„Droga”
Cormac McCarthy
Autor/
Cormac McCarthy, pisarz amerykański, autor
10 powieści, laureat nagrody Pulitzera, często nazywany następcą Williama
Faulknera. Charles Joseph McCarthy, Jr przyszedł na świat 20 lipca 1933 roku w
Providence, w stanie Rhode Island. Cormac McCarthy to autor, którego twórczość
cechuje mistrzowskie balansowanie na granicy gatunków literackich. Jego
powieści, łączące w sobie elementy westernu, thrillera i dramatu, są nasycone
atmosferą desperacji, przemocy, ale także głębokiej refleksji nad istotą
człowieczeństwa. Jego książki są nie tylko bestsellerami, ale również zdobyły
wiele prestiżowych nagród, w tym Nagrodę Pulitzera za powieść „Droga”. Zmarł 13
czerwca 2023, Santa Fe, Nowy Meksyk, Stany Zjednoczone.
Tłumaczenie/ Robert
Sudół
Tytuł oryginału/ en-us
The Road
Tematyka/
Książka McCarthy’ego to zgodnie z tytułem
powieść drogi. Bohaterowie przemierzają rumowisko świata, mimo iż podróż wcale
nie obiecuje czegoś lepszego. W gruncie rzeczy najważniejsza jest sama
wędrówka, bo cóż robić innego, gdy wszystko wokół przypomina najgorszy koszmar.
Zawsze można się łudzić, że za następnym wzgórzem zobaczymy scenerię
przypominającą stare dobre czasy: słońce, kwiaty i ludzi – z irytującymi
obsesjami i fobiami, ale w zasadzie znośnych, a nawet życzliwych. Czytelnik też
tego wyczekuje, ale tak jak i bohaterom, również jemu nie będzie dany moment
wytchnienia.
Główny
motyw/ W „Drodze”, powieści, w której Cormac
McCarthy opisuje podróż ojca i syna przez zniszczone w wyniku nieznanej
katastrofy bezkresne przestrzenie Stanów Zjednoczonych, do ostatnich stron nie
mówi o przyczynach tragedii. Nie ma tam wielkich eksplozji, pożarów czy potopu.
Nie pojawia się żaden opis zniszczenia. Czytamy jedynie o tym, co pozostało: o
wiecznie padającym deszczu i śniegu, niebie zasnutym warstwą ciemnych chmur,
przejmującym zimnie, zalegających wszędzie hałdach popiołu, brudnej, zatęchłej
wodzie, martwych zwierzętach, pustych ruinach domów i wyschniętych na wiór
ludzkich trupach. Pośród tego wszystkiego krążą bezładnie nieliczne gromadki
wygłodniałych kanibali i nasi bohaterowie – bezimienni i osamotnieni. Każdy
dzień jest podobny do następnego. Poszukiwanie resztek jedzenia, miejsca, w
którym można się bezpiecznie ukryć i kolejne etapy marszu na południe, gdzie
być może da się jeszcze żyć.
Cytaty
z książki charakteryzujące problematykę utworu:
„Pamiętaj,
że to, co wpuszczasz do głowy, pozostaje w niej na zawsze, powiedział. Warto,
byś się nad tym zastanowił. Ale czasem przecież coś zapominamy, prawda? Zapominamy
to, co chcemy pamiętać, a pamiętamy to, o czym chcielibyśmy zapomnieć”.
„Powiedział,
że dla człowieka znajdującego się w niebezpieczeństwie właściwymi snami są sny
o niebezpieczeństwie, a cała reszta to gnuśność i śmierć”.
„Pytanie:
Czym się różni to, czego nigdy nie będzie, od tego, czego nigdy nie
było?”.
„Przyszło
mu do głowy, że być może w dziejach świata było więcej kary niż zbrodni, ale
słabą czerpał z tego pociechę”.
„Wszystkie
rzeczy pełne wdzięku i piękna, które są bliskie sercu człowieka, mają wspólne
źródło w cierpieniu. Rodzą się w żałości i popiele”.
„Wcale
nie ocaleliśmy. Jesteśmy żywymi trupami w horrorze”.
„Mówi
się, że kobiety śnią o niebezpieczeństwach zagrażających tym, którymi się
opiekują, a mężczyźni śnią o niebezpieczeństwach zagrażającym im samym”.
„Czas
dany na kredyt i świat dany na kredyt, i oczy na kredyt, by go nimi
opłakiwać”.
„Pomyślał,
że każde przywołane wspomnienie jest niechybnie aktem przemocy wobec
pierwowzoru”.
„To,
co zamierzasz we wspomnieniach, ma jeszcze swoją realność, znaną lub
nie”.
„Ludzie
zawsze myślą o jutrze. Ja w to nie wierzyłem. Bo jutro nie myślało o nich.
Nawet nie wiedziało, że są”.
„Gdy
umierasz, to tak, jakby umierali też inni”.
„Boga
nie ma, a my jesteśmy jego prorokami”.
„Tam,
gdzie ludzie nie mogą żyć, słabo wiedzie się również bogom”.
„Mam
nadzieję, że powiedziałeś nieprawdę, bo bycie w drodze z ostatnim bogiem byłoby
straszne, więc mam nadzieję, że to nieprawda”.
„Gdy
wszyscy wreszcie umrzemy, zostanie już tylko śmierć, a wtedy jej dni też będą
policzone”.
„Ludzie
oblewali wszystkie [węże] benzyną, żeby je spalić żywcem, nie mając innego leku
na zło jak tylko zniszczyć to, co postrzegali jako jego wizerunek”.
„Niewiele
nocy przeleżał w mroku, kiedy to nie zazdrościł umarłym”.
„(…)
ich wędrówkę można zmierzyć jedynie za pomocą światła, które nieśli”.
Cormac
McCarthy to autor, którego książki dostarczają wyjątkowej satysfakcji
czytelniczej, nawet jeśli jest to satysfakcja pełna smutku, gdyż zmuszają do
refleksji nad naszym miejscem w pustym wszechświecie. McCarthy w swojej
twórczości uchwycił pewien moment w dziejach ludzkości i literatury – poczucie
końca, pustki i bezsensu, które są wszechogarniające i przytłaczające. „Droga”
to epicka, nagrodzona Pulitzerem opowieść o człowieku, który stara się ocalić
siebie i swojego syna w ponurym postapokaliptycznym świecie. Ojciec i syn
(których imion nigdy nie poznajemy) wędrują na południe, próbując dotrzeć do
wybrzeża. Przemierzają góry, gdzie wszystko jest wypalone, pokryte popiołem i
okopconym śniegiem. Życie niemal zniknęło – poza garstką ocalałych, jest wieczny
chłód, a słońce nigdy nie prześwituje przez zasłonę mgły.
Ojciec
i syn żyją w tym postapokaliptycznym świecie od lat, jednak zostają zmuszeni do
wyruszenia w drogę. Mężczyzna pcha przed sobą wózek sklepowy ze skromnym
dobytkiem, przeszukuje puste domy w poszukiwaniu jedzenia, nocują z chłopcem w
zimnych lasach na wilgotnych liściach. Nikomu nie mogą ufać – ludzie stali się
dzicy i polują na innych ocalałych. Są całkowicie zależni od siebie nawzajem,
jeśli chodzi o przetrwanie, co stanowi istotę tej historii. „Droga” opowiada o
silnej więzi między ojcem a synem oraz o tym, jak daleko ojciec jest w stanie
się posunąć, by chronić swoje dziecko w obliczu straszliwych przeciwności.
Czasem
zastanawiałem się, czy ojciec postępuje słusznie. Czy utrzymując syna przy
życiu, nie skazuje go na życie pozbawione radości i pełne nędzy? Może ta długa
podróż symbolizowała jego niesłabnącą nadzieję, że gdzieś w zrujnowanym świecie
jest miejsce, w którym mogliby żyć godnie? Chociaż źródło zniszczenia nie
zostało ujawnione, wiele wskazuje na wojnę nuklearną, która pogrążyła świat w
lodowatej, szarej zimie. McCarthy opisał ją tak sugestywnie, że podczas
czytania nieraz zaskakiwało mnie, gdy po podniesieniu wzroku dostrzegałem
promienie słońca wpadające przez okno. Prawie jestem pewien, że właśnie tak
będzie wyglądał koniec świata.
Oto
w „Drodze” jest świat po końcu naszego, świat, w którym nie ma już żadnej formy
ludzkiego społeczeństwa, a więc żadnego projektu, kontraktu. Właściwie nie
jesteśmy pewni, czy słowo „świat” jest tu w ogóle adekwatne. „Świat” to
przecież pojemny termin, który zakłada rozległy, funkcjonującym zarówno
historycznie, jak i synchronicznie system praktyk społecznych. Oto śledzimy
losy ojca i syna, których egzystencja przypada na lata po bliżej nieokreślonej,
choć definitywnie katastrofalnej, prawdopodobnie ekologicznej w charakterze
tragedii, która unicestwiła biologiczną żywność planety Ziemia. Wyobraźmy więc
sobie „życie” – życie ludzi – na tle postępującej, a właściwie już dokonanej
śmierci planety. Śmierć, ta która działa w warstwie materialnej, zmieniając
Ziemię powoli, lecz nieubłaganie w grudę nieożywionej materii, ma swoje
dewastujące skutki dla ludzkości.
Mamy
tu zatem opowieść osadzoną w samym sercu kondycji utraconego świata, być może
katastroficzną, lecz zmuszającą do przemyślenia zarówno konwencji
przedstawienia „katastrof” (często utożsamianych wyłącznie z apokalipsą), jak i
samego gatunku powieści – rozumianego jako dzieło zajmujące się
„przedstawieniem” świata. Trudno jednak uznać „Drogę” za powieść
postapokaliptyczną w sensie napominania ekologicznego. Katastrofa, której
skutki obserwujemy w fabule, wydaje się być wynikiem załamania ekosfery, prawdopodobnie
związanym z działalnością człowieka.
Wyniki
trzech badań opublikowanych w Nature i Nature Geoscience
wskazują, że zarówno tzw. średniowieczne optimum klimatyczne (ocieplenie między
X a XIII w.), jak i „mała epoka lodowcowa” (ochłodzenie z kulminacją w XVII w.
w Europie Zachodniej) miały ograniczony zasięg i zmienny charakter. Współczesne
globalne rekordy ciepła, bite rok po roku na całym świecie, nie mają analogii w
historii klimatu. Analiza 700 próbek pobranych z drzew, lodowców i osadów
wskazuje, że globalne ocieplenie nie jest elementem naturalnego cyklu
klimatycznego. Jak zauważa prof. John Cook, autor bloga Skeptical Science
analizującego argumenty w debacie klimatycznej, od 91 do 100% naukowców zgadza
się, że wzrost temperatury to efekt działalności człowieka.
Według
Ericha Auerbacha, niemieckiego romanisty i filologa, autora monumentalnego
dzieła Mimesis – jednego z najważniejszych opracowań poświęconych
zachodniemu realizmowi – historia „królów i generałów” odchodzi w zapomnienie,
ustępując miejsca historii mas. To masy, często postrzegane jako „ślepe” i
„nieme”, stają się kluczowym czynnikiem w kształtowaniu dziejów. Nie
dostrzegają one często złożonej natury wydarzeń, w których uczestniczą, ani
historycznych mechanizmów, które do nich doprowadziły. Niemniej jednak ich siła
– napędzana mediami społecznościowymi – potrafi tworzyć alternatywną, czasem
fałszywą rzeczywistość, czego boją się politycy.
Przykładem
jest sprawa z Wielkiej Brytanii z lata 2024 roku: dziewczynki, które zginęły,
nie zostały zamordowane przez imigranta, lecz przez obywatela urodzonego w
Cardiff. Mimo szybkiego ujawnienia tego faktu, fale antyimigranckich protestów
przetoczyły się przez kraj. Podobnie, teza o ludobójstwie rzekomo dokonywanym
przez Izrael w Gazie, promowana przez RPA w Międzynarodowym Trybunale
Sprawiedliwości, choć jawnie polityczna i oparta na wsparciu dla Hamasu, nie
powstrzymała fali antyizraelskich protestów.
Jak to możliwe, że tak wielu ludzi wierzy w fałszywe informacje i podejmuje na ich podstawie działania polityczne? Ten sam mechanizm dotyczy mas, które negują zmiany klimatyczne. Niechęć do wyrzeczeń na rzecz ochrony klimatu była widoczna podczas protestów żółtych kamizelek we Francji sześć lat temu, a także w niedawnych protestach rolników. Ujawniała się również w wynikach ostatnich wyborów do Parlamentu Europejskiego, gdzie zielone partie straciły poparcie na rzecz ugrupowań prawicowych, przedstawiających się jako obrońcy „zwykłych obywateli” przed wyrzeczeniami związanymi z polityką klimatyczną.
Cóż
jednak począć z miejscem takim, jakie oglądamy w „Drodze”, czyli miejscem
wyrzuconym poza nawias czasu, historii, jakiegokolwiek „planu”? Oczywiście
obecność – lub nieobecność – Boga jest jedną z tajemnic tej powieści. Zakładam
jednak, że nawet jeśli Cormac McCarthy prowadzi tu namysł religijny – a
wyraźnie tak jest – to wyjdzie on poza wizję Boga jako Absolutu i rozumnego
sprawcy dziejów. Taki Bóg wydaje się niemożliwy od samego początku powieści –
taki Bóg to projekt poprzedniego świata, który powieściowy ojciec pamięta tylko
w snach, snom tym już nie ufając. Jak zatem ma działać „przedstawienie” i
„realizm” tego miejsca?
McCarthy
bada naturę i źródła ludzkich impulsów oraz intuicji moralnych, które prowadzą
bezimiennych bohaterów do dalszego życia i zachowania postaw moralnych. W
powieści „Droga” kierunkowskazami dla siebie są ojciec i syn, „jeden całym
światem drugiego”, choć jak się okaże, to syn jest jej centrum etycznym,
zwiastunem moralności w niemoralnym świecie, być może ostatnim dzieckiem
urodzonym na tej ziemi. Ojciec czuje w sobie obowiązek chronienia syna, który
jest dla niego kompasem moralnym. To, co jest charakterystyczne dla
podtrzymania etyki w czasach, w których mało kto pamięta o moralności, to
„stare historie o odwadze i sprawiedliwości”, jakie opowiada ojciec synowi.
Opowiadanie historii spełnia w tym kontekście funkcję moralną. W tej powieści
autor zadaje czytelnikom dużo więcej pytań: Czy nieobecność Boga w
postapokaliptycznym świecie wpływa na jej kształt? Na gruncie jakiego konfliktu
moralnego powieść jest skonstruowana? Jaki jest kodeks moralny dobrych ludzi,
który reprezentują bohaterowie powieści? Czy ich wędrówka przez spustoszone
przez kataklizm terytorium Ameryki ma jakikolwiek sens? Jaka jest racja bycia
moralnym w niemoralnym świecie?
Bezdroża „Drogi” składają się z dwóch światów: moralnego heroizmu i nihilizmu. „Spopielone trupy skurczone do wielkości dziecka, siedzące na gołych sprężynach foteli. Dziesięć tysięcy marzeń zamkniętych w grobowcach ich zwęglonych serc. Szli dalej. Krocząc po martwym świecie jak szczury po kołowrotku. Noce śmiertelnie ciche i jeszcze śmiertelniej czarne”. Postapokaliptyczny świat to „jałowa, cicha, zapomniana przez Boga kraina”. Na nieobecność w niej Boga wskazuje rozmowa ojca i syna z napotkanym przypadkowo starcem o imieniu Ely[1] (jest to jedyne imię, jakie pojawia się w tym bezimiennym świecie), który mówi wprost: „Boga nie ma, a my jesteśmy jego prorokami”. Słowa te jednak stoją w pewnej sprzeczności z przekonaniami ojca, który już na samym początku powieści w następujący sposób określa swoją relację z dzieckiem: „Wiedział tylko, że dziecko to jego racja bytu. (...) Jeśli nie jest słowem Bożym, to Bóg nigdy nie przemówił”. Deklaracja ojca, choć wyrażona w sposób hipotetyczny, sugeruje, że albo jego syn jest słowem Boga, albo wszechświat jest pozbawiony Boga. Gdy ojciec pyta Eliego, co by powiedział na to, gdyby jego syn okazał się bogiem, starzec nie chce dopuścić do siebie takiej myśli: „Tam, gdzie ludzie nie mogą żyć, słabo wiedzie się również bogom. Przekonasz się. Najlepiej być samemu. Mam nadzieję, że powiedziałeś nieprawdę, bo bycie w drodze z ostatnim bogiem byłoby straszne”. Ostatni bóg oznaczałby istnienie ostatniej wartości lub ostatniej instancji odwoławczej, której śmierć byłaby równoznaczna ze śmiercią wartości.
Wyróżnia
ich to, że na ciemnych i opustoszałych drogach niosą ogień, jednak nie
dosłownie, lecz symbolicznie: „Ich wędrówkę można zmierzyć jedynie za pomocą
światła, które nieśli”. Co oznacza ta metafora? Ogień może oznaczać dobro lub
przynajmniej pragnienie bycia dobrym w świecie, w którym ludzie nie mają oporów
przed pożeraniem siebie. Ogień jest również czymś, co podtrzymuje ich przy
życiu: ogrzewa, chroni przed zimnem. Ogień jednak może być także rozumiany jako
podstawa cywilizacji, choć w powieści McCarthy’ego jest to dwuznaczne: ogień
spustoszył ziemię, spalił ją zostawiając martwą, a zatem może oznaczać równie
dobrze destrukcję cywilizacji. Jednak w wypadku ojca i syna bardziej słuszna
wydaje się pierwsza interpretacja. Tak jak Prometeusz wykradł Zeusowi ogień i
podarował go ludzkości, tak bohaterowie „Drogi” podtrzymują się nawzajem
zapewnieniem: „Bo my niesiemy ogień”. Niosą ogień, więc nic złego się im nie
stanie i oni sami nie uczynią nic złego innym: „My nigdy nikogo nie zjemy,
prawda?”, „bo my jesteśmy dobrzy ludzie (...). I niesiemy ogień”. Kiedy ojciec
umiera, daje synowi ostatnie wskazówki: „Idź na południe. Rób wszystko tak, jak
robiliśmy razem. (...) Musisz odnaleźć dobrych ludzi, ale nie wolno ci
ryzykować. (...) Ty musisz nieść dalej ogień”. Kiedy chłopiec odpowiada, że nie
wie, jak ma nieść ogień, nie wie, czy on jest prawdziwy, i nie wie, gdzie się
znajduje, ojciec przerywa te wątpliwości: „Wiesz. Jest w tobie. Zawsze tam był.
Widzę go”. Tylko dobrzy ludzie niosą ogień, dlatego ojciec motywuje syna, aby
się nie poddawał po jego odejściu: „Jesteś najlepszym facetem na świecie.
Zawsze byłeś. Gdy mnie zabraknie, i tak będziesz mógł ze mną rozmawiać.
Będziesz mógł do mnie mówić, a ja będę mówił do ciebie”. Wiara w dobro i
nadzieja na jego triumf pozostają w powieści McCarthy’ego do końca. „Kto odnajdzie
tego małego chłopca? Dobro go odnajdzie. Zawsze tak było. I zawsze tak będzie”.
Wydaje się, że odnalezienie rodziny, jaka zaopiekuje się chłopcem po śmierci
ojca, jest wypełnieniem tych słów. Więź syna z ojcem – rozmowa z nim i pamięć o
nim – są gwarancją, że na zgliszczach starego świata tli się nadzieja na
powstanie nowego świata. Syn jest prorokiem nadziei, symbolem cywilizacji i
etyki dobra, która będzie kontynuowana przez niesienie ognia dalej.
Jak
pisze Erik Wielenberg, amerykański pisarz i profesor filozofii na Uniwersytecie
DePauw w Greencastle w stanie Indiana, jedną z lekcji „Drogi” jest to, że
pytanie, czy Bóg istnieje, nie jest tak ważne, jak mogłoby się wydawać,
szczególnie z punktu widzenia moralności i sensu życia. Kodeks moralny dobrych
ludzi jest prosty, łatwo rozpoznawalny i uniwersalny. Nie należy do jakiejś
poszczególnej tradycji religijnej. Niezależnie od tego, czy Bóg istnieje, czy
nie, i niezależnie od tego, czy potrafimy to uzasadnić, najbardziej
wartościowym odniesieniem do drugiego jest miłość, i dobrym powodem za tym, aby
być moralnym, jest to, że postępowanie moralne jest jedynym sposobem na
osiągnięcie miłości, która dostarcza więzi z innymi. Za niemoralność płaci się
cenę samotności[2]. Myślę, że w „Drodze”, powieści niezwykle mrocznej i
przygnębiającej, dochodzi do niemal teologicznego ustawienia całkowitej
niezależności form narracyjnych od wszelako pojętych dziejowych konieczności.
Jako niecharakterystyczna powieść postapokaliptyczna, nieroszcząca sobie prawa
do ekologicznego lamentu, „Droga” jest przede wszystkim przejmującym badaniem
samego stanu utraty świata, utraty, która – takie jest wrażenie lekturowe –
jest nam o wiele bliższa i współczesna, niż byśmy woleli sądzić, która działa
na nas samych już dziś.
[1] Warto podkreślić, że słowo Eli znaczy po
hebrajsku „Mój Bóg” i pojawia się w charakterystycznej biblijnej frazie: „Boże
mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił” („Eli, Eli, lema sabachthani?”, zob. Mt 27,
46–47).
[2] Wielenberg E.J. (2010), God, Morality,
and Meaning in Cormac McCarthy’s ‘The Road’, „Cormac McCarthy Journal” 8, s.
1–16 https://journals.tdl.org/
cormacmccarthy/index.php/cormacmccarthy/article/view/2234 [01.10.2014].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz