mnicha,
faworyt rodziny carskiej. W 1905 roku o Rasputinie usłyszała caryca Aleksandra
Romanowa, której jedyny syn, następca tronu Aleksy, chorował na hemofilię.
Charyzmatyczny mnich, któremu kilka razy udało się zatamować krwotoki u
carewicza, szybko zyskiwał wpływy u rodziny carskiej. Po wybuchu I wojny
światowej jego znaczenie wzrosło, gdy przewidział, że przystąpienie do konfliktu
jest fatalnym pomysłem i klęska Rosji będzie się wiązać z upadkiem dynastii.
Caryca Aleksandra była całkowicie pod urokiem Rasputina, co uczyniło go jednym
z najpotężniejszych ludzi w państwie.
Ajatollah Chomeini, Hindus z pochodzenia, za młodu –
podobno homoseksualista, agent Stasi, nikomu nie znany duchowny szyicki, który
przebywał w Iraku, potem w Paryżu otoczony służbami wywiadowczymi różnych
państw wschodnich i zachodnich, doszedł do władzy dzięki teherańskiemu
motłochowi, który, jak każdy lumpenproletariat, był sterowany. Urodził się w
zacofanej wiosce Chomeyn w prowincji Markazi. Młody Chomeini wychowywany był
przede wszystkim przez matkę, ponieważ jego ojciec został zamordowany, gdy miał
zaledwie pięć miesięcy. Pod rządami Chomeiniego Iran stał się pierwszym na
świecie krajem zarządzanym przez muzułmańskich fundamentalistów. „Islam jest
religią, w której pacierz jest złączony z polityką, a polityka jest rodzajem
pacierza” – mawiał ajatollah, który przyjął miano fakih, co oznaczało duchowego
i politycznego przywódcę narodu. Obowiązującym prawem stały się zasady
religijne zawarte w Koranie. Chomeini poddał nadzorowi religijnemu instytucje
państwowe: sądy, rząd oraz szkoły. Zakazał działalności uniwersytetom, które
uznał za ośrodki wpływów zachodnich. Powołał także do życia milicję religijną,
która pilnowała przestrzegania zasad islamu przez Irańczyków. Władze
wprowadziły zakaz spożywania alkoholu i ograniczyły dostęp do zachodnich
filmów, książek i prasy.
Co łączy wszystkich tych ludzi? Tyrania. Niespełnione pragnienia artystyczne, brak uznania przez środowisko, brak wystarczającej opieki rodzicielskiej, osierocenie, bieda, które musiały znaleźć jakąś sublimację. Dyktator musi mieć w sobie pewien zalążek do bycia dyktatorem, a jednocześnie trafić na podatny grunt społeczny, który takiego przywódcy potrzebuje. Dyktator dobrze dostrzega to, co się wokół niego dzieje, śledzi rzeczywistość. Cechuje się jednak skrajnym egocentryzmem, a to sprawia, że nie jest podatny na krytykę. Krytyka wywołuje w nim wściekłość i chęć zemsty za niepowodzenia. Koniec dyktatora może zatem nastąpić wtedy, gdy jego najbliżsi stwierdzą, że na tym tracą, a poziom lęku przed zemstą przerośnie ich zdolność podporządkowania się. W jego głowie pojawiają się upiory z przeszłości związane z różnymi lękami z dzieciństwa, braku ojca lub matki. Bo generalnie jest to osoba słaba, chwiejna i niepewna, z niską samooceną. Aby to pokonać, rozwija w sobie takie myślenie o świecie i innych ludziach, że cały świat jest przeciwko niemu. A żeby zachować swoją tożsamość i być nienaruszonym, musi on ten świat w jakiś sposób pokonać. Człowiek słaby szuka możliwości, by być silnym i zapanować nad innymi. Ich cechą osobowości jest narcyzm. Przy czym ten narcyzm nie polega tylko na uwielbieniu samego siebie. Mamy dobry przykład Kaddafiego czy Saddama Hussejna.
Książka „Bogowie łakną krwi”, którą napisał Anatol
France to dzieje miłości, kwitnącej w tragicznej i krwawej epoce rewolucji
francuskiej. Codzienne i wieczne prawa uczucia i pracy, spokojnego bytowania w
cieple intymności, splecione z życiem, oddaniem fanatycznie rewolucyjnym celom.
Młody malarz Gamelin, członek trybunału rewolucyjnego, poświęca się całkowicie
fanatycznej służbie dla sprawy, zbawiennemu według niego terrorowi. Splamiony
krwią najbliższych, znienawidzony i szalony, niszczycielski i potężny, sam
ginie na gilotynie podczas przewrotu 9-go Thermidora. Jego kochanka, Elodia,
pospolita i przyziemna, przeżywa go, by w zmienionych warunkach żyć, kwitnąć i
kochać na nowo. W momencie, w którym Anatol France odłożył pióro i po raz
ostatni spojrzał na ukończoną powieść, w słownikach francuskich i nie tylko,
nie istniały takie słowa jak „bolszewizm”, „faszyzm”, czy też „totalitaryzm”;
również w książkach historycznych brakowało nazwisk takich jak Stalin, czy
Hitler. Anatol France skupił wzrok na Ewaryście Gamelinie, początkującym
artyście zanurzonym w świecie sztuk pięknych, wielce utalentowanym i wspaniale
zapowiadającym się młodocianym malarzu, żywiącym przeogromny wstręt do Watteau,
Buchera, Fragonarda i innych dyktatorów popularnego gustu, których „zły
gust, złe rysunki, złe projekty” przesłaniały jego zdaniem „brak czystego stylu
i wyraźnej linii”, „nieświadomość natury i prawdy” oraz słabość do „masek,
lalek, ozdóbek, dziecinnych wygłupów”. Tak Gamelin tłumaczył swoją gotowość do
„pracy na rzecz tyranów i niewolników”. Republika Francuska to nadal kruche,
wątłe i słabe dziecko Rewolucji, dorośnie, by rozłupać liczne łby hydry tyranii
i niewolnictwa, łącznie ze swoją własną. Nie ma litości dla przeciwników
Republiki, jak i nie ma wolności dla wrogów wolności ani tolerancji dla wrogów
tolerancji. Na wątpliwości swojej pełnej niedowierzania matki, Gamelin
odpowiedziałby bez wahania: „Musimy ufać Robespierre’owi; jest nieprzekupny.
Ale nade wszystko musimy obdarzać zaufaniem Marata. Jest jedynym, który
prawdziwie kocha ludzi, który realizuje ich prawdziwe interesy i służy im. Zawsze
był tym, który pierwszy demaskował zdrajców i udaremniał ich intrygi”. W jednej
ze swoich niezmiernie rzadkich literackich interwencji, France wyjaśnia myśli i
czyny swojego bohatera oraz jego upodobania jako „pogodny fanatyzm małych
ludzi, którzy obalili tron i odwrócili porządek starych rzeczy do góry nogami”.
Jak większość jego kolegów w Trybunale, uważał kobiety
za niebezpieczniejsze od mężczyzn. Nienawidził byłych księżniczek, w snach
pełnych grozy wyobrażał sobie, jak wspólnie z Marią Antoniną przygotowują kule
dla patriotów; nienawidził tych wszystkich pięknych kochanek filozofów i
literatów za to, że używały rozkoszy zmysłów i ducha i żyły w czasach, w
których słodko było żyć. Nienawidził ich, nie zdając sobie sprawy z tej
nienawiści, i jeśli zdarzyło mu się sądzić którąś z nich, skazywał ją przez
żal, jaki miał do niej, lecz przekonany był, że skazuje sprawiedliwie, dla
dobra ogólnego. Jego uczciwość, męska czystość, zimny rozum, poświęcenie dla
państwa, jednym słowem jego cnoty wysłały pod topór gilotyny dziesiątki głów.
Prawie wszystkie kobiety stawały przed sądem starannie uczesane i ubrane z
wytwornością, na jaką pozwalało ich nieszczęśliwe położenie. Ale wśród nich
niewiele było młodych, jeszcze mniej ładnych. Więzienie i troska skaziły ich
rysy, jaskrawe światło sali sądowej zdradzało znużenie i niepokój, podkreślało
siność powiek, szarą cerę, zaciśnięte białe wargi. Zdarzało się jednak, że na
fatalnym fotelu zasiadała jakaś młoda, piękna w swej bladości, ze spojrzeniem
zmąconym już cieniami śmierci, niby zamgleniem rozkoszy. Że na ten widok
„niejeden z przysięgłych wzruszył się lub zmieszał, że w tajnikach swych
znieprawionych zmysłów przenikał najskrytsze wdzięki i czar tej istoty, którą
wyobrażał sobie jednocześnie żywą i umarłą, że snując obrazy rozkoszne i krwawe
nie umiał się oprzeć się strasznej żądzy wydania tego tak pożądanego ciała w
ręce kata – są to rzeczy, które może zamilczać trzeba, ale którym, znając
mężczyzn, zaprzeczyć nie można.” Ewaryst Gamelin, artysta uczony i chłodny,
uznawał tylko piękno starożytne; piękność wzbudzała w nim więcej szacunku niż
wzruszenia. Jego gust klasyczny był tak surowy, że rzadko która kobieta
odpowiadała jego pojęciu piękna. Był również nieczuły na wdzięki ładnej twarzy,
jak na koloryt Jean-Honoré Fragonarda lub kształty Françoisa Bouchera. Nie znał
pożądania innego niż w prawdziwej miłości.
Anatole France w książce „Bogowie łakną krwi” pokazuje
konsekwencje rewolucji, aspirantów, którzy nie mają kompetencji, aby zajmować
te stanowiska, na które zostali nagle wyniesieni tą szybką windą. Taka
polityka, która zaczyna awansować ludzi przypadkowych, nie wychodzi, bo nagle
się okazuje, że rzeczywistość dlatego zaczyna skrzeczeć, ponieważ ci, którzy
objęli najwyższe stanowiska, nie mają żadnego przygotowania. Mamy dużo w Polsce
takich przykładów, w tym znaczeniu postać Ewarysta Gamelina jest dla mnie interesująca,
stanowi fantastyczną egzemplifikacją takiego procesu. To niezwykle
niebezpieczne dla państwa, bo obsadzenie kluczowych funkcji państwowych przez
aspirantów, którzy w warunkach normalnej rywalizacji sobie nie radzili, naraża
na szwank wszystkich obywateli. Drugorzędni dziennikarze zostają szefami
największych anten telewizyjnych i radiowych w państwowych mediach.
Beznadziejni sędziowie zajmują stanowiska prezesów w najważniejszych
instytucjach sędziowskich, odpowiedzialnych za przestrzeganie konstytucji,
prokuratorzy, którzy byli miernotami, awansowani są na najwyższe stanowiska.
Dotyczy to także tych, którzy jeszcze niedawno byli wójtami naprawdę małej
gminy, a dziś stają się prezesami, w tym tej największej polskiej firmy i
największej w tej części Europy.
Mam wrażenie, że to nawet stało się dzisiaj zasadą. W
momencie, kiedy świat walczył z epidemią, codziennie umierały tysiące ludzi, na
Ukrainie walczy się o wolność, a w Polsce aspiranci zajmują się wprowadzaniem
religii na maturę, małżeństwami homoseksualnymi i adopcją dzieci przez pary
homoseksualne, kwestiami ideologicznymi, jak i przeglądem podręczników
szkolnych pod względem zgodności z chrześcijańską nauką społeczną.
W „Bogowie
łakną krwi” widzimy liczne egzekucje i pogarszające się warunki gospodarcze,
które wywołały coraz większą niechęć społeczeństwa do rządów jakobinów i samego
Robespierre’a. 8 Thermidora (czyli 26 lipca) dyktator wygłosił wielką mowę, w
której padały liczne oskarżenia o korupcję, marnotrawienie rządowych pieniędzy,
wreszcie zdradę ideałów rewolucyjnych. Po tym wystąpieniu jego przeciwnicy
zmobilizowali się i następnego dnia wystąpili z wnioskiem o aresztowanie
Robespierre’a i jego współpracowników. Wszyscy aresztowani zostali skazani na
śmierć bez sądu i zgilotynowani na Placu Rewolucji 28 lipca 1794 r. Oprócz
Robespierre’a stracono wtedy 20 osób, w tym Ewarysta Gamelina.
Od czasów Rewolucji Francuskiej do czasów
współczesnych powstało dużo sentencji, które mają przestrzegać ludzi przed
dokonywaniem fanatycznych czynów:
„Rewolucja, jak Saturn, pożera
własne dzieci.“ — Georges Danton,
„Mówi się, że rewolucja pożera
swoje dzieci – co gorsza pożera i wnuki.“ — Andrzej Majewski,
„Rewolucja pożera ludzi i charaktery.
Niszczy najmężniejszych, sieje spustoszenie wśród słabszych.“ — Lew
Trocki,
„Jeśli chcesz zaczynać rewolucję,
to lepiej zacznij ją w swoim własnym domu i sposobie myślenia.“ — Bono,
„Obywatele, chcieliście rewolucji
bez rewolucji?“ — Maximilien de Robespierre,
„Rewolucja to bezsensowna
destrukcja, postulat rzucany wówczas, gdy nie ma się żadnej ofert programowej,
nic do zaproponowania narodowi, a jedynie tupet i bezpodstawne mniemanie o
własnej supersprawności politycznej.“ — Wojciech Wierzejski.