„Biblia jadowitego drzewa”
Barbara
Kingsolver
Autorka/ 8 kwietnia 1955 w Annapolis, Maryland, Stany
Zjednoczone. Amerykańska pisarka, poetka i eseistka. Wszystkie jej
książki stały się bestsellerami.
Tłumaczenie/ Tomasz Bieroń
Tematyka/ Pięć
bohaterek narratorek -matka i jej cztery dorastające córki budują swoje własne
światy, dojrzewają w swój indywidualny sposób w Kongu w roku 1960. Przepięknie
przepoczwarzają się z dzieci w kobiety, a w tle burzliwe czasy, dziki,
nieokiełznany kraj i ludzie żłobią w ich charakterach rysy, które determinują
ich losy.
Główny motyw/ "Biblia jadowitego drzewa" to historia
opowiadana przez żonę i córki Nathana Prince'a, fanatycznego kaznodziei, który
wraz z rodziną wyjeżdża na misję do Konga belgijskiego. Zabierają ze sobą to,
co ich zdaniem będzie potrzebne, lecz wkrótce okazuje się, że wszystko, od
nasion po Pismo Święte, na afrykańskim gruncie ulega niezwykłym przeobrażeniom.
Cytat z
książki charakteryzujący problematykę utworu:
„[…] każde pęknięcie na duszy
można zalepić za pomocą książki”.
„Znam ludzi i ich sposoby
myślenia. Większość z nich przemknie od kołyski do grobu z sumieniem czystym
jak śnieg”.
„Wierzę w Boga z całej duszy,
ale zaczęłam sobie ostatnio myśleć, że wiele szczegółów urąga Jego godności”.
„Widać w dniu, w którym stworzył
kwiaty, nie wierzył, że ludzkości starczy wytrwałości”.
„O czymkolwiek by mówił, nawet o
samochodzie czy zepsutej uszczelce, jego słowa zawsze nabierają religijnego
znaczenia”.
„Posłać dziewczynę na studia to
jak nalać sobie wody do butów. Trudno powiedzieć, co gorsze: patrzeć, jak woda
wycieka i się marnuje, czy patrzeć, jak niszczy buty”.
„[…] w każdym miejscu na świecie
kobieta potrafi zrozumieć inną kobietę w dzień targowy”.
„Nigdy nie mogłam zdecydować,
czy traktować religię, jako polisę na życie czy dożywotni wyrok”.
„To niezwykłe, że religię może
zdmuchnąć lekki powiew wiatru”.
„Jeden bóg wciąga w płuca życie
i powstaje, inny wydaje ostatnie tchnienie”.
„[…] Pan Bóg pomaga tym, którzy
pomagają sami sobie”.
„Może to prawda, że bezczynny
umysł to kuźnia Szatana”.
„Istnieją niezliczone prawa
ludzkie i prawa natury, lecz żadne z nich nie działa na korzyść kobiety”.
„Kiedy współczuje ci kobieta,
która nie ma nóg i niedawno straciła dwójkę dzieci, to wiadomo, że jest
naprawdę niewesoło”.
„[…] bogowie, którym nie
płacisz, rzucają na ciebie najgorsze przekleństwa”.
„Nawet mrówka otrzymała w darze
od Boga życie […]”.
„Kiedy chcę się dowiedzieć
dosłownie, co Bóg do mnie mówi, wyglądam przez okno na Jego Stworzenie”.
„[…]kiedy mężczyzna chce cię
pocałować, to zachowuje się tak, jakby za chwilę miał zrobić coś, co zmieni
losy całego świata”.
„Myślałam, że umarłam i poszłam
do piekła, ale stało się coś jeszcze gorszego- żyję i jestem w piekle”.
„Świat nie zawsze wyłuszcza
swoje powody”.
„Nie oczekuj opieki od Boga w
miejscach, które nie podlegają jego władzy […]”.
„ Nie próbuj robić z życia
zadania matematycznego, którego jesteś ośrodkiem, a obie strony równania
zgadzają się ze sobą. Jeśli dobrze postępujesz, może ci się zdarzyć coś złego i
na odwrót”.
„Świat nie ogranicza się do słów
>>tak<< i >>nie<<”.
„Ukąszenie muchy, mówią
Kongijczycy, może wywołać koniec świata. Jaki prosty może być początek
zdarzeń”.
„Nawet podwórkowy chuligan w
chwili czarnej rozpaczy potrzebuje matki”.
„Podbój, wyzwolenie, demokracja
i rozwód to słowa pozbawione większego sensu, kiedy dzieci są głodne, pranie niepowieszone
i zanosi się na deszcz”.
„Żyć to znaczy być naznaczonym.
Żyć to zmieniać się, nabywać słowa jakiejś historii i jest to jedyne
świętowanie, jakie my, śmiertelni, naprawdę znamy. Szczerze powiedziawszy, w
całkowitym bezruchu zawsze znajdowałam tylko smutek”.
„Bóg przyznaje nam wystarczająco
długie życie, abyśmy sami się ukarali”.
Jednym z państw afrykańskich,
które po uzyskaniu niepodległości stało się areną wielkiej rozgrywki
politycznej było Kongo belgijskie. W początku lat 60-tych wybuchła tam krwawa
wojna domowa, a w ów konflikt zostały zaangażowane wojska ONZ oraz Belgii, a
pośrednio również dwaj "nowi kolonialiści", czyli USA i ZSRR, czyniąc
kontynent afrykański kolejnym polem szachowym w swojej zimnowojennej rozgrywce.
Bo też Kongo belgijskie( ob. Demokratyczna Republika Konga, wcześniej Zair) -
kraj miedzią i diamentami płynący- było zbyt łakomym kąskiem dla wielkich tego
świata, aby można było pozostawić je samemu sobie. Ów kraj stał się w latach
60-tych areną krwawego konfliktu zbrojnego.
Akcja powieści „Biblia jadowitego drzewa” Barbary
Kingsolver rozgrywa się właśnie w Kongo w latach 60-tych XX wieku. „Roku pańskiego 1960 małpa pędziła przez
przestrzeń kosmiczną w amerykańskiej rakiecie, młodzieniec nazwiskiem Kennedy
wysadził z siodła paternalistycznego generała, na którego mówiono Ike, a cały
świat obracał się wokół osi zwanej Kongiem. Małpa szybowała w górze, a w
bardziej przyziemnych sferach mężczyźni targowali się za zamkniętymi drzwiami o
skarb Konga. Lecz ja tam byłam. Na samym czubku tej szpilki” – tak oto
komentuje sytuację polityczną jedna z
bohaterek książki Orelanna, żona pastora Price’a. Orelanna Price i jej cztery córki opowiadają
historię męża i ojca – nadgorliwego, baptystycznego kaznodziei Nathana Price’a.
Pastor nie należał do ludzi „łatwych”, których wystarczy po prostu przeprosić. Jego
mottem życiowym, które powtarzał przy każdej nadarzającej się okazji, szczególnie,
kiedy któraś z jego córek „wiedziała coś lepiej” od niego, było: „Posłać dziewczynę na studia to jak nalać
sobie wody do butów. Trudno powiedzieć, co gorsze: patrzeć, jak woda wycieka i
się marnuje, czy patrzeć, jak niszczy buty”. Nigdy, zatem córki pastora nie
miały szansy „zniszczyć sobie butów
studiami”. Od początku świata istnieją tacy ojcowie jak pastor Nathan,
którzy nie potrafią inaczej, jak tylko widzieć w córkach swoją własność,
kawałek ziemi, który się uprawia, orze, spryskuje potworną trucizną ideologii i
nadgorliwej pobożności. Jakimś cudem to sprawia, że córki rosną. Żona pastora
oraz jej córki zdają sobie pomału sprawę, że to, co kocha pastor Nathan bardziej
od wszystkiego innego w świecie, to na pewno nie żona i córki. W świecie
pastora istnieją niezliczone prawa ludzkie i prawa natury, lecz żadne z nich
nie działa na korzyść kobiet, nawet tych najbliższych.
Rodzina pastora Nathana przybyła
wprost z Ameryki do wioski Kilanga, która znajdowała się wzdłuż rzeki Kwilu
rzędem małych lepianek ustawionych jedna za drugą koło samotnego czerwonego
węża bitej drogi. Wszędzie wokoło rosły drzewa i bambus. Na jednym końcu wioski
stał budynek kościoła, na drugim końcu stał dom rodziny pastora Price’a. Każda
chata składała się z jednej tylko kwadratowej izby nakrytej strzechą, „coś takiego mógł sobie wybudować Robinson
Crusoe”. Życie toczyło się przed tymi lepiankami – cały świat był sceną z
ubitej czerwonej ziemi pod bosymi stopami. Tutaj zmęczone, chude kobiety,
niemożliwie rozmamłane i sfatygowane, grzebały patykami w swych małych
ogniskach i gotowały. Gromadki dzieci bawiły się, rzucając kamieniami w kozy.
Mężczyźni siedzieli na wiadrach i gapili się na wszystko, co przechodziło im
przed oczyma. Tymczasem pastor Nathan był całkowicie pochłonięty misją
zbawiania wioski Kilangi. Tej misji na przeszkodzie stało wiele rzeczy. Na
przykład nie doszło do chrztu tubylców z powodu krokodyli pływających w
pobliskiej rzece. Nikt z rodziców nie pozwoliłby dzieciom choćby na chwilę
zamoczyć w niej stopy a co dopiero zanurzyć się w niej całkowicie. Trudno
jednak było sobie wyobrazić śmiertelnika mniej chętnego do zejścia z raz
obranej drogi misyjnej niż Nathan Price.
Poprzednik Nathana brat Fowles
zostawił w spadku dwie lokatorki: służącą Mamę Tatabę i papugę imieniem
Matuzalem. Mama Tataba nosiła wodę z rzeki, zapalała lampy naftowe, rąbała
drewno, rozpalała ogień w piecu do gotowania i w przerwie między cięższymi
zajęciami dla rozrywki zabijała węże. Natomiast Matuzelem darł się w swojej
klatce jak tonący człowiek. Ta afrykańska papuga mieszkała w niezwykłej
bambusowej klatce. Mruczała pod nosem przez cały dzień, z reguły niezrozumiałe
rzeczy w języku kikongo, ale posługiwał się także „obcesowym angielskim jak Kruk pana Poego”. Pastor uznał, że
Matuzalem pozostaje poza zasięgiem jego
władzy. Papuga według wielebnego jest podstępnym przedstawiciel Afryki,
mieszkającym jawnie w ich domu. Można nawet twierdzić, że to rodzina pastora
zamieszkała u niego.
Pastor nosił swoją wiarę jak kolczugę,
podczas gdy wiara jego żony przypominała bardziej „dobry płócienny płaszcz kupiony w sklepie z używaną odzieżą”. Kiedy
pastor mówił, że tubylcy żyją w ciemnościach, złamani na ciele i duszy, jego
żona odpowiadała, że może ci ludzie mają inny stosunek do swoich ciał?! Pastor
mówił, że ciało jest świątynią, jego żona, że tutaj w Afryce ta świątynia musi
w ciągu dnia wykonywać makabrycznie dużo pracy! „ Nathan, przecież oni tu posługują się swoimi ciałami tak ja my w
kraju używamy rzeczy- ubrań, narzędzi ogrodowych czy czegoś. Ty przecierasz
sobie spodnie na kolanach, a oni przecierają sobie kolana! – odpowiadała ze
złością Orleanna. Skrajnym zachowaniem pastora, które miało potwierdzać jego
„pobożność” było obserwowanie swojej żony podczas kąpieli, czy przypadkiem
zanadto się nie rozkoszuje ciepłą wodą. Często wielebny Nathan po prostu
wychodził i godzinami spacerował nad rzeką, wypróbowując swe kazania na polnych
kwiatach, –które rozumiały go mniej więcej tak samo dobrze jak jego wierni. Rodzinę
zaszokowało to, kiedy usłyszeli, że dla mieszkańców wioski chrześcijaństwo jest
jak jakiś stary film, który dawno zszedł z ekranu. W takim razie, kim jest dla
nich pastor Nathan Price, jakimś Charlie Chaplinem, który chodzi jak kaczka z
laseczką i międli bezdźwięcznie ustami?!
Kiedy córki pastora
poznały młodych chłopców i mężczyzn, którzy pracowali w kopalniach diamentów w
Kongo i widziały ich pomarszczone brązowe palce, które wydobywały jedną czwartą
diamentów na świecie, od razu pomyślały o Marylin Monroe w długich rękawiczkach
i z pełnymi ustami, szepczącą: „Diamenty
są najlepszym przyjacielem dziewczyny”, czy Marylin Monroe w ogóle wie,
skąd one się biorą? Na samą myśl o tym, że ona w jej sukni z satyny i kongijski
kopacz diamentów mieszkają w tym samym wszechświecie córki Nathana dostawały
gęsiej skórki. Córki pastora z czasem zaczęły przewartościowywać swoje poglądy
na temat życia, Boga, religii. Po odwiedzinach byłego pastora brata Fowlesa
zrozumiały, że ich ojciec jest chorym na umyśle idealistą. Ich ojciec w
sprzeczce z bratem Fowlesem na temat Biblii okazał się zwykłem durniem
wierzącym w dosłowność Słowa Bożego. Ich ojciec powiedział, że Biblia jest
Słowem Bożym, która powinna wyznaczać drogę każdemu wierzącemu człowiekowi. Brat
Fowles z ironią w głosie odpowiedział: „
Słowem Bożym, które zostało przekazane przez ekipę romantycznych idealistów
żyjących dawno temu w surowej pustynnej kulturze, za pośrednictwem długiego na
dwa tysiące lat łańcucha tłumaczy”.
Cztery córki misjonarza- Rachel, Ruth
May, Leah i niemowa Adah, reagują różnie na pracę ojca, ale wspólnie proszą go,
by pozwolił im odejść z misji, ten jednak odmawia. Umiera Ruth, co sprawia, że
matka z trzema pozostałymi córkami ucieka z wioski. Rachel trzykrotnie wychodzi
za mąż i dziedziczy hotel w Kongo. Leah wychodzi za wiejskiego nauczyciela i
angażuje się w ruch na rzecz afrykańskiej niepodległości. Adah z kolei poświęca
się nauce i zostaje epidemiologiem. Matkę przez resztę życia dręczy poczucie
winy. Powieść oskarża kolonializm i postkolonializm o kulturową arogancję i
żądzę bogactwa. Każdy z narratorów musi toczyć walkę nie tylko z własnymi
wyrzutami sumienia z powodu śmierci Ruth May, lecz także z poczuciem winy o
szerszym, kolonialnym aspekcie. Tytuł książki nawiązuje do afrykańskiego
drzewa, którego pastor Nathan, mimo ostrzeżeń, dotknął, doznając wtedy
bolesnego oparzenia. Jest to wyśmienita alegoria dla przesłania Kingsolver –
przesłania mówiącego o misyjnej nadgorliwości pastora Price’a.
Scena śmierci Ruth oraz związane
z nią powiadomienie matki o jej śmierci pokazuje „moc słów”. Siostry długo nie
mogły się zdecydować, kiedy powiadomić matkę o śmierci siostry. Bo kiedy matka
dowie się o tym nieszczęściu, będzie to potwierdzeniem tej bolesnej prawdy. Bo to,
co niewypowiedziane nie istnieje. „Do
tego momentu zawsze sądziłam, że mogę wrócić do domu i udawać, że Kongo nigdy
się nie zdarzyło-wspomina po latach Rachel- Nędza, polowanie, mrówki, wszystkie nieprzyjemne rzeczy, które
widziałyśmy i musiałyśmy znosić- to były tylko historie, które zamierzałam
opowiadać ludziom ze śmiechem, kiedy Afryka będzie dla mnie krajem tak samo
dalekim i wyimaginowanym, jak ludzie w podręcznikach do historii. (…) Nigdy nie
wyobrażałam sobie, że zostanę dziewczyną, o której ludzie będą szeptali,
odwróciwszy głowy, że spotkała ją taka tragiczna strata”.
Sama pisarka, jako dziecko mieszkała w Kongo, gdyż pracowali tam jej rodzice, ale dopiero w dorosłości zdała sobie sprawę z sytuacji politycznej, w jakiej wówczas znajdował się tej kraj, którego niepodległość potajemnie sabotowały Stany Zjednoczone. „Biblię jadowitego drzewa” napisała po to, by zainteresować tymi zagadnieniami szerszą publiczność.