26 kwietnia 2025

Hanemann

 

„Hanemann”

Stefan Chwin

Autor/ (ur. 11 kwietnia 1949 w Gdańsku) – polski powieściopisarz, krytyk literacki, eseista, historyk literatury, grafik związany z Gdańskiem. Jako naukowiec zajmuje się romantyzmem i romantycznymi inspiracjami w literaturze nowoczesnej (m.in. u Witolda Gombrowicza). Wykłada na Uniwersytecie Gdańskim w Instytucie Filologii Polskiej – Zakład Historii Literatury Polskiej. Prowadził także gościnnie warsztaty prozatorskie w Studium Literacko-Artystycznym na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie.

Tytuł oryginału/  pl Hanemann

Tematyka/ Powieść Chwina opowiada o powojennym Gdańsku,  doktorze Hanemannie i jego polskich przyjaciołach, o świecie, który umiera i o świecie, który się rodzi. Jest to bowiem opowieść o Wolnym Mieście Gdańsku z czasów tuż przedwojennych, o wojennych perturbacjach grodu, wreszcie – a to najważniejsza część książki – o odpływie rdzennych niemieckich mieszkańców i napływie nowych osadników, głównie repatriantów z utraconych przez Polskę Kresów (Wilna, Lwowa), gdy władzę nad miastem przejmuje najpierw sowiecka, a później polska administracja. Tłem dla egzystencjalnych przemyśleń doktora Hanemanna są obrazowo opisane konteksty dwóch słynnych samobójstw: Heinricha Kleista oraz Witkacego, wraz z ich towarzyszkami życia. Siłą zwykłej życiowej inercji Hanemann egzystuje jakoś w polskim, powojennym Gdańsku, a z wewnętrznego otępienia nie wyrywa go nawet niebezpieczne zainteresowanie, jakie wzbudza jego osoba u funkcjonariuszy komunistycznej policji politycznej.

Główny motyw/ „Hanemann” to jedna z najpiękniejszych polskich powieści. Książka Stefana Chwina przywraca wiarę w potęgę i moc pełnokrwistych, narracyjnych opowieści, wciągających czytelnika w świat przedstawiony. Główny temat powieści leży jednak gdzie indziej. Tytułowy Hanemann to niemiecki profesor anatomii, który przeżywa załamanie nerwowe po tym, jak jego narzeczona Luiza Berger ginie w wypadku statku wycieczkowego przy przystani Glettkau-Jelitkowo. Hanemann pogrąża się w psychicznym i intelektualnym letargu, z którego nie jest zdolny wyrwać go ani wybuch wojny, ani klęska Niemiec, ani wreszcie dramatyczna ewakuacja niemieckiej ludności z Gdańska pod bombami i artyleryjskim ostrzałem Armii Czerwonej. Jakby przez zaniechanie albo przypadek Hanemann pozostaje w mieście i jest świadkiem wkroczenia obcych wojsk, a potem nadejścia fali nowych mieszkańców. Nieszczęśliwy i cierpiący profesor żyje jakby poza czasem, oddając się rozmaitym intelektualnym i emocjonalnym spekulacjom, rozważa fenomen samobójstwa jako aktu uwolnienia się od dojmujących doświadczeń życiowych.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„(…) mężczyzna nie powinien tak łatwo poddawać się losowi.”

„(…) to, co mówił o Hanemannie, musiało być nieuchronnie przesiąknięte melancholią, która nadaje zawsze fałszywą barwę wszystkiemu, o czym myślimy.”

„Czy ktoś, kto chociaż raz w życiu widział twarz Nieznajomej z Sekwany, sama twarz ze śnieżnego gipsu, mógłby pozostać obojętnym?”

„(…) są takie chwile, kiedy każdy dowód pamięci wydaje się żywym odruchem serca.”

„Wiadomo, jak trudno ocenić coś, czego się nie rozumie.”

„Myślę tylko, że nigdy nie wiemy, co jest w nas naprawdę.”

„Naprawdę ważne nie jest pytanie, dlaczego ludzie odbierają sobie życie. Naprawdę ważne jest pytanie: dlaczego większość ludzi sobie nie odbiera? Bo to prawdziwy cud. Przecież życie jest nie do zniesienia”.

„Szuka śmierci, nie mogąc znaleźć życia”.

Kiedy spoglądamy na okładkę drugiego wydania książki „Hanemann” Stefana Chwina od razu wychodzimy na spotkanie z dziełem Caspara Davida Friedricha „Okresy życia ludzkiego”, które jest dla odbiorcy jednocześnie niepokojące oraz intrygujące. Pozwala dostrzec trudną, metafizyczną perspektywę, w której pojawia się wiele wielkich pytań, towarzyszących człowiekowi od jego początku. Dotyczyć będą one przyczyny i sensu życia, cierpienia czy doznania samotności. W trakcie takich poszukiwań znajduje się tytułowy bohater powieści Stefana Chwina – profesor Instytutu Anatomii – Hanemann, którego jedną z naukowych motywacji poznajemy na początku utworu: „Chciał poznać tajemnicę, otwierał ciała, które trafiały na marmurowy stół, by wyśledzić to, co odgradza nas od śmierci”. Bohater w bardzo bolesny sposób dowiaduje się o śmierci swojej ukochanej Luizy Berger, która zginęła w katastrofie spacerowego statku. W jednym z początkowych rozdziałów, zatytułowanym Okno, widzimy Hanemanna pogrążonego w melancholii, która pobudzana jest przez zdjęcia, wspomnienia wspólnych chwil czy rozważanie innych scenariuszy zaistniałych wydarzeń. W tych momentach smutnej refleksji pojawiają się odniesienia do obrazów Friedricha. Zanim ukaże się ten najbardziej znaczący dla powieści, czyli wspomniany Krzyż w górach, dostrzec można jeszcze inne Friedrichowskie aluzje. Hanemann, przypominając sobie ukochaną, widzi ją głównie w jednej pozie, która powtarza się kilkakrotnie na przestrzeni trzech akapitów znajdujących się obok siebie: [...] stała wtedy przy oknie. Upinała włosy. Sięgnęła po długie szpilki z kościaną główką, rozsypane na blacie, przytrzymała luźny pukiel, którego połysk zawsze go zachwycał, i zręcznie podsunęła palce pod ciemny kosmyk. […] Stała przy oknie, profil odbity w szybie, za którą błękitniało morze, […] stanęła przy oknie, mrużąc oczy od słońca […]. Stała przy oknie, zamyślona, chyba trochę zła, ale przecież to nie było takie zamyślenie, jakie dostrzegał czasami na twarzach kobiet w kawiarni Kauffmanna albo w gasthausie, gdy piękna pani o włosach spiętych w rzymski węzeł, skubiąca srebrną łyżeczką kawałek wiedeńskiego tortu, patrzyła gdzieś przed siebie, nieobecna, może zanurzona we wspomnieniach miłosnej nocy, milcząca […]. Nie, przecież wtedy, gdy stanęła przy oknie, to było coś innego, coś, co napełniło go lękiem, lecz zlekceważył ten odruch spłoszonego serca”.

Przytoczyłem dłuższy fragment, by pokazać podobieństwa, jakie pojawiają się między literackim światem tworzonym przez Chwina oraz dziełami Friedricha. Gdański autor bardzo często wpisuje swoich bohaterów w przestrzeń obrazów niemieckiego malarza. W tym przypadku opis Luizy przywołuje na myśl dwa dzieła: Kobietę przy oknie (1822) i Kobietę na tle zachodzącego słońca (1818). Na obydwu widzimy postać kobiecą odwróconą plecami do patrzącego. Na pierwszym obrazie kobieta znajduje się w ciemnym pomieszczeniu, oparta o parapet, spogląda na zewnątrz. Nie widać całego krajobrazu, na który patrzy. Zauważyć można szereg drzew oraz wysokie maszty przepływających statków. „Ta bardzo wyważona kompozycja zdumiewa tym, że mimo swej statyczności, pozwala, by wchodzące z zewnątrz światło rozlało się po dużej części obrazu”. Postać na drugim obrazie umieszczona jest w centrum i z otwartymi ramionami stoi w blasku zachodzącego słońca, wpatrując się w wieczorny pejzaż, który się przed nią rozciąga. Obydwa obrazy Friedricha mają znaczenie symboliczne.

W „Hanemannie” odnaleźć można na przykład rozważania na temat przyczyn samobójstw. Oczywiście można zastosować nieco inną interpretację, w której obraz Friedricha będzie po prostu elementem korespondującym z cierpieniem bohatera. Strach przed rozległym pejzażem, jaki widzimy w malarstwie Caspara Davida Friedricha to lęk przed uczuciem wzniosłości, które jest bardzo przyciągające, ale oprócz piękna zawiera w sobie jednocześnie pewne charakterystyczne doznanie przykrości. Znajduje się ono w oddaleniu, jest to rodzaj zagrożenia wewnętrznego. W przypadku Hanemanna wiąże się ono z projekcją nieszczęśliwych chwil przeszłości. Myśli bohatera, pomimo próby obrony, wracają jednak do obrazu całości.

Akcja powieści toczy się w przedwojennym Gdańsku: bohater ma przeprowadzić sekcję zwłok ciała swojej kochanki, Luizy Berger, która w niewyjaśnionych okolicznościach zginęła w katastrofie statku. Ośrodkiem czytelniczego zainteresowania jest między innymi to, czy na margines życia zepchnęła Hanemanna strata kochanej kobiety, czy też miłosny i filozoficzny zawód. Być może źródła tych doświadczeń poszukiwać należy wcześniej, kiedy to Hanemann uwikłał się w politykę. W każdym razie bohater nie był w stanie opowiedzieć historii o sobie samym, więc konstruował taką, której podmiotem sprawczym był na pozór ktoś inny. Hanemann mówił o śmierci tych, którzy nie musieli umierać samotnie – o słynnych samobójcach, Heinrichu Kleiście i Stanisławie Ignacym Witkiewiczu. Zaczytywał się w listach, które Kleist pisał do Henrietty Vogel, a reprodukowany w książce wizerunek poety zestawiał z fotografiami Witkacego. To właśnie te dwa wizualne przedstawienia słynnych samobójców stanowiły dla niego impuls do prowadzenia terapeutycznej w gruncie rzeczy narracji. 


„Hanemann” jest powieścią – i przypowieścią o śmierci, w gruncie rzeczy filozoficznym traktatem na temat odwiecznego dla naszej kondycji pytania: Co jest lepsze: istnieć, znosząc zawistne strzały losu, czy też nie istnieć, odejść w niebyt, rzucając tym samym wyzwanie: samemu sobie, Bogu, społeczeństwu, Historii. Głównym wątkiem powieści Chwina jest przecież umieranie świata: świata Hanemanna, świata wileńskich przybyszów, czy wreszcie samej Polski, na której dokonywany jest eksperyment społecznej inżynierii ze Stalinem na drugim planie. Akcję powieści napędza odkrywanie prawdy. Prawdy o tym, skąd płynie nasza wola życia i jaka to siła w pewnym momencie czyni nas obcymi istnieniu. Tym, co trzyma nas przy życiu – mówi Chwin za pośrednictwem swoich bohaterów – jest zakorzenienie. Chcemy żyć dopóty, dopóki czujemy się wrośnięci w jakąś glebę; wyrwani z niej tracimy wolę istnienia. Według Chwina zakorzeniają nas związki z ludźmi i rzeczami. Miejsce to nie tyle przestrzeń, co subtelna sieć łącząca nas z przedmiotami i osobami. Gdy sieć ulega poszarpaniu, spadamy w próżnię razem ze wszystkim, co nas otaczało. Jako pierwsze znika właśnie miejsce.

W powieści motyw fotografii przede wszystkim wiąże się z nieciągłością narracji; fotografia przywołuje wydarzenia z dawnych lat i zmarłe osoby, ale również uruchamia nowe wątki fabularne. Jako medium pamięci zdjęcia skłaniają do przemyśleń nad wytwarzaniem wspomnień. Po niechcianej konfrontacji z ciałem Luizy Berger, Hanemann postanowił spalić jej zdjęcia, materialny ślad jej nieobecności: „[…] ułożył fotografie na brązowej paterze i rzucił zapałkę”. Palenie zdjęć jest gestem ostatecznego zniszczenia – powtórnej śmierci doświadczanej w porządku symbolicznym. Palenie fotografii, które, jak ból, stanowią nić łączności między teraźniejszością a czasem przeszłym może wynikać z odwołanej pracy żałoby, być wstępem do pielęgnowania melancholii. Ostatecznie bohater postanowił wydobyć zdjęcia z ognia, choć odkrywały one przed nim bolesną nieobecność ukochanej kobiety. Spalenie zdjęć byłoby zniszczeniem ostatnich śladów, które pozostały mu po Luizie Berger. Włączenie fotografii w porządek spójnej narracji okazało się jednak niemożliwe, opór stawiało bowiem samo zdjęcie. Powieść zaczyna się już po katastrofie spacerowego statku „Stern”, więc źródłem wszystkiego, czego możemy się dowiedzieć o Luizie Berger, są wspomnienia Hanemanna – pogrążonego w żałobie i melancholii po stracie ukochanej. Bohater postrzega zdjęcia jako rodzaj zapisu tego, co rzeczywiste. W powieści Chwina zarówno zdjęcia, jak i obrazy aktywnie oddziałują na konstrukcję psychiczną Hanemanna – ale to fotografie pozwalają mu samookreślić się poprzez negację.

Wszyscy całowaliśmy tę kobietę. No może nie wszyscy, ale z pewnością większość z tych, którzy kiedykolwiek przechodzili kurs pierwszej pomocy. Okazuje się, że twarz fantoma służącego do nauki resuscytacji krążeniowo-oddechowej, nie jest przypadkowa. To Nieznajoma z Sekwany, twarz młodej kobiety wyłowionej z rzeki pod koniec XIX wieku. Śmierć dziewczyny ostatecznie pomogła uratować miliony ludzkich istnień i jeszcze sporo uratuje, choć jej własne skończyło się zdecydowanie przedwcześnie i najprawdopodobniej tragicznie. Dokładna historia tego, co stało się z L’Inconnue zarówno przed utonięciem, jak i później, nie jest znana. Nieznajoma z Sekwany był to obiekt częstych debat ówczesnych czasów, a dziś to jedna z bardziej fantazyjnych francuskich legend. Najczęściej powtarzana wersja losów dziewczyny jest wznawiana od przeszło 150 lat. L’Inconnue według szacunków miała około 16 lat i najprawdopodobniej popełniła samobójstwo. Nikt nie wie, dlaczego młoda dziewczyna odebrała sobie życie, ani czy na pewno jest to prawda. Pewno jest tylko to, iż wyciągnięto ją z Sekwany już martwą. Po wyłowieniu z Sekwany jej zwłoki zostały przewiezione do kostnicy i wystawione na widok publiczny, by ktoś mógł je zidentyfikować. W tamtych czasach wystawianie zwłok publicznie było na porządku dziennym. Ludzie nie posiadali dokumentów i była to najlepsza wówczas metoda identyfikacji nieboszczyków. Mimo tłumu gapiów, Nieznajoma z Sekwany jednak nigdy nie została rozpoznana. Jej zwłoki jednak zwracały jakąś dziwną uwagę. Nawet po śmierci wyglądała spokojnie, jakby pogrążyła się we śnie. Wręcz dopatrywali się ludzie lekkiego zadowolenia i uśmiechu na twarzy dziewczyny. Niektórym jej wygląd nie dawał spokoju. Coraz więcej ludzi zaczęło rozmawiać i debatować o jej twarzy.  Opiekun kostnicy, gdzie były zwłoki Nieznajomej z Sekwany, był tak zafascynowany L’Inconnue, że kazał wykonać gipsowy odlew jej twarzy. Choć brzmi to nieco nie na miejscu, maska stała się absolutnym hitem popularności i sprzedaży. Wkrótce postać podobna do dziewczyny pojawiła się w każdym sklepie jako ozdoba, wystawa, dzieło sztuki, obraz. Pół wieku później, Nieznajoma z Sekwany stała się kimś innym, a wszystko dzięki mężczyźnie, który urodził się kilka lat po jej śmierci. Asmund Laerdal był producentem zabawek, a jego działalność rozpoczęła się na początku lat 40. XX wieku. Pewnego dnia mały syn Laerdala prawie utonął. Mężczyzna rzucił się do wody na ratunek i sprawnie przeprowadził akcję, która uratowała mu życie. To właściwie był początek procedury znanej dziś jako RKO (resuscytacja krążeniowo-oddechowa), inaczej zwana też CPR z angielskiego. Historia miała szczęśliwe zakończenie, ale o wyczynie Pana Laerdala usłyszała grupa anestezjologów, która poprosiła go, jako, że był producentem zabawek,  o stworzenie lalki, by demonstrować nowo opracowaną technikę, która wtedy właśnie zaczęła się rozwijać. Twórca zabawek z chęcią przystał na propozycję i było to dla niego nowe wyzwanie i możliwości wejścia na zupełnie nowe rynki. Asmund Laerdal rozpoczął projekt, który okazał się nieco problematyczny od strony technicznej. Zastanawiał się też jaką twarz miałaby mieć ta  lalka, wówczas jeszcze nie znana jako manekin. Właśnie wtedy mężczyzna przypomniał sobie o spokojnej twarzy z zagadkowym uśmiechem wiszącą w salonie teściów. Jak się domyślasz, była to właśnie L’Inconnue. Efektem końcowym był naturalnej wielkości manekin do ćwiczenia technik ratujących życie z twarzą Nieznajomej z Sekwany. Lalka otrzymała na imię Little Anne, ale twarz należała do L’Inconnue. Choć Anne nie była i jak wiemy, nie jest jedynym manekinem do RKO, uważana jest za pierwszy i odnoszący największe sukcesy produkt w tej dziedzinie. Dzięki niej setki milionów ludzi nauczyło się i dalej uczy i będzie uczyć podstaw ratowania życia innym. „Czy ktoś, kto chociaż raz w życiu widział twarz Nieznajomej z Sekwany, samą twarz ze śnieżnego gipsu, mógłby pozostać obojętnym?” – pyta czytelnika Stefan Chwin w powieści „Hanemann”.

„Hanemann” jest w gruncie rzeczy melodramatem – powieścią o miłości, śmierci, umieraniu, samobójstwie i żałobie. Tytułowy bohater zdaje sobie nagle sprawę, że martwe ciało, które winien poddać sekcji przed studentami, należy do jego ukochanej Elizy Berger, ofiary zatonięcia niewielkiego stateczku w pobliżu mola w Glettkau, dziś Jelitkowie. (Eliza nie istniała zapewne nigdy, molo, zniszczone w 1945, też nie istnieje.) W szoku, profesor bez słowa wychodzi z prosektorium i nigdy do pracy nie wraca. Kiedy wojna dobiega końca, w przeciwieństwie do sąsiadów decyduje się pozostać już nie w Danzigu, lecz w Gdańsku, daje polskim chłopcom lekcje niemieckiego i wreszcie, zmuszony przez komunistyczne władze, wyjeżdża do Niemiec, by zniknąć bez śladu. Dla mnie jednak „Hanemann” był nie tyle melodramatem, ile – przede wszystkim – powieścią o Wielkiej Przemianie.

 

 

 

 

12 kwietnia 2025

Śniegi Kilimandżaro

 

„Śniegi Kilimandżaro”

(i inne opowiadania)

 Ernest Hemingway

Autor/ (ur. 21 lipca 1899 w Oak Park w Illinois, zm. 2 lipca 1961 w Ketchum w Idaho) – amerykański pisarz i dziennikarz. Jest autorem takich powieści jak „Słońce też wschodzi”, „Pożegnanie z bronią”, „Komu bije dzwon” oraz opowiadań „Śniegi Kilimandżaro” i „Stary człowiek i morze”. Często jest przedstawiany jako klasyczny przedstawiciel literatury amerykańskiej. Styl pisania Hemingwaya stał się znany jako „iceberg theory”. Jeden z najwybitniejszych pisarzy XX wieku.

Tłumaczenie/ Bronisław Zieliński, Mira Michałowska, Jan Zakrzemski

Tytuł oryginału/ an-us The snows of Kilimanjaro

Tematyka/  Powszechnie zaczyna się już mówić, że w ciągu 15 lat śniegi Kilimandżaro pozostaną tylko na kartach powieści Hemingwaya. Najwyższy szczyt Afryki straci pokrywę śnieżną – tak twierdzi Lonny Thompson z uniwersytetu stanowego Ohio. Dziś śniegi Kilimandżaro szybko topnieją na skutek antropogenicznej zmiany klimatycznej. Istotnie, dla wielu ludzi topniejące śniegi Kilimandżaro stały się symbolem zmiany klimatycznej. Rzecz jasna, niektórzy mogą twierdzić, że są one tylko symbolem, i podkreślać: „I co z tego?” – w końcu większość z nas nigdy nie ujrzy śniegów Kilimandżaro, nie mówiąc o zdobyciu tego szczytu. Tylko garstka ludzi jest uzależniona od wody, która pochodzi z topniejącego śniegu na Kilimandżaro. Cóż z tego, że góra ta się zmienia? Życie to ciągła zmiana. Nic nie jest wciąż takie samo. Fascynująca historia Hemingwaya nie mówi właściwie o szczycie ani nawet o pokrywającym ten szczyt śniegu. Jest to opowieść o człowieku – pisarzu, który umiera na skutek zakażenia rany. Jego duch podupada stopniowo, w miarę jak podupada on na zdrowiu, rozmyślając o tym wszystkim, czego żałował w swoim życiu: o kobiecie, której nie kochał wystarczająco; o opowieściach, których nie zdołał napisać; o niespełnionych ambicjach. W ostatnich chwilach swojego życia pisarz śni o samolocie i pilocie, który przybywa, by go uratować. Jednak gdy samolot wznosi się coraz wyżej i wyżej, bohater zdaje sobie sprawę, że nie lecą do szpitala. Zmierzają na szczyt Kilimandżaro. Wyobrażenie spełnienia spowija pisarza w ostatnich minutach istnienia – jest to obraz szczytu, który stanowi prawdziwe podsumowanie – nie tylko jego prywatnych ambicji, ale ambicji w ogóle.

Główny motyw/ Bohaterem „Śniegów Kilimandżaro”, powieści Ernesta Hemingwaya, jest pisarz Harry Street. Poznajemy go, gdy gdzieś w sercu Afryki – u boku żony i służącego – zmaga się z ropiejącą raną. Wokół zleciały się już sępy, grasuje też hiena. Zwierzęta czują zgniliznę, wietrzą nadchodzącą śmierć. Trawiony gorączką mężczyzna wspomina swoje życie. Przede wszystkim swoją pierwszą żonę, Cynthię, której chyba nigdy nie przestał kochać. Harry podjął w życiu kilka niewłaściwych decyzji. W młodości zbyt mocno gonił za sukcesem. Chciał być pisarzem, więc podróżował po świecie, starał się być wszędzie tam, gdzie pojawiały się ciekawe tematy. Zupełnie nie zwracał uwagi na potrzeby żony. Zapłaci za to wysoką cenę. Upłynie sporo czasu, zanim tak naprawdę zrozumie, co jest dla niego ważne.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

*    

„Każda rzecz ma swoją dobrą stronę”.

„Gdybyś się z nią ożenił, musiałbyś się ożenić z całą rodzinką”.

*    

„Ale ja nie wiem, bo w życiu tak jest, że jak się raz człowieka czepią, to już suchej nitki na nim nie zostawią”.

*   

„- Nie. Świat już do nas nie należy. – Należy! – Nie. A kiedy go raz zabiorą, nigdy nie dostaje się go z powrotem”.

*    

„Nie mam rozumu i nie miało mi się co pomieszać”.

„Skoro żył kłamstwem, mógł ostatecznie umrzeć w kłamstwie”.

„Świadomość ta [śmierć] przyszła nagle wielką falą. Ale nie jako fala wody czy wiatru, lecz jako cuchnąca fala samotności, na której grzbiecie kołysała się leciutko hiena”.

„Za bardzo kochał, za wiele wymagał i w końcu marnował wszystko”.

„A więc tak się umiera, w szeptach, których się samemu nawet nie słyszy”.

*    

„(…) człowiek odważny zawsze trzy razy czuje lęk przed lwem: gdy po raz pierwszy widzi jego trop, gdy po raz pierwszy słyszy jego ryk i gdy po raz pierwszy staje z nim oko w oko”.

Kilimandżaro, najwyższa góra Afryki, to niewątpliwie najbardziej samotna góra świata. Góruje nad nizinnym afrykańskim krajobrazem, dzięki czemu jest widoczna z każdej strony, z odległości 150 kilometrów. Nic zatem dziwnego, że plemiona zamieszkujące jej okolice, uważają ją za świętą. Kilimandżaro to wulkan o trzech szczytach, z których najwyższy Kibo (Uhuru; w jęz. Chagga nazwa ta pochodzi od słowa Kipoo, czyli „cętkowany”, co jest analogią do czarnych skał wystających z pól śniegowych) sięga 5895 m n.p.m, Mawenzi (pochodzi od słowa Kimawenze – „złamany wierzchołek”) – 5150 m, a Shira – 3940 m. Nazwa Kilimandżaro prawdopodobnie pochodzi od dwóch słów – kilima, co w języku Suahili oznacza „góra” oraz njaro – słowo w języku Chagga oznaczające karawanę (okolice Kilimandżaro znajdowały się na ważnym szlaku handlowym) albo wielkość. Wulkan znajduje się w Tanzanii, przy granicy z Kenią, i stanowi centrum Parku Narodowego Kilimandżaro o powierzchni 753 km². W 1987 roku park został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO ze względu na unikalną i bogatą roślinność tworzącą piętra od typowej dla Afryki strefy suchej, poprzez gęstą dżunglę, aż do wysokogórskich łąk i krajobrazu lodowcowego na szczytach kraterów. Otoczony bezkresnym stepem, tworzy swój własny bujny świat przyrody, znajdujący się w całkowitym kontraście wobec suchego i bezwzględnego afrykańskiego klimatu. Naturalnie zatem wulkan stał się sferą sacrum, wypełnioną mitami i legendami; zainspirował wielu pisarzy, malarzy, filmowców; a także jest uznawany za jeden z najbardziej charakterystycznych krajobrazów dla całego kontynentu afrykańskiego.

„Śniegi Kilimandżaro” to jedno z najpopularniejszych opowiadań Ernesta Hemingwaya, traktujące o ciężkim losie i straconych szansach umierającego pisarza, który świadomy swojej śmierci, „dociera” na szczyt góry Kilimandżaro. Ulatując ku wielkiej górze, bohater przeżywa po raz kolejny kamienie milowe swojego nieudanego życia, rozmyślając o dziełach, których już nigdy nie napisze. Wydaje się, że cudowne piękno afrykańskich widoków oczyści jego umysł, zmuszając go do przemyślenia wszystkiego i ukazania głównej idei, że życie jest naprawdę piękne i wyjątkowe jak śnieg w sercu gorącej Afryki. Rozpocznę analizę opowiadania, próbując przedstawić, w jaki sposób Ernest Hemingway za pomocą akcji, punktu widzenia, scenerii, symboliki oraz postaci stara się przekazać czytelnikowi centralny temat opowieści: poczucie winy, które wynika ze świadomości straconego życiowego czasu. Psychologiczny konflikt Harry'ego i jego śmierć stanowią bardzo ważne kwestie, ponieważ to one tworzą centralny temat opowieści. W konkluzji postaram się pokazać, że Harry, umierający pisarz, pomimo swojego życia pełnego rozpusty i marnotrawstwa talentu, okaże się typowym bohaterem Hemingwaya: człowiekiem na tyle psychicznie silnym, że pomimo fizycznych i moralnych cierpień, którym musi stawić czoła, nie pozwoli na to, aby stać się bohaterem tragicznym. Pokona swoje nieszczęście na końcu, gdy śmierć zostanie cudownie zanegowana przez genialny sen o zmartwychwstaniu, który symbolizuje zdobycie szczytu Kilimandżaro, „Domu Boga”.

W opowiadaniu „Śniegi Kilimandżaro” jest niewiele akcji w sensie fabularnym. Akcja toczy się zasadniczo w umyśle Harry’ego, którą spowodowała zbliżająca się śmierć. Harry ma trzy fizyczne oznaki nadciągającej śmierci. Po pierwsze, odczuwa śmierć jako przypływ, „…nie jako fala wody czy wiatru, lecz jako cuchnąca fala samotności”. Po drugie, śmierć nadchodzi pod postacią dwóch żywiołów: „Tym razem był to zaledwie podmuszek, podmuszek wiatru, co porusza płomień świecy i czyni go jasnym i wysokim”. Wreszcie śmierć jest personifikowana, gdy Harry opisuje jej zbliżanie: „... śmierć znów przyszła, położyła głowę w nogach łóżka i poczuł wyraźnie na sobie jej oddech”. Historię można opisać jako studium tego, co dzieje się w umyśle osoby (Harry'ego), umierającej i żałującej, w zestawieniu z ograniczonym punktem widzenia innej osoby (Helen), która nie czuje ani nie boi się tak bardzo nadchodzącej śmierci. Narracja jest przedstawiona na dwóch poziomach: dialogi Harry'ego z Helen i jego przebłysków świadomości. Dialogi przeplatane są sekwencjami monologów wewnętrznych, w których główny bohater, Harry, przypomina sobie pewne epizody ze swojej młodości i z życia przed poznaniem Helen. Jest też wszechwiedzący narrator, który przedstawia wszystko, co dzieje się w umyśle Harry'ego: jego myśli: „Więc tak to się kończy przy sprzeczce o kieliszek whisky. Od chwili, kiedy gangrena zaatakowała prawą nogę, nie czuł już bólu, a wraz z bólem zniknął strach i czuł już tylko ogromne zmęczenie i złość, że właśnie tak to wszystko się kończy”. Jego wspomnienia z przeszłości: „Myślał o okresie konstantynopolskim i o kłótniach paryskich, które poprzedzały wyjazd. Łajdaczył się przez cały czas, a gdy to się skończyło i gdy zobaczył, że nie potrafi zabić swojej samotności, a tylko ją pogarsza, napisał do niej, do tej pierwszej, do tej, która go opuściła, o tym właśnie, że nie potrafi zabić samotności…”. 


Częściowo poprzez dialogi, a częściowo poprzez myśli Harry'ego, widzimy, jak postrzega swoją sytuację zarówno fizycznie, jak i moralnie, i jak pamięta całe swoje życie. Słowa i myśli Harry'ego odnoszące się do teraźniejszości, do jego ostatnich godzin z Helen i do jego życia z nią, razem z jego ostatnim snem stanowią ramy fabuły. Sekwencje wewnętrznego monologu to chwile wzmożonej świadomości, które ujawniają wszystko, o czym Harry powinien był napisać, ale nigdy tego nie zrobił. „Tyle zostało jeszcze do napisania”, zdaje sobie sprawę umierający pisarz, a jego ostatnie myśli to poruszające wspomnienia niektórych z wielu rzeczy, które teraz zostaną niezapisane. Ta świadomość, że umiera, zanim skończy swoją pracę, reprezentuje psychologiczny konflikt Harry'ego, który prowadzi nas do centralnego tematu opowieści: poczucia winy.

Śmierć pisarza przed ukończeniem dzieła była jednym z tematów refleksji Hemingwaya. Wynika to głównie z faktu, że dostępny czas jest tak krótki, a pokusy, by nie pracować, są tak silne. Harry, umierający pisarz, uległ pokusie, by nie pracować, a gdy zaczyna zdawać sobie sprawę ze zbliżającej się śmierci, zaczyna być świadomy prawdziwego bólu śmierci: nie bólu fizycznego, ale tego, który wynika z poczucia winy. Beznadziejnie pamięta zmarnowany czas i cały materiał, który zgromadził do pracy literackiej, jednak odkładał to na przyszłość, patrząc w twarz śmierci zrozumiał, że wszystko jest stracone na zawsze. Próbuje racjonalizować te bolesne myśli o niedokończonej pracy, wątpiąc, czy kiedykolwiek miał jakiś prawdziwy talent: „Wiedział, że nie weźmie się już teraz do tych wszystkich tematów, które chował sobie na później, by pisać o nich wtedy dopiero, kiedy będzie umiał naprawdę dobrze pisać. Z drugiej strony teraz nie grozi mu już, że napisze źle. Kto wie, może dlatego te tematy odkładał tyle razy, że po prostu nie potrafił. Cóż, nie dowie się nigdy, jak to właściwie było”. Śmierć fizyczna jest konsekwencją życia, dlatego Harry się jej nie boi. Ale umierając fizycznie, traci na zawsze jakąkolwiek szansę na odzyskanie swojej twórczej pracy, na ponowne rozpoczęcie pisania. Nie obchodzi go, że zaraz umrze, ale nie może zaakceptować faktu, że jego książki nie zostaną napisane. Więc to śmierć duchowa go prześladuje, a nie śmierć fizyczna. To, co sprawia, że ​​się torturuje, to nie świadomość zbliżającej się śmierci, ale świadomość wszystkich bogactw literackich, których nie napisze i które zabierze ze sobą do grobu. Przyjechał z Paryża na safari, nie tylko na wakacje, ale w poszukiwaniu cudu, który ożywi jego zaniechaną karierę: „W dobrym okresie swego życia był bardzo szczęśliwy w Afryce, toteż przyjechał tu, aby raz jeszcze wystartować. Zorganizowali to safari w sposób jak najprymitywniejszy. Nie stworzyli sobie specjalnych niewygód, ale unikali też wszelkiego zbytku i wyobrażał sobie, że wróci w ten sposób do formy”. Inną obsesją Harry’ego było głębokie poczucie utraty jego artystycznej integralności. Porzucił swój talent pisarski na rzecz luksusowego stylu życia poprzez poślubienie bogatej kobiety, a następnie uzależnienie się od wygód, więc jako pisarz umarł na długo przed śmiercią fizyczną. Wiedział, że wymienił swoją dawną integralność na „bezpieczeństwo i wygodę”, niszcząc swój talent. Więc świadomie siebie oskarżał, że to on jest jedyną osobą odpowiedzialną za zniszczenie swojego talentu poprzez oddawanie czci fałszywym bogom: pieniądzom i luksusowi: „Sam zniszczył swój talent. Dlatego próbuje zwalać wszystko na kobietę, która utrzymywała go w takim dostatku? Zniszczył swój talent, bo przestał go używać, bo zdradził samego siebie i wszystko, w co niegdyś wierzył, bo za dużo pił i stępił tym sam ostrze swej wrażliwości, zniszczył go przez lenistwo, przez snobizm, przez niechlujstwo, przez pychę, przez wzloty i upadki”. Całe opowiadanie obraca się wokół dwóch osi tematycznych: jedna to nawracający stale w twórczości Hemingwaya motyw śmierci, druga to narastający w tym okresie poczucie winy artysty, który sprzeniewierzył się swojemu powołaniu. Hemingway opisał agonię, męki konania, lecz uwypuklił nie cierpienie fizyczne, lecz moralne, szukał dodatkowych form wyrazu w symbolice. Akcja przebiega równolegle na dwóch płaszczyznach; pierwsza jest realistycznie potraktowanym dialogiem między Harrym a jego żoną i jest odskocznią dla wątku drugiego, skojarzeniowego, w którego układzie wewnętrznym nie obowiązuje zasada przyczynowości, ani chronologiczny układ zdarzeń. Między dialogiem a monologiem panuje swoista harmonia; jest to harmonia nastroju; różnią się traktowaniem zjawisk, realizm dialogu przechodzi w skłębiony wewnętrznie impresjonistyczny monolog.

 Śmierć jest centralnym tematem opowiadania: duchowa śmierć pisarza jest prawdopodobnie najbardziej oryginalną cechą „Śniegów Kilimandżaro”. Podobnie jak Hemingway, Harry, pisarz z historii od lat jest opętany ciekawością na temat idei śmierci. Teraz, gdy jest już jej blisko, stracił wszelką ciekawość, czując jedynie „wielkie zmęczenie i złość” z powodu jej nieubłaganego zbliżania się. „Tego, co za chwilę miało nastąpić, nie był naprawdę ciekaw. Dręczyło go od lat, ale teraz nie miało już znaczenia”. Prawdziwe odczucia śmierci uderzają Harry'ego trzy razy: po pierwsze, jako fala, nie wody ani wiatru, ale samotności; po drugie, jako podmuch wiatru; po trzecie, jak ciężar na jego piersi. Także pewne percepcje zewnętrze towarzyszą zbliżającej się śmierci: światło dzienne zanika w ciemnej nocy, popołudniowy upał ustępuje miejsca marzeniom o śniegu, świadome myśli rozpływają się w fantazji i wizjach, sępy latają po obozie, hiena wyje. Od początku opowieści obecny jest odór padliny spowodowany gangreną. Jest to ważny znak zbliżającej się śmierci. Harry jest człowiekiem czynu, myśliwym, ale ironią losu jest to, że umiera z powodu zadrapania cierniem, którego doznał podczas robienia zdjęcia. W ten sposób jego śmierć staje się okropną kpiną z życia. Ten rodzaj śmierci jest przez niego uważany za porażkę. Dlatego jest ona nielogiczna i okrutna; nielogiczna, bo wyrywa z życia człowieka w pełni sił, okrutna, bo milknie artysta, zanim dojrzał jego talent, i nie zdołał już powiedzieć tego, co miał do powiedzenia. Początkowo Harry reaguje wrogością i cynizmem na zbliżającą się śmierć. Nękał Helen, czerpiąc z tego gorzką satysfakcję. „Jeśli już musisz odejść, to czy koniecznie trzeba, żebyś zabił przedtem wszystko, co zostawiasz?” - zapytała go Helen.  Nie ma tu prób obiektywizacji, szukania bezstronnej racji, jest złość, pogarda, nienawiść do samego siebie, a przez to i do otoczenia, przede wszystkim do żony. Przeklina więc żonę, jej majątek i samego siebie, a w jego ciele rozwija się gangrena, wobec której jest bezsilny; a śniegi na stokach Kilimandżaro są białe i czyste, dumnie wznosi się ścięty wierzchołek góry. Nad nim unoszą się sępy; wyje hiena; nie ma dla niego ratunku ani odwrotu. Jednak on gniewem potwierdza swoją dumę i jest w stanie ukryć swoje obawy. Poza tym używa czegoś bardziej skutecznego – uniku.

 To właśnie alkohol jest sposobem na ucieczkę od rzeczywistości, szczególnie wtedy, gdy przypomina sobie swoje poprzednie życie, kiedy rekompensuje sobie rzeczywistą rozpacz, a śmierć zostaje tymczasowo zapomniana. Gdy wraca do rzeczywistości, teraźniejszości, jest w stanie stawić czoła losowi, nawet z obojętnością: „Nie będzie się przejmował śmiercią”. Harry może śmiało spojrzeć na wszystko: hienę, sępy. Nawet myśli, że śmierci nie ma: „Jechała parami, na rowerach, po jezdniach, bezszelestnie”. A na końcu śmierć została ostatecznie pokonana, gdy w swojej ostatniej fantazji zostaje zabrany na szczyt Kilimandżaro, obietnicę nieśmiertelności.

Zachodni szczyt góry Kilimandżaro Masajowie nazywają „Domem Boga”. „Tam pod zachodnim szczytem leży wyschnięty i zamarznięty szkielet lamparta”. Góry są symbolem czystości, niewinności i aspiracji w przeciwieństwie do nędzy i zepsucia równin. Tak więc czysta śmierć lamparta, który przekroczył granice, i brudna, bolesna śmierć przez gangrenę są użyte przez Hemingwaya jako potężne symbole. Czysty szkielet lamparta na szczycie góry kontrastuje z człowiekiem gnijącym na zakurzonej równinie. Zwierzę, które przekroczyło granice natury, odważnie wyruszyło w poszukiwaniu nieznanych wyżyn, absolutu, ideału; umarło bohatersko. Człowiek nie odważył się, niczego nie osiągnął, nigdzie nie poszedł i umarł tylko przeklinając ciemność. Lampart oznacza artystę, który umiera szlachetnie, szukając szczytu, a gangrena oznacza zepsucie i upokorzenie talentu, który jest niewłaściwie wykorzystywany, któremu pozwolono wyschnąć.

Trudno o świat bardziej ateistyczny niż świat Hemingwaya. Bez absolutu pod żadną postacią. Tutaj znajduje się źródło antyintelektualizmu Hemingwayowskiego. Nie uzbrojeni żadną ideą, tylko sercem i mięśniami, ludzie stają wobec pustego, nie zaludnionego przez żadną mitologię świata. Za każdym razem zaczynają od punktu zerowego. Każdy z ludzi Hemingwaya zmaga się swoim poczuciem nicości. W brutalnej walce na ringu jak w opowiadaniu „Zapaśnik”, na arenie „Niepokonany”, w brutalnej miłości „W Michigan”, w brutalnej agonii „Śniegi Kilimandżaro” człowiek Hemingwaya walczy rzucając na szalę losu wszystko, na co go stać. By wydźwigać się i wyogromnić kosztem partnera-żywiołu. Styl, kompozycja przypominająca stenogram rzeczywistości, jednowymiarowość, skrótowa brutalność akcji – to wszystkie Hemingwayowskie wartości, będące pod wieloletnim ostrzałem krytyki wrażliwej na każdy rodzaj głębi, to konsekwencje tego ateizmu, który wyklucza wszelkie idee istniejące poza człowiekiem i wszelkie uogólnienia człowieczeństwa. Każdy człowiek tworzy własne, tylko dla siebie, każdy w swojej skali, każdy na swoją miarę.

Ludzie Hemingwaya przezwyciężają własną słabość, pokonują strach, sięgają po rzeczy niemożliwe, odnoszą nad sobą zwycięstwa nawet w agonii. Są zdolni do wielkich rzeczy. Ale wielkich rzeczy nie dokonują. Nie są bohaterami. Ten sam wysiłek, ten sam gwałt zadany sobie przez Harry’ego mógłby go wznieść do bohaterstwa. A bohaterami nie są. Dlaczego? Bo zmagają się i zwyciężają tylko dla siebie, bo dokonują rzeczy, które tylko są na ich własną miarę. A więc opowiadanie tytułowe – ulubione przez samego autora – „Śniegi Kilimandżaro”, należące do najlepszych i mało znanych w Polsce jego osiągnięć, jest głęboko przejmującym studium psychologicznym, ujętym w wyjątkowo piękną formę artystyczną. 

 

10 kwietnia 2025

Słońce też wschodzi

 

„Słońce też wschodzi”

 Ernest Hemingway

Autor/ Pisarz, dziennikarz, sportowiec, myśliwy. Urodził się w Chicago, jako drugie z szóstki dzieci. W 1917 roku rozpoczął pracę dla dziennika Kansas City Star. Rok później zgłosił się na ochotnika jako kierowca ambulansu na włoskim froncie, gdzie został ciężko ranny, ale odznaczony za swoją służbę. Te doświadczenia posłużyły za inspirację dla jego powieści „Pożegnanie z bronią”. Powrócił do Stanów w 1919 roku i w 1921 ożenił się z Hadley Richardson, pierwszą z czterech żon. W 1922 r. był reporterem w czasie wojny grecko-tureckiej, po czym zrezygnował z dziennikarstwa na rzecz poświęcenia się pisarstwu. Podczas swojego pobytu w Paryżu znalazł się pod wpływem modernistów. Jako pisarz rozpoczynający karierę po Wielkiej Wojnie, jego styl i koncepcje literackie kształtowały się w reakcji i opozycji do wojny oraz złożonemu stylowi XIX-wiecznych pisarzy. Hemingway uważał, że motywy pisarza nie powinny być częścią tekstu, ale znajdować się „pod powierzchnią” - nazwał to „teorią lodowca”. Jego styl był zwięzły, pozbawiony ozdobników, rzadko korzystał ze zdań złożonych. To ekonomiczne wykorzystanie języka wywarło silny wpływ na literaturę XX wieku.

Tłumaczenie/ Bronisław Zieliński

Tytuł oryginału/ an-us The sun also rises

Tematyka/ Kontrowersyjny debiut portretuje traumy i nadzieje straconego, amerykańskiego pokolenia, które próbuje odnaleźć się w powojennej rzeczywistości (po pierwszej wojnie światowej). Aspirujący młodzi artyści, skupieni wokół paryskich kawiarni, spędzają czas na zabawie i romansach. Gdzieś pomiędzy kolejnymi kieliszkami wypitego alkoholu obnażają przed nami swoje lęki i szukają - antidotum na nie. Bohaterowie Hemingwaya są skonstruowani zwięźle i prosto, co stanowi o ich sile — to nie skomplikowane koncepty psychologiczne, lecz zdewastowane egzystencją proste dusze, napędzane obsesją widoczną na pierwszy rzut oka.

Główny motyw/ W epigrafie książki „Słońce też wschodzi” (1926) Ernest Hemingway napisał: „Wszyscy jesteście straconym pokoleniem”. Pierwotnie zostało to powiedziane przez jego przyjaciółkę, pisarkę Gertrudę Stein, aby opisać grupę pisarzy, którzy tworzyli w okresie powojennym. Przeżywszy okropności pierwszej wojny światowej, czuli się niezdolni do połączenia się z przedwojennymi wartościami i przekonaniami. Książka „Słońce też wschodzi” opowiada historię grupy amerykańskich i brytyjskich emigrantów, którzy wybierają się na festiwal San Fermin w Pampelunie. Fabuła jest prosta, ale powieść dogłębnie bada złożoną rzeczywistość uczuć odczuwanych w okresie powojennym.

Cytaty z książki charakteryzujące problematykę utworu:

„W szkole wojskowej, gdzie przygotowywał się do studiów w Princeton i był bardzo dobrym graczem skrzydłowym drużyny piłkarskiej, nikt nie obudził w nim świadomości rasowej. Dopiero w Princeton dano mu odczuć, że jest Żydem, a zatem czymś odmiennym od innych”.

„Wszystkie kraje wyglądają dokładnie tak samo jak w kinie”.

„W robocie dziennikarskiej, w której do najistotniejszych zasad postępowania należy stwarzanie pozorów, że nigdy się nie pracuje, jest rzeczą bardzo ważną wynaleźć takie zręczne sposoby ucieczki”.

„Nie można uciec od samego siebie przenosząc się z miejsca na miejsce. To nic nie daje”.

„Ale czy nie płacimy w życiu za wszystko, co robimy?”.

„Ogromnie łatwo jest być twardym za dnia, ale w nocy to zupełnie inna sprawa”.

„To wino jest za dobre na toasty, droga pani. Nie należy łączyć wzruszeń z takim winem. Zatraca smak”.

„Tak się powinno robić. Podróżować, dopóki człowiek jest młody”.

„Wiecie, jakie są panie. Jeżeli człowiek zabierze butelczynę albo skrzynkę piwa, zaraz myślą, że to już piekło i zatracenie”.

„Ale to jest dowód potęgi Kościoła katolickiego. Szkoda, że panowie nie jesteście katolicy. Wtedy na pewno dostalibyście obiad”.

„Cohn miał zdumiewającą zdolność do tego, że powodował ujawnienie się w każdym najgorszych cech”.

„-A jakim sposobem zbankrutowałeś? – zapytał Bill. -Na dwa sposoby – odpowiedział Mike. -Stopniowo, a potem nagle”.

„-On ją nazywa Kirke – rzekł Michael. -Twierdzi, że przemienia mężczyzn  w świnie”.

„Przede wszystkim trzeba być zakochanym w kobiecie, żeby mieć podstawę przyjaźni”.

„Chciałbym jedynie wiedzieć, jak żyć na tym świecie. Może jeżeli ktoś się dowie, jak trzeba żyć, znajdzie odpowiedź, o co w ogóle chodzi”.

„Zabawne, jak człowiek obojętnieje na krew”.

„A więc to tak. Tak się dzieje. Najpierw wyprawia się kobietę z jednym mężczyzną. Potem przedstawia się jej drugiego po to, żeby z nim wyjechała. A teraz jedzie się samemu, żeby sprowadzić ją z powrotem. I kończy się telegram serdecznościami”.

„Słońce też wschodzi” to najważniejsza powieść powojenna Ernesta Hemingwaya z roku 1926. W tej powieści Hemingway koncentruje się na sztuczności i desperacji życia, które było konsekwencją traumy spowodowanej I wojną światową. Zajmuje się powojennym rozczarowaniem, moralnym nieporządkiem, wszechobecnym cynizmem i niewiarą w ustalone wartości. Hemingway sportretował ludzi straconych dla świata, pogubionych, przegranych wskutek udziału w I wojnie światowej i wykolejenia emocjonalnego w związku z tym, że po tak silnych przeżyciach trudno im było wrócić do normalności. Sam tytuł jest nawiązaniem do epigrafu będącego fragmentem biblijnej Księgi Koheleta: „Pokolenie przychodzi i pokolenie odchodzi, a ziemia trwa po wszystkie czasy. Słońce wschodzi i zachodzi, i na miejsce swoje spieszy z powrotem, i znowu tam wschodzi.” (Koh 1:6). Centrum narracji jest Paryż, zatłoczony, drogi i bezbożny. Ale jeśli jesteś młody, (jeśli jesteś) zdrowy, jeśli masz pieniądze i (jeśli) dołączają do ciebie przyjaciele, Paryż jest nieporównywalnie genialny. Jednak Miasto Świateł bardzo szybko traci swój blask. Model nowoczesnego miasta, paryskie oświecenie, pozostawiło ówczesnym ludziom zbezczeszczone świątynie i Panteon dla zmarłych. I nikt się do ciebie nie uśmiecha, chyba że próbuje zdobyć twoje pieniądze. Chociaż nigdy się o tym nie mówi, wojna rzuca ponury cień na książkę, przypominając wszystkim zaangażowanym, że życie jest całkowicie daremne, a śmierć całkowicie nieunikniona. Bóg umarł na polach śmierci pod Sommą. Karabiny maszynowe, jak się okazało, nie były w stanie odróżnić markiza od nisko urodzonego szeregowca. Ograniczenia małżeństwa, które zawsze były tylko cnotą klasy robotniczej, teraz wydawały się osobliwe w odrzuconym świecie. Ale z drugiej strony nie ulega również wątpliwości, że „Słońce też wschodzi” jest powieścią o kilku płaszczyznach znaczeniowych i dlatego istnieje pewna dowolność w odczytaniu jej naczelnej intencji. Powieść składa się z trzech ksiąg, będących trzema aktami dramatu. Akt pierwszy rozgrywa się w Paryżu, spełnia rolę ekspozycji, na jej treść składają się, obok obrazu środowiska, życiorysy trzech głównych bohaterów: Jake’a, Brett i Cohna. W księdze drugiej Jake i Bill dużo jedzą, mocno piją, łowią ryby, czasem czytają. Księga trzecia jest finałem.

Głównym bohaterem i narratorem jest amerykański dziennikarz Jake Barnes. Kocha on z wzajemnością Angielkę, lady Brett Ashley. Ale romansu nie będzie ich miłość musi pozostać niespełniona z powodu ran, jakie odniósł na wojnie. On wydaje się pogodzony z losem, stara się nie myśleć o swoim kalectwie. Ona się miota i sypia z kim popadnie. Oboje ostro piją, podobnie jak ich towarzystwo złożone z pisarzy, artystów, arystokratów i obiboków. Najpierw w Paryżu, później w Hiszpanii, dokąd udają się łowić ryby i oglądać walki byków podczas Sanfermines w Pampelunie.  Jake Barnes, jak jego koledzy, jest gwałtownie odarty z wiary w sens życia. Poharatany przez pocisk, nie może współżyć z pociągającą go lady Brett Ashley, która odwzajemnia jego uczucia i sygnalizuje cierpiętnicze gesty, ale trafia w ramiona innych mężczyzn. Jake nie skarży się i nie filozofuje, w powojennym chaosie szuka prawd najprostszych: „Chciałbym jedynie wiedzieć, jak żyć na tym świecie. Może jeżeli ktoś się dowie, jak trzeba żyć, znajdzie odpowiedź, o co w ogóle chodzi”.

„Słońce też wschodzi” zaczyna się od dość niepochlebnego przedstawienia przez Jake'a Barnesa jednego ze swoich kolegów, Roberta Cohna. To właśnie na kartach tej powieści Hemingway próbuje uporać się z własnym antysemityzmem, przynajmniej poprzez swoje fikcyjne postacie. Jake Barnes ocenia Cohna biorąc pod uwagę jego żydowskość. Cohn jest określany jako „Żyd” od pierwszych stron. Jake omawia nawet nos Cohna, stwierdzając, że spłaszczenie go przez boks „niewątpliwie wyszło na dobre jego nosowi”. W powieści „Słońce też wschodzi” motyw antysemityzmu pojawia się wielokrotnie. Robert Cohn spotyka się z kilkoma antysemickimi uwagami w całej powieści, co ma na niego negatywny wpływ, ponieważ jest traktowany inaczej i często pogardzany. Robert Cohn pochodził z jednej z najbogatszych rodzin żydowskich w Nowym Jorku, uczęszczał do Princeton i został mistrzem boksu wagi średniej. Bycie Żydem chodzącym do Princeton sprawiło, że Cohn czuł się zgorzkniały, onieśmielony i gorszy. Narrator tej powieści, Jake, który chodził do szkoły z Cohnem, mówi, że Cohn tak naprawdę nie lubił boksu, ale używał go, „ażeby przeciwdziałać poczuciu niższości i onieśmielenia (…)”. 


Kolejnym centralnym punktem powieści jest motyw „tajemniczej rany” Jake'a Barnesa, ponieważ główny bohater powieści to postać wykastrowana z powodu odniesionych ran wojennych (wiemy, że Jake Barnes na froncie włoskim stracił penisa). Innymi słowy, Jake Barnes był człowiekiem zranionym w genitalia w taki sposób, że jego popęd seksualny pozostawał nienaruszony, ale jego zaspokojenie było niemożliwe. Sugerowałoby, że tematem powieści Hemingwaya jest bezpłodność współczesnego świata. Uważam, że tajemnicza rana Jake'a Barnesa jest emblematyczną reprezentacją woli, z jej dwoma aspektami: nieskończoną zdolnością do tworzenia pragnień i niemożnością znalezienia trwałej satysfakcji, sprzeczność w samym sercu ludzkiego cierpienia. Odwołując się do bardziej realistycznej symboliki, na przykład do Schopenhauera, który dosadnie stwierdza, że „genitalia są właściwym ośrodkiem woli, a zatem przeciwnym biegunem mózgu, reprezentującego poznanie, tj. drugą stroną świata, świat jako przedstawienie. Tamte są zasadą zachowania życia, zapewnienia wiecznego życia czasu, i tę ich właściwość Grecy czcili w postaci fallusa, Hindusi jako lingam – są to zatem symbole potwierdzenia woli życia. Natomiast poznanie daje możliwość usunięcia pragnień, wyzwolenia przez wolność, przezwyciężenia i zniszczenia świata”.[1]

Walki byków to rytuały związane z raną Jake'a. Byk jest symbolem seksualności, siły i witalności. Dostrzegamy to podczas ranienia i zabijania zwierząt przez toreadorów. Samo istnienie jest nieustannym cierpieniem i jest po części żałosne, po części przerażające. Tradycją tragedii jest bez wątpienia cierpienie, które bohaterowie powieści „Słońce też wschodzi” zadają sobie nawzajem. Postacią najbardziej odpowiedzialną za prowokowanie do wzajemnych niechęci jest Brett, z jej niestabilnością emocjonalną i strategiami, które stosuje, aby prowokować pożądanie i wściekłą zazdrość u otaczających ją mężczyzn. Robert Cohn porównuje ją do czarownicy Kirke: „On ją nazywa Kirke – rzekł Michael. -Twierdzi, że przemienia mężczyzn  w świnie”.

Kolejną ważną cechą w „Słońce też wschodzi” to tematy zbrodni i kary, winy i pokuty, grzechu i zbawienia. Bohaterowie, gdy dążą do swoich pragnień, pasji lub ambicji, narażają się na poczucie winy. Katastrofa spada na nich jako kara lub zadośćuczynienie. Obrazy brudu i czystości są podstawową strukturą powieści, poczynając od kontrastu między Francją a Hiszpanią: „Przejechaliśmy granicę hiszpańską. Był tam niewielki potok i most; po jednej stronie stali hiszpańscy karabinierzy w napoleońskich kapeluszach z lakierowanej skóry i z krótkimi karabinkami na plecach – a po drugiej tłuści, wąsaci Francuzi w kepi na głowach”. Francja jest skorumpowanym, brudnym krajem, w którym kupuje się za pieniądze wszystko. Hemingway wydaje się niemal tęsknić za światem przednowoczesnym. W końcu wielu modernistycznych pisarzy było dość konserwatywnych. A nawet gdyby chciał przywrócić cesarza, wydawało się, że nie ma drogi powrotnej do 1913 roku. Rozwiązaniem, które odkrył Hemingway, w najlepszym razie niedoskonałym, była Hiszpania.

Tak jak pocisk artyleryjski na froncie zachodnim zmusił Jake’a Barnesa do opuszczenia okopów, tak też trauma zmusza go do wyjazdu z dusznego od emocji Paryża. Barnes, Brett i przyjaciele (którzy prawie wszyscy byli partnerami seksualnymi Brett) udają się do Hiszpanii, aby wziąć udział w festiwalu San Fermin, i w ekstrawaganckiej walce byków. Autor skrupulatnie opisuje granice pomiędzy Francją a Hiszpanią, aby czytelnik zrozumiał, że jest to podróż nie tylko geograficzna, ale także polityczna, duchowa i czasowa. Natychmiast po przekroczeniu granicy z Hiszpanią Barnes wysiada ze swojego szybkiego pociągu – pełnego wagonów restauracyjnych i drogich butelek wina – i wskakuje na dach wiejskiego autobusu, dzieląc się strumieniami wina ze wspólnych bukłaków z opalonymi baskijskimi tubylcami. Hiszpańska wieś jest błogo zacofana, miejscowi hojni w wino i serdeczność, a letnie słońce uśmiecha się nieustannie. Wiejska wioska rybacka ożywia jedną z form przednowoczesnego życia: sielankową, idylliczną, pogodną. Następnie spotyka się ze swoimi przyjaciółmi w stolicy regionu, Pampelunie. Stare miasto, wciąż zakorzenione w tradycji i wspólnotowych strukturach przednowoczesnego społeczeństwa, (Pampeluna) daje wgląd w świat miniony, świat wczorajszy, w którym instytucje społeczne nadal rządzą, a sąsiedzi wciąż mają poczucie wspólnoty.

Gdy tubylcy i miłośnicy walk byków zbierają się podczas festiwalu San Fermin, powieść pędzi ku drugiej części. W żarliwej Pampelunie rzekomo katolickie święto San Fermin zmienia się w pogańską ekstazę. Wino leje się strumieniami bez przerwy w niemal bachicznym obrzędzie, fantastyczne fajerwerki eksplodują nad głowami i nikt nigdy nie śpi. Pijane z wyczerpania – i alkoholu – i napędzane czystą adrenaliną, całe miasto kołysze się i eksploduje w napadach namiętności w rytm tętentu kopyt. Miłośnicy korridy, chcąc naśladować swoich bohaterów matadorów, gonią paradujące byki po ulicach. Niektórzy umierają z powodu stratowania lub zranienia rogiem byka. Tłumy gapiów przechodzą do Plaza de Toros, aby następnie oglądać walki byków; wiwatują, gdy młodzi gladiatorzy zabijają byka za bykiem na arenie.

            Pampeluna to wrota prowadzące z przednowoczesnego świata, którą Hemingway próbuje zachować dla nas jak w bursztynie. Pampeluna upija się do szalonego uniesienia krwią i winem. Ale sami matadorzy to ponura grupa ludzi. Wiedzą, że wkrótce mogą umrzeć. A jednak, dzień po dniu, walka za walką, wracają na arenę, a wszystko to dla chwilowej chwały. Ale nawet do tego zapomnianego zakątka świata wdziera się współczesny świat. Karczmarz, przyjaciel Jake'a, pragnie chronić niczego nieświadomego 19-letniego Pedro Romero, najpiękniejszego, najbardziej bohaterskiego, najbardziej walecznego torreadora, przed światem zewnętrznym. Kiedy amerykański ambasador w Hiszpanii zaprasza Romero na kolację – z zamiarem skorumpowania go, zarobienia na jego talencie ogromnych pieniędzy, a następnie  porzucenia go jak każdy inny tani produkt – karczmarz ukrywa zaproszenie przed Romero. Niepokój przed nadchodzącą burzą kapitalizmu, która grozi zniszczeniem wszystkich starych sposobów życia, przejawia się w intensywnym, gwałtownym antysemityzmie bohaterów powieści. Robert Cohn jest złożoną postacią, Hemingway przedstawia go jako człowieka, który musi znosić dużo agresji, aby zaskarbić sobie sympatię czytelnika. Dowiadujemy się, że Cohn został genialnym bokserem, tylko dlatego, aby bronić się przed nieustanną agresją w szkole Princeton.  Ale Cohn ostatecznie pełni w powieści rolę antagonisty do którego prowadzi kilka antysemickich tropów, z których nie najmniej ważnym jest pożądliwy żydowski złoczyńca, próbujący ukraść żonę innego mężczyzny. Jake i jego towarzysze podróży obawiając się szybko zbliżającej się kapitalistycznej przyszłości, przekierowują swoje lęki na społeczeństwo, które nieokiełznane wybuchy antysemityzmu kierują przeciwko Cohnowi. I tu dochodzimy do ostatniego, najbardziej zapadającego w pamięć przesłania powieści. Wydaną w 1926 roku książkę czyta się teraz jak współczesną Kasandrę, desperacko wykrzykującą ostrzeżenia przed tym, co ma nadejść. Już za siedem lat od jej wydania czarne koszule Mussoliniego staną się absolutnym rozwiązaniem dla rozwiązłego świata. W 10 roku swoich rządów faszyści Franco, żywiąc się egzystencjalnym lękiem przed jutrem, który przenika historię Hemingwaya, powstaną, by zmusić Hiszpanię do reakcyjnego odwrotu. W pewnym sensie Franco zagra rolę pierwszego męża lady Ashley, zmuszając Hiszpanię do porzucenia nowoczesności na rzecz paskudnej, prymitywnej  tyranii. Ale czy Hemingway naprawdę był antysemitą? Czy zastanawiał się może ktoś z czytelników, czy mistrz pióra Karol Dickens jest antysemitą, kiedy przedstawił życie Żyda Fagina z „Oliwera Twista”? A może obaj pisarze, Dickens i Hemingway, opisali problematykę stereotypów etnicznych w swoich poruszających, złożonych powieściach o ludziach nękanych przez uprzedzenia i wykluczenie?

Bohaterowie niczym rewolucyjni kultyści rozumu, kłaniający się służalczo przed stworzonymi przez siebie idolami, przyjaciele Barnesa na emigracji recytują jak mantrę swoje rytualne afirmacje: Jak ci się podoba Paryż? Czyż nie jest to po prostu uroczy? Wiecznie spłukani i moralnie zbankrutowani bohaterowie powieści „Słońce też wschodzi” zdradzają, flirtują i tańczą w nocnych klubach – wszystko, by upić się na tyle, aby nie dopadła ich plaga wspomnień. Wszyscy zdradzają wszystkich i wszyscy czekają na sfinalizowanie swoich rozwodów, aby móc przejść do następnego taniego romansu. W świecie, w którym nie ma moralnego centrum, kłótnie małżeńskie stają się banałem. Robert Cohn, chudy i wielkogłowy konkurent Jake'a, wyrzuca swoją byłą żonę z domu, mimo że nie stać go nawet na 200 funtów, aby wysłać ją z powrotem do Anglii. Arystokracja straciła wszelką godność i znaczenie, czego uosobieniem jest postać hrabiego Mippipopolousa, którego nazwisko musi być Hemingwayowską wersją dowcipu. Grecki hrabia (czy naprawdę jest hrabią? Kto wie? Kogo to obchodzi?) jest grubym kapitalistą, który jest właścicielem sieci sklepów ze słodyczami w Stanach. Jest całkowicie szczęśliwy, że może odgrywać rolę rogacza, płacąc za randki i intymne tańce Lady Brett i Jake'a, podczas gdy on tylko się na to patrzy i zapija się na śmierć. Zaraz po pierwszym spotkaniu z Mippipopolousem, Jake Barnes przechodzi obok ogromnego posągu marszałka Neya, zwykłego generała, który wymordował wystarczająco dużo ludzi, aby Napoleon nazwał go księciem. Gruby rogacz do tego towarzystwa po prostu nie pasuje. Dwukrotnie rozwiedziona, Brett zdobyła tytuł szlachecki poprzez małżeństwo z marynarzem, dziewiątym baronem Ashley. Oszalały z powodu wojny, pierwszy mąż Brett zmuszał ją co noc, zawsze pod groźbą użycia broni, do spania z nim na gołej podłodze zamiast w łóżku. Nieprzywiązani ani do Kościoła, ani do państwa – to historia ateistycznych emigrantów (porzucili nawet wspólnotę swoich ojczystych języków!) – stracone pokolenie przedziera się przez Paryż,  bez żadnej nadziei na lepsze jutro. Pozbawieni jakiegokolwiek ugruntowania, starają się zamiast tego znaleźć afirmację (a może uzasadnienie dla istnienia) w miłości. Kiedy okazuje się, że śmiertelni kochankowie nie są w stanie zapewnić absolutnego sensu, nieustannie się rozwodzą i przenoszą do następnego kochanka, w nadziei na znalezienie celu w kolejnym towarzyszu łóżka. Ale przecież, jak dobrze wiemy, definicja szaleństwa to robienie w kółko tego samego, oczekując, że coś się zmieni.

Śledząc bezsensowne życie Jake'a i jego przyjaciół w Paryżu i w Hiszpanii, można zrozumieć, dlaczego ruchy absolutystyczne, takie jak faszyzm i komunizm, były tak atrakcyjne dla tamtego pokolenia (obserwujemy obecnie, że dla współczesnego pokolenia także wydają się atrakcyjne). W obecnych czasach także można zaobserwować atrakcyjność kultu jednostki i internetowych teorii spiskowych, które dostarczają wszechogarniającej odpowiedzi – bez względu na to, jak absurdalnej, okropnej czy nieludzkiej – na problemy współczesności. Biorąc pod uwagę cały szum wokół oświeceniowych myślicieli, takich jak intelektualista Steven Pinker, którzy upierają się, że świat wciąż pędzi naprzód w nową erę wolności, równości i braterstwa, niezwykłe jest to, jak współczesne jest przesłanie książki „Słońce też wschodzi”. Odkładając na bok slang, Hemingway mógł napisać tę historię wczoraj.

Co najmniej 87 obecnych lub byłych kandydatów do Kongresu w ostatnim cyklu wyborczym otwarcie poparło QAnon[2]. Senator Perdue w Georgii prowadził antysemickie reklamy przeciwko swojemu żydowskiemu przeciwnikowi, próbując przedstawiać obraz żydowskiej, demokratycznej kliki w Senacie, kontrolującej Waszyngton. Pod nieobecność Boga i jedności narodowej świecki fundamentalizm próbuje wypełnić pustkę po utraconych kolejny raz wartościach. Wszystko się rozpada. Centrum polityczne, jak się wydaje, może nie wytrzymać naporu dochodzących do głosu dwóch skrajnych przeciwności: skrajnej lewicy i skrajnej prawicy. Ku naszemu przerażeniu po raz kolejny przypomina się nam, że przeszłość nigdy nie jest martwa. To nawet nie jest przeszłość.

 

 


[1] Schopenhauer, „Świat jako wola i przedstawienie”.

[2] QAnon (określany również jako Q) – anonimowa osoba lub grupa osób rzekomo mająca dostęp do silnie strzeżonych tajemnic państwowych Stanów Zjednoczonych, która od października 2017 r. poprzez serwisy internetowe pozwalające na anonimowe umieszczanie wiadomości ujawniać ma informacje o rzekomo dziejącej się „za kulisami” niewidzialnej wojnie pomiędzy administracją Donalda Trumpa wspieraną przez Siły Zbrojne Stanów Zjednoczonych, a tajemniczą ogólnoświatową rozproszoną grupą przestępczą, jakoby korumpującą i podporządkowującą sobie instytucje państwowe USA oraz innych państw świata.