„Kochanek”
Marguerite
Duras
Autorka/ właściwie Marguerite Donnadieu
(ur. 4 kwietnia 1914 w Gia Định, koło Sajgonu we francuskich
Indochinach; zm. 3 marca 1996 w Paryżu) – francuska pisarka i scenarzystka.
Tłumaczenie/ Loda Kałuska
Tematyka/ Akcja
książki, rozgrywająca się w Indochinach, zatrzymana jakby w czasie,
nieuruchomiona bowiem na fotografiach oglądanych przez narratorkę, odzyskuje
pod jej spojrzeniem zmienną perspektywę nawarstwiających się lat. Różnica ras i
kultur dwojga bohaterów stwarza niezwykle drastyczny klimat ich miłości.
Główny motyw/ Sajgon, lata trzydzieste XX wieku. Pochodząca z ubogiej rodziny
piętnastoletnia Francuzka nawiązuje perwersyjny romans z dużo starszym od
siebie, bogatym Chińczykiem. Względy finansowe sprawiają, że wszystko odbywa
się za cichym przyzwoleniem matki dziewczyny. Oparta na wątkach
autobiograficznych książka jest nie tylko studium ludzkiej namiętności, ale też
bezlitosną wiwisekcją relacji panujących w rodzinie. Miłość i zatrata, rozkosz
i pohańbienie, niewinność i perwersja splatają się tu w nierozerwalny węzeł.
Cytat z
książki charakteryzujący problematykę utworu:
„Bardzo wcześnie w moim życiu
było za późno”.
„Historia mojego życia nie
istnieje”.
„Teraz już wiem, że to nie
stroje sprawiają, że kobiety są bardziej lub mniej piękne, i nie zabiegi
upiększające ani cena kremu, ani nawet też wartość klejnotów. Wiem, że problem
tkwi gdzie indziej. Nie wiem gdzie. Wiem tylko, że nie tam, gdzie kobiety myślą”.
„[…] nadeszła już niewątpliwie
pora, kiedy nie może uniknąć pewnych zobowiązań wobec samej siebie”.
„[…] nie trzeba spodziewać się
niczego, nigdy, od jakiejkolwiek osoby, od żadnego państwa ani żadnego boga”.
„Tu jest właśnie samo dno naszej
wspólnej historii, że wszyscy troje jesteśmy dziećmi tej samej naiwnej osoby,
naszej matki zadręczonej przez społeczeństwo”.
„Wspomnienie o mężczyźnie nie
powstaje nigdy w tak olśniewającym natężeniu, jakie towarzyszy wspomnieniu
kobiet”.
„Sądzę, że życie moje zaczęło mi
się ukazywać dopiero w chwili, gdy się sobie przyjrzałam”.
Akcja powieści rozgrywa się w Sa Dec, na terenie kolonii Francuskich
Indochin, w latach 30. XX wieku. Jest to rzekomo autobiograficzny opis związku
15-letniej Francuski Helene Lagonelle z zamożnym, wykształconym Chińczykiem,
starszym od niej o 12 lat. Ta zakazana relacja erotyczna odsłania tło jej
niestabilnego i wyraźnie nieszczęśliwego życia rodzinnego. Helene mieszka ze
swą skłonną do depresji matką i dwoma starszymi braćmi. Egzystują w nędzy, do
której przyczyniło się uzależnienie od narkotyków i hazardu starszego brata.
Brat i matka znęcają się nad nią, a brat czerpie z tego niezdrową przyjemność.
Helene od pierwszych lat szkolnych słyszała ciągle te
samą śpiewkę matki i widziała ją budującą, co dzień przyszłość swoich dzieci i
swoją własną. Pewnego dnia nie była już wstanie nic zrobić wielkiego dla swych
synów, zrobiła, więc inaczej, zapewniła im w przyszłości możliwość wiązania
końca z końcem, a oni też na swój sposób przyczyniając się do tego, zamknęli
przed sobą wszystkie drogi. Helene chciała „zabić” swojego starszego brata, żeby,
choć raz zdobyć nad nim przewagę: „Po to,
żeby odebrać matce przedmiot jej miłości, tego syna, ukarać ją, że go kocha tak
mocno, tak źle, a zwłaszcza po to, żeby ocalić młodszego braciszka…”.
Kiedy
po latach ogląda fotografie swojej rodziny z lat dzieciństwa wyraźnie zauważa,
że matka nigdy się na nich nie uśmiecha, że czeka, aż skończy się
fotografowanie. Po jej napiętych rysach, po pewnej niedbałości stroju, po
sennym spojrzeniu widać, że jest wyczerpana, że się nudzi: „Matka przeżywała co dzień wielkie zniechęcenie. Czasem trwało ono
dłużej, czasem znikało z upływem nocy. Miałam to szczęście posiadać matkę
zrozpaczoną rozpaczą tak czystą, że nawet radość, choćby najsilniejsza, nie
mogła jej całkowicie z tego wyrwać”.
Rodzina Helene „nie chodziła” głodna. Choć zdarzyło im się sprzedać
meble na jedzenie to, jako „biali” mieli boya i czasem, co prawda jedli
rozmaite paskudztwa, malutkie kajmany i brodniaki, ale były to paskudztwa
pieczone przez służącego i przez niego podawane, i niekiedy pozwalali sobie na
luksus odmowy jedzenia. Helene długo nie posiadała swoich sukienek. Jej
sukienki były: […] w rodzaju worków,
przerobione ze starych sukien matki. Nie licząc tych, które matka kazała Do
uszyć dla mnie”. „Do” była wierną guwernantką rodziny, która nigdy nie
opuściła ich matki, nawet po powrocie do Paryża, nawet, gdy starszy brat Helene
usiłował ją zgwałcić w służbowym domku w Sadok, nawet wtedy, gdy nie otrzymywała
już zapłaty za swoją pracę.
Pewnego razu, kiedy Helene wracała z państwowej pensji w Sajgonie, mając
15 lat odkryła pewną kobiecą tajemnicę. Pod wpływem spotkania pewnego mężczyzny
zaczęła zauważać, że „moc” kobiety to nie sprawa urody, drogich ubrań i
zapachów, ale czegoś innego: „Teraz już
wiem, że to nie stroje sprawiają, że kobiety są bardziej lub mniej piękne, i
nie zabiegi upiększające ani cena kremu, ani nawet też wartość klejnotów. Wiem,
że problem tkwi gdzie indziej. Nie wiem gdzie. Wiem tylko, że nie tam, gdzie
kobiety myślą”. Na promie w czasie przeprawy przez odnogę Mekongu, Helene
wysiadła z autobusu ubrana w znoszoną, niemal przezroczystą sukienkę, bez
rękawów, z dużym dekoltem. Sukienka przepasana był paskiem jednego z braci a na
głowie miała męski filcowy kapelusz, spod którego wystawały dziewczęce niewinne
loki. Na promie obok autobusu stała duża czarna limuzyna z szoferem w białej
płóciennej liberii. W limuzynie siedział bardzo elegancki mężczyzna, który
uważnie przyglądał się piętnastolatce. Nie był „biały”. Ubrany był po
europejsku, nosił garnitur z jasnego surowego jedwabiu jak sajgońscy bankierzy.
Wytworny mężczyzna wysiadł z limuzyny, zapalił angielskiego
papierosa. Podszedł do dziewczyny w męskim kapeluszu i poczęstował ją
papierosem. Widać było, że był onieśmielony. Ręka mu drżała. Różnią się rasą,
on nie jest biały, musi przezwyciężyć tę różnicę i dlatego drży. Mówi, że jest
Chińczykiem, że niedawno wrócił z Paryża, gdzie skończył studia, że mieszka w
dużym domu z wielkimi tarasami. Subtelnie komplementuje dziewczynę a jej to
sprawia przyjemność. Helene nie wróci już do domu autobusem, lecz limuzyną z
przed chwilą poznanym mężczyzną. Nigdy już nie będzie podróżować autobusem
przeznaczonym dla miejscowych. Będzie jadła obiady w najwytworniejszych
restauracjach. Z chwilą, gdy weszła do limuzyny, zrozumiała, że jest poza swoją
okropną rodziną, po raz pierwszy i na zawsze. Wszystko wydarzyło się bardzo
szybko. Mężczyzna przyjeżdżał po nią do szkoły, zabierał ją do swojej
garsoniery. Ona nie potrafiła określić swych uczuć, nie czuła nienawiści ani
odrazy, być może było to pożądanie? On
mówił jej, że ją kocha. Lecz wie, że ona nie pokocha jego. Kochają się
namiętnie, wznoszą się ku rozkoszy. Nie mogą powstrzymać się od miłości.
Kochanek ją myje, wyciera, podziwia, szminkuje i ubiera, uwielbia ją. Jest
wybranką jego życia.
Kochanek Helene płaci za jej
utrzymanie, zaprasza całą rodzinę na wytworne kolacje. Jej bracia podczas
spotkań tylko „żrą” i „chlają”, nic się nie odzywają. Gardzą Chińczykiem,
zazdroszczą mu pieniędzy, pozycji, wykształcenia, klasy. Matka i starszy brat mają
Helene za dziwkę, lecz nie przeszkadza to matce, bo może za pieniądze Chińczyka
spłacać hazardowe długi starszego syna. Dziewczyna widzi, jaka przepaść dzieli
jej kochanka i braci. Oni „biali”, lecz chamscy, prymitywni bez pomysłu na
życie, na utrzymaniu matki. On Chińczyk, wykształcony, bogaty, ładnie pachnie
kosztownymi perfumami. Jego odzież zrobiona jest ze złocistego jedwabiu.
Rodzina z dezaprobatą odnosi się do jej mieszanego związku, ale odnosi z tego
korzyści finansowe, a krępujące spotkania z jej kochankiem uwypuklają napięcia
wywołane przez francuski system kolonialny, a także różnice w ich statusie oraz
kulturowemu pochodzeniu. Kwestionując seksualne stereotypy, Helene angażuje się
w ten związek, jako partnerka potrafi oddzielić fizyczność od emocji. Jest
jeszcze dzieckiem, nie posiada zabezpieczenia finansowego, ale ostatecznie to
ona ma przewagę w związku.
W książce „Kochanek” Marguerite
Duras opisuje patologię w rodzinie, która pchnęła dziewczynkę w ramiona
dorosłego mężczyzny. Ten motyw nadaje tejże powieści niepokojący wymiar,
bagatelizowany być może przez dorosłego narratora. Matka bohaterki w
bezkrytyczny sposób wręcz patologiczny kocha najstarszego syna. Spłaca jego
długi i utrzymuje do końca życia. Brat okrada boyów, okrada matkę, aby zebrać
pieniądze na opium oraz na hazard. Matka sprzedaje dom, aby spłacić długi
ukochanego syna. W ciągu jednej nocy została obciążona hipoteką. Matka płaci
odsetki. Jej brat: „Był rodzinnym łobuzem
grzebiącym po szafkach, zbrodniarzem bez broni”. Helene czuje, że matce zależy
na jej wykształceniu tylko dlatego, aby w przyszłości zastąpiła ją w dalszym
finansowym zabezpieczeniu brata. O swoich synach mówiła: „moi synowie”, była z nich dumna jak kiedyś ze swoich braci. Helene
była dla niej „niewidoczna”. Dziewczyna zauważa z czasem, że jej matka jest
szalona. Widzi, że guwernantka „Do” i brat mają wzgląd na to szaleństwo.
Dopełnieniem tej patologii było życzenie matki, aby pochować ją i jej
ukochanego syna w jednym grobie. Śmierć wyprzedziła zakończenie tej historii,
ponieważ brat „umarł jeszcze za życia”, umarł jakby za późno: „Nasuwają się tu słowa: wszystko się
dopełniło”.
W swojej książce Margurite Duras przechodzi od narracji w pierwszej
osobie do narracji w trzeciej osobie. Wykorzystuje retrospekcję i
impresjonistyczny, przerywany styl, a także odwołuje się do stylu tzw. nouveau roman („nowej powieści”) z lat
50. XX wieku., pod której wpływem pozostaje.
Powieść okazała się dzięki temu dobrym materiałem na film; w 1993 roku
sfilmował ją Jean-Jacques Annaud.