„Gorzkie
gody”
Pascal Bruckner
Tłumaczenie/ Wojciech
Gilewski
Tematyka/ Czy można
ustrzec się od monotonii w małżeństwie? Szukać ucieczki przed nudą w
uwielbieniu partnera. Przed zmęczeniem – w perwersyjnej erotyce? Książka „Gorzkie gody” to historia uczucia i
niemożności dojścia do porozumienia- to opowieść o ludzkim okrucieństwie. Jej
bohaterowie prowadzą pełną napięcia grę, w której nie ma miejsca na złudzenia,
nie ma też zwycięzców.
Główny motyw/ Akcja książki rozgrywa się na statku, na którego
pokładzie goście będą świętować Nowy Rok. Sparaliżowany od pasa w dół Franz
podróżuje wraz ze swoją młodą i piękną żoną Rebeccą. Niedaleko nich odpoczywa
małżeństwo z pięcioletnim stażem, które wydaje się być już sobą zmęczone.
Relacje pomiędzy obiema parami wkrótce się zacieśniają, a Franz zwierza się
Didierowi ze swojej przeszłości.
Cytat z
książki charakteryzujący problematykę utworu:
„Cóż, każde miejsce jest dobre
na miłość od pierwszego wejrzenia”.
„Nawet taka skrzynka na kółkach
jak autobus może stać się przedsionkiem raju, jeżeli ktoś wierzy w przypadek”.
„A tylko niespodzianka władna
jest tchnąć w nasze życie trochę ciepła”.
„[…] kobiety bardzo pożądają
mężczyzn będących w towarzystwie przystojnej przyjaciółki”.
„Natura mogła przecież wymyślić
na jej użytek coś zupełnie nowego!”.
„[…] i mężczyzna, i kobieta nago
tracą często wdzięk, jaki mieli w ubraniu”.
„W naszej cywilizacji kobieca
nagość jest miarą wszechrzeczy: nagrodą i cichym marzeniem każdego mężczyzny od
urodzenia aż do śmierci”.
„[…] ileż to milionów lat
potrzebował ludzki gatunek, aby osiągnąć taką perfekcję kształtów i
proporcji?”.
„Rozłąka bywa zapowiedzią
rozstania, ponieważ przyzwyczaja do myśli, że można żyć bez tego drugiego”.
„Istota, która jest człowiekowi
najdroższa, wzbudza w nim też największe obawy”.
„I nawet jeżeli przed nią
zdarzyło mi się parokrotnie miewać wyjątkowe dziewczyny, odnosiłem wrażenie, że
tę uznać należy za ostatnią, gdyż była wielością”.
„Pod każdą formą miłości, nawet
najbardziej harmonijnej, kryje się dramat lub niewidoczna z pozoru farsa”.
„Każdy zboczeniec ma w sobie coś
z artysty, którego łączy z kapłanem to samo umiłowanie nienaturalności”.
„Prawdziwym zagrożeniem dla
współczesnego rozpustnika nie jest już dekadencja, ale nuda”.
„[…] nie ma nic bardziej
zniechęcającego niż odkryć banalność własnych urojeń”.
„Poza tym wszystko, co nazywamy
cywilizacją, polega na pogłębieniu okrucieństwa”.
„Jednym z osobliwych uroków
naszych czasów jest właśnie to, że można lżyć ludzi w imię ich wolości”.
„[…] w samej naturze kobiety
leży oddać się, aczkolwiek aż do końca udaje, że się opiera”.
„Często się słyszy, że nienawiść
i miłość to dwie strony tego samego medalu”.
„Wszystko można komuś
wybaczyć-mówiłem jej- wulgarność, głupotę, ale nie to, że pozwala nam umierać z
nudów”.
„Najpiękniejsze kobiety to te,
których jeszcze nie znamy”.
„Wyobrażałem sobie świat
zakochanych jako rozległy bazar, gdzie jedni wystawiają się na sprzedaż,
podczas gdy inni wybierają towar”.
Sądzi się, że od miłości bardzo łatwo można przejść do nienawiści. Ludzie kogoś kochają, a później potrafią go zapamiętale niszczyć. Czyżby miłość była w tym wypadku tylko ułudą? Jak to jest z tym przechodzeniem od miłości do nienawiści i od nienawiści do miłości? Dlaczego tak się dzieje? Jak można twierdzić, że kocha się kogoś nad życie tylko po to, żeby za jakiś czas powiedzieć "przeszkadza mi nawet powietrze, którym oddycha"? Można kochać do szaleństwa, zatracić się, szaleć z miłości, kochać na zabój, a później nienawidzić w tej osobie wszystkiego od stóp do głów. A może to nie miłość tylko uzależnienie od drugiej osoby i kiedy ludzie zdają sobie z tego sprawę obracają to w nienawiść? Jakie mogą być tego przyczyny?
Akcja
książki Pascala Brucknera „Gorzkie gody” toczy
się na luksusowym liniowcu płynącym do Stambułu. Wśród pasażerów są Beatrice i Didier,
para nieco znużonych sobą Brytyjczyków. Po pięciu latach małżeństwa Anglicy
wybrali się w romantyczną podroż na wschód, która ma odświeżyć ich wpadający w
rutynę związek. Zanim statek dotrze jednak do celu, Didier pozna ekscentryczną
parę: Franza i Rebeccę. Amerykanin Franz jeździ na wózku inwalidzkim i
przedstawia się, jako pisarz; pragnie opowiedzieć Didierowi historię swojej
miłości do Rebecci. Ich związek zaczął się jak zwykły romans. Z biegiem czasu
Rebecca i Franz zaczęli pozwalać sobie na coraz śmielsze seksualne
eksperymenty. Ich miłość zmieniła się w niebezpieczną obsesję, zaprawioną
perwersją i okrutną grą. Wiemy, że w jej wyniku Franz został kaleką i wylądował
na inwalidzkim wózku - odpowiedź na pytanie, w jaki sposób do tego doszło
Amerykanin zostawia jednak na koniec swych zwierzeń. Didier jest początkowo zakłopotany
bulwersującą opowieścią, później jednak ulega fascynacji historią Franza i w
jeszcze większym stopniu, jego piękną żoną Rebeccą. Anglik coraz bardziej
pragnie tej tajemniczej kobiety. Zaślepiony pożądaniem, nie dostrzega, że być
może Rebecca i Franz prowadzą jeszcze jedną ze swoich chorobliwych gier, a
jemu, Didierowi, przypadła w tej rozgrywce rola pionka.
Niechaj mi wolno będzie uściślić treść książki. Didier skończywszy
niedawno trzydziestkę, wybrał się z Beatrice, towarzyszką życia, w podróż do
Indii. Trwali w przekonaniu, że u kresu podróży uda im się nareszcie odkryć
Prawdę. Był 28 grudnia 1979 roku. Rankiem wypłynęli z Marsylii na pokładzie
tureckiego promu o nazwie „Truva”, który obsługiwał- zawijając po drodze do
Neapolu, Wenecji i Pireusu- ostatnią linię morską łączącą Francję ze Stambułem.
Didier pracował, jako nauczyciel literatury w jednym z paryskich liceów,
Beatrice wykładała włoski. Jednak prawdziwą przyczyną ich eskapady był
nieodparty magnetyzm Orientu. Słowo „Orient” kojarzy im się z delikatnością
złotego proszku, z jaśniejącą powabnym blaskiem poranną zorzą. Już sam jego
pełen niewytłumaczalnego uroku dźwięk przyprawiał ich o drżenie. Pochlebne
mniemanie, jakie mieli o tych odległych stronach, graniczyło – jak sądzili- z
religijną fascynacją. W poszukiwaniu wyniesionego do rangi sacrum nieładu,
którego Europa już im nie zapewniała, płynęli do Azji, by wyzbyć się
wszystkiego, bez czego można się obejść. Nietrudno sobie wyobrazić tę atmosferę
nadziei i niepewności, towarzyszącą człowiekowi od pierwszych chwil morskiej
podróży. Z chwilą wejścia na pokład zmienia się wizja świata. Chcąc zdobyć
środki na tę podróż, którą planowali od dawna, Didier wziął w szkole roczny
urlop i przez całe lato pracował w agencji ubezpieczeniowej.
Ten pierwszy dzień
rejsu, który w całości trwać miał dni pięć, był nadzwyczajny: pozostawił w
pasażerach uczucie błogiej pustki. Powszechnie wiadomo, że na pokładzie statku
nic się nie dzieje. Nuda tam ogrania człowieka tak wielka, że graniczy niemal z
euforią. Didier i Beatrice żyli z sobą
od pięciu lat, ale był to ich pierwszy wspólny wyjazd. U podstaw ich znajomości
legła biblioteka: woluminy in folio zastępowały im dzieci i podróże. Beatrice
mogłaby z powodzeniem uchodzić za anglosaski wzór kobiecej piękności. Didier i
Beatrice byli rówieśnikami, lecz ona zachowała dziewczęcy wprost urok. Nawet z
sylwetki przypominała bardziej nastolatkę niż dojrzałą kobietę. Beatrice posiadała też poczucie humoru i
dystans do siebie. Nawet z ich wyprawy do Indii potrafiła się troszeczkę śmiać.
„Na
tym statku nie brakuje doprawdy nikogo –zaśmiała się Beatrice- Jest indyjski sikh, który chciałby uchodzić
za angielskiego lorda, udający proroka neapolitański guru, żywcem jakby wyjęty
z rosyjskiej powieści paralityk, a nawet dwoje szukających ucieczki od świata
nauczycieli, którzy uważają się za poszukiwaczy przygód!”.
Na pokładzie statku Didier poznaje
45-letniego Franza oraz 25-letnią Rebeccę: on jest kaleką jeżdżącym na wózku,
ona niezwykle seksowną kobietą uwodzącą wszystkich mężczyzn dookoła. Didier
zafascynowany Rebeccą, godzi się wysłuchiwać opowieści Fanza o historii ich
związku. Franz jest Amerykaninem, mieszka w Paryżu i próbuje zostać pisarzem. W
autobusie linii 96 poznaje śliczną i niewinną Rebeccę, oboje zakochują się w
sobie i są bardzo szczęśliwi. Franz dowiedział się, że Rebecca jest Żydówką z
domieszką krwi arabskiej z Afryki Północnej. On natomiast pochodził ze średnio
zamożnego mieszczaństwa o odległych korzeniach germańskich. Szczegóły ich
pochodzenia etnicznego są nie bez znaczenia. Franz i Rebecca przeżywają cud
romantycznej miłości, potem coraz dalej idące poszukiwania erotycznego
zaspokojenia, wreszcie sadomasochistyczną rywalizację mającą na celu już tylko
udręczenie i upokorzenie partnera. Są przeciwieństwem Didiera i Beatrice,
których małżeństwo przeżywa wyraźny kryzys, ale nadal są dla siebie „po
angielsku” mili, uprzejmi i chłodni. Wkrótce
romantyczny związek Franza i Rebecci zaczyna „umierać” oraz przestaje być
satysfakcjonujący. Franz znudzony, chce się rozstać z niechcianą już kochanką.
Jednak Rebecca nadal go uwielbia, godzi się na zdrady i upokorzenia, byle tylko
być przy nim. Ich miłość przeradza się w nienawiść, idealizacja w dewaluację.
Franz znęca się nad Rebeccą fizycznie i psychicznie. Wreszcie Franz zmusza
Rebeccę do przerwania ciąży, która była już w zaawansowanym stadium. Zabieg doprowadza
ją do „kobiecego kalectwa”. Franz
podstępnie ucieka z samolotu, którym mieli wspólnie lecieć na Martynikę. Po dwu
latach Franz ulega wypadkowi, Rebecca nieoczekiwanie odwiedza go w szpitalu i
spycha z łóżka, prowokując trwałe kalectwo. Uraz kręgosłupa spowodował paraliż
ciała od pasa w dół. W jednej chwili pozbawiony został możliwości chodzenia i
erekcji. Rebecca „zwyciężyła”, upokorzona kobieta uzyskała zadośćuczynienie za
ogrom krzywd, jakie jej wyrządził Franz. Znowu zamieszkują razem, ale teraz to
Rebecca dręczy i upokarza sparaliżowanego Franza. Oboje są na siebie skazani –
biorą ślub.
W czasie zabawy
noworocznej na statku to nie Didier zostaje kochankiem Rebecci, ale jego żona
Beatrice. Doprowadzony do ostateczności Franz przechyla czajnik i wylewa
wrzątek na głowę Rebecci. Resztę da się streścić w paru słowach. W kabinie
doszło pomiędzy Franzem a Didierem do szarpaniny. Didier chciał obezwładnić
Franza, jednak napastnik natarł na rękę Didiera tak mocno, że pokrywka spadła z
czajnika, woda chlusnęła na twarz Rebecci. Polana wrzątkiem kobieta zadrżała na
całym ciele, wydając z siebie przytłumiony okrzyk. Wtedy Franz zaczął
wrzeszczeć, wołając o pomoc: „Chciał ją
zabić, usiłowałem mu w tym przeszkodzić, ale jestem przecież tylko bezbronnym
kaleką. On chciał zabić moją żonę…”. Didier trafił do tureckiego więzienia,
przeznaczonego dla więźniów pochodzenia europejskiego. Nazywał się ono „Sark”,
co po turecku znaczy „Wschód”.
Powieść Brucknera jest na
wskroś erotyczna: w przedstawianych zdarzeniach i sytuacjach, używanym języku
oraz w doznaniach, jakie usiłuje wywołać u czytelników. „Gorzkie gody” wypełnione są miłością, seksem, perwersją,
okrucieństwem i poniżeniem, a także cierpieniem i śmiercią. Przedstawiona w
niej konfrontacja dwóch wzorów miłości, odmiennych temperamentów, wyobraźni i
potrzeb oferuje Didierowi i Beatrice najpierw szok uświadomienia sobie własnej
sytuacji emocjonalnej, potem odkrycie mrocznej siły pożądania i zgubnej
skłonności do autodestrukcji. Franz i Rebecca byli już skazani, doszli do kresu
wzajemnego udręczenia, mogli tylko prowokować, gorszyć i demoralizować innych.
Roman Polański odnalazł w książce „Gorzkie gody” idealny materiał
korespondujący z jego twórczymi zainteresowaniami, a może nawet obsesjami:
układ dominujący podległy, który łączy dwoje bohaterów i wyznacza sadomasochistyczny
związek kata z ofiarą, miłość i seks dające więcej cierpienia niż przyjemności
i szczęścia, uderzająco silny mizoginizm, ironia i okrucieństwo w
przedstawieniu ludzkich losów, aura niepewności, lęk o przyszłość. Roman Polański na potrzeby filmu zmienił
zakończenie książki (Franz dwoma strzałami z rewolweru kończy, więc ich
tragiczną podróż donikąd. Didier i Beatrice, którzy płyną do Indii, by ocalić
więdnące małżeństwo, dostają jeszcze szansę na odbudowanie swego związku,
nadzieję na szczęście, ponieważ –jak życzliwie radzi im prawdziwy Hindus- „Dzieci są lepsze niż Indie”). Zabiegi adaptacyjne czwórki scenarzystów –
Romana Polańskiego, Gerarda Bracha, Johna Brownjohna, Jeffa Grossa- sprowadziły
się, więc do takiego opracowania fabuły i erotycznej warstwy powieści Pascala
Brucknera, by film zrealizowany na jej podstawie nie wykraczał poza
dopuszczalne granice przyzwoitości i przy całej śmiałości unaocznienia, jaką
daje ekran kinowy, nie został skazany na getto filmów pornograficznych. W roli
Rebecci Roman Polański obsadził swoją żonę Emmanuelle Seigner, co spowodowało
liczne plotki.