„Sowa, córka piekarza”
Marek Hłasko
Autor/ (ur. 14 stycznia 1934 w Warszawie, zm. 14 czerwca 1969 w Wiesbaden) – polski prozaik i
scenarzysta filmowy.
Tematyka/ "Sowa, córka piekarza" to
charakterystyka środowiska, społeczeństwa, gdzie panuje cynizm, martwica oraz
poczucie beznadziejności. Bohaterowie żyją marzeniami, ale i świadomością
upływającego czasu i nieuchronnością końca ich żywota. Akcja książki w
swej najbardziej zewnętrznej warstwie opiera się na historii trójkąta - ona
jedna i ich dwóch. Misterna kompozycja połączona z bogactwem literackich i
kulturowych aluzji - czasem bardzo wyraźnych, czasem koronkowo ukrytych - oraz nawiązań
do własnych utworów pisarza tworzą niezwykle dojrzałą i ciekawą prozę.
Główny motyw/ Trzydziestotrzyletni
Grzegorz, dziennikarz i pisarz z aktorskim zacięciem, to podstarzały James Dean z ciężką chorobą serca.
Usunięty z redakcji z powodu doprowadzenia do śmierci koleżanki z pracy i jej męża, wraca do Wrocławia – miasta swojego dzieciństwa. Zostaje szoferem
Weroniki Rackmann, żony lotnika skazanego na powieszenie i oczekującego w więzieniu na wykonanie wyroku. Grzegorz, łudząco podobny z
wyglądu do męża kobiety, wciela się w jego rolę. Wplątuje się w fikcyjny i zarazem jak najbardziej realny romans, w którym gra innego
mężczyznę. Udawana miłość nie poprawia jednak sytuacji żadnego z kochanków. Oboje pogrążają się coraz głębiej w marazmie.
Cytat z
książki charakteryzujący problematykę utworu:
„ Zawsze uważałem, że
samobójstwo w literaturze to rzecz ryzykowna. Jest o wiele silniej, jeśli
człowieka zostawia się samego i splątanego we własne nieszczęście. Zawsze tak
radziłem wszystkim młodym pisarzom”.
„Często myślę nad tym, że
tragedię podejrzanie łatwo zmienić można w farsę”.
„[...] osiągnięcie można mierzyć
tylko rozmiarem klęski, jaką poniósł człowiek w stosunku do zamierzenia”.
„Obiecywaliście ludziom wolność,
braterstwo, chleb i wszystko, co było możliwe do obiecania. Lecz kto obiecuje
wszystko, nie dotrzymuje niczego”.
„[...] symetria jest estetyką
głupców”.
„Mało jest dzisiaj rzeczy, w
których człowiek może wykazać charakter”.
„Niezdarność pewnych form
stanowi ich siłę”.
„Alkohol jest sprawą zdrowego
rozsądku, a nie zdrowego żołądka”.
„[...] o kobiecie nie wie się
niczego, jeśli nie patrzy się na nią przez mężczyznę, z którym żyje”.
„Uwierzę zawsze we wszystko, co
usłyszę o kobiecie”.
„[...] niekiedy farsa staje się
koszmarem”.
„We wszystkich czterech
Ewangeliach nie ma ani jednego słowa o konieczności historycznej. Za to dużo jest
o miłosierdziu”.
„Zawsze myślałem, że ludzie z
dala od kraju myślą właściwie o takich rzeczach, o których opowiadano im w
dzieciństwie”.
„Jeśli powiesz jednym, że jesteś
niewinny, stajesz się winny wobec innych. Nikt nie jest niewinny wobec
wszystkich”.
„Pamięć jest głupstwem jak każda
idea”.
„Człowieka można tylko pamiętać
poprzez innych ludzi”.
„Wszystko jest dobre pewnego
dnia, jeśli się już dokładnie nie pamięta”.
„[...] zbrodnia tak jak i sztuka
ma swoja logikę”.
„Czasy, w których ludzie mieli
domy, skończyły się i nigdy już nie wrócą”.
„Wszyscy wracają kiedyś do
miejsc, z których chcieli uciec”.
„Brzęk kajdan, którymi skuty
jesteś z drugim człowiekiem, milszy jest czasem od samotnej pieśni na drodze”.
„[...] właściwy porządek świata
trudny jest do zakłócenia”.
„Jeśli kobieta nie była dobrą
żoną dla jednego mężczyzny, nie będzie nią również dla drugiego”.
„Ludzka mądrość kończy się
pewnego dnia. Kiedy człowiek jest już stary lub kiedy za dużo pił. Szaleństwo
nie ma końca”.
„Nie ma dwóch takich samych
dróg. Niewielka to mądrość, ale tak jest”.
„Nic tak nie męczy jak głupota,
z chwilą kiedy uznało się ją za mądrość”.
„Istnieje pewna granica złego
smaku, której nie wolno przekraczać nawet wtedy, kiedy mają cię wieszać”.
„Krew wszystkich ludzi wygląda
tak samo”.
„Nie ma rzeczy skrytych, które
nie stałyby się jawnymi”.
„-Czy wyrzekasz się złego ducha?. -Nie”-
odpowiedział
podczas swojego chrztu Marek Hłasko na pytanie zadane przez księdza.
Najwyraźniej już, jako niespełna dwulatek umiał bulwersować otoczenie. Nic,
więc dziwnego, że z jego osobą wiąże się tyle bardziej lub mniej
skandalizujących historii. Niektóre z nich wydarzyły się rzeczywiście, inne
częściowo tylko pokrywały się z prawdą, a jeszcze inne nie miały z nią nic
wspólnego. Pisarz sam zresztą, zarówno swoją twórczością, jak i życiem, zadbał
o to, by zatrzeć granice pomiędzy prawdą i fikcją.
„Sowa,
córka piekarza” to ostatnia książka wydana za życia pisarza. Pomimo ogromu
pracy włożonego w jej napisanie, wysiłków i nerwów zaangażowanych w wydanie,
przez długie lata była prawie nieznana, była książką legendą. Nakład pierwszego
wydania był niewielki. W rezultacie do Polski dotarła bardzo mała liczba
egzemplarzy, dosłownie kilka. Na emigracji powieść nie wywołała tak żywego
oddźwięku, jak poprzednie utwory Hłaski. W tłumaczeniu niemieckim nosi
przewidziany pierwotnie dla wersji polskiej tytuł „Pójdź za nim przez dolinę”.
Można powiedzieć, że książka „Sowa, córka piekarza” jest
podsumowaniem pisarskich i życiowych doświadczeń pisarza. To właśnie z tej
powieści pochodzi fragment, który niezwykle trafnie charakteryzuje Hłaskę, jako
narratora historii o sobie samym: „Tam
żyć i jeździć samochodem z jednego miasta do drugiego; wciąż jednak brzegiem
morza, aby wieczorem czuć zapach soli, ryb i zapach smoły idący od
przewróconych dnem do góry łodzi. I jeszcze czuć zapach tanich kobiet i
zmęczonych pracą mężczyzn; i tam pić z nimi piwo i wino i opowiadać im o sobie
zmyślone rzeczy i zmyślać dalej w trakcie rozmowy”.
Bohatera książki Marka Hłaski „Sowa, córka piekarza” nie można w żaden
sposób polubić ani mu współczuć. Pytanie o
tyle zasadne, że Grzegorz nie był - najłagodniej mówiąc - przyjemniaczkiem.
Wewnętrzną wrażliwość pokrywał gruboskórnością, chamstwem i brutalnością.
Kobiety traktował zwykle per „kurwa”,
wódkę ciągnął jak smok, a jego sposobem na rozwiązywanie problemów towarzyskich
było przylanie znienacka w mordę. Z samych knajpianych bójek, w które się
wdawał w ciągu barwnego żywota, aresztowań i pobytów na komisariatach można by
zestawić całkiem imponujący pitawal. Słowem, solidnie zapracował na miano
antybohatera, "przeklętego", choć psychologowie pewnie wskazaliby na
jego trudne dzieciństwo: brak ojca, przywiązanie do matki, którą obwiniał o
wszystkie swoje słabości, wreszcie zazdrość o ojczyma i wrodzoną, latami
pielęgnowaną hipochondrię. O ile jeszcze seks bohaterowi jakoś się układał, to
reszta jest po prostu dramatem.
Bohaterem
jest Grzegorz, pisarz i niedoszły aktor, który po głośnym skandalu wyjeżdża do
Wrocławia, gdzie ma niecierpiącą go ciotkę. Tam dostaje pracę u Konstantyna
Samsonowa za sprawą, którego poznaje Weronikę, żonę aresztowanego lotnika
Edwarda Rackmana, byłego oficera dywizjonu Royal Air Force. Korzystając z
fizycznego podobieństwa i własnych quasi-aktorskich zdolności, pisarz podszywa
się pod męża nie do końca zdrowej psychicznie kobiety. Wszystko, co należało
kiedyś do majora, samochód, mieszkanie, żona Weronika i tytuł oficerski należą
teraz do Grzegorza. Powieść pełna jest przemyśleń dotyczących wojny, miłości i
sensu ludzkiego życia, czyli tematów poniekąd uniwersalnych. Autor wprowadza
masę sylwetek, których los w przeszłości został nadgryziony przez konflikt czy
niesprawiedliwe wyroki sądów ówczesnej Polski Ludowej. Rozmyślania nad istotą
egzystencji bardzo często przeplatają się, – co zresztą jest bardzo
charakterystyczne dla Hłaski – z ideą samobójstwa, ukazanego, jako niezawodne,
acz elitarne wyjście z sytuacji. Niezawodne, gdyż kończące problemy
jednoznacznie; elitarne, ponieważ potrzeba nie lada odwagi, by odebrać sobie
życie. Autor przenosi czytelników do komunistycznej Polski lat
50., i wciąga ich w wir nierzeczywistych wydarzeń na granicy jawy i wyobraźni
bohatera.
Defetyzm przepełnia od początku
losy Grzegorza i Weroniki. Przepełnia także opowieści o wcześniejszych
przygodach miłosnych bohatera, przepełnia jego literacką i aktorską karierę
oraz pozostałe, również niezbyt udane obszary życia. Grzegorza często
„nawiedzają” wspomnienia o Wuju Józefie, którego idealizuje i nieświadomie
„wstawia” w puste miejsce po ojcu. Wuj Józef byłe mecenasem, „moczy mordą”,
notorycznym kłamcą oraz mitomanem. Uczestnikiem dwóch wojen, „lokatorem” kilku
więzień i szpitala psychiatrycznego. Przesiadywał całymi dniami w barach i
udzielał porad mężczyznom stawiającym mu wódkę. Udzielił porady także
Grzegorzowi: „Widziałem w tobie człowieka
naszych czasów – powiedział Wuj Józef- Ani
specjalnie mądrego, ani specjalnie głupiego. Umiejącego mówić o wszystkim, nie
znając przy tym samego siebie. Być może, iż mylę się zresztą. Być może zdarzy
się i tak, że zaznasz w życiu powodzenia i tego, o czym będziesz myślał, iż
jest miłością. Ale nie zaznasz nigdy rozpaczy, bez której nie można kochać
świata i siebie naprawdę. I nie zrozumiesz nigdy, iż życie powinno być opisem
buntu”.
Możemy sobie zadawać pytanie,
dlaczego ten młody, przystojny, inteligentny mężczyzn „skradł” tożsamość innemu
mężczyźnie? Dlaczego piękna i
inteligentna kobieta zmanipulowała Grzegorza na tyle, że on się tej manipulacji
poddał? O przeszłości Weroniki nie wiemy prawie nic, oprócz tego, że była
jedynaczką, że jako mała dziewczynka zawsze chciała mieć brata, jej samotność
była tak bolesna, że mała Weronika postanowiła sobie go wymyślić. Wymyśliła
jego imię i rozmaite historie o nim i opowiadała o nim wszystkim. Kiedy
aresztowano męża Weroniki samotność i pustkę wypełniła po nim Grzegorzem.
Kobieta zaczęła żyć schematem z przeszłości. Po pewnym czasie Grzegorz
zorientował się, że za sprawą manipulacji Weroniki, „krok po kroku” odtwarza
życie jej męża, majora Edwarda Rockmana. Natomiast przeszłość Grzegorza była na
tyle traumatyczna, że przybranie „maski” innego człowieka pozwalało mu
przeżywać życie także mniej boleśnie. Zanim umarł ojciec bohatera, jego matka
miała romans z innym mężczyzną, ojciec wziął go kiedyś za rękę i zaprowadził do
domu, kiedy matka z kochankiem była w łóżku i powiedział: „patrz i pamiętaj”. A potem ojciec i kochanek matki zaczęli się bić
między sobą, kochanek był silniejszy i pobił ojca. Matka wyszła po raz drugi za
mąż. Ojczym nie cierpiał Grzegorza, bił go po twarzy. Kiedy chłopiec się
skarżył matka kazała, aby za każdym uderzeniem go w twarz całował rękę ojczyma.
Po tych wydarzeniach, kilka lat później, Grzegorz już, jako nastolatek poszedł
skorzystać z „uroków” prostytutki. Jednak zamiast odbyć z nią stosunek,
chłopiec złapał za łom i zabił kobietę. Za wstawiennictwem Wuja Józefa, Grzegorz
jako nieletni przestępca odbył tylko karę poprawczaka. Bohater w rozmowie z
Konstantynem Samsonowem swoim późniejszym pracodawcą podsumował swój stosunek
do kobiet:, „[…] bo tylko one potrafią uprzeć się przeciw czasowi i logice, i uczuciu
innego człowieka. I niszczyć wszystko i wszystkich dookoła tylko po to, aby
spełniła się ich wola w jakiejś najgłupszej sprawie. To prawda, co wy same o
sobie mówicie, że gdybyście rządziły światem, to nie było by wojen między
ludźmi. Ale nie byłoby także ludzi na świecie, gdyż wszyscy zginęliby tak samo,
iż nie zachowałoby się nawet o nas wspomnienie”.
Co chciał przekazać Marek Hłasko w
książce „Sowa, córka piekarza”?. Że
przybranie maski, nie wybawi człowieka ze świata ograniczających przekonań na
własny temat. Że nie jest to dobre narzędzie, dzięki któremu możemy na chwilę
zapomnieć o tym, czego tak bardzo w nas samych nie lubimy, ale pokazuje też, jak
daleko jesteśmy wstanie się posunąć, aby utrzymać naszą wyidealizowaną,
fałszywą osobowość. Pokazuje też trudne czasy Polski lat 50-tych XX wieku,
masowych aresztowań, oraz buntu pokolenia ludzi, którzy nie potrafili odnaleźć
się w nowej rzeczywistości. Wojna zmieniła kanony, które przed jej wybuchem
dyktowały zachowania. Oszukiwanie i zabijanie stały się rzeczami zwykłymi.
Dodatkowo panowało poczucie tymczasowości. Takie powszechne poczucie, że coś
się zaraz wydarzy, a na razie mamy prowizorkę. Życie
toczyło się, ale na niby. Bo był niby jakiś rząd, lecz przecież tymczasowy,
zresztą tak się nazywał. Wrażenie tymczasowości podsycały plotki, a to, że
zaraz wybuchnie III wojna światowa, a to, że zaraz przyjedzie Anders na białym
koniu. Panowało powszechne poczucie, że coś się wydarzy, a nic się nie
wydarzyło. Ale byli też tacy ludzie, którzy podejmowali trud odbudowy Polski,
zwłaszcza na poziomie lokalnym. Jednak istniały setki tysięcy osób, których
wojna wyrzuciła na margines egzystencji i przed którymi stawał problem powrotu
do „normalnego” życia. Jednocześnie okazja czyni złodzieja – powojenny chaos,
słabość instytucji służących przestrzeganiu prawa, demoralizacja, wreszcie
społeczna legitymizacja dla użycia przemocy utrudniały ten powrót. W takiej o
to powojennej Polsce musiało żyć pokolenie Kolumbów – Grzegorz, Weronika i sam
autor książki Marek Hłasko.