„Serce to samotny myśliwy”
Carson McCullers
Autor/ (ur. 19 lutego 1917, Columbus, Georgia - zm. 29 września 1967 roku, Nyack, stan Nowy Jork) - amerykańska pisarka. W swojej twórczości zajmowała się duchową
izolacją społecznych wyrzutków na południu USA.
Tłumaczenie/ Jadwiga
Olędzka
Tematyka/ Tragizm ludzkiego losu Carson McCullers ukazuje poprzez
przedstawienie kilku postaci - ludzi rozpaczliwie samotnych i nieszczęśliwych.
Bohaterowie powieści nie godzą się ze swoją samotnością, walczą i szukają dróg
do szczęścia. Uosobieniem ich marzeń staje się głuchoniemy Singer. Widzą w nim
człowieka, który jeden ich rozumie. Owszem, Singer posiada dar zjednywania
sobie ludzi, przede wszystkim, dlatego, że potrafi słuchać i ze zrozumiałych
względów nie wypowiada swoich poglądów, jednak w rzeczywistości nie rozumie on
ludzi, którzy przychodzą do niego, by wyrzucić z siebie to, co ich nurtuje.
Singer - powiernik samotnych - sam jest najbardziej z nich samotny,
niezrozumiany i tragiczny. Wszystkie swoje uczucia i marzenia oddaje „nienormalnemu”
przyjacielowi, gdyż tylko do niego może mówić rękami i mieć nadzieję, że
przyjaciel to rozumie. Niektóre problemy powieści, np. konflikty rasowe i
społeczne, nawiązują wyraźnie do powieści amerykańskiego Południa, jednak
odnosi się wrażenie, że są tylko tłem tego, co autorkę nurtuje najbardziej -
problemu samotności człowieka w otaczającym go wrogim i niechętnym świecie.
Główny motyw/ Życzliwy dla
wszystkich głuchoniemy John Singer, który potrafi czytać z ruchu warg, jest
idealnym słuchaczem. Nikomu nie przerywa, nikogo nie ocenia. Dlatego też ludzie
chętnie mu się zwierzają. Wiecznie pijany wizjoner, właściciel kafejki, a
jednocześnie domorosły filozof, lekarz obsesyjnie próbujący osiągnąć swój bliżej
niesprecyzowany życiowy cel… przychodzą do Johna ze swoimi problemami i żaden
nie dostrzega jego tragedii… Dopóki nie jest za późno. Niezwykle
dojrzała powieść autorki, która pisała, mając zaledwie dwadzieścia trzy lata.
Cytaty z książki charakteryzujące
problematykę utworu:
„Ale ty nie wiesz, co to znaczy stworzyć sobie prawdziwy
obraz z mnóstwa szczegółów”.
„(…) logiczny związek wiąże się zwykle z rozumem”.
„Sprawiał wrażenie człowieka, który siedział dłuższy czas w
więzieniu albo studiował na Uniwersytecie Harvarda, albo też żył długo wśród
obcych w Ameryce Południowej. W każdym razie jakby przebywał gdzieś, gdzie inni
dotrzeć nie mogą, albo zrobił coś, czego inni zrobić nie potrafią”.
„Są tacy, co wiedzą, i tacy, co nie wiedzą. Na dziesięć
tysięcy tych niewiedzących trafia się jeden, który wie. To rzecz niepojęta, w
każdej epoce- fakt, że miliony wiedzą tak wiele, a tego jedynego nie wiedzą. Na
przykład w piętnastym wieku wszyscy myśleli, że Ziemia jest płaska, a tylko
Kolumb i paru innych jeszcze znało prawdę. Inna rzecz, że trzeba pewnej wiedzy,
by móc wyobrazić sobie, że Ziemia jest okrągła. A tymczasem ta prawda jest
oczywista, aż niepojęte, że ludzie nie wiedzą. Ty wiesz!”.
„(…) prawie każdy ma jakąś część ciała, którą stara się
zakryć. Głuchoniemy- ręce”.
„Bo niektórzy są już tacy, że czasem wyrzucają z siebie to,
co w nich tkwi, zanim przefermentuje i stanie się trucizną, oddają to wszystko
jakiemuś człowiekowi lub jakiejś idei”.
„Może gdy ludzie marzą o czymś tak bardzo, to marzenie każe
im wierzyć we wszystko, co mogłoby je spełnić”.
„Nie trzeba słów, żeby się kłócić”.
„Miliony ludzi gotowi są robić wszystko-oszukiwać, kłamać,
uciąć sobie prawą rękę- byle tylko mieć trzy razy dziennie suty posiłek i dach
nad głową”.
„Bo w tym systemie świnie są cenne, a ludzie nie”.
„Serce to
samotny myśliwy” to pierwsza
powieść Carson McCullers, opublikowana w 1940 roku, kiedy autorka miała
zaledwie dwadzieścia trzy lata. Po opublikowaniu książka została pozytywnie
przyjęta przez recenzentów, między innymi ze względu na młody wiek autorki. W
książce możemy odnaleźć tematy, które były obecne przez całe jej życie i które pojawiają
się we wszystkich jej pracach, takich jak: „duchowa izolacja” oraz pojęcie
„groteski”, które wykorzystywała do definiowania postaci, które zostały
wykluczone ze społeczeństwa z powodu cech fizycznych lub psychicznych. Historia
rozgrywa się przez okres jednego roku w małym miasteczku na południu Stanów
Zjednoczonych pod koniec lat trzydziestych XX wieku. Życie pięciu głównych bohaterów
nieustannie krzyżuje się ze sobą, ale z powodu braku równowagi psychicznej oraz
z powodu „poplątanych” osobowości, nie są w stanie funkcjonować ze sobą i przez
to skazani są na kontynuowanie samotności wskazanej już w tytule książki. Brak
mechanizmów radzenia sobie z trudnościami życia powoduje, że jeden z bohaterów,
któremu pozostali czterej powierzają swoje nadzieje, problemy, aspiracje jest
głuchoniemy. John Singer, bo o nim tu
mowa nie jest w stanie ich w pełni zrozumieć ani przekazać im niczego werbalnie,
kiwającą tylko głową akceptuje to, co do niego mówią. To do niego, niemal jak
do spowiednika, przychodzą pozostali główni bohaterowie. Jego milczenie
traktują, jako przejaw życiowej mądrości. Ich cykliczne spotkania z Singerem są
dla czytelnika szansą poznania czworga mieszkańców małego miasteczka na
południu Stanów Zjednoczonych. Jak w kalejdoskopie przewijają się ich historie.
Człowiek ten był dla nich tak „niesamowity”, że ludzie przyglądali mu się,
zanim jeszcze zauważyli, że jest w nim coś dziwnego. Wzrok jego nasuwał myśli,
że „słyszy” rzeczy, których nikt nie słyszał, i wie to, czego nikt dotąd nie
odgadł. Wydawało się, że jest w nim coś nadludzkiego.
Czternastoletnia
Mick żyje w dwóch światach – tym rzeczywistym, w którym chodzi do szkoły,
opiekuje się młodszymi braćmi, i świecie marzeń, w którym zwiedza obce kraje i
zajmuje się muzyką. Świat wewnętrzny to jej sanktuarium, dzięki któremu nawet w
domu pełnym ludzi potrafi być sama. Jake Blount, alkoholik z wizjami zmiany
świata, opętany chęcią burzenia dotychczasowego porządku, marzy o wielkiej
rewolucji, a siebie widzi, jako jej przywódcę. Benedict Mady Copeland to
lekarz, dla którego celem życia jest pomoc czarnoskórym braciom. Ogromne
cierpienia czarnych mieszkańców USA wzbudzają w nim chęć zemsty i niszczenia,
potęgują nienawiść do wszystkich ludzi białych. Biff Brannon, wdowiec i
właściciel restauracji, przychodzi do Singera, aby trochę pofilozofować i
podumać nad życiem. Mick, Jake, Benedict i Biff są wewnętrznie samotni, żyją w
świecie marzeń i mrzonek, przy tym są tak zaabsorbowani swoimi sprawami, że nie
widzą nikogo wokół siebie. Wyobrażają sobie Singera takiego, jakim chcą go
widzieć. Nikt jednak nie chce niczego dowiedzieć się o człowieku, którego
traktują jak powiernika. A kiedy dochodzi do tragedii, jest już za późno, aby
cokolwiek naprawić. W swojej krótkiej karierze powieściopisarskiej Carson
McCullers przedstawia postacie, które z różnych powodów zostały wykluczone ze
społeczeństwa.
W mieście
żyło dwóch głuchoniemych, którzy nigdy się ze sobą nie rozstawali. Co dzień
wczesnym rankiem wychodzili z domu i trzymając się pod rękę szli do pracy. Dwaj
przyjaciele różnili się wyglądem. Ten, który szedł pierwszy, gruby i ociężały
był z pochodzenia Grekiem. Latem paradował w żółtej lub zielonej koszulce,
wetkniętej niedbale z przodu w spodnie, a z tyłu puszczonej luźno. Kiedy było chłodniej, wkładał rozciągnięty
szary sweter. Twarz miał okrągłą i tłustą, powieki stale wpółprzymknięte, wargi
wygięte w głupawym, łagodnym uśmiechu. Drugi głuchoniemy był wysokiego wzrostu
i z pochodzenia był Żydem. Oczy miał żywe i inteligentne. Ubierał się w kolory
spokojne i był zawsze niezwykle czysty. Co rano przyjaciele szli razem w milczeniu
aż do głównej ulicy miasta. Przed sklepem owocowo-cukierniczym przystawali na
chwilę na chodniku. Grek, Spiros Antonapoulos, pracował u swego kuzyna, który
był właścicielem sklepu. Zajęcie jego polegało na układaniu cukierków i innych
słodyczy, wyjmowaniu owoców ze skrzynek i utrzymywaniu porządku w sklepie.
Wysoki niemowa John Singer prawie zawsze przed rozstaniem kładł rękę na
ramieniu przyjaciela i wpatrywał się przez chwilę w jego twarz. Pożegnawszy go
w ten sposób, przechodził na drugą stronę ulicy i szedł dalej, do sklepu, gdzie
grawerował stołowe srebro.
Dwaj
głuchoniemi wracali wolno o zmierzchu do domu. Tam Singer rozmawiał zawsze z
Antonapoulosem na migi, wykonując szybko rękami umówione znaki. Na twarzy jego
malowało się podniecenie, szarozielone oczy jaśniały promiennie. Szczupłymi,
silnymi rękami opowiadał przyjacielowi wszystko, co wydarzyło się w ciągu dnia.
Obiad zawsze trwał długo, bo Antonapoulos lubił jeść i był bardzo powolny. Czasami
wieczorami grywali w szachy. Singer bardzo lubił tę grę i próbował nauczyć jej
Antonapoulosa. Lecz głuchoniemi nie czuli się wcale samotni. W domu z
zadowoleniem jedli i pili, a Singer, z zapałem gestykulując, opowiadał
przyjacielowi wszystko, co tylko przychodziło mu do głowy. Tak, więc lata
płynęły spokojnie. Singer był już mężczyzną trzydziestoletnim i mijało
jedenaście lat, od kiedy zamieszkał z Antonapoulosem w tym mieście. Dlaczego
tak dokładnie staram się przedstawić relację przyjacielską tych dwóch
głuchoniemych mężczyzn? Ponieważ książka jest subtelnym i przepięknym opisem
miłości homoseksualnej. Jest to jedna z nielicznych pozycji książkowych, w
której w tak delikatny i uczuciowy sposób autorka opisała więź i miłość
pomiędzy dwoma mężczyznami. Jest to przykład, że o miłości (w ogóle o miłości) w
tym wypadku o miłości homoseksualnej można napisać bez wulgaryzmów, pornografii
i seksualnego ekshibicjonizmu.
Pewnego dnia Grek zachorował.
Siedział na łóżku trzymając się za brzuch, a po policzkach spływały mu duże,
lśniące łzy. Grek był bardzo rozdrażniony, poruszał niezgrabnie rękami
wypowiadając swoje „Święta Mario”. Singer był cierpliwy i robił, co mógł.
Pielęgnował przyjaciela tak troskliwie, że po tygodniu Antonapoulos mógł wrócić
do pracy. Jednak z upływem miesięcy obyczaje Antonapoulosa coraz bardziej się
zmieniały. Pewnego dnia wyszedł w południe ze sklepu swojego kuzyna i
publicznie oddał mocz pod ścianą Banku Narodowego po drugiej stronie ulicy. Gdy
idąc chodnikiem, spotykał ludzi, których twarze mu się nie podobały, atakował
ich poszturchując łokciami i brzuchem. Pewnego dnia wszedł do jakiegoś sklepu
zabrał stamtąd lampę stojącą, nie płacąc za nią, a innym razem próbował wziąć
kolejkę elektryczną, którą zobaczył w gablocie. Aż w końcu Singera spotkało
ostateczne nieszczęście. Kiedy pewnego dnia przyszedł do sklepu po
Antonapoulosa, jego krewny poinformował go, że postanowił umieścić go w
państwowym zakładzie dla umysłowo chorych, odległym o dwieście mil. Pewnego
popołudnia szli po raz ostatni ulicą, trzymając się pod rękę. Na dworcu
autobusowym Singer patrzył na swojego przyjaciela przez okno autobusu, a jego
ręce poruszały się rozpaczliwie w ostatniej rozmowie z przyjacielem. Lecz
Antonapoulos był tak zajęty oglądaniem wiktuałów, które miał w pudełku, że nie
zwracał na Singera uwagi. Dopiero tuż przed odjazdem autobusu odwrócił się do
niego z uśmiechem tak bladym i dalekim, jakby dzieliło ich wiele mil. Tygodnie,
które nastąpiły potem, wydawały się zupełnie nierealne.
Jednym z bohaterów książki jest doktor Copeland. Nie jest w stanie nawiązać
bliższych więzi ze swoją społecznością w sposób zadowalający. Nie potrafi nawet
mieć dobrych stosunków rodzinnych z własnymi dziećmi. Jest odizolowany emocjonalnie
zarówno od swojej rodziny, jak i od szerszego społeczeństwa, jednak za wszelką
cenę dąży do równości rasowej - do której ci, którymi się opiekuje, nie chcą
się przyłączyć. Jako lekarz dba o zdrowie fizyczne swojej wspólnoty. Pomimo
prób wykształcenia swoich dzieci, nadając im imiona pisarzy i myślicieli -
Portią, Williamem, Hamiltonem i Karolem Marksem - nie są zainteresowani nauką.
Zarówno doktor Copeland, jak i jego rodzina, zostali w przenośni i dosłownie
okaleczeni przez rasizm; jego synowi amputowano stopy w więzieniu po tym jak
strażnik więzienny znęcał się nad nim w celi, nawet sam doktor Copeland zostaje
pobity i uwięziony za próbę poszukiwania sprawiedliwości. Nieumiejętność
komunikowania się tego starego człowieka ma swoją cenę, jego słowa o
sprawiedliwości zostają „uwięzione”, ból i cierpienie całej rasy „mieszczą się”
w jego piersi, płonące gorące i wściekłe. Jego płuca dotknięte gruźlicą są
fizyczną manifestacją jego stłumionego głosu o wolność Afroamerykanów. Doktor Copeland jest zbyt zajęty opiekowaniem się chorymi i nie ma
czasu, aby poświęcić więcej uwagi swoim dzieciom.
W powieści
sprawa losu czarnoskórych obywateli USA zajmuje wiele miejsca, ale pisarka nie
staje się wcale ich orędowniczką. Nie dzieli świata na złych białych i dobrych
czarnych. Dla McCullers kolor nie ma znaczenia, liczy się człowiek. I tak
właśnie przedstawia swoich bohaterów. Pokazuje przede wszystkim ludzi
nieszczęśliwych, okaleczonych, którzy wbrew trudnej sytuacji życiowej starają
się odnaleźć swoje szczęście. Powieść jest studium ludzkiego umysłu. Pisarka
koncentruje się na przedstawieniu pewnego typu osobowości – ludzi, którzy nie
zgadzają się na swój los i starają się go zmienić. Ludzi, którzy nie boją się marzyć,
nie chcą pogodzić się z tym, co niesie kolejny dzień, i starają się sami
kierować swoim życiem. Chcą żyć świadomie.
Mick chce nauczyć się gry na fortepianie i być sławną dyrygentką
lub kompozytorką, ale sytuacja finansowa jej rodziny zmusza ją do pracy w
miejskim domu towarowym Woolworth. Tutaj Carson McCullers pokazuje również
ograniczone perspektywy dla kobiet w tym okresie. Wszystkie
wydarzenia rozgrywają się na tle szerszych zmian politycznych - w powstającym
Ruchu Praw Obywatelskich w Stanach Zjednoczonych, w świecie na krawędzi II
wojny światowej. Ta ciągła groźba przemocy narasta w drugiej części powieści,
której kulminacją są walki na noże i brzytwy między Białymi i Czarnymi
mieszkańcami miasteczka.
Ważnym
aspektem powieści jest także tło obyczajowe. Akcja rozgrywa się w latach
30-tych XX wieku. W rozmowach pobrzmiewają echa europejskich wydarzeń,
zwłaszcza triumfalnego pochodu nacjonalizmu w Europie i dojścia Hitlera do
władzy. Amerykanie żyją przede wszystkim swoimi sprawami. Czarnoskóra
społeczność Południa zauważa trudną sytuację we własnym kraju, nierówność
społeczną, brak praw obywatelskich, dostępu do edukacji i opieki zdrowotnej, a
nade wszystko ogromną biedę. W powieści sprawa ta zajmuje wiele miejsca, ale
pisarka nie staje się wcale orędowniczką czarnoskórych obywateli.
Powieść
wnikliwie analizuje ludzkie emocje. Została napisana w sposób liryczny, można w
niej odnaleźć fragmenty, które bardzo zbliżają ją do poezji. To piękna historia
o samotności, odmienności i marzeniach, która zapada w serce i pamięć. „Po raz pierwszy biały autor rysuje
postaci czarnych z taką łatwością i tak trafnie, jakby pisał o kimś ze swojej
rasy. McCullers wyrwała się spod
presji własnego środowiska i przekroczyła barierę obcości, zestroiła białe i
czarne postaci powieści w jeden strumień odczuwania i wrażliwości” -
zauważał w piśmie „New Republic" ceniony czarny pisarz Richard Wright,
kiedy 4 czerwca 1940 r. ukazała się debiutancka powieść Carson McCullers „Serce to samotny myśliwy". Dlaczego? Jest na to pytanie
odpowiedź. Okolone polami bawełny miasto Columbus przeglądało się leniwie w
wodach rzeki Chattahoochee. W tej części stanu Georgia powietrze było zawsze
gęste od gorąca, a twarze ludzi mieniły się wszelkimi odcieniami brązu i czerni.
Tu 19 lutego 1917 r. w rodzinie południowców z krwi i kości przyszła na świat
Lula Carson Smith. Jej ojciec Lamar trudnił się jubilerstwem. Matka Marguerite
wydała na świat troje dzieci, a w prowadzeniu domu zawsze pomagały jej czarne
służące. Ta wrażliwa dziewczyna nie mogła napisać innej książki, jak opisać
historie, które widziała, wydarzenia, które utkwiły jej w świadomości. W owych
czasach Południe ciągle miało kaca po przegranej wojnie domowej. Dziewczyna
pamiętała wszechogarniające poczucie beznadziei, nienawiść do Jankesów i wstręt
do Czarnych. Frustracja i alkoholizm były powszechne. Za wszelką cenę chciała
wyrwać się na Północ. Jej dziadkowie zapili się na śmierć, ojciec umarł w sile
wieku na zawał po ostrej pijatyce, matka wieczorami usypiała zamroczona przy
stole kuchennym. Talent w kreśleniu osobliwych bohaterów — okaleczonych
emocjonalnie wyrzutków cierpiących samotność w tłumie zaczerpnęła z osobistych
doświadczeń rodzinnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz