„Akty miłości”
Elia Kazan
Autor/ właściwie Elia Kazanjoglous
(ur. 7 września 1909, zm. 28 września 2003) – amerykański pisarz, reżyser filmowy i
teatralny pochodzenia greckiego.
Tłumaczenie/ Jacek Manicki
Tematyka/ Zderzenie
dwóch światów i kultur. Książka ukazuje fanatyzm w postrzeganiu własnego
światopoglądu. Skostniały patriarchat oraz źle rozumianą obronę wyznawanych
dogmatów. Tęsknotę za prawdziwą, zdrową rodziną.
Główny motyw/ Ethel rozpuszczona amerykańska dziewczyna próbuje uporządkować
swoje życie, ale nie potrafi oprzeć się jego pokusom, aby temu zaradzić,
wychodzi za mąż za Teddy’ego Greka z ortodoksyjnej rodziny.
Cytat z
książki charakteryzujący problematykę utworu:
„Miłość jest na filmach”.
„Całe życie strawiłem na
studiowaniu instrukcji obsługi, którą dołączyli do tego starego sukinsyna.
Potrafię przewidzieć, co zrobi, kiedy on sam jeszcze tego nie wie”.
„Wszyscy Grecy zaczynają jako
grzesznicy, a w miarę jak się starzeją, robią się coraz bardziej religijni i
szukają w modlitwie wyjścia z każdego cholernego kryzysu”.
„Amerykańska dziewczyna dla
przyjemności, grecka dziewczyna dla rodziny”.
„…tylko bardzo bogaci i bardzo
biedni mają to idealistyczne podejście do pieniędzy. Żebracy i miliarderzy”.
„Większości rzeczy, które musimy
w życiu robić, nie chcemy robić”.
„Przyszłam na świat bez
instrukcji obsługi”.
„…pochwała z ust kobiety jest
najsilniejszym afrodyzjakiem”.
„…miłość i seks to dwie różne
sprawy”.
„… większość kobiet wychodzi za
mąż z pobudek materialnych, a większość mężczyzn żeni się dla wygody seksualnej
i oboje pozostają w związku małżeńskim, chociaż wygasło już wzajemne zainteresowanie,
bo boją się samotności…”.
„…gorsze od samotności jest
życie w ubóstwie”.
Dobór partnerski może
mieć istotny wpływ na trwałość związku i ilość problemów w nim występujących.
Oczywiste jest, że małżeństwa jednokulturowe nie zawsze są udane. Zgodność
poglądów religijnych i wychowanie w tej samej kulturze nie jest czynnikiem zapewniającym
trwałość małżeństwa. Jak mówi Edward Rosset „wiara w zbawienną moc endogamii
jest produktem konserwatyzmu myślowego, stanowiącego relikt przeszłości. (…)
Endogamia sama przez się nie uwalnia małżeństwa od niezgodności poglądów,
egzogamia natomiast otwiera przed małżonkami perspektywę integracji różnych
obyczajów i różnych tradycji, co może uczynić życie bardziej interesującym i
emocjonalnie bogatszym”. Ale nie zawsze tak bywa.
Dla
każdego z nas rodzina pozostaje przez całe życie podstawowym układem
odniesienia. Więzy łączące rodzinę należą do najsilniejszych i najbardziej
charakterystycznych zjawisk decydujących o tym, kim tak naprawdę jesteśmy.
Rodzina to nie prosta suma jej członków, mechaniczne dodanie matki z ojcem,
dzieci z dziadkami, brata i siostry, czy innych osób zamieszkujących pod
wspólnym dachem. Rodzina to coś znacznie więcej – to właśnie więzi, jakie łączą
wszystkich ze sobą. One nadają tej wspólnocie niepowtarzalny kształt,
charakter, klimat oraz atmosferę, rodzaj unikatowego swoistego smaku. Tak jak
chleb, – o czym pisze w jednej z książek znana terapeutka rodzinna Virginia
Satir – nie przypomina sumy składników, z których się składa, tj. wody, mąki,
soli, drożdży itd., tak rodzina nie składa się tylko z poszczególnych osób i
ról, jakie one pełnią. Chleb to zupełnie inna, jakość, niebędąca przecież
oczywistym wynikiem bezwiednego i mechanicznego połączenia ze sobą wielu
elementów. Tym, co tak naprawdę spaja ostatecznie pachnący bochen jest ciepło
piekarniczego pieca, tak jak ciepło wzajemnych relacji łączy rodzinę w jedną
niepowtarzalną całość. Związki miłości, czułości, troski, opieki i pomocy, ale
też obowiązku i odpowiedzialności.
Elia
Kazan w książce „Akty miłości” wykreował
postać młodej amerykańskiej dziewczyny Ethel wychowywanej przez bogatą rodzinę.
Bohaterka w wieku pięciu lat dowiedziała się, że jest adoptowana. Jej ojciec,
doktor Ed Laffey, był pryncypialnym profesjonalistą, chirurgiem. Od matki
inwalidki nie można było oczekiwać żadnego wsparcia. Doktor Laffey prowadził
swój dom jak sanatorium z jedną jedyną pacjentką. Swoim domem i czterema akrami
terenu na szczycie wzgórza zarządzał pedantycznie. Każdego ranka przy śniadaniu
sporządzał menu na kolację, wyszczególniając, co należy wyjąć z jego chłodni,
co wyciąć bądź zerwać w ogrodzie warzywnym, co zaś kupić i gdzie. Ten zestaw
instrukcji musiał dotrzeć do rąk Manuela i Carlity, meksykańskiego małżeństwa
zajmującego się domem, zanim doktor wyjechał do pracy.
Doktor Ed Laffey, zadbany, pięćdziesięcioczteroletni, wysportowany
mężczyzna, pysznił się swoim młodym wyglądem i miał do tego podstawy.
„Flirtował” ze swoją adoptowaną córką kompensując sobie braki życia erotycznego,
którego nie mógł doświadczać ze schorowaną żoną inwalidką. Ethel, jako
czternastolatka sypiała z mężczyznami już na całego. W tym czasie poznała
Erniego i przez pewien okres spotykała się z dwoma mężczyznami na raz, w tym ze
swym korepetytorem, który starał się wypełnić braki w edukacji prześlicznej
uczennicy. Z korepetytorem spotykała się wczesnym popołudniem, a z Erniem,
kiedy wracał do domu z pracy na farmie stanowej. Diafragmy nie zmieniała;
nazywała to „strącaniem dwóch ptaszków
jednym kamieniem”. Mając piętnaście lat, planowała popełnić samobójstwo: „taka dziecinada z podcinaniem sobie żył”. W
życiu Ethel powiał się też Izraelczyk Aaron, którego uważała za proroka
żywiącego się świerszczami. Była gotowa jechać z nim do Izraela, żyć w kibucu,
całować mezuzę, uczyć się języka. Jednak z tego planu zrezygnowała nie stawiając
się na lotnisko na samolot do Tel Awiwu.
Rozchwiane życie emocjonalne Ethel próbowała uspokajać na różne sposoby.
Była kobietą nieposiadającą przyjaciół tylko kochanków. Jednak żadne sposoby
zagłuszania pustki psychicznej nie przynosiły rezultatów. Kiedy spotkała Teddy’ego
greckiego chłopaka, służącego w Marynarce Wojennej Stanów Zjednoczonych o
konserwatywnych, czytelnych poglądach, zrozumiała, że to jest to, czego całe
życie szukała. Tęsknota za prawdziwą, kochającą rodziną była na wyciągnięcie
jej ręki. Ethel i Teddy zaręczyli się. Ale jak to w tradycji greckiej bywa,
należy powiadomić ojca pana młodego, aby wyraził zgodę – zobaczywszy wcześniej
wybrankę syna- na zawarcie związku małżeńskiego. Teddy dzwoni do ojca i
zaprasza go na spotkanie w gronie rodzinnym, aby ustalić szczegóły wesela. I tu
zaczyna się problem. Miało nastąpić wydarzenie. Ojciec Tedde’go Costa Avaliotos
kontra ojciec Ethel doktor Ed Laffey.
Costa Avaliotos tradycjonalista, były wyławiacz gąbki, to człowiek,
który wierzy w to, co mówi. A mówi, co mu ślina na język przyniesie nie
zwracając uwagi na to, że obraża uczucia innych ludzi. Na początek spotkania z
amerykańską przyszłą synową Costa bez wzruszenia oznajmił: „Nie jestem staroświeckim typem Greka. Po pierwsze, gdyby zamiast mnie
siedział tu mój ojciec, nie byłoby całej tej rozmowy. Powiedziałby od razu:
>Amerykańska dziewczyna dla przyjemności, grecka dziewczyna dla rodziny<”.
Coscie nie pasowało coś w figurze Ethel. Miała za chude nogi. Odpowiednia
kandydatka na żonę Greka powinna być szeroka w biodrach, zanim jeszcze zajdzie
w ciążę, ale piersiasta dopiero potem.
Pierwsze spotkanie „głów” rodzin od początku cechowała
wspólna nieufność i pogarda. Pierwszy konflikt w rozmowie dotyczył, w jakim
obrządku zostanie przeprowadzona ceremonia ślubna – katolickim czy
prawosławnym. Costa Avaliotos twardo bronił swoich racji: „Dla mnie nie wszystko jest możliwe. Mamy rodzinę i swoje zwyczaje. Nie
zmieniamy się, kiedy przyjeżdżamy do tego kraju. Nasi chłopcy biorą sobie za
żony greckie dziewczyny, a nasze
greckie dziewczyny wychodzą za mąż za greckich chłopców. Nie jestem człowiekiem
staroświeckim. Rozumiem, że świat się zmienia. Ale w tej sprawie my się nie
zmieniamy”. Z Costą nie można było nawiązać sensownej rozmowy. Każde inne
pomysły pogodzenia zwyczajów obu rodzin nie przynosiły rozsądnego rozwiązania. Stary
Grek obrażał wszystko i wszystkich, sztywno trzymał się swoich poglądów i nie
uległ nawet presji sprowadzonego na rozmowę księdza. Czara zniewagi wylała się
jednak po obraźliwych słowach Costy na temat Ethel, kiedy oznajmił: „Wiem, jaka ona jest. Nie jest czystą
dziewczyną. Mam rację? (…). Słuchał ksiądz przynajmniej raz jej spowiedzi, i
tak dalej. Niech ksiądz powie prawdę”. Jednak sama zainteresowana, Ethel
była zachwycona swoim przyszłym nieuległym w poglądach teściem. Oznajmiła swemu
ojcu oraz księdzu, że tak uwielbia Coste, że chętnie wyszłaby za mąż za obu, za
Teddy’ego i za Coste razem. Wszyscy czuli się jak aktorzy grający w jednym z
tych komediowych seriali telewizyjnych, w których fantastyczny, ale skądinąd
sympatyczny ojciec ze starego świata, niepodatny na żadne argumenty wygrywa
swym uporem z liberalnym amerykańskim światopoglądem. Po wszystkim stary Grek
zdjął w eleganckiej restauracji z nogi buta, ze skarpetki wyciągnął zwitek
pieniędzy i zapłacił kelnerowi za kolację.
Costa,
jako głowa rodu sam stanowił prawo. Pierwszym było sprawienie, aby Ethel stała
się prawdziwą „grecką kobietą”. Wiązało się to z umiejętnością gotowania
greckich potraw, ubierania się w skromny ubiór i najważniejsze, aby na świecie
pojawił się grecki wnuk. Problem
stanowił ten ostatni nakaz, ponieważ Ethel stosowała antykoncepcje oraz to, że
od miesiąca mieszkała u teściów na Florydzie a mąż Teddy w bazie wojskowej w
Kalifornii. Jak to w tak zwanych „związkach fajerwerkowych” bywa wystarczył
miesiąc separacji, aby relacje emocjonalne między młodymi małżonkami wygasły. W
tym czasie w życiu Teddy’ego pojawiła się Dolores sekretarka komandora, która
umiliła czas młodemu Grekowi oraz ukoiła go w samotności. Natomiast Ethel
lekceważąc prawa i obowiązki osoby rekrutowanej zostaje poszukiwana za dezercję
przez Military Police.
Ethel nie radzi sobie z emocjami na tyle, że zmienia się w tak zwaną „notoryczną naprawiaczkę” swojego życia.
Takich ludzi charakteryzuje ciągłe
zmienianie miejsca zamieszkania, pracy oraz kochanków/kochanek. Aby pozbyć się
przeszłości wyrzuca swoje ubrania i pali zdjęcia. W taki oto patologiczny a
zarazem symboliczny sposób chce pozbyć się przeszłości. Nie przeżywa swoich
emocji wewnątrz siebie, lecz kompulsywnie je uzewnęcznia. Na dodatek po długiej
kilkumiesięcznej nieobecności Ethel przyjeżdża do domu teściów w ciąży. Od
plotek na temat licznych kochanków i kto może być ojcem jej dziecka huczy cała
grecka dzielnica. Costa nie może znieść szyderczych uśmieszków sąsiadów i
znajomych. Postanawia być wykonawcą woli Boga, rozprawiając się sprawiedliwie z
grzesznicą. I tu dochodzi do tragedii…
Cała historia Ethel przedstawiona na kartkach książki „Akty miłości” Kazana to jedno długie
pasmo zdradzania samej siebie. Uleganie „autorytetom”: raz Marynarce Wojennej
innym razem Coscie. Dylemat: święta czy ladacznica w istocie nie był dylematem.
To były dwa sposoby radzenia sobie z tym samym deficytem, z tym samym
zranieniem. Nie był to żaden wybór, choć może sprawiać wrażenie wyboru. W
istocie święta i ladacznica były – psychologicznie rzecz biorąc – w identycznej
sytuacji.
Prawdziwe rozwiązanie problemu polegałoby na tym, aby
Ethel mogła dojrzale odzyskać swoje ciało, stać się podmiotem swojego życia i
dzięki temu odzyskać własną tożsamość. Wówczas nie byłoby potrzeby stawania się
ani świętą ani ladacznicą z rodzicielskiej klątwy. Pojawiłaby się możliwość
realizowania całego zanegowanego potencjału kobiecości. Nie potrzebowałaby już
aktów miłości, by dowieść sobie, że żyje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz