„Wrogowie”
Isaac Bashevis Singer
Autor/ (ur. prawdopodobnie 21 listopada 1902 w Leoncinie, zm. 24 lipca 1991 w Miami) –
polski i amerykański pisarz
żydowski tworzący głównie w języku jidysz,
dziennikarz. Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury za rok 1978.
Tłumaczenie/ Zbigniew Batko
Tematyka/ Całkowicie
rozbity, przeniknięty immanentnym strachem, stosunkowo młody filozof i
talmudysta próbuje sklecić sobie życie. Wydaje mu się, że przez chwilę mu się
to udaje. Tyle, że ta nowa konstrukcja opiera się na fundamencie przeżartym nie
tylko jego własnymi przeżyciami z okresu Zagłady, ale również opowieściami
innych, jest wyjątkowo niestabilna, a bohater miota się pomiędzy uczuciami,
które - może to banalne - koncentrują się na trzech kobietach; jedna w jego
przekonaniu nie żyje, wobec drugiej ma dług wdzięczności, a trzecią kocha do
szaleństwa.
Główny motyw/ Bohaterem "Wrogów"
jest Herman Broder, który ocalał w czasie II wojny światowej ukrywany przez
polską chłopkę. Po wojnie żeni się z nią i emigruje do Nowego Jorku, gdzie
nadal ścigają go wspomnienia Holocaustu. Jego życie osobiste komplikuje się
coraz bardziej, kiedy odnajduje się cudownie ocalała pierwsza żona, a o swe
prawa dopomina się także przyjaciółka.
Cytat z książki charakteryzujący problematykę utworu:
„W świecie, w którym
dziecko mogło być odebrane matce siłą i zastrzelone, człowiek nie miał prawa
posiadać potomstwa”.
„Jak jeden Hitler
umrze, to jest milion chętnych na jego miejsce”.
„Geny zdawały się
zachowywać w pamięci inne epoki”.
„Współczesny judaizm
miał jeden cel: małpowanie gojów”.
„Nikt, kto przeszedł
to co ja, nie należy już do tego świata”.
„(…) dopóki żyjesz,
jesz, chodzisz i, za przeproszeniem, wypróżniasz się, to jesteś człowiekiem z
krwi i kości jak wszyscy”.
„Można być tylko na
tym albo na tamtym świecie. Nie można stać jedną nogą na ziemi, a drugą w
niebie”.
„Sam Bóg je mięso- i
to ludzkie”.
„Nie należy robić
wszystkiego, czego chce Bóg”.
„Tak naprawdę to
wariaci nie istnieją, oni tylko udają swój obłęd”.
„Te ich talmudyczne
dysputy są zachwycające, ale oni zawsze w końcu zaczną dowodzić, że można jeść
chleb w Pesach”.
„Jak to powiadają,
człowiek ma wszystko wypisane na twarzy, trzeba tylko umieć czytać”.
„Możliwe, że cierpienie
jest atrybutem boskości”.
„Dwoje ostatnich
ludzi na Ziemi się pozabija”.
„Są żołnierze, którzy
mogą zrzucić bombę na miasto i zabić tysiące ludzi, ale nie potrafiłby za nic
zarżnąć kury”.
„(…) inteligencja
jest jedynie sługą ślepej woli”.
„Żaden z dawnych
filozofów ani myślicieli nie mógł przewidzieć nadejścia takiej epoki jak
obecnie; epoki życia na chybcika. Pracowało się w pośpiechu, jadło się w
pośpiechu, nawet umierało się w pośpiechu. Być może taka gorączka jednym z
atrybutów Boga”.
„Jeśli w dzisiejszych
czasach kogoś szukają, nie może to być błaha sprawa”.
„Niech mi Bóg
wybaczy, ale goje zawsze upiększali swoje trupy, a dzisiejsi Żydzi są gojami”.
„No cóż, człowiek
może być pewien tylko jednego- śmierci”.
„Można zamordować bez
noża”.
„Przypomniał sobie
słowa Davida Hume’a, że nie ma żadnego racjonalnego dowodu na to, że słońce
wstanie następnego dnia. A zatem nie było też żadnej gwarancji, że zajdzie
dzisiaj”.
„Ale kto potrzebuje
pomocy złodzieja, ratuje go od szubienicy”.
„Kiedy ktoś ukrywa
się przez całe lata w sianie, przestaje odczuwać więź ze społeczeństwem”.
„No cóż, dwoje
martwych ludzi nie musi mieć przed sobą tajemnic”.
„Na wszystko mają
jedną odpowiedź: taka jest wola boża”.
„Jeśli kobieta kocha
mężczyznę to chce z nim mieć dziecko”.
„Goje robią bogów z
kamienia, a my z teorii”.
„A cóż innego jest
treścią cywilizacji, jeśli nie morderstwa i cudzołóstwo?”.
„Kiedy król angielski
chciał poślubić kobietę, którą kochał, zrzekł się tronu, a ty nie możesz się
wyrzec głupiej wieśniaczki? Nie ma takiego prawa, które mogłoby cię zmusić,
żebyś z nią żył”.
„Tacy, którzy we
wszystko wątpią, gotowi są też we wszystko uwierzyć”.
„Ale nawet obłęd musi
mieć swoją przyczynę”.
„Najbardziej oddane
wdowy wychodzą powtórnie za mąż”.
„Ale tak to jest z
faktami. Przekuwają każdy nadęty balon rozmaitych koncepcji, burzą teorie,
obracają w niwecz najgłębsze przekonania”.
„Nawet student
pierwszego roku psychologii wie, że można kochać i nienawidzić jednocześnie”.
„Ludziom się wydaje,
że złodziei można spotkać tylko na Krochmalnej w Warszawie i na Bowery w Nowym
Jorku. A złodzieje są wśród profesorów, artystów, i to wśród największych sław
z różnych dziedzin”.
„Żydzi robili
interesy wszędzie, nawet w Oświęcimiu. Jeśli istnieje piekło, tam też będą
robić interesy. Mówię to bez złośliwości. Cóż innego mogli robić?”.
„Mam taką swoją
teorię, że rodzaj ludzki zmienia się wciąż na gorsze, nie na lepsze. Wierzę w że
tak powiem ewolucje wsteczną. Ostatni człowiek ni świecie będzie jednocześnie zbrodniarzem
i szaleńcem”.
„Całuny nie mają
kieszeni”.
„Można było
pozostawać wyznawcą Spinozy i nazistą, znać na wylot fenomenologię Hegla i być
stalinowcem, wierzyć w monady, w Zeitgeist, w ślepą wolę, w kulturę europejską
i jednocześnie popełniać najgorsze zbrodnie”.
„Nawet jeśli człowiek
wątpi w istnienie tlenu, i tak musi oddychać”.
„(…) dziesięciu
wrogów nie może zaszkodzić człowiekowi tak bardzo, jak może sobie zaszkodzić on
sam”.
„Dopóki żyjesz, nie
wolno ci śmierdzieć”.
„Mężczyźni lubią
dziewice. Gdyby umieli dokonać takiej sztuki, każda kobieta kładłaby się jako
prostytutka, a wstawałaby jako dziewica”.
„Wydaje ci się, że
można przejść przez piekło i się nie oparzyć. Otóż można!”.
„W Rosji było jedno
lekarstwo na wszystkie choroby-wódka”.
„W życiu wszystko
może się zdarzyć. Zwłaszcza dziś, kiedy wszystko stanęło na głowie”.
Książka „Wrogowie”
Isaaca Bashevisa Singera dotyka kilka problemów, z którymi muszą konfrontować
się bohaterowie. Jednym z nich jest trauma po Holocauście. Doświadczenie,
wynikające z badań oraz psychoterapii osób ocalałych, pokazuje, że osoby, które
doznały traumy Holokaustu, wykazują w wieku późniejszym przewlekłe objawy
psychopatologiczne, wykraczające poza kryteria PTSD (Zespół stresu pourazowego) i w związku z tym większość autorów uważa takie
rozpoznanie PTSD za niewystarczające do określenia stanu psychicznego
ocalałych. Kolejnym problemem, które stawia autor jest pytanie czy mężczyzna
jest stworzony do monogamii? Na podstawie danych Światowej
Organizacji Zdrowia naukowcy z Wielkiej Brytanii przeanalizowali długość życia
mężczyzn po sześćdziesiątce z kultur, w których oficjalnie obowiązuje
monogamia, i tych, w których panuje poligamia. Wyszło im, że mężczyźni żyjący z
wieloma żonami żyją o ponad jedną dziesiątą dłużej od tych, którzy tkwią w
jednym związku. W całej historii ludzkości intensywne życie seksualne było jednym z
przywilejów władzy. Tysiące konkubin w haremach władców Babilonu, starożytnych
Chin, Egiptu czy imperium Azteków służyło tyranom do masowego
rozprzestrzeniania ich samolubnych genów. Wśród zbadanych przez antropologów
1200 współczesnych i historycznych kultur tylko ok. 150 zna wymóg monogamii.
Wszystkie pozostałe za właściwą formę instytucji małżeństwa uznają (lub
uznawały) wielożeństwo. Czy jesteśmy, zatem stworzeni do monogamii? Na to także
pytanie próbuje odpowiedzieć w książce „Wrogowie”
Isaac Bashevis Singer, który niemal jak psycholog ewolucyjny - nadaje
wiedzy, którą posiadały już nasze babcie, wszelkie pozory naukowości.
Akcja tej powieści toczy się już
po II wojnie światowej w środowisku emigrantów żydowskich w Nowym Jorku. Główny
bohater - Herman Broder jest polskim Żydem, który przeżył holocaust. Przetrwać
pomogła mu Polka o imieniu Jadwiga. Po wojnie Herman żeni się z nią i razem
emigrują do Nowego Jorku. Ich życie tylko z pozoru jest szczęśliwe i
harmonijne... Herman Broder obrócił się
na wznak i otworzył jedno oko. Jak co rano nie całkiem jeszcze rozbudzony,
zastanawiał się, czy jest w Ameryce, w Polsce w Cykowie, czy może w obozie w
Niemczech. Przyszło mu nawet do głowy, że być może ukrywa się jeszcze w Lipsku,
w sąsieku. Chwilami wszystkie te miejsca zlewały się w jego świadomości w
jedno. Wiedział, że jest na Brooklynie, ale jednocześnie słyszał wrzask
Niemców. Dźgano siano bagnetami, próbując go wypłoszyć, a on wciskał się coraz
głębiej w stertę. Ostrze bagnetu musnęło jego głowę. Budził się zawsze
nieświeży i wymięty i wyglądał tak, jakby przez całą noc mocował się z jakimś
przeciwnikiem. Co rano wołał Jadwigę. Kobieta miała typowo polską urodę: „różowe policzki, perkaty nos, jasne oczy,
płowe jak len włosy upięte w kok jedną spinką, wydatne kości policzkowe i pełną
dolną wargę”. Oboje spędzili po wojnie rok w obozie niemieckim, a od trzech
lat mieszkali w Ameryce, ale Jadwiga zachowywała całą świeżość i nieśmiałość
wiejskiej dziewczyny. Nie malowała się. Nauczyła się zaledwie paru słów po
angielsku. Herman miał nawet wrażenie, że przywiozła tu z sobą zapachy Lipska;
w łóżku pachniała rumiankiem, a w kuchni podczas gotowania pachniało latem i
także przywoływało wspomnienie Lipska. Wciąż zachowywała chłopski akcent.
Herman mówił do niej po polski, a czasami w jidysz, języku, którego nie
rozumiała. Choć była jego żoną i sąsiedzi nazywali ją panią Broder, zachowywała
się wobec niego tak, jakby wciąż byli w Cykowie i jakby nadal służyła w domu
jego ojca, reb Szmula Lejba Brodera. Całą rodzinę Hermana unicestwił holocaust.
On sam przeżył, bo Jadwiga ukrywała go w sąsieku w Lipsku, swojej rodzinnej
wiosce. Nawet jej matka nie wiedziała o kryjówce. W 1945 roku, po wyzwoleniu,
Herman dowiedział się od naocznego świadka, że Niemcy zastrzelili jego żonę,
Tamarę, zabierając jej najpierw dzieci, które też uśmiercili. Herman z Jadwigą
wyjechał do Niemiec, do obozu dla dipisów, a potem-kiedy uzyskał amerykańską
wizę- wziął z nią ślub cywilny. Jadwiga gotowa była przejść na judaizm, ale on
nie widział sensu narzucania jej religii, której sam nie praktykował.
Od czasu do czasu Herman
zabierał ją do kawiarni na Brighton Beach, ale nie mogła się przyzwyczaić do
ogłuszającego łoskotu pociągów przejeżdżających przez wiadukt, do pisku opon
pędzących we wszystkich kierunkach aut, do tłumów na ulicach. Herman kupił jej
medalionik, w którym nosiła karteczkę ze swoim nazwiskiem i adresem na wypadek,
gdyby się zgubiła, ale dla Jadwigi nie było to wcale pociechą; instynktownie
nie ufała żadnemu pisanemu słowu. Jadwiga nie umiała czytać ani pisać, więc
Herman pisał za nią listy do jej matki i siostry. Kiedy przychodziła odpowiedź,
czytał jej na głos. Czasem jej siostra Marianna wkładała do koperty trochę
ziarna, liść jabłoni albo kwiatek- drobiazgi, które w dalekiej Ameryce
przypominały Jadwidze rodzinne strony.
Herman pracował dla rabina Miltona
Lamperta od kilku lat. Jego pryncypał był jednym zlepkiem sprzeczności, jako człowiek
jednocześnie gruboskórny i dobry, sentymentalny i przebiegły, wybuchowy i
naiwny. Potrafił na zawołanie przytoczyć coś z zawiłych komentarzy Szulchan
Aruch, ale miewał problemy z poprawnym cytowaniem wersetów z Pięcioksięgu. Grał
na giełdzie, uprawiał hazard- i organizował zbiórki pieniędzy na różne cele
dobroczynne. Wciąż jeszcze szukał prawdziwej miłości i często narażał się na
śmieszność w tych swoich najwyraźniej daremnych poszukiwaniach. Przy swoich
sześćdziesięciu czterech latach zachowywał niesłabnącą energię i był
powszechnie znany, jako „rabin dynamit”. Rabin Milton Lampert nie był związany z żadną
kongregacją. „Publikował” artykuły w hebrajskich gazetach w Izraelu i „pisywał”
do żydowskich pism ukazujących się w Ameryce i w Anglii. Podpisywał umowy na
książki z kilkoma wydawnictwami naraz. Rabin nie miał ani czasu, ani
cierpliwości, żeby cokolwiek napisać. To, co dla niego robił Herman, rabin
określał, jako „zbieranie materiałów”. W
rzeczywistości Herman był ghostwriterem, pisał za niego książki, artykuły,
teksty wystąpień. Pisał je po hebrajsku lub w jidysz, ktoś tłumaczył je to na
angielski, a jeszcze ktoś inny redagował.
Herman oprócz żony Jadwigi
miał także kochankę Maszę. Czy można było wytłumaczyć w sposób racjonalny jego
postępowanie? Grzeszył przeciw judaizmowi, amerykańskiemu prawu, moralności.
Oszukiwał nie tylko rabina, lecz także Jadwigę. Ale nie mógł postępować
inaczej. Prostoduszna poczciwość Jadwigi była czasami nużąca; kiedy z nią
rozmawiał, czuł się właściwie tak, jakby był sam. Natomiast Masza miała tak
skomplikowaną osobowość, była tak uparta i znerwicowana, że i jej nie mógł
wyjawić prawdy. Udało mu się ją przekonać, że Jadwiga jest oziębła i że ożenił
się z nią z wdzięczności za uratowanie mu życia podczas okupacji.
Ilekroć Herman udawał, że jedzie
sprzedawać książki, w rzeczywistości spędzał noc w Bronksie, z Maszą. Miał w
jej mieszkaniu swój pokój. Masza przeżyła całe lata w getcie i w obozach. Teraz
pracowała, jako kasjerka w barze przy Tremont Avenue. Herman poznał Maszę i jej
matkę Szyfrę Puę w Niemczech. Masza była wtedy żoną niejakiego Leona
Torczynera. Masza z matkę wyjechali do Ameryki przed nim. Herman wpadł na Maszę
przypadkowo i tak zaczął się ich romans.
Pewnego dnia Herman będąc na noc
u Maszy, przebudziwszy się rano pijąc kawę zobaczył, że na stole leży żydowska
gazeta. Herman zaczął ją przerzucać. Nagle zobaczył swoje nazwisko. Widniało w
rubryce „Personalia”: „Pan Herman Broder
z Cykowa proszony jest o kontakt z reb Abrahamem Nissenem Jarosławerem”. Dalej
widniał adres i numer telefonu. Herman siedział przez chwilę sztywno. Wypatrzył
ten komunikat przez czysty przypadek. Zwykle poprzestawał na pobieżnym
przejrzeniu nagłówków na pierwszej stronie. Wiedział, kim jest reb Abraham
Nisser Jarosławer – był to wuj jego zmarłej żony, Tamary, człowiek
wykształcony, chasyd z Aleksandrowa. Herman szybko pobiegł zadzwonić i
dowiedział się, że jego żona Tamara żyje i jest teraz w Ameryce, w mieszkaniu
wujostwa. Herman przez dłuższą chwilę
milczał. Najwyraźniej podświadomie dopuszczał taką możliwość, bo nie był aż tak
bardzo zaszokowany, jakby się można było spodziewać. Co teraz będzie pomyślał?
Co z Jadwigą, co z Maszą i co z Tamarą? Przez chwilę nie potrafił obliczyć, ile
ona może mieć lat?
Herman nie miał dość czasu,
by żałować swojego postepowania wobec tych trzech kobiet. Zasadniczo jednak nic
się w jego postawie nie zmieniło; nadal brakowało mu wiary w siebie i cały
rodzaj ludzki. Był wyznającym fatalizm hedonistą, pogrążonym w przed
samobójczym mroku. Religia kłamała. Filozofia była od początku dziedziną
skazaną na bankructwo. Jałowe obietnice postępu nie były niczym więcej, jak
obelgą dla męczenników wszystkich pokoleń. Jeśli czas był tylko formą percepcji
lub kategorią rozumu, przeszłość pozostawała tak samo obca jak teraźniejszość. Herman
chciałby zatrzymać wszystkie trzy kobiety dla siebie, taka była jego haniebna
prawda, przyznawał się w duchu sam przed sobą. Tamara wyładniała, wyciszyła
się, stała się bardziej interesująca. Przeszła przez jeszcze większe piekło niż
Masza. Rozwód z nią byłby równoznaczny z pchnięciem jej w ramiona innego
mężczyzny. Co zaś do miłości, to sądowi
profesjonaliści używali tego słowa tak, jakby można je było precyzyjnie
zdefiniować- a przecież nikt nie odkrył jeszcze jego prawdziwego znaczenia.
Samemu Singerowi przypisywano
wiele romansów, namiętności niemal tak wielkich, jakie przeżywali bohaterowie
jego opowieści. Nic dziwnego, kiedy je snuł, często odsłaniał w nich siebie,
przywoływał znane sobie realia, fakty z życia, nawet własną fizjonomię. Do dziś
badacze literatury głowią się, jak wiele w jego opowieściach jest wątków
autobiograficznych. Ale równocześnie Singer stale budował fikcje. Czy więc
świadomie podsycał własną donżuańską legendę? Gdy zbliżał się do
sześćdziesiątki, ostatecznie postanowił przejść na wegetarianizm. Wrażliwość na
krzywdę zwierząt, niezgoda na bezwzględność natury – to tkwiło w nim od zawsze.
Kiedy pytano go, czy nie je mięsa dla zdrowia, odpowiadał, że „owszem – dla zdrowia kur”. W książce „Wrogowie” pisarz porównuje ZOO do obozu
koncentracyjnego. W takich miejscach jak ZOO w powietrzu wyczuwa się tęsknotę-
za pustynią, wzgórzami, dolinami, naturalnymi legowiskami i rodzinami. Podobnie
jak Żydzi zwierzęta te zostały tu ściągnięte ze wszystkich stron świata i
skazane na wieczna izolację i nudę. Niektóre dawały wyraz swojej niedoli
krzykiem, inne pozostawały nieme. Ślepy
przypadek? Darwiznizm? Wszystko milczy: Bóg, gwiazdy, zmarli. Stworzenia, które
posiadają umiejętność m ó w i e n i a, nie odkryły niczego prócz nowych
narzędzi unicestwiania. Singer pokazuje, że wszelka religia i inne filozofie na
przestrzeni wieków się skompromitowały, przestały mieć dla człowieka większe
znaczenie. Znowu nastaje epoka pradawnych wierzeń. Bohater książki Herman
interesuje się okultyzmem, chodzi do bibliotek i wyszukuje tam książek o
czytaniu w cudzych myślach, o jasnowidzeniu, dybukach i innych duchach- jednym
słowem o wszystkim, co dotyczyło zjawisk parapsychologicznych. W czasach, gdy
oficjalna religia przezywała głęboki kryzys, a filozofia straciła jakiekolwiek
znaczenie, okultyzm stał się dla tych, którzy nadal poszukiwali prawdy,
dziedziną niezmiernie ważną.
Autor podkreśla na kartach
swojej powieści, że przeszłość nigdy w nas nie umiera. Przeszłość istnieje.
Jeśli nawet uznać za Spinozą, że czas nie jest niczym więcej, jak tylko
sposobem myślenia, lub za Kantem, że to jedynie forma percepcji, to nie można
było zanegować faktu, że mieszkając w Polsce w Cykowie Herman zimą palił w
piecu drzewem, jego błogosławionej pamięci ojciec studiował Gemarę i
komentarze, a matka gotowała krupnik z kaszy perłowej, z fasolą, ziemniakami i
suszonymi grzybami. Herman tu w Ameryce czuł smak tej kaszy, słyszał, jak
ojciec mamrocze przy lekturze, a matka rozmawia w kuchni z sąsiadkami, jak
dźwięczą dzwonki u sań, którymi chłop zwozi drzewo z lasu.
Wracając do kwestii PTSD,
możemy zauważyć jak singerowscy bohaterowie walczą z traumą po Holocauście.
Herman nawet w Ameryce „planuje” drogę ucieczki z domu na wypadek gdyby Niemcy
zaatakowali Amerykę. Tamara podkreśla, że pocisk, który tkwi w jej biodrze jest
jej najlepszą pamiątką. Przypomina jej, że miała kiedyś dom, rodziców, dzieci.
Jeśli by ją wyjęła, nie zostałaby jej żadna pamiątka po życiu w Polsce. Ta była
niemiecka kula tkwiąca tyle lat w jej ciele, ciele Żydówki, stała się żydowska.
Być może ten sam rewolwer zabił jej dzieci…?
Jaki jest morał z tej
historii? „W życiu wszystko może się
zdarzyć. Zwłaszcza dziś, kiedy wszystko stanęło na głowie”. Herman, Żyd
nowoczesny, rozszerzył tę zasadę, poszedł o krok dalej: nie miał już nawet
wiary w Torę, w której mógłby znaleźć oparcie. Oszukiwał wszystkich wokół
siebie a także siebie. Herman nie przypieczętował paktu z Bogiem i nie miał z
Niego żadnego pożytku. Nie chciał, żeby jego nasienie mnożyło się niczym
nadmorski piasek. Całe jego życie było grą polegającą na skradaniu się- te
kazania, które pisał dla rabina Lamperta, książki, które sprzedawał rabinom i
chłopcom jesziwy, akceptacja przejścia Jadwigi na judaizm i zdanie się na łaskę
Tamary. W Niemczech, a nawet w Ameryce powstawały neonazistowskie partie. Z
imieniem Lenina i Stalina na ustach komuniści torturowali starych nauczycieli i
likwidowali całe wsie w Chinach podczas „rewolucji kulturalnej”. Mordercy,
którzy bawili się czaszkami dzieci, sączyli w monachijskich piwiarniach piwo z
wysokich kufli i śpiewali nabożne pieśni w kościołach. W Moskwie zlikwidowano
wszystkich żydowskich pisarzy. A jednak żydowscy komuniści w Nowym Jorku,
Paryżu i Buenos Aires sławili morderców i urągali wczorajszym przywódcom.
Prawda? Herman poczuł, że nie może
żyć w takim miejscu, w takim świecie: „Nie
w tej dżungli, na tym ziemskim spodku stojącym na rozpalonej lawie”.
Dla ciekawości czytelników
należy zaznaczyć, że w książce występują także dwie papużki, ptaszki, które
Singer uwielbiał i sam w swoim życiu posiadał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz