„Cockpit”
Jerzy
Kosiński
Autor/ Jerzy Nikodem Kosiński, urodzony, jako Józef
Lewinkopf (ur. 14 czerwca 1933 w Łodzi, zm. 3 maja 1991 w Nowym Jorku) – polsko-amerykański pisarz
pochodzenia żydowskiego, piszący w języku
angielskim.
Tłumaczenie/ Mira Michałowska
Tematyka/ Niewiarygodne studium umysłu psychopaty, opisane z podręcznikową precyzją. Nasycenie szczegółami budzi jednocześnie odrazę i pewnego rodzaju podziw. Niezwykła płynność w opisie wydarzeń i przejścia do kolejnych, często niepowiązanych epizodów, pozwala autorowi przeprowadzić czytelnika do końca powieści bez cienia zniecierpliwienia. Książka jest tyleż samo dobra, co irytująca, bez fabuły, bez powiązanych ze sobą wątków, a przedstawione historie przeskakują jedna w drugą, bez jakiejkolwiek przyczyny.
Tematyka/ Niewiarygodne studium umysłu psychopaty, opisane z podręcznikową precyzją. Nasycenie szczegółami budzi jednocześnie odrazę i pewnego rodzaju podziw. Niezwykła płynność w opisie wydarzeń i przejścia do kolejnych, często niepowiązanych epizodów, pozwala autorowi przeprowadzić czytelnika do końca powieści bez cienia zniecierpliwienia. Książka jest tyleż samo dobra, co irytująca, bez fabuły, bez powiązanych ze sobą wątków, a przedstawione historie przeskakują jedna w drugą, bez jakiejkolwiek przyczyny.
Główny motyw/ Bezimienny,
pozbawiony wieku, bogaty i przebiegły mężczyzna z nudów bawi się w Boga.
Obserwuje rzeczywistość i wyłania z niej wybrane jednostki, po czym podburza je
przeciwko sobie, stwarza skrajne sytuacje, testuje je, aż w końcu "wydaje
wyrok" - dobro zostaje wynagrodzone, zło potępione. Chociaż często
postępuje w ten sposób dla samego spektaklu charakterów, przejawia też dziwne
zafascynowanie swoimi "ofiarami". Czerpie też niebywałą przyjemność z
wkradania się w ich życie, robienie zamieszania lub wręcz przeciwnie - zamianę
szarej egzystencji w nagły raj. Ma również niebywałą wnikliwość, która pozwala
mu na odmienne postrzeganie świata i zauważanie rzeczy nieistotnych dla wielu.
Cytat z
książki charakteryzujący problematykę utworu:
„Są inne sposoby oddawania czci bóstwom”.
„Wszystko ma swój koniec”.
Jerzy Kosiński z wielkim
talentem i fantazją wymyślał swoje życie, tworzył swoje liczne fikcyjne
życiorysy. Niemal do końca życia pozostał wierny zasadzie obudowywania swojej
osoby opowieściami nieprawdziwymi, które częstokroć raz wypowiedziane, stawały
się faktami. Czynił to zarówno w kontaktach z innymi ludźmi, kiedy to kreował
swój niepowtarzalny intelektualny i seksualny wizerunek, jak też, przede
wszystkim, w literaturze. Bujnemu rozkwitowi mitotwórstwa Kosińskiego sprzyjał
jego wyjazd do Stanów Zjednoczonych, gdzie w nowym, nieznającym go środowisku
bez wielkiego ryzyka demaskacji mógł nie tylko snuć swoje opowieści i
autobiografie, ale też wymyślić od nowa całą swoją przeszłość. Do dziś - o czym
najlepiej wiedzą zagubieni biografowie i zdezorientowani czytelnicy poszukujący
prawdy o autorze „Cockpitu” - istnieje nie
tylko bardzo wiele białych plam życiorysu Kosińskiego, ale też towarzysząca
pisaniu o nim niepewność: jak odcedzić prawdę od tego, co mówił o sobie i co
mówili o nim inni. Warto pamiętać, również czytając te słowa, że każda kolejna
biografia Kosińskiego jest tylko kolejną, sfabularyzowaną opowieścią o człowieku,
który w mniejszym lub większym stopniu wiódł życie bohatera literackiego.
Czyżby w książce „Cockpit” Jerzy
Kosiński stworzył bohatera na „swój obraz i swoje podobieństwo”? Czy bohater
spełniał rolę alter ego pisarza?
Większość ludzi
podporządkowuje się całkowicie wszechobecnej sile państwa. Bohater książki „Cockpit” Tarden zignorował jego potęgę.
Wywodzi się z kraju, gdzie panuje ustrój totalitarny. Sprytnie wprowadzając w
błąd władze, wykorzystując po prostu głupotę, a nawet tępotę urzędników
prowincjonalnych urzędów opuszcza ojczyznę. W Ameryce za sprawą przypadkowego
romansu z Theodorą zostaje agentem służb specjalnych, uzyskuje niezależność
finansową i odtąd na swój sposób próbuje kształtować życie zarówno własne, jak
i innych, manipulując ludźmi, nagradzając dobro i bezlitośnie mszcząc się na
tych, którzy jego zdaniem nie dochowali wobec niego lojalności. W późniejszych
latach jego służby w wywiadzie wysyłany był często w charakterze
przedstawiciela wielkich firm do zachodniej Europy. Przemawiał na dużych
zebraniach, brał udział w konferencjach, dawał wywiady do prasy i występował w
telewizji w wielu stolicach.
Od chwili, kiedy rozstał się z
służbami specjalnymi, odnalazł w dużych miastach kilka prawie jednakowych
mieszkań. W każdym mieszkaniu przechowywał klucze do wszystkich pozostałych, by
móc łatwo się tam dostać, nie nosząc „żelastwa
po kieszeniach”; poza tym w każdym z budynków ukrył ich duplikaty. Mieszkania
były wyposażone tak, aby można było przebywać w nich godzinami, niewidzialny
dla nikogo.
W ciągu minionych kilku lat
zmuszony był do tak częstej zmiany tożsamości, że zaczął uważać przebierankę za
coś więcej aniżeli sposób na osiągnięcie osobistego bezpieczeństwa, po prostu
za konieczność. Życie Tardena zależało wszak tyle razy od błyskawicznego
zmieniania się w kogoś zupełnie innego, od całkowitego odcięcia się od
przeszłości. Co do ludzi, z którymi się stykał, jego zmiany osobowości nigdy
nie były obliczone na zaszkodzenie im lub ich oszukanie. Dla bohatera była to w
gruncie rzeczy próba poszerzenia ich percepcji. To oni w konfrontacji z jego
kamuflażem oszukiwali samych siebie, ich oczy patrząc na Tardena przydawały autentyzmu
i wiarygodności nowej wersji jego osoby. Bohater twierdził, że ich nie
oszukiwał, to oni albo akceptowali, albo odrzucali nową prawdę, którą przed
nimi roztaczał. Tarden
zamówił sobie u najlepszego krawca we Florencji kilka oficerskich mundurów, na
stanie posiadał też mundur listonosza oraz klucz do skrzynek na listy.
Zatrudnił się w drukarni tylko po to, aby wykraść czyste arkusze z nadrukami
najrozmaitszych osób, zaproszeń, recept, przedsiębiorstw, urzędów i agent
rządowych. Wykradał te, które mogłyby mu się przydać w każdym z jego wcieleń.
Niektóre dokumenty sam zaprojektował i wydrukował.
Bohater z nudów i z nadmiaru
pieniędzy stworzył sobie zabawę. Spośród setek anonimowych twarzy, na chybił
trafił wybierał jedno istnienie ludzkie i zanurzał się w nie niezauważalnie: żaden
człowiek nie wiedział i nie dowiedział się nigdy, jak Tarden zdobył wstęp w
jego życie. Pewnego razu w sklepie z walizkami wybrał sobie niemłodą
sprzedawczynię, by pomogła mu wybrać walizkę. Udawał, że często zmieniał
zdanie, był kapryśny i niezdecydowany. Ekspedientka jednak była na tyle
cierpliwa dla jego kaprysów, że za każdym razem uśmiechała się do niego
promiennie. Nazajutrz Tarden wziął papier listowy z nadrukiem jednego z
najsłynniejszych w kraju przedsiębiorstw i napisał do dyrektora domu
towarowego. Powinszował mu doskonałego, wyjątkowego, sprawnego i uprzejmego
personelu i wymienił nazwisko kobiety, która go obsługiwała, jako przykład
wzorowego pracownika sklepu. Wielokrotnie wkraczał w cudze losy przez
penetrację firm. Udawał niepełnosprawnego, chorego, potrzebującego pomocy. Kiedy
pragnął zawrzeć nową znajomość lub poznać jakiegoś człowieka, zawsze próbował
się zapoznać ze szczegółami jego życia zawodowego. Tak wpływał na życie
redaktorów, pisarzy, polityków, artystów i zwykłych ludzi.
Bohater miał też „drugą
twarz”, był mściwy i okrutny dla tych, którzy go w jakiś sposób zdradzili lub
zawiedli. Mścił się w okrutny sposób, nie zważając na wiek i płeć zdrajcy.
Niszczył wszystkich, którzy w jego oczach popełnili „zdradę” szczególnie „jego
kobiety”. Tarden to człowiek-bóg
irytuje, ale jest też obiektem podziwu, nawet zazdrości. To człowiek ponad
wszystkimi prawami i zasadami oprócz prawem swojej własnej przyjemności.
Ta zabawa w
"boga" jest sensem i celem jego życia, a "ofiary" są
zupełnie nieświadome roli, jaką on odegrał w ich drodze na szczyt lub
upadku. Wykorzystuje seksualnie swoje
kochanki oraz napotkane na swojej drodze kobiety. Swoje potrzeby seksualne
zaspokaja w sposób perwersyjny. Powieść ogniskuje się wokół charakterystycznych
dla Kosińskiego obsesji: seksu, zła tkwiącego w ludziach, zemsty i ingerencji w
życie innych. Szkoda tylko, że kończy się w tak banalny sposób. Rozumiem, że
tak miało być, ale o wiele lepiej by się stało, gdyby książka kończyła się o
kilkadziesiąt wierszy wcześniej i była zakończona jakimś morałem lub „wielkim
znakiem zapytania”. Autor nie daje odpowiedzi, dlaczego bohater tak postępuje.
Czy jest zaburzony, chory psychicznie, a może to mitoman, który wszystko sobie
wymyślił? Kosiński doskonale wie, co to panika. „Tańczył na linie” całe życie.
Przed wojną żydowski chłopak, Lewinkopf. Czarne oczy, orli nos, burza czarnych
włosów. W czasie wojny ukrywa się razem z rodzicami na wsi w Tarnobrzeskiem. „Pisarz zawsze pisze o sobie”, przyznaje
autor.
Jerzy Kosiński wykreował
postać człowieka, który chce mieć kontrolę nad wszystkimi i nad wszystkim. To
bajka dla dorosłych o dorosłym- dziecku, który chce posiadać kontrolę nad
innymi, bo nie ma kontroli nad własnym życiem. Człowiek rodzi się z poczuciem omnipotencji,
ale z czasem doświadcza tego, że tej omnipotencji tak naprawdę nie ma. Omnipotencja
jest mechanizmem obronnym, który polega na poczuciu wielkości, wyższości wobec
otoczenia i często zachowywaniu się zgodnie z tym przeświadczeniem. Doktor
psychologii Ronald Siegel wskazuje, że odpuszczenie potrzeby ciągłej kontroli
oraz widzenie rzeczy takimi, jakimi one są, ułatwia nam pogodzenia się z
nieuchronnością zmian oraz faktem, że nie zawsze wszystko wychodzi tak,
jakbyśmy tego chcieli. Kiedy przestaniemy starać się kontrolować całą rzeczywistość, w
mniejszym stopniu będziemy przeżywać codzienne życiowe zawirowania, a zarazem
będziemy mniej podatni na problemy emocjonalne. Tego bohater książki „Cockpit” Tarden nie potrafi.
W książce możemy „wychwycić” to,
co Kłosiński uwielbiał w swoim życiu prywatnym: jazdę na nartach, fotografowanie,
przebywanie na urlopie w Szwajcarii. Autor w swoich powieściach przedstawił
wiele scen z własnego życia, dzielił się też swoimi doświadczeniami m.in. był
podejrzewany o morderstwo. Kosiński, zatem chciał przedstawić swoją
zmitologizowaną osobę w książce „Cockpit”;
być może chciał w ten sposób zbudować swoją legendę, jednocześnie nie radząc
sobie z prawdziwym złem, które go spotkało. „Był za razem ulubieńcem kobiet – według Janusza Głowackiego - lgnęły do niego zarówno wielkie damy jak i studentki”.
„(…) Jest królem mistyfikacji.
Konfabuluje, zmyśla, gra. Dla niego życie to teatr. Zamawia u krawca kilka
mundurów i cieszy się, gdy ludzi traktują go jak oficera. W towarzystwie budzi
furorę okrutnymi opowieściami z czasów wojny”- kontynuuje dalej Głowacki. Sam
Kosiński miał zamiłowanie do sadomasochizmu, co nie było podobno tajemnicą w
Nowym Jorku. Mottem
pisarza było zdanie: „Trzeba kłamać, żeby
przeżyć”. Czy zatem Tarden bohater z „Cockpitu”
to Jerzy Kosiński?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz