04 września 2017

Cockpit



„Cockpit”

Jerzy Kosiński


Autor/ Jerzy Nikodem Kosiński, urodzony, jako Józef Lewinkopf (ur. 14 czerwca 1933 w Łodzi, zm. 3 maja 1991 w Nowym Jorku) – polsko-amerykański pisarz pochodzenia żydowskiego, piszący w języku angielskim.

Tłumaczenie/ Mira Michałowska

Tematyka/ Niewiarygodne studium umysłu psychopaty, opisane z podręcznikową precyzją. Nasycenie szczegółami budzi jednocześnie odrazę i pewnego rodzaju podziw. Niezwykła płynność w opisie wydarzeń i przejścia do kolejnych, często niepowiązanych epizodów, pozwala autorowi przeprowadzić czytelnika do końca powieści bez cienia zniecierpliwienia. Książka jest tyleż samo dobra, co irytująca, bez fabuły, bez powiązanych ze sobą wątków, a przedstawione historie przeskakują jedna w drugą, bez jakiejkolwiek przyczyny.
  
Główny motyw/ Bezimienny, pozbawiony wieku, bogaty i przebiegły mężczyzna z nudów bawi się w Boga. Obserwuje rzeczywistość i wyłania z niej wybrane jednostki, po czym podburza je przeciwko sobie, stwarza skrajne sytuacje, testuje je, aż w końcu "wydaje wyrok" - dobro zostaje wynagrodzone, zło potępione. Chociaż często postępuje w ten sposób dla samego spektaklu charakterów, przejawia też dziwne zafascynowanie swoimi "ofiarami". Czerpie też niebywałą przyjemność z wkradania się w ich życie, robienie zamieszania lub wręcz przeciwnie - zamianę szarej egzystencji w nagły raj. Ma również niebywałą wnikliwość, która pozwala mu na odmienne postrzeganie świata i zauważanie rzeczy nieistotnych dla wielu.

Cytat z książki charakteryzujący problematykę utworu:

Są inne sposoby oddawania czci bóstwom”.

„Wszystko ma swój koniec”.

                 Jerzy Kosiński z wielkim talentem i fantazją wymyślał swoje życie, tworzył swoje liczne fikcyjne życiorysy. Niemal do końca życia pozostał wierny zasadzie obudowywania swojej osoby opowieściami nieprawdziwymi, które częstokroć raz wypowiedziane, stawały się faktami. Czynił to zarówno w kontaktach z innymi ludźmi, kiedy to kreował swój niepowtarzalny intelektualny i seksualny wizerunek, jak też, przede wszystkim, w literaturze. Bujnemu rozkwitowi mitotwórstwa Kosińskiego sprzyjał jego wyjazd do Stanów Zjednoczonych, gdzie w nowym, nieznającym go środowisku bez wielkiego ryzyka demaskacji mógł nie tylko snuć swoje opowieści i autobiografie, ale też wymyślić od nowa całą swoją przeszłość. Do dziś - o czym najlepiej wiedzą zagubieni biografowie i zdezorientowani czytelnicy poszukujący prawdy o autorze „Cockpitu” - istnieje nie tylko bardzo wiele białych plam życiorysu Kosińskiego, ale też towarzysząca pisaniu o nim niepewność: jak odcedzić prawdę od tego, co mówił o sobie i co mówili o nim inni. Warto pamiętać, również czytając te słowa, że każda kolejna biografia Kosińskiego jest tylko kolejną, sfabularyzowaną opowieścią o człowieku, który w mniejszym lub większym stopniu wiódł życie bohatera literackiego. Czyżby w książce „Cockpit” Jerzy Kosiński stworzył bohatera na „swój obraz i swoje podobieństwo”? Czy bohater spełniał rolę alter ego pisarza?
                  
                Większość ludzi podporządkowuje się całkowicie wszechobecnej sile państwa. Bohater książki „Cockpit” Tarden zignorował jego potęgę. Wywodzi się z kraju, gdzie panuje ustrój totalitarny. Sprytnie wprowadzając w błąd władze, wykorzystując po prostu głupotę, a nawet tępotę urzędników prowincjonalnych urzędów opuszcza ojczyznę. W Ameryce za sprawą przypadkowego romansu z Theodorą zostaje agentem służb specjalnych, uzyskuje niezależność finansową i odtąd na swój sposób próbuje kształtować życie zarówno własne, jak i innych, manipulując ludźmi, nagradzając dobro i bezlitośnie mszcząc się na tych, którzy jego zdaniem nie dochowali wobec niego lojalności. W późniejszych latach jego służby w wywiadzie wysyłany był często w charakterze przedstawiciela wielkich firm do zachodniej Europy. Przemawiał na dużych zebraniach, brał udział w konferencjach, dawał wywiady do prasy i występował w telewizji w wielu stolicach.
                
                  Od chwili, kiedy rozstał się z służbami specjalnymi, odnalazł w dużych miastach kilka prawie jednakowych mieszkań. W każdym mieszkaniu przechowywał klucze do wszystkich pozostałych, by móc łatwo się tam dostać, nie nosząc „żelastwa po kieszeniach”; poza tym w każdym z budynków ukrył ich duplikaty. Mieszkania były wyposażone tak, aby można było przebywać w nich godzinami, niewidzialny dla nikogo.
         

                
                     W ciągu minionych kilku lat zmuszony był do tak częstej zmiany tożsamości, że zaczął uważać przebierankę za coś więcej aniżeli sposób na osiągnięcie osobistego bezpieczeństwa, po prostu za konieczność. Życie Tardena zależało wszak tyle razy od błyskawicznego zmieniania się w kogoś zupełnie innego, od całkowitego odcięcia się od przeszłości. Co do ludzi, z którymi się stykał, jego zmiany osobowości nigdy nie były obliczone na zaszkodzenie im lub ich oszukanie. Dla bohatera była to w gruncie rzeczy próba poszerzenia ich percepcji. To oni w konfrontacji z jego kamuflażem oszukiwali samych siebie, ich oczy patrząc na Tardena przydawały autentyzmu i wiarygodności nowej wersji jego osoby. Bohater twierdził, że ich nie oszukiwał, to oni albo akceptowali, albo odrzucali nową prawdę, którą przed nimi roztaczał. Tarden zamówił sobie u najlepszego krawca we Florencji kilka oficerskich mundurów, na stanie posiadał też mundur listonosza oraz klucz do skrzynek na listy. Zatrudnił się w drukarni tylko po to, aby wykraść czyste arkusze z nadrukami najrozmaitszych osób, zaproszeń, recept, przedsiębiorstw, urzędów i agent rządowych. Wykradał te, które mogłyby mu się przydać w każdym z jego wcieleń. Niektóre dokumenty sam zaprojektował i wydrukował.
              

                 
                      Bohater z nudów i z nadmiaru pieniędzy stworzył sobie zabawę. Spośród setek anonimowych twarzy, na chybił trafił wybierał jedno istnienie ludzkie i zanurzał się w nie niezauważalnie: żaden człowiek nie wiedział i nie dowiedział się nigdy, jak Tarden zdobył wstęp w jego życie. Pewnego razu w sklepie z walizkami wybrał sobie niemłodą sprzedawczynię, by pomogła mu wybrać walizkę. Udawał, że często zmieniał zdanie, był kapryśny i niezdecydowany. Ekspedientka jednak była na tyle cierpliwa dla jego kaprysów, że za każdym razem uśmiechała się do niego promiennie. Nazajutrz Tarden wziął papier listowy z nadrukiem jednego z najsłynniejszych w kraju przedsiębiorstw i napisał do dyrektora domu towarowego. Powinszował mu doskonałego, wyjątkowego, sprawnego i uprzejmego personelu i wymienił nazwisko kobiety, która go obsługiwała, jako przykład wzorowego pracownika sklepu. Wielokrotnie wkraczał w cudze losy przez penetrację firm. Udawał niepełnosprawnego, chorego, potrzebującego pomocy. Kiedy pragnął zawrzeć nową znajomość lub poznać jakiegoś człowieka, zawsze próbował się zapoznać ze szczegółami jego życia zawodowego. Tak wpływał na życie redaktorów, pisarzy, polityków, artystów i zwykłych ludzi.
                
                       Bohater miał też „drugą twarz”, był mściwy i okrutny dla tych, którzy go w jakiś sposób zdradzili lub zawiedli. Mścił się w okrutny sposób, nie zważając na wiek i płeć zdrajcy. Niszczył wszystkich, którzy w jego oczach popełnili „zdradę” szczególnie „jego kobiety”. Tarden to człowiek-bóg irytuje, ale jest też obiektem podziwu, nawet zazdrości. To człowiek ponad wszystkimi prawami i zasadami oprócz prawem swojej własnej przyjemności. Ta zabawa w "boga" jest sensem i celem jego życia, a "ofiary" są zupełnie nieświadome roli, jaką on odegrał w ich drodze na szczyt lub upadku.  Wykorzystuje seksualnie swoje kochanki oraz napotkane na swojej drodze kobiety. Swoje potrzeby seksualne zaspokaja w sposób perwersyjny. Powieść ogniskuje się wokół charakterystycznych dla Kosińskiego obsesji: seksu, zła tkwiącego w ludziach, zemsty i ingerencji w życie innych. Szkoda tylko, że kończy się w tak banalny sposób. Rozumiem, że tak miało być, ale o wiele lepiej by się stało, gdyby książka kończyła się o kilkadziesiąt wierszy wcześniej i była zakończona jakimś morałem lub „wielkim znakiem zapytania”. Autor nie daje odpowiedzi, dlaczego bohater tak postępuje. Czy jest zaburzony, chory psychicznie, a może to mitoman, który wszystko sobie wymyślił? Kosiński doskonale wie, co to panika. „Tańczył na linie” całe życie. Przed wojną żydowski chłopak, Lewinkopf. Czarne oczy, orli nos, burza czarnych włosów. W czasie wojny ukrywa się razem z rodzicami na wsi w Tarnobrzeskiem. „Pisarz zawsze pisze o sobie”, przyznaje autor.
                 
                      Jerzy Kosiński wykreował postać człowieka, który chce mieć kontrolę nad wszystkimi i nad wszystkim. To bajka dla dorosłych o dorosłym- dziecku, który chce posiadać kontrolę nad innymi, bo nie ma kontroli nad własnym życiem. Człowiek rodzi się z poczuciem omnipotencji, ale z czasem doświadcza tego, że tej omnipotencji tak naprawdę nie ma. Omnipotencja jest mechanizmem obronnym, który polega na poczuciu wielkości, wyższości wobec otoczenia i często zachowywaniu się zgodnie z tym przeświadczeniem. Doktor psychologii Ronald Siegel wskazuje, że odpuszczenie potrzeby ciągłej kontroli oraz widzenie rzeczy takimi, jakimi one są, ułatwia nam pogodzenia się z nieuchronnością zmian oraz faktem, że nie zawsze wszystko wychodzi tak, jakbyśmy tego chcieli. Kiedy przestaniemy starać się kontrolować całą rzeczywistość, w mniejszym stopniu będziemy przeżywać codzienne życiowe zawirowania, a zarazem będziemy mniej podatni na problemy emocjonalne. Tego bohater książki „Cockpit” Tarden nie potrafi.
             
                  W książce możemy „wychwycić” to, co Kłosiński uwielbiał w swoim życiu prywatnym: jazdę na nartach, fotografowanie, przebywanie na urlopie w Szwajcarii. Autor w swoich powieściach przedstawił wiele scen z własnego życia, dzielił się też swoimi doświadczeniami m.in. był podejrzewany o morderstwo. Kosiński, zatem chciał przedstawić swoją zmitologizowaną osobę w książce „Cockpit”; być może chciał w ten sposób zbudować swoją legendę, jednocześnie nie radząc sobie z prawdziwym złem, które go spotkało. „Był za razem ulubieńcem kobiet – według Janusza Głowackiego - lgnęły do niego zarówno wielkie damy jak i studentki”.(…) Jest królem mistyfikacji. Konfabuluje, zmyśla, gra. Dla niego życie to teatr. Zamawia u krawca kilka mundurów i cieszy się, gdy ludzi traktują go jak oficera. W towarzystwie budzi furorę okrutnymi opowieściami z czasów wojny”- kontynuuje dalej Głowacki. Sam Kosiński miał zamiłowanie do sadomasochizmu, co nie było podobno tajemnicą w Nowym Jorku. Mottem pisarza było zdanie: „Trzeba kłamać, żeby przeżyć”. Czy zatem Tarden bohater z „Cockpitu” to Jerzy Kosiński?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz