„Kaiken”
Jean-Christophe Grangé
Autor/ (ur. 15 lipca 1961 roku w Boulogne-Billancourt)
dziennikarz, pisarz i scenarzysta. Jest jednym z niewielu francuskich autorów
tworzących thrillery, który zdobył popularność w Stanach Zjednoczonych, (choć
sam zaprzecza, by był tam szeroko znany). Po uzyskaniu tytułu magistra na
francuskiej Sorbonie został publicystą. Mając 28 lat, zdobył międzynarodową
sławę, jako reporter, pracując zarówno dla „tytułów” francuskich, jak i
zagranicznych, m.in. Paris Match, Sunday Times i National Geographic.
Współpracował z różnymi agencjami prasowymi, a jego reportaże, znane w różnych
zakątkach świata, stały się później istotnym źródłem inspiracji dla jego
twórczości literackiej. Ma na swoim koncie łącznie 12 powieści, spośród których
aż 4 zostały sfilmowane.
Tłumaczenie/ Wiktoria
Melech
Tematyka/ W tej powieści
ogromną rolę odgrywa kultura japońska, będąca dla bohatera czymś tak odległym,
egzotycznym i fascynującym, że aż idealnym. Obok wstrząsającego aktu
dekapitacji drugim symbolem kulturowego wyzwania jest tytułowy kaiken –
sztylet, którym samobójczą śmierć zadawały sobie honorowo żony samurajów,
podcinając własne gardło. Powieść jest
tym samym areną zderzenia dwóch jakże odmiennych dziedzictw kulturowych-
Wschodu i Zachodu, Japonii i Francji. Takie też jest małżeństwo
głównego bohatera, Passana. W tym jednak przypadku autor przewrotnie
odwraca role. Policjant, z urodzenia Francuz, jest totalnie zafascynowany
Japonią, jej kulturą, wartościami i ideami życiowymi. Jego małżonka,
Naoko, z pochodzenia i wychowania Japonka, ucieka właśnie
od swojego wschodniego dziedzictwa, chłonąc w siebie wolność
i otwarcie zachodniej kultury. Na skrzyżowaniu swojej rodzimej
przeszłości i aktualnego wyboru innych wartości rodzi się dramat
nie tylko rodzinny.
Główny motyw/ Bohaterem „Kaikena" jest policjant Olivier
Passan, prowadzący śledztwo w sprawie seryjnego mordercy, który w wyjątkowo
bestialski sposób morduje kobiety w ciąży. Dla Passana ukaranie sprawcy jest
sprawą życia i śmierci, nawet, jeżeli może przez to ucierpieć jego policyjna
kariera. Wkrótce okazuje się, że policyjne działanie „wkroczyło z buciorami” w
osobiste życie gliniarza, które i tak nie należało do najłatwiejszych.
Policjant, pozbawiony wsparcia wymiaru sprawiedliwości musi obronić swoje
dzieci, a także przede wszystkim uporać się z własną mroczną przeszłością.
Cytaty z książki charakteryzujące
problematykę utworu:
„Glina to nikt inny jak złodziej, któremu się nie udało”.
„I ich miłość niczym opalenizna znikła stopniowo zanim
zdołali sobie z tego sprawę”.
„Miłość żywi się uczuciem tego drugiego”.
„Prawda o człowieku jest jak tatuaż-można ją obejrzeć na
łóżku lub w kostnicy”.
„Każdy ma prawo do swoich iluzji”.
„(…) jedynie lekarze sądowi wiedzą coś o życiu ludzi”.
„Dziesięć lat wspólnego życia, żeby usłyszeć tylko banały”.
„Miłość nie istnieje. Są jedynie dowody miłości”.
„Kobiety nie żartują w kwestii macierzyństwa”.
„Oszczędzanie jest dobre dla ludzi, którzy mają przed sobą
jakąś przyszłość”.
„Kiedy nic już nie jest pewne w życiu, co pozostaje? Ziemia
pod nogami”.
Kryminał to
gatunek pełen paradoksów. Z jednej strony uważany jest za literaturę popularną,
z drugiej coraz bardziej docenia go krytyka z najwyższej półki. Mówi się o jego
wielkiej pojemności, ale także o ograniczeniach, jakie nakłada mu konwencja.
Współcześni autorzy stają, więc przed nie lada wyzwaniem. Dzisiaj dobry
kryminał nie może, bowiem ograniczać się jedynie do świetnie skonstruowanej
intrygi lub opisu pościgu za zbrodnią. Musi zawierać coś więcej. Co konkretnie?
Nie w ofiarach
kryje się siła książek kryminalnych. Bez
ciekawej postaci prowadzącej śledztwo nie istnieje dobry kryminał. Bez względu
na to czy jest to prywatny detektyw/policjant/prokurator/dociekliwa staruszka,
to „musi mieć charakter”, styl, klasę i coś, co go odróżnia od reszty
dochodzeniowego świata. Ja osobiście w książkach bardzo cenię wszelkie wartości
poznawcze. Między innymi, dlatego tak lubię powieści, których fabuła
skonstruowana jest na tle historycznym, bo oprócz ciekawej akcji, mogę się
czegoś nowego nauczyć. Tak samo lubię, kiedy kryminał jest napisany przez
osobę, która co najmniej zrobiła dobry reaserch. Kiedy pokazana w książce
rzeczywistość faktycznie ma jakieś odbicie w realnym świecie. Współcześni
autorzy kryminałów często robią ten błąd i starają się opisywać ohydę zbrodni
jak najdosadniej. Nie lubię tego i uważam, że jest to (z pewnymi wyjątkami)
niepotrzebne. Napięcie buduje się inaczej – odpowiednio pisząc sceny,
stosując suspens czy używając odpowiedniego języka. „Flaki” na wierzchu nikomu
do niczego nie są potrzebne. Kryminał ma się opierać na tajemnicy, zagadce i
dedukcji, a nie „na flakach!”.
Głównym
bohaterem kryminału „Kaiken” jest
Olivier Passan, oficer francuskiego wymiaru sprawiedliwości, prowadzący
śledztwo w sprawie brutalnych morderstw kobiet w ciąży i ich nienarodzonych
dzieci. Sposób zadawania śmierci jest bardzo okrutny, choć tym razem autor nie
skupiał się na opisach makabrycznych wydarzeń, co było bardzo istotnym
elementem jego poprzednich książek. W tym przypadku Grangé jest delikatniejszy; zredukował krwawe elementy do minimum
pozwalając czytelnikowi na rozeznanie się w sytuacji. Autor skupia się na
elemencie rozgrywki pomiędzy głównym bohaterem a mordercą zwanym „Akuszerem”.
Surowy, ale pełen szczegółów styl pisarza wraz ze świetnie nakreśloną linią
fabularną sprawiły, że ciężko oderwać się od lektury. Co ciekawe autor skupia
swoją uwagę także na życiu osobistym bohatera w tym na jego problemach
małżeńskich. Oliver Passan zafascynowany jest kulturą Japońską do tego stopnia,
że staje się bardziej „Japoński” od swojej żony Naoko, która jest Japonką.
Na ścianach swojego
domowego gabinetu Passan rozwiesił portrety swoich japońskich idoli. Yukio
Mishima, który w 1970 roku w wieku czterdziestu pięciu lat popełnił
samobójstwo. Renato Taki, japońskiego Mozarta, który zmarł na gruźlicę w 1903
roku, mając dwadzieścia cztery lata. Akira Kurosawy, który ledwie przeżył po
próbie samobójczej w 1971 roku z powodu niepowodzenia pierwszego filmu.
Naprawdę niezbyt zabawne towarzystwo. Słuchał muzyki kompozytora Akiry
Ifukubego, którego we Francji z pewnością słuchał tylko on. Passan pasjonował
się japońską muzyką symfoniczną XX wieku, absolutnie nieznaną w Europie i niezbyt
popularną w Japonii. Popijał herbatę z urządzenia, które kiedyś kupił w
Japonii, w którym woda zachowywała temperaturę dziewięćdziesięciu stopni.
Czekał jak się zaparzy -zawsze trzydzieści sekund- i zapalał kadzidełka.
Odkrywając
Japonię, odkrył samego siebie. Pierwsza podróż do Japonii natychmiast
przewróciła jego życie do góry nogami. Urodził się w Katmandu w 1968 roku. Jego
rodzice po zapaleniu chilomu poczęli go na pełnym haju u stóp posągu Buddy. Ojciec
zmarł rok później wskutek utraty krwi, którą sprzedawał, żeby kupić opium. Matka
zniknęła kilka miesięcy później, nie zostawiając adresu. Ambasada Francji w
Nepalu zrobiła, co było konieczne. Zawieziono go do Francji i został
podopiecznym państwa. Przez piętnaście lat był sierotą przerzucaną od jednej
rodziny zastępczej do drugiej. Mieszkał zarówno u ludzi bardzo życzliwych, jak
i łajdaków. Po zakończeniu edukacji, przerywanej niepowodzeniami, obrał złą
drogę. Kradzieże samochodów, handel fałszywymi dokumentami, rozboje… Udawało mu
się jednak unikać problemów z policją. Opamiętał się, gdy skończył dwadzieścia
lat. Opuścił przedmieścia Nanterre, i wytrząsnąwszy ze skarbonki forsę z
czasów, gdy kradł wynajął służbówkę. Zapisał się na wydział prawa na Sorbonie,
która znajdowała się niedaleko jego mieszkania. Trzy lata przeżył w niskiej,
siedmiometrowej klitce, wkuwając, zapychając się żarciem z McDonalda i czytając
na głos notatki z wykładów. Pasjonował się sztuką, filozofią, muzyką klasyczną.
Prawdziwa kuracja odwykowa. Wydał na to całe oszczędności.
Po zrobieniu
licencjatu zdecydował się wstąpić do Wyższej Szkoły Policyjnej. Kiedy się nad
tym zastanawiał, uznał to za jedyną drogę powrotu do dawnego świata. Dochodził
do tego jeszcze jeden osobisty powód- być policjantem znaczy służyć krajowi. A
on miał wobec kraju dług. To państwo francuskie ocaliło go, wyżywiło i
wykształciło. W chwili promocji przyszedł mu do głowy dziwny pomysł. Zamiast
myśleć o pracy w ministerstwie lub intratnym stanowisku w jakimś prestiżowym
wydziale w policji, zasięga informacji o możliwości pracy za granicą-, jako
łącznik, instruktor, oficer wywiadu. Został asystentem oficera łącznikowego w
Tokio. Kiedy przybył do Japonii, jego życie odmieniło się na zawsze.
Odtąd
Japonia miała się stać krajem jego oczekiwań, pragnień, nadziei. W jakimś
psychologicznym sensie Japonia miała zastąpić mu rodziców i rodzinę, której
nigdy nie miał. Uwielbiał ten kraj, czyste ulice, miejsca publiczne, toalety.
Wyrafinowane jedzenie. Surowość zasad. Do tego dochodziło kultywowanie
tradycji. Kodeks honorowy samurajów. Fascynacja dobrowolną śmiercią, piękno
kobiet na malowidłach ukiyo-e. Idealizacja
tego skraju sprawiła, że reszty nie chciał widzieć. Obłędnego materializmu.
Obsesji na punkcie nowoczesnej technologii. Ogłupienie narodu, który pracuje
dziesięć godzin dziennie. Poczucie wspólnoty, a jednocześnie samotność i
wyobcowanie. Udawał również, że nie widzi estetyki komiksów, których nie
znosił, tej obsesji wielkich czarnych oczu, podczas gdy on lubił te w kształcie
migdałów. Wolał nie dostrzegać zafascynowania gadżetami, automatową grą pachinko, durnymi sitcomami i grami
wideo…
Przede
wszystkim zaś Passan ignorował fakt, że Japonia podupada. Sytuacja stale się
pogarszała. Kryzys ekonomiczny. Chroniczne zadłużenie. Bezczynność młodej
generacji… Na ulicach wypatrywał ludzi pokroju Toshira Mifunego, ulubionego
aktora Kurosawy, z mieczem w dłoni, i nie dostrzegał zniewieściałych
nastolatków zafascynowanych komiksami, ludzi drzemiących w metrze w drodze do
pracy… Całe pokolenie, które nie odziedziczyło siły swoich przodków,
przeciwnie- popadało w śmiertelne, wyniszczające zmęczenie. Dekadenckie
społeczeństwo zatrute zachodnim rozkładem.
W miarę
upływu lat, mimo iż poślubił na wskroś nowoczesną Japonkę, Passan nadal marzył
o Japonii ponadczasowej, nierealnej, z której czerpał spokój i równowagę ducha.
Co ciekawe, nigdy nie ćwiczył japońskich sztuk walki, pozostając na technikach
walk poznanych w szkole policyjnej, nigdy też nie zrozumiał, na czym polega
medytacja zen. Stworzył ten świat rygoru i estetyki, żeby lepiej radzić sobie z
pracą, ale także Japonia wypełniała lukę po rodzinie, której nigdy nie miał.
„Ziemia obiecana”, w której mógł znaleźć oparcie.
Żona
Passanta, Naoko przed wyjazdem do Paryża nie wiedziała o jednej istotnej
rzeczy- o próżności Francuzów. Teraz, kiedy ich poznała, zrozumiała, że z
idiotycznym uśmiechem i frywolnym wzrokiem popisują się swoimi wyimaginowanymi
zdobyczami. Passan nie dotykał jej już od dwóch lat. Najpierw pojawiło się
wzajemne znużenie, rozdrażnienie, potem nienawiść i wreszcie całkowity brak
kontaktu. Był świetnym policjantem, ale beznadziejnym mężem. Na tym polu
kompletnie mu się nie udawało, i nie mogła mieć o to do niego żalu, sama,
bowiem doszła do tego samego punktu, z którego nie było powrotu. Zastanawiała
się, jak to się stało, dlaczego miejsce miłości zajęła ta irytująca obojętność?
Miała na to własną odpowiedź- z powodu seksu. A dokładniej, z powodu braku
seksu.
Przyjaciele
przyglądali się im z niedowierzaniem. Olive i Naoko- modelowa, idealna miłość
wykraczająca poza wszelkie granice! Przykład budzący zazdrość u innych, ale
jednocześnie dający nadzieję. Potem pojawiły się pierwsze oznaki kryzysu.
Znajomi naiwnie przypisywali tę klęskę dzielącym ich różnicom kulturowym.
Tymczasem nawet te różnice nie wystarczały, żeby ocalić ich związek od nudy. Naoko
śledziła rozwój ich związku w sposób niemal naukowy, odnotowując każdą zmianę,
każdy szczegół. Kiedy się poznali, Passan był w nią wpatrzony „jak słonecznik w słońce”. W tamtym
okresie miała wrażenie, że jest jego krwią, jego światłem. Zadowolona i rozpromieniona, wcale nie była wyniosła. Jednak z
czasem dla jej męża ważniejsza stała się praca w policji. W tym czarno-białym
świecie, w którym mogli być tylko zwycięzca i zwyciężeni, sprzymierzeńcy i
wrogowie, brakowało dla niej miejsca.
Naoko
Akutagawa przeszła przez zwykłe piekło, jakiego doświadczają japońskie dzieci.
Surowe wychowanie oparte na biciu pasem, lodowatym prysznicu, pozbawieniu snu i
jedzenia… Terror. Jej rodzice byli wychowywani tak samo. W Europie dyskutowano
o dziedziczeniu skłonności do przemocy, uważano, że bite dziecko często samo
staje się brutalnym rodzicem. W Japonii mówiono po prostu, że bicie po twarzy
jest wręcz wskazane. Jej ojciec, profesor historii w Tokio, był tego żywym
przykładem. Do koszmaru w rodzinnym domu dochodził koszmar systemu szkolnego.
Musiała być najlepsza w liceum i jednocześnie przygotowywać się do egzaminu
konkursowego na uczelnię. Jednocześnie- to jeden z licznych paradoksów Japonii-
Naoko była rozpieszczana przez matkę. Spała z nią do ósmego roku życia. Jako
piętnastolatka nie chciała nocować poza domem. Do osiemnastego roku życia sama
nie podjęła żadnej decyzji. W 1995 roku nastąpił w życiu Naoko kolejny zwrot.
Pewien fotograf zaczepił ją w metrze i zaproponował próbne zdjęcia. Naoko nie
posiadała się ze zdumienia. Miała dwadzieścia lat. Do tej pory nikt nie
wspominał o jej urodzie. W Japonii żadnemu rodzicowi nie przyszłoby na myśl,
żeby chwalić za to swoje dziecko. A Naoko była piękna. Od pierwszej próbnej
sesji zdjęciowej codziennie otrzymywała tego potwierdzenia. Przeszła pomyślnie
przez pierwsze castingi i zaczęła zarabiać pieniądze, które jej wydawały się
niebotyczne. Nie powiedziała tego rodzicom, kontynuowała studia, oszczędzając
po kryjomu, by móc uniezależnić się od ojca. Uciec na zawsze z tego świata. W
wieku dwudziestu trzech lat z dyplomem w kieszeni poleciała do Stanów
Zjednoczonych, następnie do Europy. Idealnie pasowała do powszechnego na
Zachodzie wyobrażenia o Japonce- gładkie, czarne włosy, wydatne kości
policzkowe, mały, lekko zakrzywiony nos. W końcu z powodów czysto finansowych
zamieszkała na stałe w Paryżu. Zrealizowała marzenie, ale nie swoje, tylko
matki. Jej matka to prawdziwa wielbicielka wszystkiego, co francuskie.
Kontrast
między wyidealizowanym przez matkę Paryżem a nieprzyjaznym miastem, w którym
przyszło mieszkać Naoko, był zaskakujący. Nie poznawała niczego. Błądziła po
brudnych ulicach. Dawała się oszukiwać kierowcom taksówek. Przede wszystkim
była zaszokowana arogancją Francuzów. Otwarcie kpili z jej akcentu. W szpitalu
Sainte- Anne jest specjalny oddział Paris
shokogun (syndrom Paryża). Rocznie setka Japończyków rozczarowanych tym
miastem popada w depresję i paranoję. Są tam leczeni, a potem wracają do kraju.
Naoko była twarda, z góry nie wiązała z Paryżem romantycznych nadziei.
Po dwóch
latach, kiedy jej francuski stał się do przyjęcia, zrezygnowała z pracy, jako
modelka – nie znosiła tego zajęcia, tego środowiska. Zajęła się tym, do czego
była naprawdę przygotowana- finansami. Pewnego dnia ukradziono jej torebkę. W
Japonii kradzieże nie istnieją. Udała się na komisariat. Torebki od Gucciego
nie odnaleziono, ale za to poznała Passana. Była to miłość od pierwszego wejrzenia.
Nic nie rzucało cienia na ich szczęście. Nie mieli wątpliwości, że są dla
siebie stworzeni.
Jednak z
czasem Naoko zauważyła, że Passen kocha Japonię a nie ją. Kocha iluzję idei.
Coś, co nie ma nic wspólnego z nią. Uczucie, jakim ją darzył, było zawsze
abstrakcyjne. Na początku wierzyła, że zainteresował się nią, jako kobietą.
Wyszło zupełnie odwrotnie. Passen pogrążał się w swojej obsesji. W dalszym
ciągu nocami oglądał filmy o samurajach, czytał książki o Japonii, których
tytułów nawet ona nie znała. Słuchał starych kompozycji na koto, których w
Japonii nikt już nie pamięta. Odnosiła wrażenie, że żeniąc się z nią, i
posiadając z nią dwóch synów dopełnił tego, kim zawsze chciał być-
Japończykiem. Ich ślub tak naprawdę był jak pasowanie wojownika przez króla na
rycerza. A wspólne posiadanie dwóch synów to „połączenie” Wschodu z Zachodem. Passan
podziwiał japońskich wojowników, tych ludzi, którzy nie bali się śmierci. Dla
których obowiązek i honor były wszystkim, dla których nie liczyła się banalna
radość życia „ludzi szczęśliwych”. Naoko nie cierpiała tego chorobliwego
podziwu. Według niej był to jeszcze jeden sposób piętnowania jej narodu. Wciąż
ten sam refren tragicznej kultury, oscylującej między perwersją seksualną a
dobrowolną śmiercią. Banały, które nie miały nic wspólnego z rzeczywistością i
które wyprowadzały ją z równowagi.
Książka „Kaiken” oprócz tego, że jest świetnym
kryminałem opisuje też konsekwencje braku rodziców w dzieciństwie lub braku z
nimi kontaktu. Dzieciństwo to okres, w
którym bardzo często decydują się sprawy tak ważne, jak kształt naszych relacji
z bliskimi w dorosłym życiu. Szczęśliwy start, dorastanie w poczuciu akceptacji
i miłości jest najlepszym, co możemy dostać od rodzinnego otoczenia. Niekochane
dzieci wyrastają często na niepotrafiących kochać (również siebie) dorosłych.
To „nieumiejętne kochanie” unieszczęśliwia i sprawia, że bardzo trudno im
ułożyć sobie życie. Główny bohater książki to elementarny przykład dziecka
wychowanego bez rodziców. Także jego żona Naoko, chociaż miała rodziców
„fizycznie” nie posiadała ich emocjonalnie. Passen próbował wypełnić pustkę po
rodzicach kulturą japońską, gdzie honor i odwaga samurai symbolizował w jego
życiu psychicznym ojca, człowieka, który chroni swoje potomstwo, który daje
poczucie bezpieczeństwa. Ta idealizacja Japonii sprawiała, że często w oczach
swojej żony Japonki wyglądał śmiesznie wręcz komicznie. Natomiast niedostępność
emocjonalna rodziców Naoko sprawiła, że z czasem zaczęła „gardzić” swoją
kulturą. Niedostępni emocjonalnie rodzice, wzbudzali
w niej poczucie odrzucenia.
Dorastając bez uwagi i miłości, zaczynała mieć problemy z poczuciem własnej
wartości. Nie wierzyła, że jest wystarczająco dobra, mądra, inteligentna,
piękna, żeby zasłużyć na zainteresowanie ukochanej osoby. Stała się niepewna
siebie, co z czasem przejawiało się w agresywną i arogancką postawę wobec
Passenta, który symbolizował w jej życiu psychicznym niedostępnych rodziców.
Nie chcę
zdradzać kryminalnego wątku książki wyjawię tylko, że śledczy stopniowo
zaciskają pętlę wokół podejrzanego, ale brak jednoznacznych dowodów utrudnia
wymierzenie sprawiedliwości. Tymczasem zabójca czuje się bezkarny i swobodnie „pogrywa”
sobie z kolejnymi ofiarami. Niespodziewanie jego celem staje się najbliższa
rodzina Passanta. Czy dojdzie do bezpośredniej konfrontacji policjanta z
nieobliczalnym szaleńcem? Jaką rolę w tym wszystkim odegra tytułowy kaiken,
sztylet należący do japońskiej żony Oliviera? Japonia odgrywa w książce
znaczącą rolę. Autor pokazuje bohatera, który zamiast zastanawiać się nad
prawdziwymi problemami, snuje rojenia o azjatyckim edenie, japońskim ideale,
pełnym spokoju i równowagi. Wiele ludzi staje się ofiarami takiego podejścia do
życia. Książka wyjaśnia także różnice kulturowe. Dlaczego lud japoński
zaakceptował stare zasady, tak jak Żydzi przyjęli dziesięcioro przykazań? Bo i
jedni i drudzy mają te zasady w sobie. Od stuleci. Od zawsze. Rodzimy się z
ciała ludzkiego, geny mają wpływ na to, jacy jesteśmy, ale sięgając jeszcze
głębiej, jesteśmy tworzeni przez idee.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz